Wpisy archiwalne w miesiącu
Grudzień, 2013
Dystans całkowity: | 100.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 06:00 |
Średnia prędkość: | 16.67 km/h |
Liczba aktywności: | 1 |
Średnio na aktywność: | 100.00 km i 6h 00m |
Więcej statystyk |
Rok SPEŁNIONYCH marzeń... I pogrzebanych nadziei.
Wtorek, 31 grudnia 2013 | dodano:31.12.2013
Km: | 100.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:00 | km/h: | 16.67 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Ghost Cross 1800 |
Ostatni dzień roku mógłby się w zasadzie odbyć bez podsumowań, biorąc pod uwagę mój zapał do wrzucania czegokolwiek na blogu, ale jednak...
Z założonych celów sporo udało się zrealizować. Mniej lub bardziej. Spoglądam w stary kalendarz i stwierdzam: ROK 2013 ROKIEM SPEŁNIONYCH MARZEŃ.
A może marzeń i celów. O ile wejście na Mont Blanc było raczej celem do osiągnięcia, które można było zrealizować dzięki odrobinie chęci i sprawności fizycznej, o tyle ciężko zrealizować krok po kroku swoje miejsce na ziemi (górnolotnie...) . Zależy kogo na naszej drodze postawi los. Chociaż zgodnie z dewizą:

zakładam, że w zasadzie od podjętych od nas kroków zależy ile tego szczęścia będziemy mieć w życiu.
Z założonych na 2013 rok celów udało się sporo zrealizować.
1. Mont Blanc (koniec września, 4810 m n.p.m.)


2. Wyleczyć kolano i zaliczyć Pragę na rowerze (nie spodziewałam się, że będzie to wycieczka z osławionym na BS "Wilkiem", a tym bardziej dojazd do stolicy Czech z Wrocławia w ciągu doby). A kolano "samo" się wyleczyło, a raczej znalazłam powód bólu - źle ustawione bloki w pedałach.



3. Zarazić Martę pasją.


Założyłam, że po studiach wyemigruję dorobić się kokosów. W nawiasie wpisałam "Norwegia". Cóż, Norwegia zaliczona, bez kokosów. Ale zyskałam o wiele więcej, niż grube miliony, które mogłam zarobić. Wizję przyszłości ;)
Półtora miesiąca spędzone nad Morzem Północnym.






Z niezrealizowanych... Niezrealizowane przeskakują na następny rok.
Prócz tego co założyłam, miało miejsce wiele ekscytujących wydarzeń.
Zimowa wyprawa na Mulhacen w styczniu.
(pełne wersje)
(najlepsza ekipa!)
Radość na szczycie!

Rowerowa wyprawa do Budapesztu z Kamilem.
(pierwszy maja w Wiedniu)


Koncert Nigela Kennedy'ego!

Był i czardasz na żywo!
Tomasz, Tomasz... ;)
(czerwiec)

(lipiec)

Rowerowa wizyta na wschodzie Polski i Ukrainie.


Wejście na Dachstein w Alpach.


Nowy rower :)

Poznanie MAAASY ciekawych ludzi! (grupa rowerowa!)

I w końcu ukończenie "szkoły życia" czyli wrocławskiego AWFu.

Nie napiszę ile tysięcy kilometrów na rowerze zrobiłam w tym roku. Koło 9 zapewne. Przestałam skrupulatnie odnotowywać każdy wyjazd. Tak samo z bieganiem. Czasem nawet wychodziłam bez GPSa, biegnąc tyle ile mi się będzie chciało. Po prostu - jazda dla samej jazdy, bieganie dla biegania.

Poza tym...



Dużo się wydarzyło. Dużo się zmieniło. Dużo się będzie dziać. I w zasadzie wiele tych miłych rzeczy, które miały miejsce w tym roku, zawdzięczam... Rowerowi. Wnioski możecie wyciągnąć sami.

