Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2014
Dystans całkowity: | b.d. |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 0 |
Średnio na aktywność: | 0.00 km |
Więcej statystyk |
Dolnośląska Grupa Rowerowa - pierwszy zjazd!
Piątek, 22 sierpnia 2014 | dodano:26.08.2014Kategoria Bez roweru
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Zaskoczę Was! I zrobię wpis. Zrobię wpis, bo jest ku temu okazja! Jak niektórzy wiedzą, ponad rok temu założyłam na FB grupę dla moich znajomych, żeby móc swobodnie się komunikować w sprawie wyjazdów, a nie pisać i dzwonić do każdego z osobna. "Rowerowe Wypady" na starcie liczyły około 20 członków. Od kwietnia 2013 minęło półtora roku, a zapisanych jest... 1736! I ta liczba z dnia na dzień rośnie!
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że całkiem sporo osóbż aktywnie działa w grupie i organizuje, bądź dołącza się do wycieczek. Na tyle aktywnie i w takich ilościach, że szkoda by było nie pchnąć tego dalej i... Nie stworzyć Dolnośląskiej Grupy Rowerowej. Dlaczego dolnośląskiej a nie wrocławskiej? Bo mimo wszystko sporo z nas mieszka poza Wrocławiem. Ja również dołączyłam do wielkomiejskich emigrantówemigrantów (hura...?). Co prawda centrum "siedziby szatana" (jak zwykł mawiać Tomasz na stolicę Dolnego Śląska) jest w zasięgu 20 km... Ale jednak nie Wrocław :) Wracając do tematu... Za aprobtą uczestników grupy nadaliśmy sobie nazwę DGR. W planach jest pchnięcie to w bardziej oficjalną stronę czyli utworzenie stowarzyszenia, pozyskanie źródeł wsparcia finansowego i rabatowego, zaprojektowanie strojów... Pomysł na ruszenie tego przypadł na gorący okres wakacyjny, gdzie każdy z nas jest ograniczony (oby więcej takich ograniczeń!) poprzez urlopy, wyjazdy rowerowe i korzystanie z dobrej pogody :) We wrześniu wraz ze wsparciem rozkręcimy jeszcze mocniej tą grupę, niech będzie o nas pozytywnie głośno! A na razie wstępna stronka internetowa, zapraszam :)
http://dgr.wroclaw.pl/
I chyba najaktywniejsze forum póki co: https://www.facebook.com/groups/140537399452984/
To, co mnie zaabsorbowało w ostatnich tygodniach było pomysłem na początku, zdawałoby się niewinnym. Szukałam w głowie miejsca, które nadawałoby się na zrobienie ogniska i wspólną integrację. Ale nie tylko dla tych, których znam. Przeraziłam się jednak faktem zaproszenia całej grupy (1600 osób) na plenerowe posiedzenie. Skoro rok temu na Nocnym Objeździe Wrocławia pojawiło się 40 osób, a "Rowerowe wypady" liczyły o połowę mnie rowerzystów... Aby nie mieć żadnych problemów porozumiałam się z właścicielkami Rancho Groblice i Sali Weselnej Strzemienna, gdzie prowadzę fitness, aby zorganizować imprezę na ich włościach :) Wszystko zostało dogadane, zaproszenie poszło w świat i... Summa summarum... Na pierwszy zjeździe Dolnośląskiej Grupy Rowerowej pojawiły się 82 osoby! OGROM, MASA, KUPA ludzi! Co tam ludzi, ROWERZYSTÓW! Zapraszam na foto relację, wzbogaconą o krótkie opisy nakreślające przebieg imprezy :)
Startowaliśmy od 20.00. Na szczęście mogłam liczyć na pomoc ze strony kilku osób, które poprosiłam o wcześniejszy przyjazd. Ponacinanie 100 kiełbasek idzie zdecydowanie sprawniej, gdy dokonują tego cztery ręce :) Gdy już wszystko było gotowe "Strzemienna" powoli zaczęła wypełniać się mniej lub bardziej znajomymi twarzami. Prosto z Wrocławia do Groblic jechał mały peleton - około 20(?) osób :)
Najpromienniejsza i najserdeczniejsza rowerzystka jaką znam od dawien dawna - Grażyna!
