Szczęście jest wyborem!

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Prenumeratorzy bloga

wszyscy znajomi(68)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maratonka.bikestats.pl
wezyrStatystyki zbiorcze na stronę

linki

Jak cierpieć przez 2 dni?

Poniedziałek, 14 stycznia 2013 | dodano:14.01.2013
Km:10.00Km teren:0.00 Czas:00:40km/h:15.00
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Królowa Szos
Zrobić pełne przysiady: 20 sekund przysiadów w maksymalnym tempie i 10 sekund przerwy. I tak 8 serii. To z wczorajszych fukncjonalno-crossfitowych warsztatów, a dzisiaj schodzę tyłem ze schodów. I tak samo mocno czuję odcinek lędźwiowy. Ale na rowerze jechać mogę, dlatego też dzisiaj się wybrałam. Legalnie, ulicami, bo DDRy i chodniki białe. Po zakupy.

Jedno zatrąbienie i pokazanie ręką, że "OBOK JEST DROGA ROWEROWA" (biała niczym biel Vizira) i moje "odwal się" w postaci pomachania ręką... Środkowego palca i tak by nie było widać z dwupalczastych rękawiczek ;)

Po drodze spotkałam Panią Grażynkę. Panie Grażynka to jest cudowna kobieta. Pełna optymizmu, zawsze uśmiechnięta i... Zawsze na rowerze. Złapała rowerowego bakcyla i teraz śnieg, mróz, deszcz- tak samo jak ja ostro pedałuje. Lat... Około 50. Nauczycielka języka niemieckiego z mojej podstawówki. Być w jej wieku taką optymistką i serdeczną dla wszystkich... Marzenie! :)



Kupiłam rękawice z gtx (au, płacenie za nie bolało...), kijki, chemiczne ogrzewacze do rąk- tak na wszelki wypadek, folię NRC... Chyba już wszystko mam! I mina mi teraz zrzedła, bo za koc ratunkowy zapłaciłam 20 zł, a na allegro są za 8 z wysyłką!

Rozgryzłam, że blokowanie linki hamulca w miejskim to nie wina fajki, a samego różowego pancerza. Diagnoza postawiona- działania jeszcze nie podjęte.





Królowa śniegu

Sobota, 12 stycznia 2013 | dodano:12.01.2013
Km:3.73Km teren:0.00 Czas:00:17km/h:13.16
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Królowa Szos
Dystans jest kpiną. Ale nie o km dzisiaj chodziło, a o miód! Wyjechałam tuż przed 21.00 w celu zakupu lekarstwa. Wszystkie drogi białe. Z podskakującym w koszyku puchatkowym przysmakiem zachciało mi się krótkiej przejażdżki. Jest pięknie. Wszystko białe, ślisko na drogach, bałwana można lepić! Stąd niecałe 4 km. Byłoby więcej gdyby nie (w dalszym ciągu) czynny tylko przedni hamulec. Trek stoi dalej z kapciem- jutro pobiegnę po dętkę i kije trekingowe, bo mi jeszcze brakuje do wyjazdu.

Dzisiaj na szkolenie z treningu funkcjonalnego (który okazał się w 100% crossfitem) tłukłam się komunikacją miejską. W zasadzie "Karawaną do marzeń"... ;)

Na nic mi się zdadzą przesiedziane tam 4,5 godziny. Jedyne czego się nauczyłam to podnosić gryf nad głowę. 3 godziny teorii, godzina nauki pełnych przysiadów i podnoszenia gryfu. Jutro lecę z rana na pakernię i będę robić martwy ciąg!

Ul. Borowska




Poszłabym lepić bałwana! Teraz!

UWAGA BLONDYNKA tańczy na lodzie!

Piątek, 11 stycznia 2013 | dodano:11.01.2013Kategoria Królowa Szos
Km:28.00Km teren:0.00 Czas:02:00km/h:14.00
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Królowa Szos
Popadało, stopiło się i zamarzło.

Trek z kapciem toteż nie pozostało mi nic innego jak wlec się na miejskiej szosie.

W drodze do pracy zablokowała mi się linka tylnego hamulca w pancerzu. Pięknie! O tym marzyłam, brakowało mi emocji podczas nudnej jazdy na rowerze z dwoma hamulcami. I jeszcze musiałam się tłuc przez ścisłe centrum, czego szczerze nienawidzę.

