Szczęście jest wyborem!

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Prenumeratorzy bloga

wszyscy znajomi(69)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maratonka.bikestats.pl
wezyrStatystyki zbiorcze na stronę

linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2012

Dystans całkowity:1143.03 km (w terenie 30.00 km; 2.62%)
Czas w ruchu:54:28
Średnia prędkość:20.99 km/h
Maksymalna prędkość:57.00 km/h
Suma podjazdów:79 m
Maks. tętno maksymalne:169 (85 %)
Maks. tętno średnie:149 (75 %)
Suma kalorii:1500 kcal
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:49.70 km i 2h 22m
Więcej statystyk

Zero pitu pitu czyli JA vs. FISKUS

Poniedziałek, 30 kwietnia 2012 | dodano:01.05.2012
Km:34.86Km teren:0.00 Czas:01:16km/h:27.52
Pr. maks.:42.80Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
1:0

Jak co roku gdy się zbliża termin rozliczenia
Magdalena na myśl o wysłaniu PITa ma lenia.
Jeszcze tydzień, 5 dni, weekend został
Aż nagle ostateczny termin złożenia się ostał
Mało tego, że kwietnia 30 był to dzień
To godzina 23.40 nastała weń
"Na krowie kopytko jego mać,
Mam 20 minut, aby pit wysłać!"
Raptem zostało 10 minut do północy
Gotowy do wysłania PIT cieszy oczy
Prawie finisz, aż tu Magda czyta
Podaj przychód z zeszłorocznego PITa!
Gdzie on jest, gdzie go wsadziła?!
Wszystkie papiery z półki wypierdzieliła
Szuka, grzebie, pot zimny po czole spływa
Kara za nierozliczenie wielkimi krokami się zbliża.
dziewięć minut, osiem, siedem
Jest i ON! Za 2010 rok papier jeden.
Wypełnione, wysłane, wydrukowane potwierdzenie
"Za rok już w lutym zrobię rozliczenie"
Banialuki dziewoja wmawia sobie
I tak rozliczy się w ostatniej dobie.




Ciekawe kiedy te papiery same się postawią na swoje miejsce.

Tak poza tym to dzisiaj byłam zdemontować z mojego starucha bagażnik- jeżeli wypali wyjazd do Krk to do czegoś sakwy wypadałoby przypiąć. A na nowy mnie nie stać. Rower sprzed lat hymmm... 13?





Bardzo, bardzo BARDZO bym chciała w czwartek skoro świat ruszyć z Wrocławia do Krakowa, ALE problem jest takiej natury, że nie mam współpedałującego. Dwóch było teoretycznie, żadnego nie ma praktycznie. I teraz pytanie brzmi CZY uparcie dążyć do zrealizowania swojego postanowienia i jechać samotnie czy lepiej poznać lepiej okolice, a wyjazd przełożyć, kiedy współpedłujący będzie mógł jechać. Lubię sama jeździć, ALE minus jest taki, że po nieoświetlonych drogach wzdłuż lasów i pół na odludziu nie czułabym się zbyt pewnie sama. Jutro wyznaczę trasę i głęboko nad tym pomyślę.

Dzisiejsza jazda do, z pracy i załatwianie popierdółek w okolicy. Po tych 200 km z góry i na dół, pod i z wiatrem jazda po płaskim bez dymania przychodzi niesamowicie łatwo- patrz średnia prędkość. Jak na fakt, ze była to jazda po mieście- całkiem zacna liczba. Takie liczby się osiąga pod warunkiem dostosowania się do obowiązujących przepisów piratów drogowych:
Czerwone: jedź ostrożnie
Zielone: jedź tak szybko jak możesz

Dzisiaj Całobiały w końcu jest cały biały:




Ale białe Kendy wymiękają- mają małe pęknięcia i jakieś dziwne nierówności chwilami. 5000 km to chyba dla nich za dużo...

Adaptacja guzów kuszlowych.

Niedziela, 29 kwietnia 2012 | dodano:29.04.2012
Km:104.00Km teren:0.00 Czas:04:17km/h:24.28
Pr. maks.:57.00Temperatura: HRmax:169( 85%)HRavg149( 75%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Czyli drugi dzień i następne 100 km. Jedyne co mi dzisiaj doskwierało to ból na wysokości wyżej wymienionych guzów kulszowych oraz przy podjazdach i pod wiatr- mm czworogłowe ud kompletnie wymiękały. Gdyby nie współpedałujący-motywujący-rozmawiający pewnie bym stanęła w połowie, poprzeklinała- co by mi ulżyło- i ruszyła dalej. Że nie wspomnę o dystansie i średniej prędkości. Cierpiące cztery litery i wzrost siły mm czworogłowych zaprocentuje przy dłuższych wyjazdach.



