Szczęście jest wyborem!

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Prenumeratorzy bloga

wszyscy znajomi(69)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maratonka.bikestats.pl
wezyrStatystyki zbiorcze na stronę

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Praca

Dystans całkowity:3177.33 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:138:31
Średnia prędkość:20.82 km/h
Liczba aktywności:88
Średnio na aktywność:36.11 km i 1h 43m
Więcej statystyk

Praktyki dzień dziesiąty. Ciągle pada.

Piątek, 22 lutego 2013 | dodano:22.02.2013Kategoria Praca
Km:52.00Km teren:0.00 Czas:02:10km/h:24.00
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100


Ciągle pada! Asfalt ulic jest dziś śliski jak brzuch ryby,
Śnieżne niebo się opuszcza coraz niżej,
żeby przyjrzeć się jak białe są ulice. A ja?
A ja jeżdżę desperacko i na przekór tej pogodzie,
Kostką downa czując się z rowerem jak na lodzie,
Patrzą z auta rozeźlone twarze w oknie, to nic.

Ciągle pada! Ludzie jadą autem, bo się boją śniegu,
Stoją w wiacie, ledwie się w tej wiacie mieszcząc,
marzną z myślą "Gdzie do ch.. ten autobus". A ja?
A ja jadę, nie przejmując się pogodą ani spiesząc,
Czując jak mi płatki śniegu usta pieszczą,
ni cholery nie rozumiem tych co pieszo, o tak!


Szkółka 4 godziny. Same dziewczynki- raz Fitball, raz dancehall i merengue, siatka, kosz. Miały być płotki, ale buchnęła mi koleżanka z przed nosa.

Nie umiem sędziować. Pamiętam co nieco z zajęć na AWFie, siatę jako tako, bo grałam... Nie oglądam meczy to i sporo się zapomniało. Skończyło się dzisiaj na pokazywaniu stron, bez nadgorliwości.

Powrót do domu. Szybki obiad i do pracy. Po salsie zostałam na walkingu. Ale to było! Całe 50 minut z przekroczeniem progu anaerobowego. Koszulka jakby wyciągnięta z pralki po słabym odwirowaniu.

Kostka downa to najbardziej niebezpieczny przy takiej pogodzie element polskich dróg. Poza dziurami-gigantami. Oponki tańczą na niej jak chcą!

Śniegiem tak sypnęło po południu, że nie było widać oznaczeń na jezdni. Trochę ryzykowna jazda ulicą, ale inaczej się nie dało. W okolicach centrum jak jechać rowerem, to tylko wdychając spaliny bezpośrednio z rur samochodów.

Wolny weekend! Żadnego śniegu! Niech sobie pada w górach i w Jakuszycach. Wrocław nie chce.

Praktyki dzień piąty.

Piątek, 15 lutego 2013 | dodano:15.02.2013Kategoria Praca
Km:48.60Km teren:0.00 Czas:02:19km/h:20.98
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Dzisiaj już prowadziłam WyFy. Na pierwszy ogień 2. liceum, na drugi gimbusy z pierwszej. Poszłam na łatwiznę- salsaton, dancehall i merengue. Poza kilkoma drewnami całkiem dobrze sobie radziły.

Omówienie zajęć z nauczycielem, do domu na obiad i do pracy. Niespodziewanie trafiła mi się druga godzina zajęć. Dobrze, że zjadłam podwójną porcję pierogów, bo bym wracała znowu jak zombie.

Jak nie jem słodyczy i "śmieci" nie mam ochoty na zakupy. Jakiekolwiek. Gdy wracam skądkolwiek do domu to już w myślach gotuję obiad.

Nie popisałam się tym razem ustawieniem klocków. Ostatnio było tak:



A teraz...



Dzisiaj całkiem unieruchomiłam tylny hamulec- jak cudownie się jechało bez dodatkowego oporu! Nie ustawię go tak, żeby nie ocierał i spełniał swoją funkcję ze względu na latające na boki koło i do tego scentrowane. Z czyszczeniem gruntownym roweru i naprawą przerzutki poczekam aż ten syf z ulicy spłynie i sól nie będzie już gościć na drodze. Dzisiaj rano (ok, "rano"- 10.00 była...) łańcuch mi zesztywniał O.o WD40 go zmiękczył (szkoda mi na łańcuch, który zaraz zmienię porządnego smaru).

