Szczęście jest wyborem!

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Prenumeratorzy bloga

wszyscy znajomi(69)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maratonka.bikestats.pl
wezyrStatystyki zbiorcze na stronę

linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2013

Dystans całkowity:406.17 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:19:39
Średnia prędkość:18.77 km/h
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:21.38 km i 1h 09m
Więcej statystyk

Po przerwie+zwiastun

Czwartek, 31 stycznia 2013 | dodano:31.01.2013
Km:28.00Km teren:0.00 Czas:01:20km/h:21.00
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
2 dni odpoczynku od roweru w celu wyleczenia się z wirusa, który w poniedziałek spowodował, że nogi się pode mną uginały. Czosnek leczy. Nie tam żadne medykamenty.


Patrząc na podmuchy wiatru zawahałam się dzisiaj czy nie pojechać autobusem... Tym bardziej, że kuszą kolejne strony książki z kolekcji GW "Polskie Himalaje- pierwsi zdobywcy". Wczoraj przeżywałam pierwszą Polską wyprawę na Nanda Devi East pod kierownictwem Karpińskiego. Zabawne jak bardzo się wczuwam. Jakbym film oglądała.

Ale zdrowie nie pozwoliło, aby Trek stał dalej w garażu. I ta temperatura- 10 stopni :) Nie zdążyłam go obejrzeć po poniedziałkowej jeździe po roztopach. Kilka metrów od domu i już słyszałam łańcuch. Spoglądam- z szarego zrobił się rudy. Rdza... Dodatkowo przy podjazdach i mocniejszym naciśnięciu na pedał skrzypnięcie- jakby suport. Trzeba przesmarować tu i tam i zbadać co w Treku piszczy.

Część ekipy się wycofała z atakowania Grossa. Zapowiadali po -30 stopni i obfite opady śniegu. Nie, żebym cię cieszyła, ale... ;)



EDIT

Macie fragment kolejnego odcinka. Po zejściu do Capileiry następnego dnia mieliśmy mieć autobus o 7 rano. Spóźnił się... Przyjechał o 14.00. A w Polsce narzekają na 10 minut ;)

7 godzin czekania. Któż by nie zwariował.


Mulhacen expedition odc. I

Wtorek, 29 stycznia 2013 | dodano:29.01.2013
Km:0.00Km teren:0.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Popcorn zrobiony?

Chciałam wrzucić całość, ale jeszcze nie gotowa. Poza tym żadne z Was nie wytrzyma 30 minut bez przerwy na siku, więc będzie w odcinkach. Nie będzie za to tradycyjnego opisywania zdjęć, ewentualnie na koniec co nieco podopisuję :)

Udanego seansu!






Dylematy...

Poniedziałek, 28 stycznia 2013 | dodano:29.01.2013
Km:18.00Km teren:0.00 Czas:01:00km/h:18.00
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Jutro pierwszy odcinek o wyprawie. Przygotujcie popcorn i okulary 3d.

Pojechałam na uczelnię po portfel (zostawiłam u koleżanki po wyprawie). Jak zawsze do mnie wraca :) Oddałam śpiwór Wojtkowi i zabrałam swoje rzeczy- kije, stelaż od plecaka, pulsometr (znowu go zgubiłam w listopadzie. Okazało się, że był w starym mieszkaniu chłopaków za pralką). To już 3 raz gdy tracę go z oczu i spodziewam się, że już nie zobaczę. A jednak.

Na pierwszych zajęciach czułam się źle. Na drugich jeszcze gorzej. Gdy pomyślałam o czekoladzie i nie miałam na nią ochoty- byłam pewna diagnozy. Gorączka. Niedużo, raptem 38. W domu wypiłam mleko z miodem i czosnkiem. 3 ząbki na pół kubka. To było wyzwanie, ledwo weszło :P Ale pomogło.

I nigdy nie jedzcie czosnku na pusty żołądek. To boli!

Ekipa Olimpowa jedzie w czwartek na Grossglockner... A ja mam dylemat. Mam nadzieję, że będę chora i nie decyzja o niepojechaniu zostanie podjęta przez siłę wyższą.

Argumenty za odpuszczenie Grossa:
-dopiero zaczęłam pracę w nowym klubie, miałam pierwsze zajęcia, na drugich nie byłam (Mulhacen), na trzecich byłam i teraz znowu by mnie nie było... Pozytywnie by to nie wpłynęło na postrzeganie mojej osoby przez menadżerkę.
-Przez Mulhacen odpadł mi cały tydzień zajęć= deficyt finansowy. I znowu by mi odpadły kolejne godziny
-w planach szkolenie na licencję B, która też pochłania kwotę czterocyfrową. Wyjazd co prawda zamknął by się w 5 stówkach, ale jednak to połowa czterocyfrowej kwoty.