Wrocław-Oleśnica-Trzebnica-Oborniki Śl.-Wrocław
Po 20 km wyłączyłam endo i włączyłam znowu. Brakujące 20 km przez Domaszczyn i przed Łoziną skręciliśmy na nieistniejącą AOW. Wiało, wiało, wiałoooOOO!


Dzień rekordów.

Sobota, 28 kwietnia 2012 | dodano:28.04.2012
Km:150.82Km teren:0.00 Czas:06:30km/h:23.20
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Rekord niewyspania: 3 dzień po 4 godziny
Rekord ściągnięcia piżamy: 1s
Rekord najszybszego wyszykowania się do pracy: 15 minut
Rekord pokonania trasy Psie Pole- Nowy Dwór: 35 minut (V avg 26 km/h, V max 51 km/h)
Rekord zaliczenia czerwonych świateł na skrzyżowaniach: ho ho ho
Rekord dystansu dziennego: 150 km
Rekord dystansu "na raz: 119,88 km
Rekord maksymalnej prędkości: 58,1 km/h
Rekord najszybciej pokonanego km: 1m18s

ok 30 km podróż do i z pracy
ok 120 popołudniowa wycieczka

1. Dzwoni budzik. Patrzę na zegarek w telefonie: 7.00. Jedno mrugnięcie oczami (przysięgam!) i zrobiła się 7.50. I zaczęłam bić rekordy. Całkiem nieźle, bo w pracy byłam 10 minut przed rozpoczęciem zajęć. Dobrze się dzień zaczyna!




2. Po pracy chwila oddechu, kawałek obiadu, banan i orzechy w kieszeń. W sumie do Brzegu Dolnego nie planowałam jechać, ale zachęcił mnie drogowskaz.




3. Szczęście, że akurat do przeprawy promowej o 19.15. Nie wiedziałam, że takowa jest, a nie uśmiechało mi się wracać 20 km.




4. Całobiały się lansuje na promie




5. Batman Forever!




6. Całobiały zażywa odpoczynku w cieniu.





Dziś już czasobrak na rozwodzenie się nad wycieczką. Jutro będzie rozprawka, bo dzisiaj się streszczałam przy powrocie z Brzegu, aby przed zmrokiem wyjechać z tych pól i lasów! Przeliczyłam się i wyszło 20 km więcej (a miało być 100). I już wiem dlaczego ulica Kosmonautów się tak nazywa. Bo jest kosmiiiiiiiiicznie długa!

4 razy po dwa razy, 8 razy raz po raz

Piątek, 27 kwietnia 2012 | dodano:27.04.2012
Km:53.49Km teren:0.00 Czas:02:40km/h:20.06
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
O północy ze dwa razy i nad ranem jeszcze raz.

Tak wygląda moja aktywność. FIZYCZNA. W tym pedałowanie. Niby dystans dzienny do przyjęcia, ale wszystko pocięte na takie popierdółki. Czasobrak w tygodniu na wykręcenie konkretnego dystansu. Ale, ale... Już prawie wolne od uczelni po majówce. Będą setki!

Podczas jazdy do pracy na popołudniową zmianę w zasadzie już na 4. kilometrze złapał mnie ostry ból brzucha. Takie są efekty zjedzenia obiadu tuż przed "wyjściem na rower" i jazdy w niskiej pozycji. I tak 12 km ledwo oddychając ze łzami w oczach z prędkością 15 km/h omijając każdą nierówność na drodze- byle dojechać na czas! Przed zajęciami położyłam się na chwilę na boku w pozycji embrionalnej i w zasadzie jak ręką odjął ból brzucha odpuścił. Żebym wiedziała to bym na jakimś skwerku wyłożyła. Co nie zabije to wzmocni... -.-

praca->AWF->dom->praca->dom

AHOJ przygodo.

Noł pałer.

Czwartek, 26 kwietnia 2012 | dodano:26.04.2012
Km:33.02Km teren:0.00 Czas:01:32km/h:21.53
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Dzisiaj nocka w pracy. Padam. Skończyłam zajęcia o 22.00, a jutro, tzn. już dzisiaj mam na 8.00. Jakoś średnio mi się opłacało jechać do domu, żeby się przespać 5 h i znowu na Nowy Dwór kręcić. Zaraz rozłożę sobie karimaty na podłodze i AHOJ przygodo.

