Szukając wiosny- prawie Trzebnica.
Sobota, 16 marca 2013 | dodano:16.03.2013
Km: | 40.11 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:50 | km/h: | 21.88 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
Słońce za oknem na plus.
Temperatura na minus.
W środku dnia okrutnie się zdenerwowałam i tak ze złości postanowiłam, że jednak pojadę, aby dać upust negatywnym emocjom.
Wzięcie grubych rękawiczek zamiast cienkich było dobrym wyborem. Nogawiczki- obowiązkowo. Przymroziło nieco kończyny dolne- jak na moje zmarznięte uda było ok. -3 stopnie. W rzeczywistości około zera, bo kałuże ledwo były pokryte lodem, przerębli by się nie zrobiło.
Barwy maskujące. Tylko różowy pancerz i odblask zdradza przyczajoną pozycję Treka.
Hejka!
Na sianie najlepsze... Skakanie!
Trzebnickie fałdy...
... i trzebnicki zachód słońca.
Droga, którą się obawiam wracać po ciemku z Trzebnicy. W zasadzie kierując się na Wrocław jest tam akurat zjazd, więc przejechanie tego odcinka długo by nie trwało, ale budzi we mnie niepokój po zmroku.
Jedyna oznaka nadchodzącej wiosny, którą dzisiaj spotkałam prócz słońca to był Jelonek. Jeżeli słucham czegoś kilka razy pod rząd to znak, że coś się dzieje. Dzisiaj się działo chyba z 15 razy.
Temperatura na minus.
W środku dnia okrutnie się zdenerwowałam i tak ze złości postanowiłam, że jednak pojadę, aby dać upust negatywnym emocjom.
Wzięcie grubych rękawiczek zamiast cienkich było dobrym wyborem. Nogawiczki- obowiązkowo. Przymroziło nieco kończyny dolne- jak na moje zmarznięte uda było ok. -3 stopnie. W rzeczywistości około zera, bo kałuże ledwo były pokryte lodem, przerębli by się nie zrobiło.
Barwy maskujące. Tylko różowy pancerz i odblask zdradza przyczajoną pozycję Treka.
Hejka!
Na sianie najlepsze... Skakanie!
Trzebnickie fałdy...
... i trzebnicki zachód słońca.
Droga, którą się obawiam wracać po ciemku z Trzebnicy. W zasadzie kierując się na Wrocław jest tam akurat zjazd, więc przejechanie tego odcinka długo by nie trwało, ale budzi we mnie niepokój po zmroku.
Jedyna oznaka nadchodzącej wiosny, którą dzisiaj spotkałam prócz słońca to był Jelonek. Jeżeli słucham czegoś kilka razy pod rząd to znak, że coś się dzieje. Dzisiaj się działo chyba z 15 razy.
3x100
Piątek, 15 marca 2013 | dodano:16.03.2013
Km: | 31.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:30 | km/h: | 20.67 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
=300. ZŁych.
Raptem 3 części. Dlatego w Treka nie będę inwestować i cudować z kasetami, lepszymi łańcuchami... Przy tych przebiegach i miejskich warunkach szkoda mojego potu z zajęć na tak kosztowne części ("Tyś widziała drogie części...")
Żelastwo nr 1- 10 RZy. Aż dziw bierze, że waży tyle (albo mniej) co wolnobieg 7RZy.
Łańcuszek nr 2. Próba 925. Podejrzanie lekki.
Amelinium nr 3. Z kolekcji DEcORE. Opakowanie ala Dexter.
I ciasto. Musiałam zrobić, bo w lodówce zalegała "trzydziestka" ważna do końca dzisiejszego dnia. Szybko ubijałam, żeby zdążyć przed północą, bo by się zważyła. Wjeżdża!
Dziś dla odmiany dancehall- rozgrzewka przed salsą.
Raptem 3 części. Dlatego w Treka nie będę inwestować i cudować z kasetami, lepszymi łańcuchami... Przy tych przebiegach i miejskich warunkach szkoda mojego potu z zajęć na tak kosztowne części ("Tyś widziała drogie części...")
Żelastwo nr 1- 10 RZy. Aż dziw bierze, że waży tyle (albo mniej) co wolnobieg 7RZy.
Łańcuszek nr 2. Próba 925. Podejrzanie lekki.
Amelinium nr 3. Z kolekcji DEcORE. Opakowanie ala Dexter.
