Szczęście jest wyborem!

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Prenumeratorzy bloga

wszyscy znajomi(68)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maratonka.bikestats.pl
wezyrStatystyki zbiorcze na stronę

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Praca

Dystans całkowity:3177.33 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:138:31
Średnia prędkość:20.82 km/h
Liczba aktywności:88
Średnio na aktywność:36.11 km i 1h 43m
Więcej statystyk

Miał być dzień SPA...

Środa, 8 sierpnia 2012 | dodano:09.08.2012Kategoria Praca
Km:49.16Km teren:0.00 Czas:02:11km/h:22.52
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
a był dzień łażenia po sklepach. Nie, żebym narzekała- dorwałam w TK Maxx spodenki Lofflera za stówkę. Teraz jestem Hot Bond! Wkładka żelowa- czuje się różnicę w trakcie jazdy. ZDECYDOWANIE.



Wieczorem 10 km biegu.

8km ze średnią 5:30 min/km HR avg 170(!)
2km na zakończenie 6:53 min/km

Szybki wpis. I tak za długi.

Wtorek, 7 sierpnia 2012 | dodano:07.08.2012Kategoria Praca
Km:33.23Km teren:0.00 Czas:01:30km/h:22.15
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
... bo jutro na rano do pracy.

Co tam dzisiaj ciekawego?

-Pan jadący z gówinkami z szambowozie spytał się mnie "Po co są ścieżki rowerowe?". Wcześniej mnie wyprzedził i blokował prawą stronę, ja się schowałam za nim i wiedziona iście gównianym aromatem pozwoliłam, by mnie do świateł podprowadził. Jako że tam zrobiło mi się zielone pozostawiłam jego pytanie bez odpowiedzi. Zastanawiałam się później jakie słowa z mojej strony zadowoliły by pana z szambowozu. Po co są ścieżki rowerowe? OTÓŻ:
- po to, żeby piesi mieli więcej miejsca
- po to, żeby matki z dzieciakami w wózku mogły jechać po "gładkim"
- po to, żeby pieski mogły swobodnie przebiec na pas zieleni, żeby posadzić kupę (przecież nie drzewo)
- po to, żeby auta miały gdzie zaparkować
- po to, żeby auta miały gdzie bezkarnie wymuszać pierwszeństwo
- po to, żeby się urywały ot tak


Pragnę zaznaczyć, IŻ w momencie stawiania przez pana z gówinkami pytania JUŻ nie było po mojej prawej DDRu (tuż przed Placem Kromera)- a zjechałam na ulicę skrzyżowanie wcześniej, bo bezpieczniej tam się włączyć do ruchu.

POZA tym trzeci raz z rzędu zostaję trenerką miesiąca w Curvesie. TADAAAA! Nic tak nie motywuje do pracy jak zadowolone klientki. A że portfel nieco cięższy- to oczywiście sprawa drugorzędna ;)


Dzień co raz krótszy. Teraz wychodząc po 21.00 z pracy jest już ciemno. Postanawiam od mostów trzebnickich nie kierować się na wały tylko na Kasprowicza- tam gdzie nie ma lamp co prawda "Pro Noise" cudownie oświetla drogę i oślepia komary, ACZKOLWIEK mając dzisiaj dylemat, którędy jechać wyobraziłam sobie nagłówki w gazecie "Młoda dziewczyna zgwałcona i uduszona". Tam gdzie kończą się lampy są egipskie ciemności, a wiem, że na wałach lubi sobie młodzież i żulernia popijać. Rzeczą oczywistą jest, że fajna dupa ze mnie ^^ , kusząca białym kaskiem i różowym plecakiem, więc co by nie wsadzać głowy w paszczę krokodyla- mknę pofalowanym DDRem wzdłuż Kasprowicza.


"Tylko ruszysz moje żołędzie, a będzie wpierd#l!"

Rolki, urodziny, bieganie, plażówka, praca i zerwany łańcuch.

Poniedziałek, 6 sierpnia 2012 | dodano:06.08.2012Kategoria Praca
Km:35.62Km teren:0.00 Czas:01:31km/h:23.49
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
WCZORAJ...