Wczoraj nocny trip po Wrocławiu- po skończeniu pracy jeszcze w klubie nim wróciłam do domu wzięłam się za zrobienie prezentacji. Zeszło mi do 1.00. Powrót do domu. Wydawało mi się, że z 20 km/h kręcę. Szybkie spojrzenie na licznik- 16 km/h -.- Po drodze spotkanych rowerzystów sztuk 3 i biegacz sztuk 1. Ciekawe czy ten ostatni tak wcześnie (1:40) wstaje czy taki nocny buszmen.

Paluch wybity. Raz na 5 lat zagram w koszykówkę i tak się to kończy. Nie mogę grać w gry, gdzie jest bezpośredni kontakt z przeciwnikiem. Nadmiar ambicji, żeby uniemożliwić zdobycie rywalom punktu kończy się jak wyżej opisano. Ale nie ma co płakać- ważne, że na Całobiałym mogę śmigać. Dopiero teraz doceniam wagę mojego kciuka. Spróbujcie obrać banana bez kciuka.

Księżniczka przeklinak.

Środa, 25 kwietnia 2012 | dodano:25.04.2012
Km:48.00Km teren:0.00 Czas:02:40km/h:18.00
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Taka ze mnie księżniczka jak Całobiałego rower górski. OCZYWIŚCIE kiedy BARDZO się spieszę do PRACY, do wiatr napierd... napierał jak oszalały! NON STOP, ani razu nie dmuchnął mnie od tyłu. Co ja się dzisiaj naprzeklinałam! Jak wśród ludzi to w myślach, jak w zasięgu mojego głosu nie było żywej duszy to z wiatrem niosło się co podmuch donośne "Ja pitooooleeeee" (trochę inaczej to brzmiało, ale ponoć kobietom, a w szczególności księżniczkom nie wypada przeklinać).

Kupiłam dzisiaj w moim "psiepolowym" lumpie spodnie Gore z windstopperem na całym przodzie na szelkach za 30 zł. Taka OKAZYJA! Jutro się pochwalę.

Ale urwał! Mi się dzyndzel od dzwonka! Za każdym razem trenuje teraz swój głos donośnym "UWAGAAAAA!" Jakoś dzisiaj nie miałam ochoty zwracać się do innych homo sapiens per "przepraszam". A po chodniku nie jeździłam, więc "UWAGAAAAAA" było jak najbardziej stosowne.

Siedzę jeszcze w pracy, sączę herbatkę i zaraz się biorę za EXTRAŚNĄ prezentację na MARKJETING. Wolę to zrobić tutaj, niż po dojechaniu do domu, gdzie zajmę się innymi rzeczami i potem będę musiała po nocy tworzyć. Do 24.00 pewnie mi zejdzie, więc będzie znowu nocny trip po Wrocławiu.

A to ona. Jedyna moja. Czasem zagląda na mojego bajkloga i czyta co przeleję ze swoich myśli na klawiaturę. Od czego ma się przyjaciół?

Jeśli czekolady pod ręką nie będzie
Jeśli mój świat na psy nagle zejdzie
Kiedy wszystko się wokół zawali
Ona zawsze się ze mną nawali!

Pan wiewiór, "Ale urwał!", fall in love

Wtorek, 24 kwietnia 2012 | dodano:24.04.2012
Km:35.67Km teren:0.00 Czas:01:50km/h:19.46
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Pan wiewiór dwukrotnie dzisiaj zaszedł mi drogę. Dwukrotnie w czasie powrotu z AWFu. Chyba mu przeszkodziłam za pierwszym razem w lunchu, za drugim w późnym obiedzie, bo "szamał" aż było słychać jak skorupki mu w pyszczku trzaskają. Dosyć odważny pan wiewiór był, bo z reguły uciekają już z daleka jego kumple, a ten widać apetyt duży miał, bo się nie płoszył.



"Ale urwał!" byłoby wczoraj. Jadę SRU z górki na pazurki, robię HYC z krawężnika na ulicę, a tu mi PYK prawy bucik wyskakuje z SPD. Szczęście, że lewy się trzymał, bo chyba już na zawsze bym się zraziła do skakania z krawężników. A jeszcze jakby jaki "dostawczak" zjeżdżał z 8 na stację to by mnie na wymiar 2D przerobił. Ale by było! Niegrzeczne sprężyny. Zaraz idę im dokręcić śrubę. I może w końcu tylne koło wyczyszczę.