I ciasto. Musiałam zrobić, bo w lodówce zalegała "trzydziestka" ważna do końca dzisiejszego dnia. Szybko ubijałam, żeby zdążyć przed północą, bo by się zważyła. Wjeżdża!
Dziś dla odmiany dancehall- rozgrzewka przed salsą.
Zimna zima tej zimy. Codzienna nagroda się należy.
Czwartek, 14 marca 2013 | dodano:14.03.2013
Km: | 38.46 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:49 | km/h: | 21.17 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
Narzekam, narzekam, a w zeszłym roku były temperatury co najmniej 2x niższe. Pamiętam jak dziś, gdy poszukiwałam gogli w GoSzprot, bo szron osiadający mi na rzęsach rozmazywał tusz.
Przyznam, że mam dość. Mam dość przede wszystkim śniegu. I zimna też. Budzę się z myślą, że to już końcówka i któregoś dnia wpadną rankiem do mojego pokoju ciepłe promyki słońca. Bo dzisiaj niby grzało, ale chłodem.
Nie ma dla mnie nic przyjemniejszego niż Earl Grey z cytryną i miodem, gdy wracam zmarznięta i zmęczona po pracy. To już mój rytuał. Taka nagroda za cały dzień latania po mieście. Czekolady nie jem, mleko ograniczam, a tym samym kakao... Musi być jakaś przyjemność na koniec dnia, coś o czym myślę podczas powrotu o późnych godzinach. Nadmienię, że zawsze siebie doceniam i nagroda jest duża- obowiązkowe 0.5 litra każdego wieczoru. Jedni za wykonanie swojej pracy dostają milion złotych, ja raptem 500 ml wrzątku z dodatkami :)
Dostałam dzisiaj lizaka. Jeszcze nigdy nie dostałam od nikogo wielkiego Chupa Chupsa z gumą (ani żadnego innego cukierka na patyku)! Miło. Świeci się, bo oblizany.
Więcej zdjęć z wycieczki po Wrocławiu nie ma. Aparat głęboko schowany, poza tym dzisiaj wszędzie miałam wyliczony czas co do minuty.
Oswajam się z twórczością Waller'a w ramach przygotowania do majowego koncertu: "Ethno Jazz Festival: NIGEL KENNEDY IN RECITAL Bach + Fats Waller". Nie słucham jazzu. Ale przyjemnie posłuchać utworów bez regularnej frazy i wyraźnego bitu. Coś zupełnie innego, nowego.
Kojarzy mi się z kilkoma odcinkami "Cold Case". Uwielbiałam ten serial i nie mogłam przeboleć, że go ściągnęli z anteny (zbyt mała oglądalność).
Herbata się skończyła. To znak, że czas kończyć opowieści.
Przyznam, że mam dość. Mam dość przede wszystkim śniegu. I zimna też. Budzę się z myślą, że to już końcówka i któregoś dnia wpadną rankiem do mojego pokoju ciepłe promyki słońca. Bo dzisiaj niby grzało, ale chłodem.
Nie ma dla mnie nic przyjemniejszego niż Earl Grey z cytryną i miodem, gdy wracam zmarznięta i zmęczona po pracy. To już mój rytuał. Taka nagroda za cały dzień latania po mieście. Czekolady nie jem, mleko ograniczam, a tym samym kakao... Musi być jakaś przyjemność na koniec dnia, coś o czym myślę podczas powrotu o późnych godzinach. Nadmienię, że zawsze siebie doceniam i nagroda jest duża- obowiązkowe 0.5 litra każdego wieczoru. Jedni za wykonanie swojej pracy dostają milion złotych, ja raptem 500 ml wrzątku z dodatkami :)
Dostałam dzisiaj lizaka. Jeszcze nigdy nie dostałam od nikogo wielkiego Chupa Chupsa z gumą (ani żadnego innego cukierka na patyku)! Miło. Świeci się, bo oblizany.
Więcej zdjęć z wycieczki po Wrocławiu nie ma. Aparat głęboko schowany, poza tym dzisiaj wszędzie miałam wyliczony czas co do minuty.
Oswajam się z twórczością Waller'a w ramach przygotowania do majowego koncertu: "Ethno Jazz Festival: NIGEL KENNEDY IN RECITAL Bach + Fats Waller". Nie słucham jazzu. Ale przyjemnie posłuchać utworów bez regularnej frazy i wyraźnego bitu. Coś zupełnie innego, nowego.