Bufet został częściowo zapełniony ze składek zajzdowych (po 10 zł od osoby), ale w większości na medal spisali się uczestnicy! Na hasło "Czy zamiast jednej paczki pauszków przniesiecie dwie?" mieliśmy tyle jedzenia, że rano każdy dostał wyprawkę, na której mógłby przejechać kilkadziesiąt kilometrów. I były poprawiny imprezy w sobotę, już bardziej kameralnie :)
Mazak pomazał - i wszystko jasne :)
Goście specjalni również przybyli :)
Jak się nie ma w nogach to się ma... Znajomych! Godzina 21.00 - ewakuacja na ognisko!
Ale zanim jeszcze - zdjęcie! Tutaj dopiero ok. 60 osób :)
Z cieknącą po brodzie ślinką na apteczynie ponacinane kiłbasy rzuciła się pierwsza runda zjazdowiczów.
Tak się piecze pięć pieczeni (kiełbasek) na jednym ogniu (kiju)!
Ranchowy pies. Najwierniejszy przyjaciel kiełbasy!
Drwalem zjazdu okazał się Piotrek Mazak, co rusz wrzucając do ogniska nowe KŁODY. W pewnym momencie od gorąca bijącego z ogniska krą zrobił się tak duży, że może połowa z nas by się zmieściła :) Aż się boję skąd wziął TĄ kłodę... Jesze nie dotarła z Rancha ani ze Strzemiennej do mnie informacja o jakich kolwiek zniszczeniach...
Czołówka godna drawala...
Podczas ogniska Tomek zaczął przygotowania do slajdowiska - w planie były trzy prelekcje z rowerowych wypraw. Tomek i Ania opowiadali o Bornholmie, Tomek zdał relację z pokonanej rok temu w towarzystwie trasy Barcelona - Syców, ja piąte przez dziesiąte opowiedziałam o wyprawie do Budapesztu. Tej samej, z której zrobiłam filmiki z dwóch pierwszych dni, a potem... Potem chyba pisałam pracę magisterską i tak nikt się nie dowiedział co było dalej :) W planach był jeszcze Szymon i jego tegoroczna rowerowa Szwecja, ale problemy techniczne uniemożliwiły uruchomienie prezentacji :(
Slajdowisko już gotowe, a odciągnąć ich od płomieni nie było łatwo...
Bo KTOŚ zadbał, żeby były co raz większe!
"Górale na Bornholmie" czyli Thomasowie na prelekcji! Zaczęliśmy z lekkim opóźnieniem - 23:24.
Po prelekcjach (1.00) powstało pierwsze kółko wzajemnej adoracji...
Potem drugie...
A tańczyło tylko ich dwoje!
Ubolewając z Alicją nad brakiem tańczących mężczyzn i brakie wódki (niejeden zapewne by odkrył duszę tancerza w sobie ;)), zabrałyśmy się za siebie wzajemnie... O przepraszam! To już drugi tańczący z kobietami :)
Niektórzy zostali zmuszeni do wkroczenia na parkiet pod groźbą focha...
Mimo, że nie tańczyli - się cieszyli, oj jak cieszyli!
O późnej godzinie 2.00 w nocy ruszyliśmy z ostatnim punktem programu (tak naprawdę na kilka atrakcji było już za późno...).
WYBORY MISS BIKE czyli najlepiej kręcąca (loka) szprycha DGR.
Nigdy nie zrozumiem kobiet. Na siłę trzeba było zdobywac kandydatki dla nie lada gratki...
Tam na środek proszę, w tej chwili!
Ufff... Jakoś poszło...
Gratką była własnoręcznie robiona przez roberta lampka dla MISS!
"Wygram czy nie wygram?"