świętowaliśmy brata urodziny. Przez myśli mi nie przeszło kiedyś, gdy roztrzaskałam mu w trakcie kłótni klawiaturę na głowie (pewnie dlatego teraz taki mądry :)), że poświęcę wolną niedzielę na robienie tortu dla niego. To były wojny! A dzisiaj- ćwierćwiecze i wyprowadzka z domu.







Na rolkach wczoraj raptem 10 km- po prezent. Po zjedzeniu tortu 10 km wybiegania w tempie ok. 6 min/km- w ramach przygotowania do maratonu.

Szczęście w nieszczęściu czyli pech czy szczęście?

Pytanie natury filozoficznej.

Otóż:
Wyjeżdżam z domu. Przypomniało mi się, że nie wzięłam kluczy do klubu, a zamykam dzisiaj! PECH!
O kluczach pomyślałam będąc zaledwie 0.5 km od domu. SZCZĘŚCIE!

Jadę przez światła na Pilczyckiej. Trach! I łańcuch zerwany. nie tyle zerwany co źle go spięłam. PECH!
Do rozpoczęcia pracy mam niemal 50 minut, do pokonania 3 km, nieopodal (0.5 km) na Lotniczej znajduje się sklepik rowerowy. SZCZĘŚCIE!

Więc pech czy szczęście? Niby pech, bo zdarzyło się coś co nie powinno, jednak szczęście, że z obydwu sytuacji szybko wyszłam cało. Po pierwsze fakt, że szybko przypomniałam sobie o kluczach, po drugie- zerwanie łańcucha zdarzyło się akurat wtedy, gdy miała sporo czasu do rozpoczęcia pracy i nieopodal znajdował się sklep, w którym pożyczyłam rozkuwacz.

Oczami optymisty- szczęście. I pozostańmy przy tej wersji biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia ;)

Przed pracą 1.5 godziny plażówki na Morskim Oku. Nie zapomniałam jak się gra (ufff...), ACZKOLWIEK technika po tak długiej przerwie pozostawia wiele do życzenia. Wniosek z tego taki, ze trzeba częściej grać!

Cud, że jeszcze żyję- uroki miejskiej dżungli.

Sobota, 4 sierpnia 2012 | dodano:04.08.2012Kategoria Praca
Km:32.30Km teren:0.00 Czas:01:20km/h:24.22
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Cały tydzień był bardzo pracowity- dodatkowe godziny, zastępstwa... Stąd kompletny "czasobrak" na bieżące uzupełnianie wpisów.

Aktualnie przełom lipca i sierpnia to totalna kumulacja nieszczęść. Wiecie jak to jest, kiedy się w czymś nawali a potem się myśli tylko o tym, żeby się już nic podobnego nie przydarzyło, a i tak się przydarza? Jak już pech to jeden za drugim, jakby nie mógł nieco się rozłożyć w czasie.

Poniżej kilka sytuacji, które zasugerowały mi tytuł owego wpisu. Wszystkie zdarzenia miały miejsce w przeciągu trzech dni.


1. Jadę ósemką, na wysokości Korony tuż przed zatoczką przystanku wyprzedza mnie autobus. Trąbi, po czym włącza kierunkowskaz w prawo i zajeżdża mi drogę. Zwalniam, puszczam złośliwego autobusiarza, po czym wyprzedzając go gdy ten stoi na przystanku krzyczę do otwartego okna "Tak się nie robi!" i wskazującym palcem robię "Nu, nu, nu" (dlaczego mam opory przed pokazywaniem tego środkowego?!)

2. Skrzyżowanie Milenijnej i Lotniczej. Zapala się zielone na pasach i przejeździe dla rowerów, a facet w samochodzie nie mógł się zdecydować czy przejechać na swoim pomarańczowym czy jednak nie, po czym stanął na przejeździe dla rowerów. Zrugał go za to rowerzysta jadący obok mnie, a gościu za kółkiem bezradnie pokazuje, na światła rozkładając ręce jakby chcąc powiedzieć "Czerwone się zrobiło i nie zdążyłem!"