Kojarzy mi się z kilkoma odcinkami "Cold Case". Uwielbiałam ten serial i nie mogłam przeboleć, że go ściągnęli z anteny (zbyt mała oglądalność).
Herbata się skończyła. To znak, że czas kończyć opowieści.
To się nacieszyłam...
Wtorek, 12 marca 2013 | dodano:12.03.2013
Km: | 59.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:00 | km/h: | 19.67 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
Moja radość z otrzymania biletu na koncert trwała tak długo jak tegoroczna wiosenna przerwa w zimie.
Dzisiaj dostałam informację, że jest odwołany... Oklapła mi. Moja ekscytacja zawisła prostopadle do podłoża.
Ale za to na 25. maja są jeszcze miejsca w Synagodze pod Białym Bocianem. Co prawda inny repertuar, bo Bach + Fats Waller. Wolałabym ten, który miał być teraz czyli "Skrzypce- z historii w przyszłość", ale... Będzie jeszcze okazja. A w tym roku NK może już nie zawitać do Polski, więc zamówiłam kolejny bilet- tym razem na maj. Przynajmniej będzie dostojniej ze względu na wnętrze :)
Rola NK nie kończy się na grze :)
Od serenady na mą część zaczął się dzisiaj dzień. Na odcinku jakiś 500 metrów trzykrotnie zostałam pochwalona klaksonem- za to, że żyję. Podziękowałam machając ochoczo środkowym palcem i spóźniłam (z pełną premedytacją) na szkolenia do praktyk, które już miałam. Wymienialiśmy się wrażeniami z pobytu w szkole ponadgimnazjalnej. Historie były takie, że śmialiśmy się do łez. A potem zaczęła się nuda czyli gadanie pseudo psychologów. Nie, żebym kwestionowała ich kompetencje, ale jak mam być szczera- nijak dzisiaj się nie udzielali tylko krytykowali zawzięcie, gdy kolega opowiedział jak uczeń się go nie słuchał i zakończył opowieść stwierdzeniem, że "Powinien znać swoje miejsce w szeregu". Oczywiście, że powinien- szczególnie gdy dzieciak nie słucha, a nauczyciel jest nowy i musi wzbudzić respekt. Przejście na luźniejsze kontakty jest wtedy, gdy pozna się klasę i ją ustawi.
Po opowieściach było co raz ciekawiej...
Właśnie komputer złapał zawiechę i po resecie pokazały mi się wszystkie karty i... Wpis, który tworzyłam od kilku minut! Jeszcze zacznę lubić firefoxa :)
Rano nie mogłam się zdecydować- czy jechać "na lekko", po szkoleniach wrócić do domu na godzinę i jechać ponownie na uczelnię czy od razu zabrać ze sobą toboły. Chęć do zrobienia większej ilości km, jazdy bez plecaka i posiedzenia godzinę w domu skłoniła do zostawienia tobołów i powrotu do domu. Potem znowu na uczelnię- zajęcia organizacyjne.
Z tymi zajęciami to też przeboje były... We wtorki zawsze miałam 5 h fitnessu od 15.00. Dzięki "słonecznej" uczelni, która wlepiła nam w plan "Zarządzanie usługami" od 17.00 do 19.15 musiałam zrezygnować z czterech i została mi tylko jedna- na 20.00. Średnio mi się opłaca gnać tylko na 55 minut, ale wydatków rowerowych teraz masa, wyjazdy co chwilę... A jak sobie podliczyłam straty dzięki nowemu planowi to napisałam maila do prowadzącej, w której poprosiłam o przełożenie zajęć i wyjaśniłam jej, że dużo z nas pracuje i sami się utrzymujemy...
Po tygodniu dostałam referat zaczynający się tak:
"w odpowiedzi na Pani maila informuję, że plan zajęć został ułożony przez Dział Nauczania zgodnie z Regulaminem Studiów, z którym chyba się Pani jeszcze nie zapoznała i jeśli kwestionuje Pani jego zasadność, kwestionuje Pani również kompetencje Działu Nauczania, na co nie mogę Pani pozwolić. Sprawy finansowe i rodzinne studentów są sprawami prywatnymi i nie moją rolą jest je analizować i oceniać, a podejmowanie przez Państwa zatrudnienia w czasie trwania studiów jest Państwa indywidualnym wyborem, nie może i nie będzie wpływać na kształ Waszego planu oraz moje decyzje w tej sprawie.
