Szczęście jest wyborem!

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Prenumeratorzy bloga

wszyscy znajomi(68)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maratonka.bikestats.pl
wezyrStatystyki zbiorcze na stronę

linki

Nie chce zapeszac, ale jest zaaaajeeeebiii

Czwartek, 26 lipca 2012 | dodano:26.07.2012Kategoria Praca
Km:31.00Km teren:0.00 Czas:01:30km/h:20.67
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
ście! W sensie kolano dzisiaj ani razu nie dało o sobie znać. Na rowerze biernie spoczywało na pedale. Godzina salsy 2x30 minut, potem do FC i 3 godzin non stop prowadzenia hi-low. Nic nie bolało i nie boli, toteż dałam babkom popalić dzisiaj- tak żem fikała przez 3 godziny z uśmiechem na twarzy. Co najmniej jakbym spotkała swojego księcia z BAJKIem i zakochała do szaleństwa z wzajemnością :D

Mało tego- zjadłam dzisiaj tyle co wróbelek (ok, duży wróbelek, ale jednak), a energii miałam aż nadto.

Nawet bezczelny kurier, który mi dzisiaj przywiózł siodełko nie zepsuł ani na chwilę humoru.

<telefon>
- Dzień dobry, mam dla pani paczkę będę za około półtorej godziny, będzie pani w domu?
- Tak będę.

Mija godzina, wracam z zakupów.

-Witam z tej strony kurier, jestem u pani pod domem.
-Już do pana dochodzę!

Minutę później odbierając paczkę.

-Dzwoniłem przecież i miała być pani w domu.
-Ale to było godzinę temu, a pan miał być za półtorej.
-Przez półtorej godziny miała być pani w domu!

Podpisałam świstek i pożegnałam z uśmiechem. Bez wzajemności.

Nowe siodełko, nowa pozycja, nowa (mniejsza) liczba na wadze, nowe zajęcia salsy i stare niebolące kolano.

Jak niewiele mi trzeba do szczęścia!



Sportourer zoo gel flow- jedyne 69 + wysyłka.



Poczułam się jak za starych dobrych lat gdy robiło się namiot z koców. Żeby sąsiedzi nie postrzegali mnie jako pomyloną. Gorące noce!

Kryzys. Muffinki. Inspiracja. Dupoból. NFZ.

Środa, 25 lipca 2012 | dodano:25.07.2012Kategoria Praca
Km:31.00Km teren:0.00 Czas:01:40km/h:18.60
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Dzisiaj dopadła mnie chwilowa chandra jakiej dawno nie miałam. Oczywiście był tzw. gwóźdź do trumny. A że sprawność fizyczna nie jest teraz na najwyższym poziomie- ciężko było "trzymać się w kupie".

W ramach terapii upiekłam muffinki z jabłkami i 1/3 zjadłam. I z wściekłości pozmywałam naczynia. W zasadzie całą kuchnię wysprzątałam. Jak już doszłam do swojego pokoju to złość minęła, dlatego dalej mam nieład.

Wczoraj usłyszałam miłe słowa.
"Pani mnie zainspirowała- skoro można nad morze rowerem to do Szklarskiej Poręby tym bardziej!"

I tak jedzie jedna z moich klientek na weekend z rodziną na rowerach do w/w miejscowości. TO jest sukces.


Muszę chyba jakieś krzesełko sobie w miejsce siodełka zamontować, bo mnie tyłek boli od tego jednonożnego pedałowania. Lewa sobie zwisa lub biernie spoczywa na pedale.

"Rejestracja do ortopedy na sierpień w piątek od 8.00 rano." To chyba z namiotem tam poszoruję jutro- jest szansa że się załapię. Jakiś towarzysz się znajdzie? Może to nie trip nad morze, ale przygoda z NFZ! :D

Tylko praca x2. Boleśnie, lewa noga do wymiany.

Wtorek, 24 lipca 2012 | dodano:24.07.2012Kategoria Praca
Km:64.50Km teren:0.00 Czas:03:10km/h:20.37
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Ostatni wpis, w którym żalę się na kolano. Wizyta u ortopedy konieczna.