3. Ponownie Mosty Trzebnickie pasy koło ul. Na Polance. Zapala się zielone, ruszam na rowerze, obok mnie 2 kobiety, trójka dzieciaków. Facet w samochodzie grzał chcąc zdążyć na pomarańczowym, ale że już dla pieszych było zielone w ostatniej chwili wcisnął hamulec i zatrzymał się w połowie na pasach.

4. Ul. Strzegomska, następne przejście dla pieszych za główną krzyżówką w stronę centrum. Tam z reguły przejeżdżam na czerwonym, bo jest dług moment, że nic nie jedzie. Tym razem trafiłam na ciąg samochodów, więc nie patrzę na swoje światła tylko wypatruję przerwy w ciągu samochodów. Nadjeżdżające auta zaczęły zwalniać- "Będzie zielone". Zrobiło się zielone, a mi i kobiecie obok przed nosem baba w samochodzie śmignęła za nic mając czerwone światło.

5. Tu już trochę komicznie wyszło :) Zjeżdżając dzisiaj z wiaduktu w stronę Zakrzowa idzie sobie młody gościu środkiem DDRu. 2x krzyczę uwaga i zauważam, że ma słuchawki w uszach. Nauczona doświadczeniem nie wyprzedzam obok tylko hamuję dosyć ostro. Klepię gościa w ramię 3x a on na początku się do mnie uśmiecha i "Cześć!", a chwilę potem jak się zorientował, że nie jestem jego znajomą i nie było to klepnięcie powitalne zrobił zdezorientowaną minę i z zawstydzeniem wymamrotał "Przepraszam" po czym zszedł na chodnik. Chyba muszę mocniej klepać na przyszłość :P

I zmieniam brzmienie złotej zasady kochającego życie rowerzysty z "Jeździj tak jakby kierowca cię nie widział" na

"JEŹDZIJ TAK JAKBY KIEROWCA NIE WIDZIAŁ"

Dobrze, że ostatnio na Nowym Dworze kręci się SM. Od razu czuję się bezpieczniej- piesi nie łażą po DDRach i babcia nie handluje na drodze rowerowej kwiatkami -.-' Bez wątpienia instytucja, jaką jest STRAŻ MIEJSKA jest wielce potrzebna obywatelom, wszak kto jak nie oni dopilnuje porządku? (trzeba wziąć ten burdel w swoje ręce chyba)



Dzisiaj leniwie czyszczenie Treka, zdemontowałam ładowarkę na dynamo- szkoda, żeby się niszczyła od codziennej jazdy. Nie mogłam się zdecydować od którego roweru zacząć. DYLEMATY...



W Robex'ie skasowali mnie na piątaka za przecięcie linki, do której zgubiłam kluczyk. 60 sekund roboty i zostałam pozbawiona jednej tabliczki Nussbeisser'a. Dużo za dużo jak na moje oko (i portfel)...





Wyczyściłam tarcze w rowerze wiejskim, żeby w poniedziałek oddać go w celu wymiany suportu. I pajęczyny z niego pościągałam. Pająki wcześniej pouciekały nie mogąc znieść skrzypienia w trakcie pedałowania (:





Podczas ciężkiej, ale jakże przyjemnej pracy odkryłam, iż brzoskwinie ledwo trzymają się na gałęzi. Nie pozwoliłam więc sobie poczuć co to głód i na bieżąco uzupełniałam straty energii wydatkowanej podczas wymiany okładzin, regulacji hamulców i mycia (TAAAAAKI wysiłek!). Na końcu policzyłam pestki, które zostały i- żeby Was nie oszukać- koło 15 w ciągu trzech godzin żem wchłonęła :D

[/url]

Do tego kiść winogrona...





A łańcuch się suszy! Zniechęcona ostatnimi zmaganiami ze spinką zakupiłam rozkuwacz do łańcucha. Ściągnęłam go całkowicie i zrobiłam porządne pranie z użyciem płynu do mycia silników- to cudo wszystko wyczyści!