Pani obowiązkiem jako studentki jest uczestnictwo w zajęciach wynikających z programu studiów i wypełnienie wszelkich zobowiązań związanych z kryteriami zaliczenia przyjętymi przez prowadzącego w celu zaliczenia przedmiotu, jeśli ma Pani co do tego wątpliowści - zapraszam do lektury Regulaminu Studiów, bądź do konsultacji tej sprawy z Dziekanem.
Uczelnia ma prawo i obowiązek pomagać Państwu realizować się przede wszystkim naukowo i dydaktycznie, a wszelkie prace zawodowe, które podejmujecie w trakcie studiów są podejmowane na Waszą odpowiedzialność i proszę nie obciążać uczelni oraz mojej osoby kwestiami tego typu.
Pani nieracjonalne i roszczeniowe podejście jest bezzasadne, tym bardziej z uwagi na fakt, że Wasz plan zajęć w tym semestrze obejmuje tylko dwa dni studiowania! Proszę zajrzeć na plan studentów Fizjoterapii na ostatnim roku studiów - może wtedy zrozumie Pani moje oburzenie i nieadekwatność Pani zarzutów."
Jeszcze raz tyle w podobnym stylu. Jako komentarz wystarczy poniższy obrazek :)
Ostatecznie nie jest tak źle- 7 tygodni zajęć, zaliczenie na podstawie obecności. Żeby mieć 3 trzeba być 4 razy. A obawiałam się zemsty ze strony Pani mgr...
Jakieś inne pomysły na sposób wyboru nowego papieża? Koleżanka zaproponowała głosowanie na fejsie- pod którym zdjęciem będzie najwięcej "lajków" zostanie nową głową kościoła. A można i tak:
Śnieg sypie i sypie. Jamę śnieżną jutro wykopię w ogródku i będę tam spać jak tak całą noc będzie.
Nakręca do działania! (chyba już kiedyś było)
Dzisiaj dostałam informację, że jest odwołany... Oklapła mi. Moja ekscytacja zawisła prostopadle do podłoża.
Ale za to na 25. maja są jeszcze miejsca w Synagodze pod Białym Bocianem. Co prawda inny repertuar, bo Bach + Fats Waller. Wolałabym ten, który miał być teraz czyli "Skrzypce- z historii w przyszłość", ale... Będzie jeszcze okazja. A w tym roku NK może już nie zawitać do Polski, więc zamówiłam kolejny bilet- tym razem na maj. Przynajmniej będzie dostojniej ze względu na wnętrze :)
Rola NK nie kończy się na grze :)
Od serenady na mą część zaczął się dzisiaj dzień. Na odcinku jakiś 500 metrów trzykrotnie zostałam pochwalona klaksonem- za to, że żyję. Podziękowałam machając ochoczo środkowym palcem i spóźniłam (z pełną premedytacją) na szkolenia do praktyk, które już miałam. Wymienialiśmy się wrażeniami z pobytu w szkole ponadgimnazjalnej. Historie były takie, że śmialiśmy się do łez. A potem zaczęła się nuda czyli gadanie pseudo psychologów. Nie, żebym kwestionowała ich kompetencje, ale jak mam być szczera- nijak dzisiaj się nie udzielali tylko krytykowali zawzięcie, gdy kolega opowiedział jak uczeń się go nie słuchał i zakończył opowieść stwierdzeniem, że "Powinien znać swoje miejsce w szeregu". Oczywiście, że powinien- szczególnie gdy dzieciak nie słucha, a nauczyciel jest nowy i musi wzbudzić respekt. Przejście na luźniejsze kontakty jest wtedy, gdy pozna się klasę i ją ustawi.
Po opowieściach było co raz ciekawiej...
Właśnie komputer złapał zawiechę i po resecie pokazały mi się wszystkie karty i... Wpis, który tworzyłam od kilku minut! Jeszcze zacznę lubić firefoxa :)
Rano nie mogłam się zdecydować- czy jechać "na lekko", po szkoleniach wrócić do domu na godzinę i jechać ponownie na uczelnię czy od razu zabrać ze sobą toboły. Chęć do zrobienia większej ilości km, jazdy bez plecaka i posiedzenia godzinę w domu skłoniła do zostawienia tobołów i powrotu do domu. Potem znowu na uczelnię- zajęcia organizacyjne.