W drodze powrotnej z racji oblodzonych chodników i posypanych solą ulic z Armii Krajowej jechałam cały czas ulicą. Minęłam dworzec, wjechałam na Piotra Skargi, dojeżdżam do świateł, nim zahamowałam profilaktycznie sprawdziłam nogą stan nawierzchni, a tu... Zero tarcia! Szklanka. Jechałam na tyle powoli, że rower sam wytracił prędkość i koło galerii zjechałam na chodnik. Nie było to wcale lepsze rozwiązanie, ale jak widziałam drogę hamowania auta jadącego 15 km/h to wolałam nie ryzykować, że mi coś wjedzie, a raczej wślizgnie się w d...

Poza Piotra Skargi reszta ulic, którymi miałam "przyjemność" jechać bez zarzutów.

A całą drogę wyglądałam mniej więcej tak:




Pierwsze zajęcia w nowym klubie. Było dobrze :)



Kadr z mikołajkowego maratonu:

Od kompresora do kompresora- byle do Psiego Pola.

Czwartek, 10 stycznia 2013 | dodano:10.01.2013
Km:30.00Km teren:0.00 Czas:01:30km/h:20.00
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
A niż bardziej nie irytuje niż:

"Przepraszamy, kompresor nieczynny"

I znowu ręczna robótka.


Jakiś mini kamyczek wbił mi się w oponę jakieś 10 km od domu. Cudownie, że mam uszczelniacz do dętek! :))) W domu...


Szczęśliwym trafem ostatnio wrzuciłam do plecaka pompkę. I tak na całym dystansie restytucja 8 razy plus 3x kompresor do 5 barów. A jak wyciągnęłam kamyczek pod domem z opony (wciąż tam tkwił) to powietrze zleciało z dętki jak z balonika. Do niczego ta opona.

Niewyspanie, wiatr, i zimno... I już zaraza mnie bierze. Po powrocie do domu- mleko z miodem i czosnkiem. W sumie bez miodu, bo się skończył. I bez mleka, bo nie mogę pić.


Niewyspanie. Poruszę ten temat, ponieważ doskonale ilustruje funkcjonowanie wrocławskiego AWFu. Nie chodzi tu stricte o niewysypianie się studenta ile o powód tego stanu rzeczy.

Od listopada mieliśmy odbywać przymusowe-dobrowolne szkolenia psychologiczno-pedagogiczne przygotowujące do praktyk w szkole. Przymusowe, ponieważ dziekan wydał zarządzenie, że kto nie zrobi szkoleń nie może iść na praktyki, co jest równoznaczne z niezaliczeniem semestru, a dobrowolne, bo musieliśmy podpisać oświadczenie brzmiące "Oświadczam, że dobrowolnie decyduję się wziąć udział w szkoleniach(...)".

Mieliśmy dostać informację w listopadzie w jakie dni konkretnie je będziemy odbywać- 8 spotkań po 4 godziny. Minął listopad- nie wiedzą kiedy będą szkolenia. Minął grudzień- szkoleń nie ma, nie mają nawet firmy, która by je zrealizowała.

Styczeń. 2 tygodnie semestru, 2 tygodnie sesji i praktyki. Zaraz po Nowym Roku dostajemy e-mail z informacją, że praktyki się odbędą- 4x po 7(!) godzin. 2 spotkania przed sesją, a 2 po... Praktykach! (sic!) Czujecie? To tak jakby iść do szkoły rodzenia po porodzie. Albo na kurs przedmałżeński po ślubie.

I tak żeśmy dzisiaj siedzieli od 8.00 do 15.00. Bawili sieeeeeeee... Śmialiiii.... Zjedli obiad (fundowany w ramach szkoleń)... Bawiliiiii... Grali w łapkiiiiii.... Huziu juziu generalnie.

Pozytywnym aspektem owych (PRZED)SZKOLEń było spotkanie tych wszystkich mordek z mojej grupy, bo teraz już prawie w ogóle nie mamy zajęć.

Jedna z zabaw:
"Czego oczekujesz od szkoleń?" Odpowiedzi zapisywaliśmy incognito na karteczkach:

-"żebyśmy dzisiaj wcześniej skończyli"
-"częstych przerw"
-"dobrego obiadu"
-"chorzy do domu!"

Cóż... Jaka organizacja takie oczekiwania ;)


Yyyy jakie zajęcia?

Środa, 9 stycznia 2013 | dodano:09.01.2013
Km:16.20Km teren:0.00 Czas:00:49km/h:19.84
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Km z jazdy na oraz z uczelni. Okazało się, że tuż przed świętami zapomniałam... Przyjść w środę na zajęcia. Bo jak się je zaczyna w 11 tygodniu semestru i jest ich tylko 5- z przyzwyczajenia wyszłam z założenia, że w środę mam tylko pracę. A dzisiaj jak słuchałam o prezentacji koleżanek z poprzednich zajęć- za cholerę nie mogłam sobie jej przypomnieć.