Rano 15 km do, praca i powrót 20 km. Kolano jako tako, w stawie biodrowym za to dyskomfort powrócił po styczniowym upadku.

Po południu 13 km do, praca, powrót. I tutaj pojawił się ból. Już przy jeździe DO, potem podczas zajęć siłowych. Ból nagły w niepozornej pozycji, przeszywający.

Wygląda to tak, że w określonych pozycjach się pojawia- jak jadę na rowerze i zaczynam czuć, lub nagle zaboli, to przekręcam stopę, kolano bardziej do wewnątrz. Nie nadwyrężam tej nogi, praktycznie nią nie pedałuję.

Do tego (zapewne przez kontuzjowane kolano) ból promieniujący od biodra do kolana (biodro było bardzo mocno stłuczone).

Jakby było mało boląca kostka od wewnątrz- jakbym się uderzyła, choć nic takiego nie miało miejsca. I uczucie "przesuwania się" czegoś (mrowienie) między kostką a ścięgnem Achillesa przy zgięciu grzbietowym stopy.

Nadużyłam dziś cierpliwości lewego kolana i z zemsty teraz chodzę z wyprostowaną, bo nawet przy chodzeniu delikatnie boli. Że o wchodzeniu na schody nie wspomnę. Trzeba mi silnego chłopa co by mnie wnosił i znosił. Albo winda- t

Obciąć całą lewa nogę i po problemie.

Rezonans na pewno będzie- zapewne prywatnie, bo na fundusz czekając jeszcze prawa noga się zużyje.

To wygląda na to, że jest źle, ale nie ma co na zapas płakać póki nie będzie nic wiadomo na 100%, zawsze może być gorzej- na przykład pozrywane wszystkie więzadła w kolanie jak u mojej przyjaciółki. Jeżeli wezmę to pod uwagę to wychodzi na to, że jest całkiem dobrze!

Tylko praca. I rolki.

Poniedziałek, 23 lipca 2012 | dodano:24.07.2012Kategoria Praca
Km:25.97Km teren:0.00 Czas:01:20km/h:19.48
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
I póki co nic więcej.

Znacie to uczucie kiedy budzi Was dźwięk telefonu, patrzycie na wyświetlacz, a tu SZEF? I zanim odbierzecie dociera do Was, że powinniście od 30 minut być w pracy?

Ja poznałam feralnego poniedziałku, wyłączyłam budzik w telefonie, a ten drugi nie wiedzieć czemu był ustawiony na 9.00.

Heca.

Zdarza się najlepszym maratonkom :D

Szybki ekspres samochodem z bratem jako szoferem, rolki tylko wzięłam na powrót.

Dobrze nałapać wcześniej dużo punktów, żeby było potem z czego odjąć.

TAK więc powrót z FC na rolkach. Najgorszy odcinek- ul. Boya Żeleńskiego. Coś czego rolki nie lubią najbardziej:



Generalnie da się po tym przejechać z rozpędu ACZKOLWIEK zawsze się zastanawiam czy tym razem mi kółko nie wjedzie w szczelinę i nie będzie to sromotna klęska lansu na rolkach w postaci spektakularnego upadku ku uciesze przechodniów i kierowców. Zapewne wyglądałoby to dosyć humorystycznie.

Na rowerze "wycieczka" po południu do drugiego klubu. Tym razem punktualnie :D

Cyklodestrukcja- opis odcinka Wrocław- Bydgoszcz

Piątek, 20 lipca 2012 | dodano:20.07.2012Kategoria Praca
Km:31.00Km teren:0.00 Czas:01:40km/h:18.60
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Dzisiaj "dojazdowo" do pracy. Kolano wciąż daje o sobie znać, wczoraj jeszcze nadwyrężyłam lewy nadgarstek przy pompkach i mięsień piersiowy. Ręka machnąć nie mogę!