Praktyki dzień trzeci (Najtępszy?)

Środa, 13 lutego 2013 | dodano:13.02.2013Kategoria Praca
Km:13.30Km teren:0.00 Czas:00:50km/h:15.96
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Rano ciapa, breja, sól, kałuże...
Wszystko się topi.

W szkole turniej koszykówki- nie było lekcji. Wpadłam na 3 godziny i tyle mnie widzieli.

3 dzień z ograniczeniem słodyczy. Marnie. Nie mam energii. Efekt odstawienny? Przed zajęciami ratuję się bananami i chlebem razowym z miodem i cynamonem- wystarcza na... Godzinę. Wdrażanie zdrowych nawyków żywieniowych, gdy do tej pory się niezdrowo szalało jest niezmiernie trudne. Wyzwanie!

Ps. Wiedzieliście, że stopniowanie przymiotnika "tępy" to tępy, tępszy, najtępszy?

Praktyki dzień drugi.

Wtorek, 12 lutego 2013 | dodano:13.02.2013Kategoria Praca
Km:24.46Km teren:0.00 Czas:01:30km/h:16.31
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Już wiem do kogo mogę porównać mojego nauczyciela ze szkoły- Vinnie Jones w wersji z Eurotripu!



Na razie hospituję, nic się nie dzieje.

Po południu zaczął padać śnieg. Transportując się z klubu do klubu non stop towarzyszył mi dźwięk karetek, a od jezdni odbijało się światło latarni. Szklanka! Auta skręcając przy prędkości 20 km/h lekko driftowały. Korki na Legnickiej ogromne. Po chodniku jechało się w miarę dobrze, nie było pod śniegiem warstwy lodu. Dobrze, że rano tego samego dnia uruchomiłam ponownie tylny hamulec. Cóż z tego, że okładziny do klocków kupiłam tak marne, że dociskam klamkę a tarcia zero. Ratuje mnie jedynie starty prawie do końca przedni hamulec.

Powrót chodnikami.

Pikników nadszedł czas...

Wtorek, 5 lutego 2013 | dodano:06.02.2013Kategoria Praca
Km:55.31Km teren:0.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Wesoło panom było. Nawet jakoś specjalnie się nie kryli z tym leżakowaniem.



Dzisiaj trąbili na mnie jak na wiwat. Czy wystarczy nie mieć kamizelki odblaskowej, blond włosy wystające z pod kasku i już znaczy, żem niegodna ulicy? Bo nie wiem o co chodzi.

Taksówkarz był pierwszy. Po czym pouczył, że jest obok DDR. Ano jest panie drogi, tylko ja jadę prosto i za skrzyżowaniem już nie ma. Z jego odpowiedzi usłyszałam tylko coś o chodniku. Nie uczęszczam po DDRach typu "jestem-znikam". Ulica Jedności Narodowej.

Potem jeszcze z dwa czy trzy...

Na 5 zajęciach nie miałam siły już pokrzykiwać. Powrót o 22.00 bez szalonych prędkości.

Wczorajsza sytuacja w szynobusie. Wsiadam na pętli- ponad 5 minut do odjazdu. Pani konduktor rozmawia z maszynistą i objada cię ciastkami. Siadam nieopodal- jak zawsze z przodu, prowadzę rozmowę telefoniczną. Pani konduktor odgwizdała start szynobusa, podchodzę:
-Dobry wieczór, chciałabym kupić bilet.
-Teraz...?
-...??? Ale, że co... Że za późno?
- No tak.
-Jak to, przecież dopiero co szynobus ruszył i podeszłam do Pani.
-Powinna pani podejść zaraz po wejściu do pociągu- wszędzie wiszą kartki od sierpnia. A pani sobie usiadła, ja w tym czasie zdążyłam skontrolować cały pojazd, a pani dalej siedziała.
-Ale przecież podeszłam do pani zaraz po tym jak zamknęły się drzwi!
-Nie, to za późno.
-... studencki poproszę.
- 38,18.
-??? Studencki!
-Mówię: 38,18.
-Chyba 3,18?
-Nie, 3,18 za bilet i 35 zł kary za niezgłoszenie braku biletu.
-Przecież podeszłam do Pani! Poza tym już od dawna jeżdżę tymi pociągami i zawsze konduktor sam podchodził po ruszeniu pociągu!
-Powinna się Pani zgłosić od razu po wejściu do pojazdu. Jeżeli konduktor powie, ze podejdzie to wtedy jest pani kryta, bo zgłosiła brak biletu, a pani tego nie zrobiła.
-<Westchnięcie: ty kobiecy narządzie płciowy!!!>...
-<Groźnym wzrokiem na mnie spojrzała> ostatni raz!
-Tak dobrze, przepraszam, to się więcej nie powtórzy <ty kobiecy narządzie płciowy>, przepraszam, miłego wieczoru życzę.