Z tymi zajęciami to też przeboje były... We wtorki zawsze miałam 5 h fitnessu od 15.00. Dzięki "słonecznej" uczelni, która wlepiła nam w plan "Zarządzanie usługami" od 17.00 do 19.15 musiałam zrezygnować z czterech i została mi tylko jedna- na 20.00. Średnio mi się opłaca gnać tylko na 55 minut, ale wydatków rowerowych teraz masa, wyjazdy co chwilę... A jak sobie podliczyłam straty dzięki nowemu planowi to napisałam maila do prowadzącej, w której poprosiłam o przełożenie zajęć i wyjaśniłam jej, że dużo z nas pracuje i sami się utrzymujemy...
Po tygodniu dostałam referat zaczynający się tak:
"w odpowiedzi na Pani maila informuję, że plan zajęć został ułożony przez Dział Nauczania zgodnie z Regulaminem Studiów, z którym chyba się Pani jeszcze nie zapoznała i jeśli kwestionuje Pani jego zasadność, kwestionuje Pani również kompetencje Działu Nauczania, na co nie mogę Pani pozwolić. Sprawy finansowe i rodzinne studentów są sprawami prywatnymi i nie moją rolą jest je analizować i oceniać, a podejmowanie przez Państwa zatrudnienia w czasie trwania studiów jest Państwa indywidualnym wyborem, nie może i nie będzie wpływać na kształ Waszego planu oraz moje decyzje w tej sprawie.
Pani obowiązkiem jako studentki jest uczestnictwo w zajęciach wynikających z programu studiów i wypełnienie wszelkich zobowiązań związanych z kryteriami zaliczenia przyjętymi przez prowadzącego w celu zaliczenia przedmiotu, jeśli ma Pani co do tego wątpliowści - zapraszam do lektury Regulaminu Studiów, bądź do konsultacji tej sprawy z Dziekanem.
Uczelnia ma prawo i obowiązek pomagać Państwu realizować się przede wszystkim naukowo i dydaktycznie, a wszelkie prace zawodowe, które podejmujecie w trakcie studiów są podejmowane na Waszą odpowiedzialność i proszę nie obciążać uczelni oraz mojej osoby kwestiami tego typu.
Pani nieracjonalne i roszczeniowe podejście jest bezzasadne, tym bardziej z uwagi na fakt, że Wasz plan zajęć w tym semestrze obejmuje tylko dwa dni studiowania! Proszę zajrzeć na plan studentów Fizjoterapii na ostatnim roku studiów - może wtedy zrozumie Pani moje oburzenie i nieadekwatność Pani zarzutów."
Jeszcze raz tyle w podobnym stylu. Jako komentarz wystarczy poniższy obrazek :)
Ostatecznie nie jest tak źle- 7 tygodni zajęć, zaliczenie na podstawie obecności. Żeby mieć 3 trzeba być 4 razy. A obawiałam się zemsty ze strony Pani mgr...
Jakieś inne pomysły na sposób wyboru nowego papieża? Koleżanka zaproponowała głosowanie na fejsie- pod którym zdjęciem będzie najwięcej "lajków" zostanie nową głową kościoła. A można i tak:
Śnieg sypie i sypie. Jamę śnieżną jutro wykopię w ogródku i będę tam spać jak tak całą noc będzie.
Nakręca do działania! (chyba już kiedyś było)
Powrót, szpital
Poniedziałek, 11 marca 2013 | dodano:11.03.2013
Km: | 13.90 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:40 | km/h: | 20.85 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
Wyspałam się porządnie u chłopaków. Posiedziałam jeszcze trochę, pogadałam z prezesem i pojechałam na Chałubińskiego. W tym roku zwiedziłam kilka szpitali i zdecydowanie największą grozą powiewa oddział na w/w ulicy. Podziemia tak mroczne, obdrapane ściany, że strach w ogóle wchodzić.
Po powrocie i zrzuceniu plecaka poczułam się tak lekko, że po załatwieniu jeszcze jednej sprawy miałam ochotę na więcej km. Spotkałam jednak kolegę, z którym się rozgadałam i po pół godziny na mroźnym wietrze na tyle zmarzłam, że mi się odechciało jechać gdziekolwiek indziej niż do domu :)
Bilet już czeka!
Z piątkowej salsy.
Po powrocie i zrzuceniu plecaka poczułam się tak lekko, że po załatwieniu jeszcze jednej sprawy miałam ochotę na więcej km. Spotkałam jednak kolegę, z którym się rozgadałam i po pół godziny na mroźnym wietrze na tyle zmarzłam, że mi się odechciało jechać gdziekolwiek indziej niż do domu :)
Bilet już czeka!