Zakupiłam dziś biały koszyk do roweru wiejskiego i pakując go do swojego różowego plecaka zostawiłam U-LOCKA w sklepie. Szczęście w nieszczęściu, że kupiłam też "zapięcie" do mamy składaka. I tak pod koroną ryzykując zostawiłam Treka między zaparkowanymi samochodami. Tak, wiem- równie dobrze mogłabym bo przywiązać sznurkiem.



Nieco chaotyczny wpis, ale ostatnio coś niespokojne noce mam (być może przez pełnię, być może przez stres związany z ostatnimi wydarzeniami) i zmęczenie daje się we znaki.

AAAAAAAAAAAAAA i najważniejsze na koniec- jak na maratonkę przystało zdecydowałam się jednak na start w tegorocznym Maratonie Wrocławskim. Kolano póki co nie daje o sobie znać, jakby po zmianie ustawienia siodełka niczym po dotknięciu magiczną różdżką ból ustąpił. Chciałam poczekać z opłatą do 31. sierpnia, ale na dzień dzisiejszy zostało nieco ponad 200 miejsc! W zeszłym roku wnosząc opłatę 31. sierpnia otrzymałam numer startowy 3085, w tym roku zgłaszając się MIESIĄC (!) wcześniej oznaczona będę numerem 3700-którymś. A limit wynosi 4000 osób.

Rekordu więc rowerowego w tym miesiącu nie będzie, wszak więcej czasu trzeba poświęcić na przygotowanie stawów do kilkugodzinnego trzaskania o beton. Czy kolano przy takim wysiłku się nie odezwie- nie wiem. Ale wiem na pewno, że jeżeli nie podjęłabym próby to bardzo bym żałowała. Już się ekscytuję zadając pytanie- czy uda się poprawić zeszłoroczny marny czas?


A trasa w tym roku leci w drugą stronę. Rynek dopiero na końcu i brak podbiegów. Najgorszy odcinek- między 25 a 35 km. Długo, nudno i zmęczenie już będzie dawać się we znaki.

Praca

Piątek, 3 sierpnia 2012 | dodano:06.08.2012Kategoria Praca
Km:30.00Km teren:0.00 Czas:01:20km/h:22.50
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Odsyłacz, w którym opisałam wszystkie 3 dni ;)

Praca i wódka

Czwartek, 2 sierpnia 2012 | dodano:06.08.2012Kategoria Praca
Km:50.58Km teren:0.00 Czas:02:10km/h:23.34
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Rano do pracy, po południu do pracy, a po pracy na wódkę. Spotkanie klasowe z liceum. Trek robił furorę, a raczej jego wyposażenie. Jako że kilka kieliszków poszło (ze mną się nie napijesz...?) wróciłam z kolegą i Trekiem taksówką.

4 rENce opadaJOM

Środa, 1 sierpnia 2012 | dodano:01.08.2012Kategoria Praca
Km:31.60Km teren:0.00 Czas:01:27km/h:21.79
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Nie ręce, rENce.

Sytuacja nr 0 (bo mi sie przypomniało jak już ponumerowałam poniższe, więc będzie 0):

Wymiana tylnej opony w Treku. Nie dość, że węższa to jeszcze nówka. Zanim ściągnęłam starą, ale nową oponę minęło jakieś 10 minut. Zanim założyłam nową kolejne 10. Nie lubię wymiany ogumienia! Ale przynajmniej wyczyszczony nowymi oponkami Trek śmiga bezszelestnie. Chyba że ogłuchłam od wczorajszego skrzypienia roweru wiejskiego ;)

Sytuacja nr 1:
Stoi baba z wózkiem (BZW) na DDRze.
Ja: UWAGA!
Nic.
J: Halo! To jest droga rowerowa.
BZW: Za halo się w mordę wali!



Sytuacja nr 2:
Jadę DDRem, naprzeciwko kroczy facet z dużym brzuchem (FZDB) z okularach przeciwsłonecznych (brzuch w tej sytuacji odgrywa kluczową rolę). Krzyczę-standardowo:
UWAGAAAA!
Nic.
Haloooo!
Nic.

