Dobry banan w każdą szparę się zmieści.
Sobota, 21 kwietnia 2012 | dodano:21.04.2012
Km: | 29.06 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:15 | km/h: | 23.25 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
Właśnie dzisiaj w drodze powrotnej z ajerobiku opatentowałam nowy pomysł na przechowywanie banana. Szukałam jakiejś szpary i znalazłam! Cóż trzech rąk nie posiadam- w jednej jabłko, w drugiej nanab. Trzeba było na jakiś czas uwolnić chociaż jedną z racji tego, że jazda bez trzymanki to już nie na moje lata, nie na Treku i nie przy zjeździe z Milenijnego.
W sumie jest to druga wycieczka w dniu dzisiejszym. Jako że zapragnęłam dzisiaj się najeść słodkiego, a nie chcę być utyta- musiałam zrobić coś ze spożytym Lionem w białej czekoladzie (300 kcal) i paczką orzeźwiających paluszków Made for Ladybird (600 kcal). Że nie wspomnę o tym ile mam do zrobienia na uczelnię. Jak to jest, że im więcej obowiązków tym więcej czasu poświęcam na wszystko inne? Wiem, ze i tak się nie wyrobię, a mimo to nie spinam dupy i choćby nawet wsiadam na rower. Piorę. Sprzątam. A i tak zaplanowane zadania muszę wykonać. Potem zarwane nocki. Nie lubię tego w sobie, damn!
Przez 30 km spalałam te słodyczki. W powrocie ze Skarszyna minął mnie biker na góralu. Nie powiem, żeby mi się to spodobało, bo się nie spodobało. Ale jechał dosyć prężnie, więc nie bardzo chciało mi się tempo zwiększać.
Gryzło mnie to. Cały czas był w zasięgu wzroku. W pewnym momencie przestał się oddalać. W nogach jakby ogień. Patrzę na licznik- 30 km/h. Patrzę przed siebie- doganiam go. Mam Cię! Wyprzedzam napawając się zachodzącym słońcem. I udaję, że "na lajcie" jadę. Wtedy jeszcze akurat nie miałam zadyszki :D
"Góral" cały czas potem siedział mi na tyle, słyszałam ten bzyk bieżnika. Sądziłam, ze pewnie zaraz znowu mnie "weźmie". Ale zrównał się ze mną i zaczęła się gadka. Dosyć monotematycznie było- jak zawsze o dwukołowych <3 :D Jako że słabą orientację w tych rejonach miał odstawiłam go na krajową 8 i pokręciłam do domu.
Kolejny krzyż pokutny- w Skarszynie bodajże
Być w dwóch miejscach jednocześnie- niemożliwe? A jednak!
A w domu ponownie 20 min porządnego stretchingu. Jak sobie zrobię zdjęcie to dopiero widzę, że zakres ruchomości w stawach nie jest jednak taki jakiego się spodziewałam- przykurcze w rękach!. Trzeba ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć! Jak po takim treningowym dniu się nie rozciągnę chociaż trochę to czuję się jak bawełniana koszulka po praniu w 80 stopniach.
W sumie jest to druga wycieczka w dniu dzisiejszym. Jako że zapragnęłam dzisiaj się najeść słodkiego, a nie chcę być utyta- musiałam zrobić coś ze spożytym Lionem w białej czekoladzie (300 kcal) i paczką orzeźwiających paluszków Made for Ladybird (600 kcal). Że nie wspomnę o tym ile mam do zrobienia na uczelnię. Jak to jest, że im więcej obowiązków tym więcej czasu poświęcam na wszystko inne? Wiem, ze i tak się nie wyrobię, a mimo to nie spinam dupy i choćby nawet wsiadam na rower. Piorę. Sprzątam. A i tak zaplanowane zadania muszę wykonać. Potem zarwane nocki. Nie lubię tego w sobie, damn!
Przez 30 km spalałam te słodyczki. W powrocie ze Skarszyna minął mnie biker na góralu. Nie powiem, żeby mi się to spodobało, bo się nie spodobało. Ale jechał dosyć prężnie, więc nie bardzo chciało mi się tempo zwiększać.