Z piątkowej salsy.
Olimpowo
Niedziela, 10 marca 2013 | dodano:11.03.2013
Km: | 9.19 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:25 | km/h: | 22.06 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
Wpadły dziewczyny na pomysł, żeby zrobić chłopakom "wjazd na chatę". Że niby raki oddać i trochę dłużej zabawić. Chciałam się ubrać nienormalnie i pojechać na miejskim, ale jak miałabym następnego dopiero dnia wracać i nie wiadomo czy nie w śniegu lub deszczu to jednak stanęło na normalnej, codziennej lycrze, polarze, membranie i Treku. Szybciej i wygodniej. Jeszcze przyjdzie czas na kiecki. Tymczasem zima, zimny wiatr i zimny śnieg.
Muffinki produkcji bliźniaczek:
Maratońskie ciasto i roladki:
A tu konsumenci :)
Jedzenia wystarczyło do 2.00. Po jakże burzliwych rozmowach o górach, praktykach w liceum, planach na majówkę obejrzeliśmy "Polskie himalaje- pierwsi zdobywcy", a potem...
I to był koniec spotkania :D Do domu w nocy nie wracałam.
Po przeróbce od dziewczyn. Ładniejsze niż oryginał :)
Muffinki produkcji bliźniaczek:
Maratońskie ciasto i roladki:
A tu konsumenci :)
Jedzenia wystarczyło do 2.00. Po jakże burzliwych rozmowach o górach, praktykach w liceum, planach na majówkę obejrzeliśmy "Polskie himalaje- pierwsi zdobywcy", a potem...
I to był koniec spotkania :D Do domu w nocy nie wracałam.
Po przeróbce od dziewczyn. Ładniejsze niż oryginał :)
Śnieżka i nieplanowany marsz na orientację
Niedziela, 10 marca 2013 | dodano:10.03.2013
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
Z planowanego weekendu w Tatry zrobiła się jednodniowa Śnieżka. Uzbierało się tyle ludzi, by zapełnić 5-osobowe auto. Nawet 6 nas było- o tym na zdjęciach.
Jako poranny budzik nastawione mam radio. Sama pobudka nie była zbyt przyjemna- fakty w RMFie i słowa "Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski zginęli podczas wyprawy na Broad Peak". Zostać obudzonym przypomnieniem tych wydarzeń... Sobota zaczęła się bez uśmiechu na twarzy. Przez następne godziny nic nie wskazywało na przemieszczenie się kącików ust ku górze.
Poranek fatalny. Czułam się źle. Na tyle, by zrezygnować z wyjazdu. Zażyłam jednak dropsy z apteki i z nadzieją postanowiłam spędzić sobotę tak jak to zaplanowałam ja, a nie mój organizm. Po dwóch godzinach jazdy wróciłam do żywych, jaka ulga! Wraz z nią- humor zaczął dopisywać.
Podejście od strony czeskiej, zejście klasycznie. Mokry śnieg, niebo zachmurzone, bez opadów, bardzo ciepło. Przy podejściu pot spływał po czole.
Czas wejścia: niecałe 4 h
Czas zejścia: 1 h 40'
Czas marszu na orientację: 2h
Czarna owca wyjazdu- nie dawała się zdobyć byle obwąchaniem!
Przepieski Husky
Na szczycie czekolada z robakami musi być!
I żelki...
łOscypek się należał!
Z sosem czosnkowym:
Z żurawiną (najlepszy!):
Zeszliśmy do Karpacza, zjedliśmy sery i... Tak właściwie to gdzie my zaparkowaliśmy???
Nie znaliśmy ulicy, nie pamiętaliśmy nic charakterystycznego, nie wiedzieliśmy nic.
Bezradnie piątka zdobywców Śnieżki miotała się z czarnym kundelkiem po mieście próbując skojarzyć cokolwiek z miejscem pozostawienia auta. Na daremno. I pewnie gdyby nie pani ze sklepu zamiast dnia w Karpaczu zrobiłby się weekend. Dzięki naszym ubogim wskazówkom jak wyglądała ta okolica (był tam dom na sprzedaż!), skojarzyła co nieco i pokazała na mapie jak dojść do prawdopodobnego miejsca pobytu auta.
Czas poszukiwania wynosił około dwóch godzin. Jak widać- zakończony sukcesem.