Argumenty za:
-miłość do gór
-carpe diem...!

I te dwa przemawiają do mnie bardziej niż wszystkie przeciw. Dlatego mam nadzieję, że wirus jeszcze potrzyma i sprawa się rozwiąże sama.

Grossglockner 3798 m n.p.m.



Mulhacen cz.1- przygotowania

Niedziela, 27 stycznia 2013 | dodano:27.01.2013
Km:0.00Km teren:0.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Skład: 10 osób


Data wyjazdu: 16-23.01


Bagaże: 2 rejestrowane na sprzęt: Raki, kije, karimaty, łopatę lawinową, wódkę. Plecaki miały być w takich wymiarach, aby dało się je wziąć jako bagaż podręczny.


Plan: 15.01 wyjazd samochodami z Wrocławia do Berlina, gdzie nocujemy u siostry kolegi. Następnego dnia w środę (16.01) o godzinie 7.30 mamy wylot z Berlina do Malagi. Z Malagi transportujemy się autobusem do Granady, z Granady do Capileiry- bazy, z której zaczynamy wędrówkę:


"A więc tak w skrócie:
- Dojeżdżamy do Capileiry za wszelką cenę jeszcze w środę wieczorem :)
- wchodzimy kawałek powyżej wioski i rozbijamy się na pierwszy nocleg
- wstajemy w miarę wcześnie i lajcikiem udajemy się do Refugio Poqueira, tam jemy, odpoczywamy i wychodzimy jeszcze z 300 metrów w górę w kierunku grani, tam rozbijamy namioty i śpimy
- wstajemy skoro świt, wychodzimy na grań i po grani, przez przedwierzchołek Mulhacen II idziemy na główny wierzchołek
- z Mulhacena idziemy na zachód w kierunku Refugio de la Caldera, jeśli mamy siłę i czas to mijamy tylko ten schron i kontynuujemy na zachód w stronę drugiego najwyższego szczytu Sierra Nevada czyli Velety
- śpimy gdzieś w pobliżu schronu Refugio de la Carihuela albo nawet w schronie, zobaczymy w jakim jest stanie
- rano wstajemy, łoimy Veletę i schodzimy do Pradollano, czyli największego resortu narciarskiego w Sierra Nevada
- z Pradollano łapiemy busa do Granady (ostatni jest o 18.00) i tyle nas widzieli!"




Co zabrałam ze sobą?
-plecak 50 litrów
-3x termo góra
-2x termo dół
-3x spodnie: gore-tex, zwykłe przeciwdeszczowe i ocieplane narciarskie ( o 1 za dużo)
-5 par skarpetek i tyle samo bielizny (w tym 2x z merino)
-3x top góra
- 4 pary rękawiczek (1 łapawice, 1 neoprenowe, 1 polarowe z Windstopperem, 1 narciarskie z gore-texem)
-cienka wiatrówka
-kurtka przeciwdeszczowa (sama membrana)
-kurtka puchowa
-śpiwór komfort -10
-karimata
-gruby polar
-cywilny ubiór: legginsy, bawełniana koszulka
-buff x2, gogle, okulary, maska neoprenowa na twarz, komin polarowy
-worek kompresyjny (żeby rzeczy nie zawilgotniały, służył za poduszkę)
-ręcznik mikrofibra duży
-nawilżane chusteczki, małe kosmetyki, chusteczki zwykłe
-chemiczne ocieplacze do rąk x4
-folia NRC
-cygańskie kapcie
-podróżna prostownica do włosów
- czołówka, pro noise, aparat
-turystyczna ładowarka do telefonu, zapasowe baterie do telefonu i aparatu
-aluminiowy talerz, kubek, turystyczne sztućce
--stuptuty, raki, kije trekingowe
-buty z gore-tex


Zapewne miałam jeszcze kilka rzeczy, o których teraz zapomniałam. Powyższy bagaż był po dwukrotnej redukcji- pierwsza we Wrocławiu, druga w Berlinie. Z wysokości ok. 75 cm musiałam skompresować do 57...







Dodatkowo na każdy namiot przypadał 1 palnik, gaz i menaszka.


Jedzenie: sosy w proszku, makarony, kuskus (miła odmiana zamiast makaronu), szynka, żółty ser, prażona cebulka, hamburgery z biedronki, słodycze, barszcz w proszku.