Wszystkie szprychy w komplecie! Krew się lała, ubrania podarte, zażarta walka o lampkę...
Jeden ze sposobów na wykorzystanie krzesła... Można dać na nim klapsa!
W demokratycznym głosowaniu zwyciężyła złotowłosa ALICJA z Krainy Rowerów :)
Organizator wyborów Szprychy DGR oraz autor lampki - Robert!
Najbardziej entuzjastyczna kandydatKA na MISS(tera)!
Po wyborach i krótkich tańcach przyszedł czas na... Dobranoc! Częśc zaopatrzonych w karimaty i śpiwory uczestników znalazła sobie wygodny kącik na sali i zaczął się koncert... ;)
Poranek na Rancho! Przed Strzemienną skrzypek spadł z dachu...
"Wszystkich ich pozabijam! Śmiechem!"
Poranna kawa podczas sprzątania.
Piotrek swój kubek juz zapełnił...
Kolejną nagrodą za najlepszą szprychę DGR było śniadanie twarzą w pysk ze stróżem Rancza! Alicja, jak widać po minie, rozanielona, choć serkiem się nie podzieliła za współtowarzyszem.
Nie byłoby konie nie byłoby Rancho! Na kaca z wieczora najlepsza woda z jeziora!
"Nie rób mi zdjęć w takim stanie!"
Posprzątane, można się zbierać!
Ufff! Jakoś poszło... Podusmowując zjazd - mam sporo zastrzeżeń co do mojej organizacji, ale pierwsze koty za płoty! Dziękuję WSZYSTKIM, którzy przyczynili się do cudownej atmosfery poprzez:
- swoją obecność
- obecność ich ciast
- dostarczenie żywności długoterminowej :)
- pomysły (Tomek slajdowisko, Robert Miss Bike, Piotrek indetyfikatory, Grażynka - za pomoc w ich zakupieniu!)
Wszystko odbyło się dzięki wsparciu Rancho Groblice i sali weselnej Strzemienna w Groblicach!
http://rancho.groblice.prv.pl/
http://www.strzemienna.pl/
Teraz mogę w spokoju oddać się nieco bardziej "prywacie" (tak, tak, to jest ten wypasiony rower miejski z Kopenhagi!)...
... i pozdrowić najfajniejsza Martę jaką znam, co mi szczęście (i nieszczęście ;)) znalazła, bo na tyłku nie mogła usiedzieć!
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że całkiem sporo osóbż aktywnie działa w grupie i organizuje, bądź dołącza się do wycieczek. Na tyle aktywnie i w takich ilościach, że szkoda by było nie pchnąć tego dalej i... Nie stworzyć Dolnośląskiej Grupy Rowerowej. Dlaczego dolnośląskiej a nie wrocławskiej? Bo mimo wszystko sporo z nas mieszka poza Wrocławiem. Ja również dołączyłam do wielkomiejskich emigrantówemigrantów (hura...?). Co prawda centrum "siedziby szatana" (jak zwykł mawiać Tomasz na stolicę Dolnego Śląska) jest w zasięgu 20 km... Ale jednak nie Wrocław :) Wracając do tematu... Za aprobtą uczestników grupy nadaliśmy sobie nazwę DGR. W planach jest pchnięcie to w bardziej oficjalną stronę czyli utworzenie stowarzyszenia, pozyskanie źródeł wsparcia finansowego i rabatowego, zaprojektowanie strojów... Pomysł na ruszenie tego przypadł na gorący okres wakacyjny, gdzie każdy z nas jest ograniczony (oby więcej takich ograniczeń!) poprzez urlopy, wyjazdy rowerowe i korzystanie z dobrej pogody :) We wrześniu wraz ze wsparciem rozkręcimy jeszcze mocniej tą grupę, niech będzie o nas pozytywnie głośno! A na razie wstępna stronka internetowa, zapraszam :)
http://dgr.wroclaw.pl/
I chyba najaktywniejsze forum póki co: https://www.facebook.com/groups/140537399452984/