I wróciła do ciastek.

Zepsuła mi całe 25 minut podróży. Ok, 15. Po 10 stwierdziłam, że tacy ludzie po prostu są i nie zasługują na to by mi psuć humor.

Ale kary bym nie przyjęła. Bo się do niej zgłosiłam, a nie wyraziłam chęć kupienia biletu dopiero jak ona by do mnie na kontrolę podeszła. Bitch.

Jeszcze takiego konduktora ile czasu jeżdżę tym szynobusem to nie spotkałam. Zawsze mili. Czasem nawet przystojni. A tu masz ci los... Taki wyjątek potwierdzający regułę.

Pojechałabym gdzieś.

Edukacja i psiebiśniegi.

Piątek, 1 lutego 2013 | dodano:01.02.2013Kategoria Praca
Km:28.00Km teren:0.00 Czas:01:20km/h:21.00
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
"REFORMA EDUKACJI W POLSCE na przykładzie zadania z matematyki:

1950 r.
Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Wycięcie drzewa na to drewno
kosztowało go 4/5 tej kwoty. Ile zarobił drwal?

1980 r.
Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Wycięcie drzewa na to drewno
kosztowało go 4/5 tej kwoty - czyli 80 zł. Ile zarobił drwal?

2000 r.
Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Wycięcie drzewa na to drewno
kosztowało go 4/5 tej kwoty, czyli 80 zł. Drwal zarobił 20 zł. Zakreśl
liczbę 20.

2010 r. (tylko dla zainteresowanych)
Drwal sprzedał drewno za 100 zł. W tym celu musiał wyciąć kilka
starych drzew. Podzielcie się na grupy i odegrajcie krótkie
przedstawienie, w którym postarajcie się przedstawić, jak w tej
sytuacji czuły się biedne zwierzątka leśne i rośliny. Przekonajcie
widza, jak bardzo niekorzystne dla środowiska jest wycinanie starych
drzew.

2013 r.
Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Pokoloruj drwala."




Jak mi się nie chciało tej salsy prowadzić dzisiaj! Jeszcze po obiedzie próbowałam coś przećwiczyć przed zajęciami. Na krześle.



Ale jak już zobaczyłam uśmiechy na twarzach babek i (uwaga, uwaga!) faceta to od razu się zachciało. Pan przyszedł z żoną. A raczej ona z nim. Chciał biedny przyjść i tylko popatrzeć, ale żeśmy mu nie pozwoliły. Miotał się bezradnie, ale nie poddawał.

Nie wiem czy ja patrzę przez różowe okulary czy jest to faktem, ale kierowcy jakby oswajają się z myślą, że rowerzyści opanowują powoli miasto... Nikt nie trąbi, nikt się o mnie nie ociera... Może to przez kamizelkę odblaskową, w którą ubieram swój plecak? Wdzięczność za to, że mnie widać, a nie bawię się w Batmana?

Psiebiśniegi również zakwitły.

Bende go zjadł!

Piątek, 25 stycznia 2013 | dodano:25.01.2013Kategoria Praca
Km:27.00Km teren:0.00 Czas:01:40km/h:16.20
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100


Jak tylko zobaczyłam go na sklepowej półce w Capileirze od razu władowałam dwa opakowania do koszyka nie zastanawiając się czy mi się zmieści do podręcznego bagażu. Oczywiście, że się nie zmieścił. Upchałam go zatem do cudzych plecaków. I przyjechał ze mną! Będzie teraz czekać na specjalną okazję.