W sumie zrobiliśmy dzisiaj ok. 25 km. Olimp górą!
I jeszcze harem szejk :)
Jako poranny budzik nastawione mam radio. Sama pobudka nie była zbyt przyjemna- fakty w RMFie i słowa "Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski zginęli podczas wyprawy na Broad Peak". Zostać obudzonym przypomnieniem tych wydarzeń... Sobota zaczęła się bez uśmiechu na twarzy. Przez następne godziny nic nie wskazywało na przemieszczenie się kącików ust ku górze.
Poranek fatalny. Czułam się źle. Na tyle, by zrezygnować z wyjazdu. Zażyłam jednak dropsy z apteki i z nadzieją postanowiłam spędzić sobotę tak jak to zaplanowałam ja, a nie mój organizm. Po dwóch godzinach jazdy wróciłam do żywych, jaka ulga! Wraz z nią- humor zaczął dopisywać.
Podejście od strony czeskiej, zejście klasycznie. Mokry śnieg, niebo zachmurzone, bez opadów, bardzo ciepło. Przy podejściu pot spływał po czole.
Czas wejścia: niecałe 4 h
Czas zejścia: 1 h 40'
Czas marszu na orientację: 2h
Czarna owca wyjazdu- nie dawała się zdobyć byle obwąchaniem!
Przepieski Husky
Na szczycie czekolada z robakami musi być!
I żelki...
łOscypek się należał!
Z sosem czosnkowym:
Z żurawiną (najlepszy!):
Zeszliśmy do Karpacza, zjedliśmy sery i... Tak właściwie to gdzie my zaparkowaliśmy???
Nie znaliśmy ulicy, nie pamiętaliśmy nic charakterystycznego, nie wiedzieliśmy nic.
Bezradnie piątka zdobywców Śnieżki miotała się z czarnym kundelkiem po mieście próbując skojarzyć cokolwiek z miejscem pozostawienia auta. Na daremno. I pewnie gdyby nie pani ze sklepu zamiast dnia w Karpaczu zrobiłby się weekend. Dzięki naszym ubogim wskazówkom jak wyglądała ta okolica (był tam dom na sprzedaż!), skojarzyła co nieco i pokazała na mapie jak dojść do prawdopodobnego miejsca pobytu auta.
Czas poszukiwania wynosił około dwóch godzin. Jak widać- zakończony sukcesem.
W sumie zrobiliśmy dzisiaj ok. 25 km. Olimp górą!
I jeszcze harem szejk :)
Zumba, sexy dance, salsa, pole dance...
Piątek, 8 marca 2013 | dodano:08.03.2013
Km: | 30.90 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:25 | km/h: | 21.81 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
Do pracy- dziś z okazji Dnia Kobiet maraton taneczny. Zumba, sexy dance i moja salsa. A na koniec pokaz Pole Dance. Robi wrażenie (zarówno taniec jak i instruktorka ;))
Moja goła babka z jabłkami się chowa ;)
Jutro Śnieżka. Z weekendu z Tatrach zrobił nam się jednodniowy wypad w Karkonosze. Ważne, ze góry :)
Moja goła babka z jabłkami się chowa ;)
Jutro Śnieżka. Z weekendu z Tatrach zrobił nam się jednodniowy wypad w Karkonosze. Ważne, ze góry :)
Mam mokro w majtkach, gdy jeżdżę na rowerze...
Czwartek, 7 marca 2013 | dodano:07.03.2013
Km: | 30.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:33 | km/h: | 19.35 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
Jakże inaczej mogłaby podsumować dzisiejszy dzień. Rano nie padało. Zapomniałam założyć błotniki, mimo że do głowy mi przyszło, iż deszcz może mnie zastać w trasie. I tak po zajęciach na uczelni rozpadało się na dobre. Dojechałam do pracy cała mokra- razem z w/w częścią garderoby.
Powrót do domu- a jakże by inaczej. Znowu mokro. Jedyny łaterpróf, który na sobie miałam to Wore-tex®. I to za darmo z Żabki. Na ładne oczy.
Pierwsze co zrobiłam po przyjściu do domu to zrzuciłam z siebie wszystkie rzeczy i spłukałam pod prysznicem. Marzyłam o tym przez całe 45 minut drogi powrotnej. I o gorącej zupie. I herbacie z cytryną i miodem. Teraz jestem szczęśliwa!