To, co mnie zaabsorbowało w ostatnich tygodniach było pomysłem na początku, zdawałoby się niewinnym. Szukałam w głowie miejsca, które nadawałoby się na zrobienie ogniska i wspólną integrację. Ale nie tylko dla tych, których znam. Przeraziłam się jednak faktem zaproszenia całej grupy (1600 osób) na plenerowe posiedzenie. Skoro rok temu na Nocnym Objeździe Wrocławia pojawiło się 40 osób, a "Rowerowe wypady" liczyły o połowę mnie rowerzystów... Aby nie mieć żadnych problemów porozumiałam się z właścicielkami Rancho Groblice i Sali Weselnej Strzemienna, gdzie prowadzę fitness, aby zorganizować imprezę na ich włościach :) Wszystko zostało dogadane, zaproszenie poszło w świat i... Summa summarum... Na pierwszy zjeździe Dolnośląskiej Grupy Rowerowej pojawiły się 82 osoby! OGROM, MASA, KUPA ludzi! Co tam ludzi, ROWERZYSTÓW! Zapraszam na foto relację, wzbogaconą o krótkie opisy nakreślające przebieg imprezy :)
Startowaliśmy od 20.00. Na szczęście mogłam liczyć na pomoc ze strony kilku osób, które poprosiłam o wcześniejszy przyjazd. Ponacinanie 100 kiełbasek idzie zdecydowanie sprawniej, gdy dokonują tego cztery ręce :) Gdy już wszystko było gotowe "Strzemienna" powoli zaczęła wypełniać się mniej lub bardziej znajomymi twarzami. Prosto z Wrocławia do Groblic jechał mały peleton - około 20(?) osób :)
Najpromienniejsza i najserdeczniejsza rowerzystka jaką znam od dawien dawna - Grażyna!
Bufet został częściowo zapełniony ze składek zajzdowych (po 10 zł od osoby), ale w większości na medal spisali się uczestnicy! Na hasło "Czy zamiast jednej paczki pauszków przniesiecie dwie?" mieliśmy tyle jedzenia, że rano każdy dostał wyprawkę, na której mógłby przejechać kilkadziesiąt kilometrów. I były poprawiny imprezy w sobotę, już bardziej kameralnie :)
Mazak pomazał - i wszystko jasne :)
Goście specjalni również przybyli :)
Jak się nie ma w nogach to się ma... Znajomych! Godzina 21.00 - ewakuacja na ognisko!
Ale zanim jeszcze - zdjęcie! Tutaj dopiero ok. 60 osób :)
Z cieknącą po brodzie ślinką na apteczynie ponacinane kiłbasy rzuciła się pierwsza runda zjazdowiczów.
Tak się piecze pięć pieczeni (kiełbasek) na jednym ogniu (kiju)!
Ranchowy pies. Najwierniejszy przyjaciel kiełbasy!
Drwalem zjazdu okazał się Piotrek Mazak, co rusz wrzucając do ogniska nowe KŁODY. W pewnym momencie od gorąca bijącego z ogniska krą zrobił się tak duży, że może połowa z nas by się zmieściła :) Aż się boję skąd wziął TĄ kłodę... Jesze nie dotarła z Rancha ani ze Strzemiennej do mnie informacja o jakich kolwiek zniszczeniach...
Czołówka godna drawala...
Podczas ogniska Tomek zaczął przygotowania do slajdowiska - w planie były trzy prelekcje z rowerowych wypraw. Tomek i Ania opowiadali o Bornholmie, Tomek zdał relację z pokonanej rok temu w towarzystwie trasy Barcelona - Syców, ja piąte przez dziesiąte opowiedziałam o wyprawie do Budapesztu. Tej samej, z której zrobiłam filmiki z dwóch pierwszych dni, a potem... Potem chyba pisałam pracę magisterską i tak nikt się nie dowiedział co było dalej :) W planach był jeszcze Szymon i jego tegoroczna rowerowa Szwecja, ale problemy techniczne uniemożliwiły uruchomienie prezentacji :(
Slajdowisko już gotowe, a odciągnąć ich od płomieni nie było łatwo...