Kilka wniosków na teraz:

-soczewki CIBA night&day;- ubóstwiam! Cały wyjazd miałam na oczach i nie czułam żadnego dyskomfortu.

-w namiocie podczas mrozów zawsze jest mokro- para wodna osadza się na ściankach i moczy śpiwór oraz inne rzeczy. O ile przy spaniu w dwójce w dwie osoby ten problem był znikomy to w tym samym namiocie i 4 osobach jest istna powódź.


-buty zawsze chować do namiotu lub do wora i do śpiwora. To samo z rzeczami, które są do wysuszenia- na siebie i do śpiwora.


-folia NRC naprawdę grzeje, tak samo jak chemiczne ogrzewacze do rąk.


-nie biegnie się za rękawiczką, którą porwał wiatr po zamarzniętej tafli jeziora :P


-namiot wyprawowy Marabut za ok. 1000 zł sprawdza się w każdych warunkach, czego o Volvenie za 300 powiedzieć nie można. Marabut wytrzymywał porywiste wiatry nawet gdy pod siłą podmuchu czubek namiotu dotykał mojego nosa w pozycji leżącej. Volven tańczył jak mu wiatr zagrał.


-dobre i SUCHE buty dają niesamowity komfort, więc warto w nie zainwestować. Meindl Islands sprawdziły się w 100%- sucha stopa, nie było mi zimno, pierwszy raz miałam je na nogach i nie obtarły w ogóle. Jeżeli jednak but przemoknie (co praktykowała reszta ekipy): skarpeta, folia NRC, skarpeta i do buta.



W kolejnym odcinku: cyrk na lotnisku, nieudany przemyt noża na pokład, wytrzeszcz oczu, dodatkowy uczestnik wyprawy, latające namioty.


Dzisiaj z pedałowania nici- żeby się wyleczyć do końca, a przynajmniej nie rozłożyć bardziej. Za to 2 godziny spędzone w basenie z dobrą ekipą i szkolenie z Aqua ukończone.

Na łeb na szyję.

Sobota, 26 stycznia 2013 | dodano:26.01.2013
Km:11.00Km teren:0.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Tak mniej więcej wyglądał dzień. Rano wstałyśmy z Martą, zjadłyśmy na śniadanie wczoraj upieczone ciasto i wyruszyłyśmy przed siebie- ja w swoją stronę, ona w swoją. Ciężki był to powrót, bez mocy. Gdy pomyślałam o czekoladzie i nie miałam na nią ochoty wiedziałam, że coś się dzieje. Przeziębienie próbuje mnie rozłożyć, na pewno był stan podgorączkowy. Nie miałam czasu, żeby się nad tym zastanawiać- wpadłam do domu, przebrałam się i pojechałam na szkolenie. Gdyby nie brat, jego oferta podwózki i mama, która usilnie próbowała mnie przekonać, że lepiej nie jechać rowerem w tym stanie zapewne by dzisiaj było +30 km. A tak raptem 11 km.

Na wyjeździe padła mi Nokia. Kilka razy zdarzyło się w Hiszpanii, że ją wyłączyłam, schowałam do kieszeni i dobiegło mnie stamtąd znajome "Ty ry rym tym tym". Dźwięk włączenia telefonu. WTF?! Wyciągam z kieszeni, wyłączam jeszcze raz. Chowam do kieszeni. I znowu to samo. Magia. Ostatniego dnia w Capileirze nastawiłam budzik i jak zawsze wyłączyłam telefon. Rano nie włączył się budzik ani telefon. Off. Umarł.

Na endomondo coś pozmieniali przy rysowaniu na mapie trasy treningu, co mi się kompletnie nie podoba, bo nie umiem teraz sobie wyrysować przebytych km, więc będę dodawać "na oko". Dopóki Nokia nie wróci z serwisu. Szczerze mówiąc mam cichą nadzieję, że nie wróci, a odbiorę nowy telefon z pismem:

"Bardzo przepraszamy, że musiała się Pani trzykrotnie się fatygować, żeby reklamować nasz nieudany model telefonu. Przykro nam, że trafiła Pani na gównianą serię, w której wszystko się psuje. Gwarantujemy, że model telefonu z serii, który jaśnie Pani otrzymała teraz od nas był składany na trzeźwo. Z wyrazami szacunku i rumieńcem wstydu- zespół Nokii."