Wycieczka dnia dzisiejszego to dom->AWF->dom->AWF->dom. Za pierwszym razem o 11.00 pojechałam na konsultacje. PRZEŁOŻONE na 14.00. Chciałam pojechać do biblioteki po książki. ZAPOMNIAŁAM zapięcia. Wróciłam się do domu. Pojechałam ponownie na zajęcia. NIE BYŁO. Co się dzisiaj najeździłam na "kochaną" Słoneczną Uczelnię! Ale przynajmniej do 4.00 rano pieściłam wyniki ankiety i załatwiłam sobie dzisiaj drugie zwolnienie z egzaminu. Jeszcze markjeting i wakacje od 20. maja! Słychać już w stajni brzęk łańcucha Całobiałego na myśl o tych "setuniach" do wykręcenia.

Na maratończyka już dzisiaj trzeci raz na AWF nie chciało mi się pedałować. Chcieć jak chcieć, ale poza przyjemnościami tymi bardziej przyjemnymi są przyjemności mniej przyjemne jak w końcu zrobienie "powyjazdowego" prania i "ekstraśną" prezentację na markjeting, o którym była mowa w poprzednim akapicie. Bo przecież wszystko może być przyjemnością w zależności od podejścia... (:

ZAKOCHAŁAM SIĘ!
W Loreenie McKennitt. A ze wszech miar upodobałam sobie niżej zamieszczony utwór. Pewne jest to, że jej płyta będzie druga płytą po Kennedy'm, na które wydam własne ciężko wyskakane pieniądze. Czuję tą muzykę, rusza mnie, moją duszę i co tam jeszcze można poruszyć. A w połączeniu ze zdjęciami Piotra Morawskiego- mam "ciary" na całym ciele. Szkoda, że akurat w tym filmie introdukcja jest ucięta... Już zawsze ta piosenka będzie mi się z nim kojarzyć.

Loreena McKennitt
„Night Ride Across the Caucasus”
(po raz pierwszy dzisiaj obejrzałam reklamę na YT podczas wyświetlania filmiku- Specialized się reklamował :D)

&feature=related

Aero+bajk+runnig

Poniedziałek, 23 kwietnia 2012 | dodano:23.04.2012
Km:52.66Km teren:0.00 Czas:02:31km/h:20.92
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Czyli jak się dojechać i czuć się szczęśliwym. Pedałowanie dzisiaj w ramach podróży na uczelnię i do pracy, aerobik w ramach pracy i po pracy 20 km z Trekiem w tempie 24km/h jeszcze 5 dorzuciłam na własnych nogach. Muszę coś zrobić z wieczornym apetytem, a jak sobie "syto" pobiegam to i syto się czuję. A bieganie było całkiem całkiem jak na moje możliwości:
średnie tempo: 5:34 min/km
HR AVG: 164
HR max: 177
Najszybsze okrążenie: 5:15 (ostatnie- a jakże)

W porównaniu do innych to szału nie ma, a ja niestety przy takim tempie dyszę i sapię prowokując potencjalnych gwałcicieli czających się w krzakach. Ja nie wiem jak maratończycy potrafią tak "pyknąć" maraton w tempie 2:10! Biec km w 3 minuty i to jeszcze taki kawał? Toż ja czasem tak Treka ujeżdżam! Ale jak to mawia Ferdek kiepski- są rzeczy, które się fizjologom nie śniły.

I lubię te portrety obok stacji PKP. Podobieństwo twarzy na tych graffiti do tych w realu- bardzo duże. Od razu kojarzę te osiedlowe twarze (: Szacun dla autora!



Ale z niego kawalaaaaaarz!

Niedziela, 22 kwietnia 2012 | dodano:22.04.2012
Km:32.19Km teren:0.00 Czas:01:20km/h:24.14
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Z kogo? Z Polara mojego! Jadę sobie spokojnie 23-24km/h, obdarzam GO spojrzeniem, a on co? 180 mi pokazuje. Urwis jeden! I tak w ciągu tych 30 km 3 razy się zatrzymywałam, poprawiałam pasek, odczepiałam nadajnik, pukałam w niego i wyzywałam od męskich członków. Chciałam sobie przyjemne 30 km zrobić przy HR AVG 150, a przez tego nicponia tylko nerwów sobie napsułam. A bateria w nadajniku niedawno wymieniana, w odbiorniku też. Z tym że zawsze odczepiam "kostkę" od paska, bo jak są jednością to słyszę jakiś dźwięk z niej dochodzący- jakby cały czas była "na chodzie". A teraz ponad tydzień nadajnik był przyczepiony do paska. Czyżby zeżarło bateryję? Nie nadążę z kupowaniem CR2032. Do Polara, lampek rowerowych, wagi... Dobrze, że chociaż rower na pedały!