Szybkie spojrzenie na BS. 19. grudzień. Kupiłam różowe buty... Piżamę... Koszyk na rower... Kot vs. drukarka... Ani słowa o zajęciach. Chyba rzeczywiście mnie na nich nie było.

Karamba.

Muszę odrobić osnową. 2-3 godziny pisania.



To takie typowo kobiece wydać pół swojej pensji na buty... Louboutin w wersji turystycznej.




Już niedługo pójdę z nimi w tango.




"Wówczas nie stawiałam sobie za cel grania w kadrze narodowej, tak jak zaczynając wspinać się, nie myślałam o Evereście. Po prostu angażowałam się na tyle mocno, że osiągałam pewne sukcesy, które z kolei stawały się bodźcem do dalszych działań."

Spadek formy

Wtorek, 8 stycznia 2013 | dodano:08.01.2013
Km:26.28Km teren:0.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:
Po ciężkiej nocce trzeba było dzisiaj na zajęciach udawać, że cudownie jest być tu i teraz.. Z wami... Skakać... Pocić się...

W sumie to nie było to do końca udawane, ale jeśli miałabym wybrać leżenie w domu, a grupowe spalanie- wybór byłby oczywisty... Gdyby tylko za leżenie w domu jeszcze płacili!

Ostatnimi czasy...



Most Pomorski, który nie był Pomorskim, Pomorska, która nie była Dubois

Poniedziałek, 7 stycznia 2013 | dodano:08.01.2013
Km:40.39Km teren:0.00 Czas:02:00km/h:20.20
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Na uczelnię...
Do pracy...
Do domu...
Do Marty...

Odkryłam dlaczego nigdy nie mogłam znaleźć bramy, w której mieszka M.
Po I- zawsze skręcałam o most za wcześnie- myśląc, że to Pomorski
Po II- ona nie mieszka na Dubois tylko na Pomorskiej... A ja zawsze jak głupia latałam po tym Dubois, bo przecież to na początku było!

Rozpierała mnie duma, że w końcu rozwikłałam tą zagadkę.














U M. trochę nam zeszło...

Nowe cele na 2013, stare podsumowania i typowo zimowa aura...

Niedziela, 6 stycznia 2013 | dodano:06.01.2013
Km:30.50Km teren:0.00 Czas:01:24km/h:21.79
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
... czyli deszcz, deszcz i jeszcze raz wiatr. Chociaż wiatr dzisiaj znikomy. Dlatego też mimo tafli wody w oczku sąsiada mąconej namiętnie kroplami z nieba, zdecydowałam się opakować w nieprzemakalną odzież i ruszyć przed siebie.

Standardowa pętla "30" okazała się za mała- o 4 km, więc dokręcałam jeszcze w stronę Mirkowa. Spodnie nie przemokły, kurtkę za to muszę zaimpregnować.



Tak mnie wczoraj naszło i... Krótkie spojrzenie w 2012 rok. Było, wiem. Ale będzie jeszcze raz, bo mam ochotę o tym napisać. I będą zdjęcia. Na pewno był to rok, w którym dużo się działo. Rok, w którym dzięki pewnym zmianom pod koniec 2011 rozwinęłam skrzydła, w pełni oddałam się rowerowi i pokochałam góry. Chyba najlepsze 12 miesięcy spośród 270 przeżytych.




1. Klub Górski Olimp- chyba najlepsze co spotkałam na swojej drodze ♥ Olimp to ludzie, którzy go tworzą, a Ci są... Nie do podrobienia!




2. Rowerowo (wiem, było już)
przejechane: 12 697 km
Max dystans dzienny: 340 km
Podróż nad morze, gdzie dojechałam do granicy swojej wytrzymałości fizycznej i psychicznej- dzięki Ci Krzychu!



Biegowo:
czas maratonu poprawiony o 53 minuty: 4h24'



Kraków stopem zaliczony!



Pieszy Tropiciel z dream team... 50 km w 11 godzin. Ale to było...!



Masa... Ogrom nowo poznanych ludzi, którzy swoją obecnością motywują do działania! (Marta M. :*)



Nocowanie na plaży... Pod namiotem i bez, w górach...



















Odpicowanie roweru- masa praca, 800 zł utopione, ale z brzydkiego kaczątka narodził się... Różowo-biały łabędź!