Wiem. To się nie stanie :)



https://www.youtube.com/watch?v=mzJj5-lubeM

Ucieczka przed księdzem

Piątek, 25 stycznia 2013 | dodano:26.01.2013Kategoria Praca
Km:19.00Km teren:0.00 Czas:01:00km/h:19.00
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
14 km na salsę.

Dzisiaj ksiądz po kolędzie z wizytą chodził. Pech chciał, że akurat kiedy ja się szykowałam do wyjścia do pracy był on u sąsiada obok. Głupia by była sytuacja, że on wchodzi, a ja w drugą stronę. Spieszyłam się więc, żeby zdążyć wyjść przed wizytą. Jeszcze tylko dopompować koła, podwyższyć siodełko i... Trach! Nogą (jak zawsze) dociskałam wajchę od sztycy i tym razem nie wytrzymała. Chwila paniki "Co teraz?!". Już pal licho tego księdza, ale do pracy muszę dojechać, a tu siodełko ruchome...

Znalazłam w pośpiechu śrubkę z nakrętką i zastąpiłam pechowe mocowanie. Udało się wyjechać przed księdzem.

W drodze do pracy dzwoni Marta. Czy mam czas wieczorem. W sumie... W sumie przydałoby się odespać Hiszpanię, wyprać termo i inne, ale... Mam czas. Był spacer po Wyspie Słodowej. Była porzeczka i sok bananowy. I upiekłyśmy nawet ciasto. Muffinkę czekoladowo-bananową. A teraz czas na kolejne ciekawe sny :)

Bende go zjadł!

Piątek, 25 stycznia 2013 | dodano:25.01.2013Kategoria Praca
Km:27.00Km teren:0.00 Czas:01:40km/h:16.20
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100


Jak tylko zobaczyłam go na sklepowej półce w Capileirze od razu władowałam dwa opakowania do koszyka nie zastanawiając się czy mi się zmieści do podręcznego bagażu. Oczywiście, że się nie zmieścił. Upchałam go zatem do cudzych plecaków. I przyjechał ze mną! Będzie teraz czekać na specjalną okazję.



Długo spałam, nie zdążyłam się przyszykować na zajęcia. Nie wiedziałam jak się ubrać. Jeszcze nie doszłam do siebie po powrocie. I przyznam, że wcale nie tęskniłam za swoim pokojem i ciepłym łóżkiem. Brakuje mi namiotu, mokrego śpiwora, dyskomfortu i przebywania z całą ekipą. Przede wszystkim brakuje tego poczucia, że nie ważne, która jest godzina i jaki dzień. I tej niewiadomej- czy dzisiaj uda się pokonać zaplanowaną drogę?





To był piękny reset. Bez myślenia o uczelni, pracy. Było tylko tu i teraz. Ale nie tęsknię. Nie tęsknię, bo w planach są już kolejne wyprawy i szczyty do zdobycia.



13 km do pracy. Przed wyjazdem wymiana dętki, dosyć długa zabawa podczas ściągania opony- już wspominałam, że NIE LUBIĘ tego robić.

W przerwie między zajęciami spojrzałam w kalendarz: 24.01. Olśnienie! Urodziny mamy! Podskoczyłam do Kauflandu w poszukiwaniu bombonierki, a tam... Okazja goni okazję:



Tylko jak im wyszło te 9%? Matematycy ^^

14 km z pracy. Warunki znośne. Jadąc ulicą w żaden sposób śnieg nie przeszkadzał, temperatury też wysokie w porównaniu do zeszłorocznych. I ta wydolność po 5 dniach w górach- zero zmęczenia. Jadę i nie sapię- pięknie!

Mulhacen zdobyty! Home, sweet home!

Środa, 23 stycznia 2013 | dodano:24.01.2013
Km:0.00Km teren:0.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Górka banalna, za to warunki pogodowe mniej. Była duża szansa, że nie będziemy w stanie wyruszyć na atak szczytowy ze względu na silny wiatr i słabą widoczność, ale jednak!!!

Pełna relacja już wkrótce (do opracowania 5 GB materiałów, cierpliwości! :))



02:42 edit

Śpiewacy!

Adios bajkstatos!

Poniedziałek, 14 stycznia 2013 | dodano:14.01.2013Kategoria Królowa Szos
Km:18.00Km teren:0.00 Czas:01:10km/h:15.43
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Królowa Szos
Na uczelnię w dalszym ciągu lans na różowych oponach. Kupiłam wczoraj dętkę, aaaaale jak pomyślałam o ściąganiu tej opony z koła to mi się odechciało... Hamulca tylnego też jeszcze nie naprawiłam... Samo się naprawi jak wrócę.