Bo KTOŚ zadbał, żeby były co raz większe!
"Górale na Bornholmie" czyli Thomasowie na prelekcji! Zaczęliśmy z lekkim opóźnieniem - 23:24.
Po prelekcjach (1.00) powstało pierwsze kółko wzajemnej adoracji...
Potem drugie...
A tańczyło tylko ich dwoje!
Ubolewając z Alicją nad brakiem tańczących mężczyzn i brakie wódki (niejeden zapewne by odkrył duszę tancerza w sobie ;)), zabrałyśmy się za siebie wzajemnie... O przepraszam! To już drugi tańczący z kobietami :)
Niektórzy zostali zmuszeni do wkroczenia na parkiet pod groźbą focha...
Mimo, że nie tańczyli - się cieszyli, oj jak cieszyli!
O późnej godzinie 2.00 w nocy ruszyliśmy z ostatnim punktem programu (tak naprawdę na kilka atrakcji było już za późno...).
WYBORY MISS BIKE czyli najlepiej kręcąca (loka) szprycha DGR.
Nigdy nie zrozumiem kobiet. Na siłę trzeba było zdobywac kandydatki dla nie lada gratki...
Tam na środek proszę, w tej chwili!
Ufff... Jakoś poszło...
Gratką była własnoręcznie robiona przez roberta lampka dla MISS!
"Wygram czy nie wygram?"
Wszystkie szprychy w komplecie! Krew się lała, ubrania podarte, zażarta walka o lampkę...
Jeden ze sposobów na wykorzystanie krzesła... Można dać na nim klapsa!
W demokratycznym głosowaniu zwyciężyła złotowłosa ALICJA z Krainy Rowerów :)
Organizator wyborów Szprychy DGR oraz autor lampki - Robert!
Najbardziej entuzjastyczna kandydatKA na MISS(tera)!
Po wyborach i krótkich tańcach przyszedł czas na... Dobranoc! Częśc zaopatrzonych w karimaty i śpiwory uczestników znalazła sobie wygodny kącik na sali i zaczął się koncert... ;)
Poranek na Rancho! Przed Strzemienną skrzypek spadł z dachu...
"Wszystkich ich pozabijam! Śmiechem!"
Poranna kawa podczas sprzątania.
Piotrek swój kubek juz zapełnił...
Kolejną nagrodą za najlepszą szprychę DGR było śniadanie twarzą w pysk ze stróżem Rancza! Alicja, jak widać po minie, rozanielona, choć serkiem się nie podzieliła za współtowarzyszem.
Nie byłoby konie nie byłoby Rancho! Na kaca z wieczora najlepsza woda z jeziora!
"Nie rób mi zdjęć w takim stanie!"
Posprzątane, można się zbierać!
Ufff! Jakoś poszło... Podusmowując zjazd - mam sporo zastrzeżeń co do mojej organizacji, ale pierwsze koty za płoty! Dziękuję WSZYSTKIM, którzy przyczynili się do cudownej atmosfery poprzez:
- swoją obecność
- obecność ich ciast
- dostarczenie żywności długoterminowej :)
- pomysły (Tomek slajdowisko, Robert Miss Bike, Piotrek indetyfikatory, Grażynka - za pomoc w ich zakupieniu!)
Wszystko odbyło się dzięki wsparciu Rancho Groblice i sali weselnej Strzemienna w Groblicach!
http://rancho.groblice.prv.pl/
http://www.strzemienna.pl/
Teraz mogę w spokoju oddać się nieco bardziej "prywacie" (tak, tak, to jest ten wypasiony rower miejski z Kopenhagi!)...
... i pozdrowić najfajniejsza Martę jaką znam, co mi szczęście (i nieszczęście ;)) znalazła, bo na tyłku nie mogła usiedzieć!