Z rzeczy dzisiaj przeczytanych- przeciętnie człowiek w ciągu swojego życia zjada ok. 40 ton żywności- tyle ile waży 9 słoni. 760 kurczaków. Spożywa kaloryczną równowartość 136 tysięcy tabliczek czekolady (przy założeniu, że przyjmuje 2500 kcal dziennie i żyje 80 lat).
A skóra na palcach i rąk i stóp marszczy nam się w wodzie, ponieważ łatwiej jest utrzymać szorstkie przedmioty. I wynika ten fakt z tego, iż kiedy człowiek żył w bardzo wilgotnym środowisku. Tak sobie naukowcy wymyślili.
Znacie to!
Powrót do domu- a jakże by inaczej. Znowu mokro. Jedyny łaterpróf, który na sobie miałam to Wore-tex®. I to za darmo z Żabki. Na ładne oczy.
Pierwsze co zrobiłam po przyjściu do domu to zrzuciłam z siebie wszystkie rzeczy i spłukałam pod prysznicem. Marzyłam o tym przez całe 45 minut drogi powrotnej. I o gorącej zupie. I herbacie z cytryną i miodem. Teraz jestem szczęśliwa!
Z rzeczy dzisiaj przeczytanych- przeciętnie człowiek w ciągu swojego życia zjada ok. 40 ton żywności- tyle ile waży 9 słoni. 760 kurczaków. Spożywa kaloryczną równowartość 136 tysięcy tabliczek czekolady (przy założeniu, że przyjmuje 2500 kcal dziennie i żyje 80 lat).
A skóra na palcach i rąk i stóp marszczy nam się w wodzie, ponieważ łatwiej jest utrzymać szorstkie przedmioty. I wynika ten fakt z tego, iż kiedy człowiek żył w bardzo wilgotnym środowisku. Tak sobie naukowcy wymyślili.
Znacie to!
Trzebnica
Środa, 6 marca 2013 | dodano:06.03.2013
Km: | 27.17 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:06 | km/h: | 24.70 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
Nastał ten dzień, kiedy pogoda zachęciła, a wręcz zmusiła, żeby tym razem zamienić szynobus na rower.
Wcześniej 20 km na rolkach.
Jak zawsze mając w planach wcześniejszy wyjazd udało mi się ruszyć z domu tak, że musiałam gnać. I tak gnałam te 25 km ze średnią 25 km/h.
Powrót szynobusem. I w ten oto sposób popłynęłam na kwotę 2 zł 32 gr. Bez roweru w obie strony wyszłoby 6,36 zł. Z rowerem 8,68 zł. Bez szynobusa- 0 zł.
Kusiło, by wrócić też rowerem. Ale przypomniały mi się scenariusze powrotu- zamieszczone kilka(naście?) wpisów temu. Ciemno. Żadnych domów. E, poczekam do czerwca. Najbardziej obawiam się odcinka między Głuchowem Górnym a Skarszynem.
Masz Morsie- spełniają się Twe marzenia.
Kowalski i Berbeka wciąż zaginieni. Dla niewtajemniczonych- czterech polskich himalaistów dokonało pierwszego zimowego wejścia na Broad Peak. Do bazy wrócił tylko Bielecki i Małek. O pozostałej dwójce wciąż nie ma wieści...
LINK DO RELACJI
Wcześniej 20 km na rolkach.
Jak zawsze mając w planach wcześniejszy wyjazd udało mi się ruszyć z domu tak, że musiałam gnać. I tak gnałam te 25 km ze średnią 25 km/h.
Powrót szynobusem. I w ten oto sposób popłynęłam na kwotę 2 zł 32 gr. Bez roweru w obie strony wyszłoby 6,36 zł. Z rowerem 8,68 zł. Bez szynobusa- 0 zł.
Kusiło, by wrócić też rowerem. Ale przypomniały mi się scenariusze powrotu- zamieszczone kilka(naście?) wpisów temu. Ciemno. Żadnych domów. E, poczekam do czerwca. Najbardziej obawiam się odcinka między Głuchowem Górnym a Skarszynem.
Masz Morsie- spełniają się Twe marzenia.
Kowalski i Berbeka wciąż zaginieni. Dla niewtajemniczonych- czterech polskich himalaistów dokonało pierwszego zimowego wejścia na Broad Peak. Do bazy wrócił tylko Bielecki i Małek. O pozostałej dwójce wciąż nie ma wieści...
LINK DO RELACJI