Za dużo dzisiaj gadania nie będzie, bo tworzyłam wpis z wycieczki. Teraz czeka na zatwierdzenie, tymczasem poczytać już można:

Wrocław- Hel czyli cyklodestrukcja część pierwsza :)


Teraz juz nie powiem, że nic nigdy nie wygrałam.

Czwartek, 19 lipca 2012 | dodano:19.07.2012
Km:43.00Km teren:0.00 Czas:02:00km/h:21.50
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Dzisiaj hulałam na dwie zmiany- poranny trening 8-10, 4h przerwy i ponownie 14-20.30.

W przerwie zdołałam w końcu odebrać po terminie nagrodę za konkurs organizowany przez "Kocham rower". Kubeczek, pendrive i bon do Dobrych Sklepów Rowerowych trafił w końcu w moje ręce- przyda się, bo akurat kask Scotta został na wyprawie wykończony.






Pewnie i tak skończy się na ponownym zakupie tego samego modelu- wszak żaden inny kask wizualnie mu nie dorównuje. I przetestowany! Poza tym potrzebna nowa tylna opona, gdyż aktualnie już druga czerwona warstwa Schwalbe zaczęła się przedzierać. I wolnobieg. I siodełko. I rogi. I... (2 godziny później) oraz pancerzyki.

A już jutro historia o tym jak to się stało, że Trek i Scott wylądowali na...



Praca. Kocham swoją prawą nogę.

Środa, 18 lipca 2012 | dodano:22.07.2012
Km:31.10Km teren:0.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Kocham ją za to, ze jest sprawna i jako tako mogę prowadzić zajęcia. O dziwo zaczęło dokuczać prawe ścięgno Achillesa. Boli kostka i mam wrażenie przy zgięciu grzbietowym jakby mi się coś przesuwało między kostką a ścięgnem, jakby takie mrowienie... Dziś mija prawie tydzień od wyprawy, a dalej to czuję.

Odsyłam do trzeciej części "Cyklodestrukcji" :)

Z dworca+praca na prawej nodze ;)

Wtorek, 17 lipca 2012 | dodano:22.07.2012
Km:43.00Km teren:0.00 Czas:02:30km/h:17.20
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Dzisiaj odsyłam do trzeciej części "Cyklodestrukcji" :)

Szczecin.

Poniedziałek, 16 lipca 2012 | dodano:22.07.2012
Km:7.00Km teren:0.00 Czas:24:00km/h:0.29
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
W ramach zwiedzania Szczecina. OPIS TUTAJ :)

Wrocław-Hel cz. 3 "Jasność nastała i ona zmartwychwstała..."

Niedziela, 15 lipca 2012 | dodano:22.07.2012Kategoria Sto i więcej
Km:19.00Km teren:0.00 Czas:01:15km/h:15.20
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Sytuacja wygląda tak:
Niedziela 15.07
Śpimy w namiocie na wydmie we Władysławowie. Wpis ten będzie miał już charakter radosny i sielankowy, koniec zarzynania ;)

Budzę się koło godziny 6.00 za potrzebą. Kilku minut potrzebuję, aby unieść się na nogach- kolana się zastały.Ułożenie mojego współtowarzysza zdecydowanie utrudnia mi wyjście z namiotu. Nigdy nie spotkałam się z tak kamiennym snem jak jego!

"Krzysiek, weź te nogi, bo nie mogę wyjść z namiotu"

Nic.

"Krzysiek, weź te nogi, bo nie mam jak wyjść"- szturchając wcześniej wspomnianego K.

Nic.

"Krzysiek, Krzysiek...!"- szturchając jeszcze mocniej.

Nic.

"Ej, weź te nogi!!!"- bijąc po nogach.

NIC.

"On oddycha w ogóle?" Sprawdzam. Żyje. Jak można mieć taki sen?!

Z trudem omijam Krzyśkowe nieszczęsne nogi.

Właściwa pobudka około godziny 10.00.