Myślę sobie- pewnie na złość robi. Chce go minąć obok, a ten jak mi pod koło nie wjedzie, to żem się nadziała rogiem na jego brzuch i odbiła aż tyle koło się podniosło.

Ja: Noż k..... głuchy pan?! Tu jest droga dla rowerów, obok chodnik, ślepy czy jak?!
FZDB: No chyba ślepy!




Sytuacja nr 3:
Odbiłam przed mostami Warszawskimi w prawo i chcę przejechać pod mostem kolejowym wzdłuż wałów. Standardowo kieruje się na schodki, a tam rozsiedli się ON i ONA (OiO), wyłożyli nogi i nie przejdziesz ani nie przejedziesz. Po sytuacji z FZDB już nieźle podkurzona nic nie mówię tylko jadę. Jadę, zobaczyli w ostatniej chwili, zabierają kończyny dolne i butelkę piwa. Kręcę tylko głową, nic nie mówię. Na odjezdne słyszę: Tu nie ma ścieżki rowerowej!

Ja: Ławki tez nie.

Noż KURde, kurde, jedna wielka kurde.



Sytuacja nr 4:

Przed Mostami Trzebnickimi zawsze światło na przejściu dla pieszych świeci się 3 sekundy, jasne więc, że gdy się zrobi zielone, a ja dojeżdżam to cisnę na maksa. Zrobiło się zielone, a tu samochód SRU na swoim czerwonym śmignął mi przed nosem. Tu już nie było kurde. Gdzie się takim frajerom śpieszy?! Jakby ich zbawiło te 10 sekund- bo tyle muszę poczekać na zielone! A żeby się rozpieprzył gdzieś na latarni i skasował swoje auto- jednego debila mniej, ocalonych rowerzystów i pieszych cała masa.




Nie był to dzień całkiem do niczego, pozytywne rzeczy tez były, między innymi w powrocie do pracy z radością stwierdziłam, iż moje przywoływanie chuliganów przyniosło pozytywny skutek- zerwany łańcuch na słynnej już ul. Sycowskiej.



Ciekawe ile jeszcze tak się będą bawić W "Kotka i myszkę" i czy w ogóle kiedykolwiek załapią DLACZEGO te łańcuchy wciąż ktoś zrywa.

Sądzą po dzisiejszym dniu i inteligencji napotkanych HOMOnieSapiens- jutro znowu wszystkie łańcuchy zawisną :D

Wrocławski Rower Wiejski w rytmie cza-cza

Wtorek, 31 lipca 2012 | dodano:31.07.2012Kategoria Praca
Km:33.00Km teren:0.00 Czas:01:40km/h:19.80
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Suport zaczął mi dzisiaj wygrywać czaczę. Zjechałam cały Wrocław ni razu nie musząc dzwonka używać. Mam nadzieję tylko, że ludzi nie obudziłam jak przed 23.00 wracałam. I jak na złość po drodze dziś mijałam mnóstwo bikerów. Pewnie sobie myśleli to co ja zawsze myślę o skrzypiących rowerach- jak można, jak mu nie wstyd!



Ano można. Usłysz to! :D





MAŁO tego wracałam z Nowego Dworu z dwoma oponami przewieszonymi przez ramię- Zielony mi podrzucił przed pracą. I mam teraz 3 opony Schwalbe za całe 80 zł (2x marathon + 1 jakaś tam inna). Przyczynił się do tego niejaki Łukasz Z. (AKA Zielony), za co mu jestem bardzo wdzięczna. Jutro z powrotem przesiadka na Treka, a WRW odstawię do serwisu na wymianę suportu.

Każdy głupek trafia w słupek...

Piątek, 27 lipca 2012 | dodano:27.07.2012Kategoria Praca
Km:31.00Km teren:0.00 Czas:01:23km/h:22.41
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
A raczej trafi w łańcuch od słupka. Nie wiem czy to złośliwość czy głupota, ale...