Jak tak teraz na Allegro patrzę to nie pozostaje nic innego jak zamówić tam większą ilość sztuk. Ja płaciłam najtaniej za taką samą baterię 3.50 zł, u mnie na osiedlu są nawet za 6 zł!!! A na allegro po 1 zł...

Standardowa trasa do Skarszyna- wydłużona przez Pawłowice co by ponad 30km było.



A to jeszcze z którejś wcześniejszej wycieczki. Na placu Kromera. Jak widać fiaty stworzone są do wyższych celów, nie tylko do psucia się. Ostatnio jak jechałam to już tej odśnieżarki nie było. Zważywszy na temperatury i brak śniegu- nie dziwota.

Dobry banan w każdą szparę się zmieści.

Sobota, 21 kwietnia 2012 | dodano:21.04.2012
Km:29.06Km teren:0.00 Czas:01:15km/h:23.25
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Właśnie dzisiaj w drodze powrotnej z ajerobiku opatentowałam nowy pomysł na przechowywanie banana. Szukałam jakiejś szpary i znalazłam! Cóż trzech rąk nie posiadam- w jednej jabłko, w drugiej nanab. Trzeba było na jakiś czas uwolnić chociaż jedną z racji tego, że jazda bez trzymanki to już nie na moje lata, nie na Treku i nie przy zjeździe z Milenijnego.



W sumie jest to druga wycieczka w dniu dzisiejszym. Jako że zapragnęłam dzisiaj się najeść słodkiego, a nie chcę być utyta- musiałam zrobić coś ze spożytym Lionem w białej czekoladzie (300 kcal) i paczką orzeźwiających paluszków Made for Ladybird (600 kcal). Że nie wspomnę o tym ile mam do zrobienia na uczelnię. Jak to jest, że im więcej obowiązków tym więcej czasu poświęcam na wszystko inne? Wiem, ze i tak się nie wyrobię, a mimo to nie spinam dupy i choćby nawet wsiadam na rower. Piorę. Sprzątam. A i tak zaplanowane zadania muszę wykonać. Potem zarwane nocki. Nie lubię tego w sobie, damn!

Przez 30 km spalałam te słodyczki. W powrocie ze Skarszyna minął mnie biker na góralu. Nie powiem, żeby mi się to spodobało, bo się nie spodobało. Ale jechał dosyć prężnie, więc nie bardzo chciało mi się tempo zwiększać.

Gryzło mnie to. Cały czas był w zasięgu wzroku. W pewnym momencie przestał się oddalać. W nogach jakby ogień. Patrzę na licznik- 30 km/h. Patrzę przed siebie- doganiam go. Mam Cię! Wyprzedzam napawając się zachodzącym słońcem. I udaję, że "na lajcie" jadę. Wtedy jeszcze akurat nie miałam zadyszki :D

"Góral" cały czas potem siedział mi na tyle, słyszałam ten bzyk bieżnika. Sądziłam, ze pewnie zaraz znowu mnie "weźmie". Ale zrównał się ze mną i zaczęła się gadka. Dosyć monotematycznie było- jak zawsze o dwukołowych <3 :D Jako że słabą orientację w tych rejonach miał odstawiłam go na krajową 8 i pokręciłam do domu.

Kolejny krzyż pokutny- w Skarszynie bodajże


Być w dwóch miejscach jednocześnie- niemożliwe? A jednak!


A w domu ponownie 20 min porządnego stretchingu. Jak sobie zrobię zdjęcie to dopiero widzę, że zakres ruchomości w stawach nie jest jednak taki jakiego się spodziewałam- przykurcze w rękach!. Trzeba ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć! Jak po takim treningowym dniu się nie rozciągnę chociaż trochę to czuję się jak bawełniana koszulka po praniu w 80 stopniach.

kategorie bloga

Moje rowery

Canyon Nerve Al
GTIX 691 km
C(G?)urarra RIP 799 km
Trek 7100 22706 km
Królowa Szos 844 km
Dostawczak 4 km
Ghost Cross 1800 1865 km

szukaj

archiwum