Nowe cele na 2013, stare podsumowania i typowo zimowa aura...
Niedziela, 6 stycznia 2013 | dodano:06.01.2013
Km: | 30.50 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:24 | km/h: | 21.79 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
... czyli deszcz, deszcz i jeszcze raz wiatr. Chociaż wiatr dzisiaj znikomy. Dlatego też mimo tafli wody w oczku sąsiada mąconej namiętnie kroplami z nieba, zdecydowałam się opakować w nieprzemakalną odzież i ruszyć przed siebie.
Standardowa pętla "30" okazała się za mała- o 4 km, więc dokręcałam jeszcze w stronę Mirkowa. Spodnie nie przemokły, kurtkę za to muszę zaimpregnować.
Tak mnie wczoraj naszło i... Krótkie spojrzenie w 2012 rok. Było, wiem. Ale będzie jeszcze raz, bo mam ochotę o tym napisać. I będą zdjęcia. Na pewno był to rok, w którym dużo się działo. Rok, w którym dzięki pewnym zmianom pod koniec 2011 rozwinęłam skrzydła, w pełni oddałam się rowerowi i pokochałam góry. Chyba najlepsze 12 miesięcy spośród 270 przeżytych.
1. Klub Górski Olimp- chyba najlepsze co spotkałam na swojej drodze ♥ Olimp to ludzie, którzy go tworzą, a Ci są... Nie do podrobienia!
2. Rowerowo (wiem, było już)
przejechane: 12 697 km
Max dystans dzienny: 340 km
Podróż nad morze, gdzie dojechałam do granicy swojej wytrzymałości fizycznej i psychicznej- dzięki Ci Krzychu!
Biegowo:
czas maratonu poprawiony o 53 minuty: 4h24'
Kraków stopem zaliczony!
Pieszy Tropiciel z dream team... 50 km w 11 godzin. Ale to było...!
Masa... Ogrom nowo poznanych ludzi, którzy swoją obecnością motywują do działania! (Marta M. :*)
Nocowanie na plaży... Pod namiotem i bez, w górach...
Odpicowanie roweru- masa praca, 800 zł utopione, ale z brzydkiego kaczątka narodził się... Różowo-biały łabędź!
Przede wszystkim poradziłam sobie z pewnym problemem, który był ucieczką od niepowodzeń... Ulgą... Autodestrukcją. Niby na chwilę było ok, a na dłuższą metę co raz gorzej. Ale tą walkę mam za sobą. I wyszłam z niej zwycięsko.
Nowe wyzwania zawodowe, ukończony kurs salsy...
Nawet o takich dwunastu miesiącach nie marzyłam. Z dobrą passą wjeżdżam w 2013 z nowymi, większymi wzywaniami!
1. Mount Blanc + Triglav
2. "Dziadek do orzechów"
3. Pobicie rekordu z maratonu- zejść poniżej 4:20, a najlepiej poniżej 4:00.
4. Wyjechać do pracy za granicę, zarobić kupę siana i polecieć na Kubę lub do Australii (z rowerem!) (sama wycieczka już prawdopodobnie w 2014)
5. Wyleczyć kolano!
6. Miesiąc bez słodyczy.
7. Zarazić Martę cyklozą :)
8. Kurs Pilatesu i wiele innych. Generalnie: szkolić się!
9. Podszkolić angielski
10. Usłyszeć na żywo Nigela Kennedy'ego. Loreenę McKennitt
Standardowa pętla "30" okazała się za mała- o 4 km, więc dokręcałam jeszcze w stronę Mirkowa. Spodnie nie przemokły, kurtkę za to muszę zaimpregnować.
Tak mnie wczoraj naszło i... Krótkie spojrzenie w 2012 rok. Było, wiem. Ale będzie jeszcze raz, bo mam ochotę o tym napisać. I będą zdjęcia. Na pewno był to rok, w którym dużo się działo. Rok, w którym dzięki pewnym zmianom pod koniec 2011 rozwinęłam skrzydła, w pełni oddałam się rowerowi i pokochałam góry. Chyba najlepsze 12 miesięcy spośród 270 przeżytych.
1. Klub Górski Olimp- chyba najlepsze co spotkałam na swojej drodze ♥ Olimp to ludzie, którzy go tworzą, a Ci są... Nie do podrobienia!
2. Rowerowo (wiem, było już)
przejechane: 12 697 km
Max dystans dzienny: 340 km
Podróż nad morze, gdzie dojechałam do granicy swojej wytrzymałości fizycznej i psychicznej- dzięki Ci Krzychu!
Biegowo:
czas maratonu poprawiony o 53 minuty: 4h24'
Kraków stopem zaliczony!
Pieszy Tropiciel z dream team... 50 km w 11 godzin. Ale to było...!
Masa... Ogrom nowo poznanych ludzi, którzy swoją obecnością motywują do działania! (Marta M. :*)
Nocowanie na plaży... Pod namiotem i bez, w górach...
Odpicowanie roweru- masa praca, 800 zł utopione, ale z brzydkiego kaczątka narodził się... Różowo-biały łabędź!
Przede wszystkim poradziłam sobie z pewnym problemem, który był ucieczką od niepowodzeń... Ulgą... Autodestrukcją. Niby na chwilę było ok, a na dłuższą metę co raz gorzej. Ale tą walkę mam za sobą. I wyszłam z niej zwycięsko.
Nowe wyzwania zawodowe, ukończony kurs salsy...
Nawet o takich dwunastu miesiącach nie marzyłam. Z dobrą passą wjeżdżam w 2013 z nowymi, większymi wzywaniami!
1. Mount Blanc + Triglav
2. "Dziadek do orzechów"
3. Pobicie rekordu z maratonu- zejść poniżej 4:20, a najlepiej poniżej 4:00.
4. Wyjechać do pracy za granicę, zarobić kupę siana i polecieć na Kubę lub do Australii (z rowerem!) (sama wycieczka już prawdopodobnie w 2014)
5. Wyleczyć kolano!
6. Miesiąc bez słodyczy.
7. Zarazić Martę cyklozą :)
8. Kurs Pilatesu i wiele innych. Generalnie: szkolić się!
9. Podszkolić angielski
10. Usłyszeć na żywo Nigela Kennedy'ego. Loreenę McKennitt
komentarze
11. - odwiedzić wreszcie Warszawę i Savil ;)
Gratuluję sukcesów i cieszę się, że patrzysz z uśmiechem w miniony rok :) Savil - 01:29 wtorek, 8 stycznia 2013 | linkuj
Gratuluję sukcesów i cieszę się, że patrzysz z uśmiechem w miniony rok :) Savil - 01:29 wtorek, 8 stycznia 2013 | linkuj
Maraton sukcesów! ;)
Prawie żaden cel nie dotyczy rowerów...
Pkt 4 to na poważnie? mors - 21:30 niedziela, 6 stycznia 2013 | linkuj
Komentuj
Prawie żaden cel nie dotyczy rowerów...
Pkt 4 to na poważnie? mors - 21:30 niedziela, 6 stycznia 2013 | linkuj