1. Legenda obrazka:
czerwone kropki- słupki
niebieska kropka- przystanek
zielone kropki- ludzie czekający na autobus
niebieska linia- maratonka jedzie



Do tej pory łańcuchów między słupkami nie było, dzięki czemu można było spokojnie przejechać obok przystanku. Teraz są 3 wyjścia:
- zejść z roweru i grzecznie przez przystanek przeprowadzić go
- wjechać w grupę ludzi czekających na autobus (bezpodstawnie i bezprawnie- tam nie ma DDRu)
- zjechać na krajową ósemkę.

Jest jeszcze czwarte wyjście. Pójść w nocy i rozpieprzyć chociaż jeden łańcuch. I mam nadzieje, że chuligaństwo da o sobie niebawem znać.

To się wkrwiłam jak to zobaczyłam.

2. Bike pro noise- dzięki jej mocno mrugającej diodzie wieczorami nie potrzebuję dzwonka. Z daleka widać, że nadjeżdżam. Na tyle, że pieszy zdąży się obejrzeć i zejść z drogi :)

3. Jak można upierać się na zdobycie Mont Blanc bez umiejętności chodzenia w rakach, używania czekanu, wyciągania ze szczelin, bez ani jednego wyjścia w góry zimą i nie dając rady wejść na Rysy z plecakiem przy pięknej pogodzie? Jak można wybierać się na MB bez osoby, która ma doświadczenie we wspinaczkach i wyprawach wysokogórskich? Lekceważenie gór już nie jednego sprowadziło na ziemię (a raczej do...). Mam dwie koleżanki, które są zawzięte i się napaliły na MB i żadne racjonalne argumenty typu "Spróbujcie od czegoś łatwiejszego, nauczcie się używać sprzętu" do nich nie docierają. Ani fakt, że niedawno zginęła tam niedawno polska alpinistka z powodu gwałtownego załamania pogody i wychłodzenia. I lawina sprzątnęła 9 osób. Jestem poirytowana taką głupota, brakiem rozwagi i mierzeniem zamiarów ponad siły...

Nie chce zapeszac, ale jest zaaaajeeeebiii

Czwartek, 26 lipca 2012 | dodano:26.07.2012Kategoria Praca
Km:31.00Km teren:0.00 Czas:01:30km/h:20.67
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
ście! W sensie kolano dzisiaj ani razu nie dało o sobie znać. Na rowerze biernie spoczywało na pedale. Godzina salsy 2x30 minut, potem do FC i 3 godzin non stop prowadzenia hi-low. Nic nie bolało i nie boli, toteż dałam babkom popalić dzisiaj- tak żem fikała przez 3 godziny z uśmiechem na twarzy. Co najmniej jakbym spotkała swojego księcia z BAJKIem i zakochała do szaleństwa z wzajemnością :D

Mało tego- zjadłam dzisiaj tyle co wróbelek (ok, duży wróbelek, ale jednak), a energii miałam aż nadto.

Nawet bezczelny kurier, który mi dzisiaj przywiózł siodełko nie zepsuł ani na chwilę humoru.

<telefon>
- Dzień dobry, mam dla pani paczkę będę za około półtorej godziny, będzie pani w domu?
- Tak będę.

Mija godzina, wracam z zakupów.

-Witam z tej strony kurier, jestem u pani pod domem.
-Już do pana dochodzę!

Minutę później odbierając paczkę.

-Dzwoniłem przecież i miała być pani w domu.
-Ale to było godzinę temu, a pan miał być za półtorej.
-Przez półtorej godziny miała być pani w domu!

Podpisałam świstek i pożegnałam z uśmiechem. Bez wzajemności.

Nowe siodełko, nowa pozycja, nowa (mniejsza) liczba na wadze, nowe zajęcia salsy i stare niebolące kolano.

Jak niewiele mi trzeba do szczęścia!



Sportourer zoo gel flow- jedyne 69 + wysyłka.



Poczułam się jak za starych dobrych lat gdy robiło się namiot z koców. Żeby sąsiedzi nie postrzegali mnie jako pomyloną. Gorące noce!

kategorie bloga

Moje rowery

Canyon Nerve Al
GTIX 691 km
C(G?)urarra RIP 799 km
Trek 7100 22706 km
Królowa Szos 844 km
Dostawczak 4 km
Ghost Cross 1800 1865 km

szukaj

archiwum