Przede wszystkim poradziłam sobie z pewnym problemem, który był ucieczką od niepowodzeń... Ulgą... Autodestrukcją. Niby na chwilę było ok, a na dłuższą metę co raz gorzej. Ale tą walkę mam za sobą. I wyszłam z niej zwycięsko.



Nowe wyzwania zawodowe, ukończony kurs salsy...







Nawet o takich dwunastu miesiącach nie marzyłam. Z dobrą passą wjeżdżam w 2013 z nowymi, większymi wzywaniami!

1. Mount Blanc + Triglav
2. "Dziadek do orzechów"
3. Pobicie rekordu z maratonu- zejść poniżej 4:20, a najlepiej poniżej 4:00.
4. Wyjechać do pracy za granicę, zarobić kupę siana i polecieć na Kubę lub do Australii (z rowerem!) (sama wycieczka już prawdopodobnie w 2014)
5. Wyleczyć kolano!
6. Miesiąc bez słodyczy.
7. Zarazić Martę cyklozą :)
8. Kurs Pilatesu i wiele innych. Generalnie: szkolić się!
9. Podszkolić angielski
10. Usłyszeć na żywo Nigela Kennedy'ego. Loreenę McKennitt

Nie ma Odry w Odrze!

Sobota, 5 stycznia 2013 | dodano:05.01.2013
Km:23.20Km teren:0.00 Czas:01:10km/h:19.89
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Ktoś wyciągnął korek i cała woda... Właśnie- gdzie się podziała woda?







W poszukiwaniu skarbów...



Jest coś pięknego! A nie, to tylko moje odbicie......



Brusztynek, Bur... Muszelka, muszelka znalazłam ją w korycie Odry.





Trek dzisiaj się zakochał! Spotkał pokrewną duszą w wersji kobiecej. Mogli pobyć obok siebie podczas mojego godzinnego posiedzenia w bibliotece miejskiej.




Mało przejechane, ale wybiegana jeszcze dycha z Andrzejem. Przez 5 km dzieliliśmy się wrażeniami z Sylwestra i planowaniem wyprawy na Mont Blanc, drugie 5 km to była ostra jazda bez trzymanki (i roweru). Aż mi się niedobrze zrobiło pod koniec. Po raz pierwszy podczas wspólnego wybiegania-gadania zmieściliśmy się w godzinie. Średnia wyszła 5:47/km.


I dzień dobiegł końca...



Stary rower, nowy koszyk. Królowa wiejskich szos.

Piątek, 4 stycznia 2013 | dodano:05.01.2013
Km:17.30Km teren:0.00 Czas:00:45km/h:23.07
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Chwaliłam się, że sprezentowałam mamie pod choinkę koszyk na bagażnik. Nie wystarczy takowy kupić, trzeba też zamontować. Nadszedł dzisiaj ten dzień, kiedy znalazłam natchnienie i dokonałam tego jakże skomplikowanego procesu usunięcia starego, wysłużonego kosza...



...na rzecz bardziej pojemnego, powodującego wzrost wartości roweru o 100%:




Nawet łopata do odśnieżania się zmieściła! I worek cebuli! Z przodu ziemniaczki... Tylko pola nie zaorze. Nie zaorze, bo nie może. Niemożność zaorania wiąże się z pola nieposiadania.

Zasadniczo jest to rower, którego nie dosiadam. A jeśli już kiedyś życie mnie do tego zmusiło- nie oddaliłam się od domu więcej niż 1 km.

Jaki rower- takie zapięcie. Chociaż po dzisiejszym tuningu chyba warto zainwestować w U-locka... Żeby przypinać koszyk ;)



A dzisiejsze km z podróży do Pasażu. Na spotkanie ze znajomym. Sądziłam, że deszcz siąpi tak jak wczoraj czyli prawie wcale. Chyba siąpił nieco mocniej, bo dojechałam cała mokra. Cała... W sumie tylko uda zmokły, bo nie bawiłam się goretexowe spodnie (na 8 km? Nie warto...). Na nogach stuptuty, na górze kurtka-sauna. I tak żeśmy się na tyle rozgadali, że udało się udom wyschnąć.

Powrót 23.30 bez deszczu. Za to uskrzydlona. Lubię o późnych porach biegać, jeździć na rowerze. Mało ludzi, samochodów. Takie bycie (prawie) sam na sam z pasją i swoimi myślami.

&

kategorie bloga

Moje rowery

Canyon Nerve Al
GTIX 691 km
C(G?)urarra RIP 799 km
Trek 7100 22706 km
Królowa Szos 844 km
Dostawczak 4 km
Ghost Cross 1800 1865 km

szukaj

archiwum