Wczoraj za poradą pani ekspert z Decathlonu kupiłam pseudo- uniwersalne kołnierze śnieżne (czy jak się je zwie) do kijków Hajmołtajn. Albo kijki są nietypowe, albo napis z tyłu opakowania kołnierzy "uniwersalne, pasują do wszystkich modeli kijków Decathlon" tłumaczy dlatego gwint był za duży, a kijek za cienki.

Szusując i driftując (już się wprawiłam!) na Szosie wpadłam do Go Sportu, odwiedziłam chorą Żanetkę moją. Poszłam po kołnierze do kijków, kupiłam kijki. Go Sportowe. Podejrzewam, że jakością się nie różnią od Hibasic, a tu za 80 zł (tyle samo) miałam w komplecie kołnierze, pomarańczowy kolor i długi uchwyt, żeby sobie zmieniać ich długość bez konieczności odkręcania. POZA tym były przecenione z 80 zł na 40 za 1 kijek. Czyli zaoszczędziłam w sumie 40 zł! będzie na orzechówkę, taka ze mnie bizneswoman... ;) A gwarancja też 2 lata, więc jak mi się zakręcanie kijka zepsuje- nie omieszkam złożyć reklamacji. U kierowniczki Żanetki.

Jak pytam się w tego typu sklepach o poradę to często mam wrażenie, że sama wiem więcej niż pseudo wyszkoleni sprzedawcy. Ot, pytanie dzisiaj w Go do pani z działu kijkowego: czym się różnią te kijki od tych (cenowo podobnie)? Odpowiedź mnie zaskoczyła, poraziła i dowiedziałam się czegoś, czego jeszcze nie wiedziałam czyli "Jeżeli jedne są droższe, a drugie tańsze, to te droższe są lepsze, pewnie lżejsze".

Sugerując się opinią (;)) wzięłam te droższe (o 10 zł przed przeceną, ale jednak!)




Godzina 23.00, a ja nie jestem spakowana... Mam jeszcze do napisania 2 prace na uczelnię... A moje natchnienie poszło już chyba spać. Wena razem z nim. Ale najważniejszy jest wpis na BS. Przecież!


Mulhacen- I'm coming!

(zdjęcie z dnia dzisiejszego)

Jak cierpieć przez 2 dni?

Poniedziałek, 14 stycznia 2013 | dodano:14.01.2013
Km:10.00Km teren:0.00 Czas:00:40km/h:15.00
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Królowa Szos
Zrobić pełne przysiady: 20 sekund przysiadów w maksymalnym tempie i 10 sekund przerwy. I tak 8 serii. To z wczorajszych fukncjonalno-crossfitowych warsztatów, a dzisiaj schodzę tyłem ze schodów. I tak samo mocno czuję odcinek lędźwiowy. Ale na rowerze jechać mogę, dlatego też dzisiaj się wybrałam. Legalnie, ulicami, bo DDRy i chodniki białe. Po zakupy.

Jedno zatrąbienie i pokazanie ręką, że "OBOK JEST DROGA ROWEROWA" (biała niczym biel Vizira) i moje "odwal się" w postaci pomachania ręką... Środkowego palca i tak by nie było widać z dwupalczastych rękawiczek ;)

Po drodze spotkałam Panią Grażynkę. Panie Grażynka to jest cudowna kobieta. Pełna optymizmu, zawsze uśmiechnięta i... Zawsze na rowerze. Złapała rowerowego bakcyla i teraz śnieg, mróz, deszcz- tak samo jak ja ostro pedałuje. Lat... Około 50. Nauczycielka języka niemieckiego z mojej podstawówki. Być w jej wieku taką optymistką i serdeczną dla wszystkich... Marzenie! :)



Kupiłam rękawice z gtx (au, płacenie za nie bolało...), kijki, chemiczne ogrzewacze do rąk- tak na wszelki wypadek, folię NRC... Chyba już wszystko mam! I mina mi teraz zrzedła, bo za koc ratunkowy zapłaciłam 20 zł, a na allegro są za 8 z wysyłką!

Rozgryzłam, że blokowanie linki hamulca w miejskim to nie wina fajki, a samego różowego pancerza. Diagnoza postawiona- działania jeszcze nie podjęte.





kategorie bloga

Moje rowery

Canyon Nerve Al
GTIX 691 km
C(G?)urarra RIP 799 km
Trek 7100 22706 km
Królowa Szos 844 km
Dostawczak 4 km
Ghost Cross 1800 1865 km

szukaj

archiwum