Otwieram oczęta:





Nawet dobrze się maskował nasz namiot. Na szczęście nie zostaliśmy przyłapani na nielegalnym koczowaniu na wydmie :)



Musze przyznać, że sen dużo mi dał. Odpoczął tyłek i nogi. Zbieramy się z plaży, dochodzimy do drogi. Wsiadam na rower i-rzecz niebywała- uśmiecham się! Mogę jechać! Lewej nogi nie używam w dalszym ciągu- tak na wszelki wypadek, wciąż przy zginaniu boli. Ale prawa daje radę, krem na odparzenia pomógł i w końcu ubrałam spodenki z pampersem. Bo te 30 km z Gdańska do Gdyni było zrobione w zwykłych spodenkach bez wkładki, stąd jeszcze mocniejsze NIEPRZYJEMNE doznania.

Wiatr w plecy. Gratki!

Cel: JASTARNIA (tam mamy się spotkać ze znajomymi Krzyśka)

A może uda mi się nawet do Helu dojechać?

Jedziemy cudownym ciągiem rowerowo-pieszym wzdłuż wybrzeża. Słońce grzeje, wiatr wieje. Po prawej mijamy kite- i windsurfingowców. Popływałoby się!







Jest!






Scott Fuga Contessa- R.I.P.




W Jastarni Krzysiek postanawia jeszcze zaliczyć Hel. Ja mając na względzie sprawną nogę, która się zmęczyła na tych 17 km- odpuszczam. I tak plan nie został zrealizowany, bo nie było "na raz" i z Gdyni do Władysławowa pociąg.

Zostawia mnie więc sam na sam z grillowanym łososiem...




Rybny obiad + gofr ze wszystkim co mają to był obowiązkowa rzecz do zaliczenia po dotarciu nad morze!

GOFERA uprzejmie donoszę sama komponowałam kosztował majątek, ale nie o cenę tu chodziło a o nagrodę za te wszystkie męki!




Po powrocie Krzyśka spotykamy się z jego znajomymi i plażujemy. Słońce grzeje, dosyć duże fale. Jest beztrosko :)





Obowiązkowe zdjęcie z rowerami i morzem.



Drinkujemy :D



A to istny HICIOR. Po prawej stronie jest wejście plażę, przy którym stoi toaleta po 2 zł. Tamtędy wchodziliśmy i nie przyszło nam na myśl, że mogą być obok bezpłatne toi toi (lewa strona). Magda nr 2 zostawiła tam majątek. Powiedzmy, że to w ramach wspierania lokalnego biznesu i polskich przedsiębiorców (:




Nowa sieć supermarketów- konkurencja dla Biedronki :D



Siadamy na odludziu, robimy głupoty, rozmawiamy i zastanawiamy się co to tam wystaje z wody?




O 18.00 upatrzyliśmy sobie BEZPOŚREDNI (ufff) pociąg z Jastarni do Wrocławia. Próba kupienia biletów kończy się informacją, że pociąg jest objęty całkowitą rezerwacją miejsc. Nawet w drugiej klasie!

W Polsce to tak zawsze- chcą dobrze, pomysł dobry, ale wykonanie do dupy!

Skoro obowiązuje rezerwacja miejsc, a jak wiadomo pociągi te nad morze zawsze są mocno obładowane to może należałoby doczepić więcej wagonów? Ależ gdzie tam :]

Jest jeszcze połączenie do Wrocławia 22.08, ale znajomi Krzyśka przekonują nas do zostania na noc. Ja sama się przekonuję.

Płacimy po 20 zł za możliwość przespania się 1 noc w apartamencie wynajętym przez znajomych K. Mi nawet udaje się załapać na łóżko. Spanie po królewsku! Normalny prysznic, normalna łazienka- nie toaleta na stacji, nie w KFC, nie na dworcu za 2,50. NORMALNA ŁAZIENKA, NORMALNE ŁÓZKO :D Jestem "przeszczęśliwa".



Poniedziałek, g. 11.00. Zaplanowaliśmy wrócić pociągiem 11.15 z Jastarni z przesiadką w Gdyni, o 22.45 powinniśmy być we Wrocławiu. Żeby nie było zbyt pięknie- skoro przyjazd nie poszedł nam gładko to i powrót musiał być z przygodami.