Edycja
Nie napisałam o pogrzebanych nadziejach. I nie napiszę, może w następnym wpisie. Albo w ogóle i zachowam "mądrości" dla siebie. OBY każdy z Was miał obfitujący w wiele podróży i doświadczeń rok! Pamiętajcie - im cięższe sytuacje, z którymi się spotykacie, tym większa Wasza siła i mądrość. DUŻO dostansu do świata, tolerancji i szacunku dla drugiego człowieka. Pamiętajcie, że to WY musicie się dopasować do życia, nie życie do Waszych wymagań. Jeżeli coś jest nie tak - zmieńcie to, naprawdę się da przy odrobinie wysiłku. Jak mawia pewien bardzo mądry człowiek... Życie jest bardzo proste, tylko ludzie je sobie komplikują :)
Z założonych celów sporo udało się zrealizować. Mniej lub bardziej. Spoglądam w stary kalendarz i stwierdzam: ROK 2013 ROKIEM SPEŁNIONYCH MARZEŃ.
A może marzeń i celów. O ile wejście na Mont Blanc było raczej celem do osiągnięcia, które można było zrealizować dzięki odrobinie chęci i sprawności fizycznej, o tyle ciężko zrealizować krok po kroku swoje miejsce na ziemi (górnolotnie...) . Zależy kogo na naszej drodze postawi los. Chociaż zgodnie z dewizą:

zakładam, że w zasadzie od podjętych od nas kroków zależy ile tego szczęścia będziemy mieć w życiu.
Z założonych na 2013 rok celów udało się sporo zrealizować.
1. Mont Blanc (koniec września, 4810 m n.p.m.)


2. Wyleczyć kolano i zaliczyć Pragę na rowerze (nie spodziewałam się, że będzie to wycieczka z osławionym na BS "Wilkiem", a tym bardziej dojazd do stolicy Czech z Wrocławia w ciągu doby). A kolano "samo" się wyleczyło, a raczej znalazłam powód bólu - źle ustawione bloki w pedałach.



3. Zarazić Martę pasją.


Założyłam, że po studiach wyemigruję dorobić się kokosów. W nawiasie wpisałam "Norwegia". Cóż, Norwegia zaliczona, bez kokosów. Ale zyskałam o wiele więcej, niż grube miliony, które mogłam zarobić. Wizję przyszłości ;)
Półtora miesiąca spędzone nad Morzem Północnym.






Z niezrealizowanych... Niezrealizowane przeskakują na następny rok.
Prócz tego co założyłam, miało miejsce wiele ekscytujących wydarzeń.
Zimowa wyprawa na Mulhacen w styczniu.
(pełne wersje)
(najlepsza ekipa!)
Radość na szczycie!

Rowerowa wyprawa do Budapesztu z Kamilem.
(pierwszy maja w Wiedniu)


Koncert Nigela Kennedy'ego!

Był i czardasz na żywo!
Tomasz, Tomasz... ;)
(czerwiec)

(lipiec)

Rowerowa wizyta na wschodzie Polski i Ukrainie.


Wejście na Dachstein w Alpach.


Nowy rower :)

Poznanie MAAASY ciekawych ludzi! (grupa rowerowa!)

I w końcu ukończenie "szkoły życia" czyli wrocławskiego AWFu.

Nie napiszę ile tysięcy kilometrów na rowerze zrobiłam w tym roku. Koło 9 zapewne. Przestałam skrupulatnie odnotowywać każdy wyjazd. Tak samo z bieganiem. Czasem nawet wychodziłam bez GPSa, biegnąc tyle ile mi się będzie chciało. Po prostu - jazda dla samej jazdy, bieganie dla biegania.

Poza tym...


Dużo się wydarzyło. Dużo się zmieniło. Dużo się będzie dziać. I w zasadzie wiele tych miłych rzeczy, które miały miejsce w tym roku, zawdzięczam... Rowerowi. Wnioski możecie wyciągnąć sami.
PODRÓŻE KSZTAŁCĄ, A PASJA ŁĄCZY :)))

Edycja
Nie napisałam o pogrzebanych nadziejach. I nie napiszę, może w następnym wpisie. Albo w ogóle i zachowam "mądrości" dla siebie. OBY każdy z Was miał obfitujący w wiele podróży i doświadczeń rok! Pamiętajcie - im cięższe sytuacje, z którymi się spotykacie, tym większa Wasza siła i mądrość. DUŻO dostansu do świata, tolerancji i szacunku dla drugiego człowieka. Pamiętajcie, że to WY musicie się dopasować do życia, nie życie do Waszych wymagań. Jeżeli coś jest nie tak - zmieńcie to, naprawdę się da przy odrobinie wysiłku. Jak mawia pewien bardzo mądry człowiek... Życie jest bardzo proste, tylko ludzie je sobie komplikują :)