Długo spałam, nie zdążyłam się przyszykować na zajęcia. Nie wiedziałam jak się ubrać. Jeszcze nie doszłam do siebie po powrocie. I przyznam, że wcale nie tęskniłam za swoim pokojem i ciepłym łóżkiem. Brakuje mi namiotu, mokrego śpiwora, dyskomfortu i przebywania z całą ekipą. Przede wszystkim brakuje tego poczucia, że nie ważne, która jest godzina i jaki dzień. I tej niewiadomej- czy dzisiaj uda się pokonać zaplanowaną drogę?





To był piękny reset. Bez myślenia o uczelni, pracy. Było tylko tu i teraz. Ale nie tęsknię. Nie tęsknię, bo w planach są już kolejne wyprawy i szczyty do zdobycia.



13 km do pracy. Przed wyjazdem wymiana dętki, dosyć długa zabawa podczas ściągania opony- już wspominałam, że NIE LUBIĘ tego robić.

W przerwie między zajęciami spojrzałam w kalendarz: 24.01. Olśnienie! Urodziny mamy! Podskoczyłam do Kauflandu w poszukiwaniu bombonierki, a tam... Okazja goni okazję:



Tylko jak im wyszło te 9%? Matematycy ^^

14 km z pracy. Warunki znośne. Jadąc ulicą w żaden sposób śnieg nie przeszkadzał, temperatury też wysokie w porównaniu do zeszłorocznych. I ta wydolność po 5 dniach w górach- zero zmęczenia. Jadę i nie sapię- pięknie!

Ucieczka przed księdzem

Piątek, 25 stycznia 2013 | dodano:26.01.2013Kategoria Praca
Km:19.00Km teren:0.00 Czas:01:00km/h:19.00
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
14 km na salsę.

Dzisiaj ksiądz po kolędzie z wizytą chodził. Pech chciał, że akurat kiedy ja się szykowałam do wyjścia do pracy był on u sąsiada obok. Głupia by była sytuacja, że on wchodzi, a ja w drugą stronę. Spieszyłam się więc, żeby zdążyć wyjść przed wizytą. Jeszcze tylko dopompować koła, podwyższyć siodełko i... Trach! Nogą (jak zawsze) dociskałam wajchę od sztycy i tym razem nie wytrzymała. Chwila paniki "Co teraz?!". Już pal licho tego księdza, ale do pracy muszę dojechać, a tu siodełko ruchome...

Znalazłam w pośpiechu śrubkę z nakrętką i zastąpiłam pechowe mocowanie. Udało się wyjechać przed księdzem.

W drodze do pracy dzwoni Marta. Czy mam czas wieczorem. W sumie... W sumie przydałoby się odespać Hiszpanię, wyprać termo i inne, ale... Mam czas. Był spacer po Wyspie Słodowej. Była porzeczka i sok bananowy. I upiekłyśmy nawet ciasto. Muffinkę czekoladowo-bananową. A teraz czas na kolejne ciekawe sny :)

Ta zniewaga rozjechania wymaga!

Czwartek, 20 grudnia 2012 | dodano:21.12.2012Kategoria Praca
Km:27.00Km teren:0.00 Czas:01:26km/h:18.84
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Jadę DDRem, mijam idącego obok pana. Będąc na jego wysokości przed twarzą przeleciał mi niedopałek z papierosa i odbił się od mojej ręki. Jak krzyknęłam do niego "Wesołych świąt!" to się cały przystanek popatrzył w naszą stronę.

Nie zatrzymałam się, pan z uśmiechem (uśmiechem w stylu "Oj, ale ze mnie głupek") odkrzyknął "Ups, sorry!".

Nie było to umyślne, wiem. Dobrze, że nie był żulem z ruskim szampanem i nie wyrzucał właśnie butelki, bo zostać znokautowanym tuż przed gwiazdką przez równowartość pięciu złotych- to by dopiero było nieszczęście!