W Redzie na niestrzeżonym przejeździe kolejowym zginęły 3 osoby.



Nasz pociąg opóźniony o prawie 2 godziny, nie zdążymy na przesiadkę w Gdyni.
Płacz przez śmiech ;)



Informujemy konduktora o posiadanych biletach do Wrocławia i prosimy o zatrzymanie pociągu. Niestety kierujący pociągiem do Wrocławia stwierdził, że to będzie z 50 min opóźnienia i tyle on nie może czekać. Jak się okazuje byliśmy 20 minut po odjeździe naszego pociągu -.-

Następny pociąg do Wrocławia- 14.22 UWAGA UWAGA z przesiadką w Szczecinie. Jako że nadrabiamy km za poradą pani konduktor idziemy dokupić bilety za więcej przejechanych kilometrów. Jak się okazuje później- niesłusznie, gdyż nie była to nasza zachcianka, żeby jechać do Wrocławia drogą okrężną.



Krzysiek rozmawia przez telefon, chowając papierosa. Idzie trzech policjantów po peronie, zmierzają w naszą stronę. Zaczynam się histerycznie śmiać po komendzie skierowanej do K. "Proszę o dowód". Drugi raz!



Obeszli nasze rowery. "Z Wrocławia..."
Młody policjant trzymający dowód i notujący coś w kajeciku pyta dwóch kumpli "To co?" "Jak chcesz."- odpowiadają jego kumple.

Dowód wraca do rak K. Bez wezwania do zapłaty.

Na przesiadkę w Szczecinie mamy 8 minut.

"Uprzejmie informujemy, że pociąg relacji Gdynia-Szczecin będzie opóźniony o około 20 minut. Wszystkich pasażerów przepraszamy za utrudnienia"

-.-

Pociąg przyjechał. W końcu! Zgłaszamy konduktorowi, że musimy zdążyć na pociąg do Wrocławia. W szumie kół pociągu, przy otwartym oknie Krzysiek wysłuchuje (nie)uważnie wskazówek pani konduktor. Ja usłyszałam tylko, że zdążymy.

Mijamy Stargard, trzeba się zbierać.

Pierwsza stacja w Szczecinie. Zamykają się drzwi, zaraz będzie główny. Nadchodzi nasza Pani konduktor, upewniamy się, ze pociąg czeka.




- Jak to w Stargardzie?
- Przecież mówiłam, że jak wysiądziecie z Stargardzie to spokojnie zdążycie, bo ten pociąg jedzie z głównego przez Stargard.

Dzwoni pani konduktor do kierownika tamtego pociągu.

- Już odjechał. O, właśnie go mijamy.




Szczecin Główny. Następny pociąg do Wrocławia:

20.45 przez ZIELONA GÓRĘ, o 5.00 we Wrocławiu
22.45 przez Poznań- o 5.00 we Wrocławiu

Wolę pozwiedzać Szczecin niż pociąg. Swoje wystajemy w kolejce do kasy na dworcu (jakieś pół godziny -.-). Bilet jest ok, nie trzeba nic dopłacać, ale że miejscówka była wykupiona na poprzedni pociąg, a ten również jest objęty pełną rezerwacja miejsc- trzeba dokupić miejscówkę! 10 zł w plecy, bo się pociąg spóźnił!

Szczecin bardzo dobre wrażenie na mnie zrobił. Zdecydowanie mi się podoba. Przestrzenny, wyremontowane ulice, jakiś taki przyjazny.





















W oczekiwaniu na pociąg sączymy mleko z likierem i piwo z bidonu ;)







Ładujemy się do pociągu. Brak wagonu rowerowego zmusza nas do koczowania w ostatnim wagonie bez przedziałów. Z obawy przed dziwnymi ludźmi jakich się spotyka na końcu miałam pod ręką swój gaz i RÓŻOWY NÓŻ SPRĘŻYNOWY. Krzysiek ubezpieczył się w gumową pałkę i bagnet. Humor nam dopisuje- prosto do Wrocławia!