Gryzło mnie to. Cały czas był w zasięgu wzroku. W pewnym momencie przestał się oddalać. W nogach jakby ogień. Patrzę na licznik- 30 km/h. Patrzę przed siebie- doganiam go. Mam Cię! Wyprzedzam napawając się zachodzącym słońcem. I udaję, że "na lajcie" jadę. Wtedy jeszcze akurat nie miałam zadyszki :D
"Góral" cały czas potem siedział mi na tyle, słyszałam ten bzyk bieżnika. Sądziłam, ze pewnie zaraz znowu mnie "weźmie". Ale zrównał się ze mną i zaczęła się gadka. Dosyć monotematycznie było- jak zawsze o dwukołowych <3 :D Jako że słabą orientację w tych rejonach miał odstawiłam go na krajową 8 i pokręciłam do domu.
Kolejny krzyż pokutny- w Skarszynie bodajże
Być w dwóch miejscach jednocześnie- niemożliwe? A jednak!
A w domu ponownie 20 min porządnego stretchingu. Jak sobie zrobię zdjęcie to dopiero widzę, że zakres ruchomości w stawach nie jest jednak taki jakiego się spodziewałam- przykurcze w rękach!. Trzeba ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć! Jak po takim treningowym dniu się nie rozciągnę chociaż trochę to czuję się jak bawełniana koszulka po praniu w 80 stopniach.
komentarze
Staram się ale Łoni muszą się stosować do moich zasad:D
gello1 - 08:32 niedziela, 22 kwietnia 2012 | linkuj
A widzisz gello1 ciekawostka rozwiązana bo do tej pory bym nie wiedział czemu mi się podwójnie komentarz dodał. Dzięki za info ;)
mattik - 20:15 sobota, 21 kwietnia 2012 | linkuj
Widzę , że moja podpucha zadziałała motywująco:) Twoje towarzystwo uratowało mi dzisiejszy wyjazd , bo byłem taki rozbity że kręcić się nie chciało kompletnie. Kiedy zobaczyłem za Skarszynem różowy punkcik to od razu doszedłem do siebie i nie powiem ale tempo miał całkiem całkiem, a biorąc pod uwagę dodatkowy balast w postaci mega zapięcia z hartowanej stali ważącego tyle co dobry komplet kół to nawet bardzo dobre! No i romantyczny nastrój zachodzącego słońca zachęcał do wspólnej przejażdzki:p dzięki za odstawienie do domu, pogawędkę i towarzystwo! Życzę powodzenia w podróżach i realizacji postanowienia noworocznego - 1/3 za Tobą:D
enchancer - 19:37 sobota, 21 kwietnia 2012 | linkuj
Patrząc na ostatnie zdjęcie aż mnie zabolało w krzyżu.. ;) Przez chwile nawet mnie naszło żeby się zacząć rozciągać.. przez chwile ;)
mattik - 19:33 sobota, 21 kwietnia 2012 | linkuj
A to się tak da wygiąć:D
Chyba bym się złamał.
Aaaaaaaaaaaaaaa szpagat umiesz??? gello1 - 19:29 sobota, 21 kwietnia 2012 | linkuj
Chyba bym się złamał.
Aaaaaaaaaaaaaaa szpagat umiesz??? gello1 - 19:29 sobota, 21 kwietnia 2012 | linkuj
A w kwestii trzymania rzeczy w rękach i jednoczesnego trzymania kierownicy: próbowałaś żonglować przedmiotami? Zawsze wtedy jedna ręka może trzymać uchwyt kierownicy ;-)
Ale patent dobry, chociaż może wygodniej trzymać jedzenie w kieszonkach, w jakie zazwyczaj wyposażone są rowerowe koszulki? WrocNam - 19:26 sobota, 21 kwietnia 2012 | linkuj
Komentuj
Ale patent dobry, chociaż może wygodniej trzymać jedzenie w kieszonkach, w jakie zazwyczaj wyposażone są rowerowe koszulki? WrocNam - 19:26 sobota, 21 kwietnia 2012 | linkuj