Zniewaga nr 2.

Jadę wałami w stronę Mostów Trzebnickich.

Na przejściu dla pieszych przejeździe dla rowerów czerwone.

Jadę, jadę, dojeżdżam...

Zielone! Widzę, że jeden samochód zatrzymał się w połowie pasów. Piesi przechodzą.

Gazuję (pedałuję), żeby zdążyć.

Zielone mruga- wjeżdżam na pasy i hamuję nim przejadę przed maską tego co się nie wyrobił z hamowaniem... Zatrzymuję się, bo widzę, że się nie rozgląda czy ktoś jeszcze nie przechodzi/przejeżdża.

W tym momencie zrobiło się czerwone, on mnie zobaczył i podniósł na mnie głos:

&


Zrobiłam tylko gest "up" (uniesienie ręki z rzuceniem beznadziejnego spojrzenia w stylu "Panie, co pan robisz!") i pognałam dalej.

Codzienność miejskiej dżungli. Tylko papierosami we mnie każdego dnia nie cisną :)

Między zajęciami zajrzałam do Magnolii, żeby znaleźć coś na prezent dla tych co jeszcze nie mają. Weszłam i poczułam się zagubiona. Nie wiem gdzie co jest, gdzie jaki sklep... Weszłam do Empiku, przeszłam się... Stwierdziłam, że tam i tak nic nie kupię. Książka? Zbyt banalne. A wszystko inne w cenach takich, że nawet gdyby to miało związek z rowerem czy górami to bym nie kupiła. Ot- terminarz rowerowy. Jak znalazł do dla mnie. Ale 30 zł? E. 50 minut skakania. E. Odłożyłam.


Jazda powrotna była niesamowitym wyzwaniem. W plecaku bowiem ukryłam 3 połówki Soplicy orzechowej i do tego w prezencie dostałam nieruski szampan. Orzechówkę kupiłam do trufli.

*ilustracja zaczerpnięta z "Bajki o Somku Wawelskim"

"Wściekłe psy 3"

Wtorek, 18 grudnia 2012 | dodano:18.12.2012Kategoria Praca
Km:33.00Km teren:0.00 Czas:01:40km/h:19.80
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Nie łudźcie się, nic mnie nie pogryzło ani nie napadło.

Nic się dzisiaj nie działo w sumie (standardowe potyczki przy poruszaniu się w mieście).

1. Na pewno to z czego jestem zadowolona to soczewki, które kupiłam przed wyjazdem w Tatry. Można ja nosić bez ściągania na noc. Szczerze się obawiałam co się stanie z moimi oczami po spaniu w soczewkach, ale jak się obudziłam to nawet zapomniałam, że je mam. Cudo. Nie będę musiała biegać w Hiszpanii w okularach.

2. Rezygnuję z Zimowej Korony Gór Polski- weekendowy wyjazd uświadomił mi na co się piszę. Co innego zapieprzać dwa- trzy dni w górach, co innego 8-10. Zero przyjemności w skrajnym wyczerpaniu zapewne. 28 szczytów. Lubię wyzwania i być może bym się skusiła (na pewno bym się skusiła) na łojenie tego z resztą ekipy gdyby nie fakt, że Koronę możemy skończyć 13. stycznia dopiero, a już 15. następny wyjazd. Poza tym opuściłabym dwa ostatnie tygodnie semestru. Zbyt dużo "przeciw" się nazbierało.

A teraz zamiast bajki o Smoku Wawelskim "Wściekłe psy 3" (uwaga- zanim odtworzysz ten film zastanów się czy chcesz stracić prawie 2 minuty swojego życia)



Jestem lama. W rzeczach do zrobienia na 2012 rok miałam zaliczenie "Dziadka do orzechów". Przegapiłam, już nie wystawiają... Jakość słaba, ale z dostępnych na YT interpretacji "Walca kwiatów" ta mi się najbardziej podoba.

kategorie bloga

Moje rowery

Canyon Nerve Al
GTIX 691 km
C(G?)urarra RIP 799 km
Trek 7100 22706 km
Królowa Szos 844 km
Dostawczak 4 km
Ghost Cross 1800 1865 km

szukaj

archiwum