Z dziwnych ludzi to standardowo jakieś pijaczki, kobieta pytająca się czy to my związaliśmy drzwi sznurkiem...



- Ale tam jest koniec pociągu, tam już nie ma wagonów.
- Nie ma?
- Nie.
- Acha...

Cisza w wagonie. wszyscy przysypiają. Nagle przeraźliwy krzyk kobiety. Biorę do ręki prawej gaz, do lewej nóż, wstaję. Gościu z przodu pokazuje, że wszystko ok.
Śniło się coś jego żonie. Tętno mi skoczyło, nie powiem. Już myślałam, że gaz przetestuję...

Wdzięczna jestem Krzyśkowi za to, że czuwał podczas podróży, a ja mogłam chociaż te 4 godziny się przespać. Po piątej mieliśmy być we Wrocławiu, a na 10.00 do pracy z przerwą do 21.00.

Jesteśmyyyyyyyyyyyyyyyy! :))))))






Wiem, że mam fajny tyłek, ale żeby tak perfidnie zdjęcie mi robić? Panie... Dyskrecji trochę!




A z obejrzanych dworców stwierdzam, ze nasz Wrocławski dworzec jest najładniejszy! I ma windy. Niedziałające, ale ma :D




Ostatnio odcinek z cyklu "Cyklodestrukcja" dobiegł końca!

Przemyślenia i wnioski z wyprawy?
- Gdańsk jest miastem przeze mnie nie lubianym. Przez brak toalet, dziurawe drogi, powojenne chodniki i gburowatych strażników miejskich.

- Szczecin jest kolejnym miastem po Krakowie, które chce odwiedzić i zwiedzić.

- Na wszelakich dworcach brak wind lub chociażby podjazdów! Jak matka z dzieckiem albo osoba na wózku dostaje się na perony?!

- Najbezpieczniej jedzie się nocą- z reguły mijają tylko TIRy, które nie wyprzedzają nie mając wolnego przeciwnego pasa. A jak wyprzedzają to szerokim łukiem omijając rowerzystów. Natomiast w dzień- wszystkie osobówki i dostawczaki pchają się na chama. Jeden nas praktycznie zepchnął na pobocze mijając w odległości jakiś 20 cm od kierownicy...

- Następnym razem jednak wyjadę po przespanej nocy- brak snu bardzo doskwiera przy asfalcie, szybko usypia!

- Jak na taki dystans i chęć przejechania go w 30 godzin- zdecydowanie zbyt duże obciążenie roweru. Przy poprawianiu rekordu nocleg zapewnię sobie w pensjonacie, aby nie musieć targać karimaty i śpiwora.

- PKP to g...

- Pogoda dopisała- obawialiśmy się przelotnych deszczów i burz, a mieliśmy nieco ponad 20 stopni bez słońca, tylko raz popadało chwilę.

- Nie jedzcie kanapki kurczakowej z Orlena!

Hasło przewodnie wyjazdu: GDZIE MÓJ PORTFEL?! (raz nawet zostawiłam go w Biedronce na bananach!)

Nowe rekordy:
dystans dzienny: 342 km
dystans dzienny prawonożny: ~160 km :D



I na koniec wyjaśnienie tajemniczej zagadki- skąd się wzięła zebra w Jastarni?



Trzeba było widzieć jak się wprawiało w ruch tą zebrę, wyglądało to co najmniej... Dziwnie (prowokująco wręcz :D)

Na koniec piosenka, od której nie mogę się oderwać. Posłuchajcie, naprawdę warto!

"Lecz nie ustawał nikt, nawet w godzinie złej,
zaciskał pięści i śmiechem wołał: Hej!

Przepięknie jest,
i tylko tlenu mniej...

A prowadziły nas Nadzieja, Wiara, Złość,
bo tam na dole Zła naprawdę było dość. "

kategorie bloga

Moje rowery

Canyon Nerve Al
GTIX 691 km
C(G?)urarra RIP 799 km
Trek 7100 22706 km
Królowa Szos 844 km
Dostawczak 4 km
Ghost Cross 1800 1865 km

szukaj

archiwum