Szczęście jest wyborem!

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Prenumeratorzy bloga

wszyscy znajomi(68)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maratonka.bikestats.pl
wezyrStatystyki zbiorcze na stronę

linki

Cud, że jeszcze żyję- uroki miejskiej dżungli.

Sobota, 4 sierpnia 2012 | dodano:04.08.2012Kategoria Praca
Km:32.30Km teren:0.00 Czas:01:20km/h:24.22
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Cały tydzień był bardzo pracowity- dodatkowe godziny, zastępstwa... Stąd kompletny "czasobrak" na bieżące uzupełnianie wpisów.

Aktualnie przełom lipca i sierpnia to totalna kumulacja nieszczęść. Wiecie jak to jest, kiedy się w czymś nawali a potem się myśli tylko o tym, żeby się już nic podobnego nie przydarzyło, a i tak się przydarza? Jak już pech to jeden za drugim, jakby nie mógł nieco się rozłożyć w czasie.

Poniżej kilka sytuacji, które zasugerowały mi tytuł owego wpisu. Wszystkie zdarzenia miały miejsce w przeciągu trzech dni.


1. Jadę ósemką, na wysokości Korony tuż przed zatoczką przystanku wyprzedza mnie autobus. Trąbi, po czym włącza kierunkowskaz w prawo i zajeżdża mi drogę. Zwalniam, puszczam złośliwego autobusiarza, po czym wyprzedzając go gdy ten stoi na przystanku krzyczę do otwartego okna "Tak się nie robi!" i wskazującym palcem robię "Nu, nu, nu" (dlaczego mam opory przed pokazywaniem tego środkowego?!)

2. Skrzyżowanie Milenijnej i Lotniczej. Zapala się zielone na pasach i przejeździe dla rowerów, a facet w samochodzie nie mógł się zdecydować czy przejechać na swoim pomarańczowym czy jednak nie, po czym stanął na przejeździe dla rowerów. Zrugał go za to rowerzysta jadący obok mnie, a gościu za kółkiem bezradnie pokazuje, na światła rozkładając ręce jakby chcąc powiedzieć "Czerwone się zrobiło i nie zdążyłem!"

3. Ponownie Mosty Trzebnickie pasy koło ul. Na Polance. Zapala się zielone, ruszam na rowerze, obok mnie 2 kobiety, trójka dzieciaków. Facet w samochodzie grzał chcąc zdążyć na pomarańczowym, ale że już dla pieszych było zielone w ostatniej chwili wcisnął hamulec i zatrzymał się w połowie na pasach.

4. Ul. Strzegomska, następne przejście dla pieszych za główną krzyżówką w stronę centrum. Tam z reguły przejeżdżam na czerwonym, bo jest dług moment, że nic nie jedzie. Tym razem trafiłam na ciąg samochodów, więc nie patrzę na swoje światła tylko wypatruję przerwy w ciągu samochodów. Nadjeżdżające auta zaczęły zwalniać- "Będzie zielone". Zrobiło się zielone, a mi i kobiecie obok przed nosem baba w samochodzie śmignęła za nic mając czerwone światło.

5. Tu już trochę komicznie wyszło :) Zjeżdżając dzisiaj z wiaduktu w stronę Zakrzowa idzie sobie młody gościu środkiem DDRu. 2x krzyczę uwaga i zauważam, że ma słuchawki w uszach. Nauczona doświadczeniem nie wyprzedzam obok tylko hamuję dosyć ostro. Klepię gościa w ramię 3x a on na początku się do mnie uśmiecha i "Cześć!", a chwilę potem jak się zorientował, że nie jestem jego znajomą i nie było to klepnięcie powitalne zrobił zdezorientowaną minę i z zawstydzeniem wymamrotał "Przepraszam" po czym zszedł na chodnik. Chyba muszę mocniej klepać na przyszłość :P

I zmieniam brzmienie złotej zasady kochającego życie rowerzysty z "Jeździj tak jakby kierowca cię nie widział" na

"JEŹDZIJ TAK JAKBY KIEROWCA NIE WIDZIAŁ"

Dobrze, że ostatnio na Nowym Dworze kręci się SM. Od razu czuję się bezpieczniej- piesi nie łażą po DDRach i babcia nie handluje na drodze rowerowej kwiatkami -.-' Bez wątpienia instytucja, jaką jest STRAŻ MIEJSKA jest wielce potrzebna obywatelom, wszak kto jak nie oni dopilnuje porządku? (trzeba wziąć ten burdel w swoje ręce chyba)



Dzisiaj leniwie czyszczenie Treka, zdemontowałam ładowarkę na dynamo- szkoda, żeby się niszczyła od codziennej jazdy. Nie mogłam się zdecydować od którego roweru zacząć. DYLEMATY...



W Robex'ie skasowali mnie na piątaka za przecięcie linki, do której zgubiłam kluczyk. 60 sekund roboty i zostałam pozbawiona jednej tabliczki Nussbeisser'a. Dużo za dużo jak na moje oko (i portfel)...





Wyczyściłam tarcze w rowerze wiejskim, żeby w poniedziałek oddać go w celu wymiany suportu. I pajęczyny z niego pościągałam. Pająki wcześniej pouciekały nie mogąc znieść skrzypienia w trakcie pedałowania (:





Podczas ciężkiej, ale jakże przyjemnej pracy odkryłam, iż brzoskwinie ledwo trzymają się na gałęzi. Nie pozwoliłam więc sobie poczuć co to głód i na bieżąco uzupełniałam straty energii wydatkowanej podczas wymiany okładzin, regulacji hamulców i mycia (TAAAAAKI wysiłek!). Na końcu policzyłam pestki, które zostały i- żeby Was nie oszukać- koło 15 w ciągu trzech godzin żem wchłonęła :D

[/url]

Do tego kiść winogrona...





A łańcuch się suszy! Zniechęcona ostatnimi zmaganiami ze spinką zakupiłam rozkuwacz do łańcucha. Ściągnęłam go całkowicie i zrobiłam porządne pranie z użyciem płynu do mycia silników- to cudo wszystko wyczyści!





Zakupiłam dziś biały koszyk do roweru wiejskiego i pakując go do swojego różowego plecaka zostawiłam U-LOCKA w sklepie. Szczęście w nieszczęściu, że kupiłam też "zapięcie" do mamy składaka. I tak pod koroną ryzykując zostawiłam Treka między zaparkowanymi samochodami. Tak, wiem- równie dobrze mogłabym bo przywiązać sznurkiem.



Nieco chaotyczny wpis, ale ostatnio coś niespokojne noce mam (być może przez pełnię, być może przez stres związany z ostatnimi wydarzeniami) i zmęczenie daje się we znaki.

AAAAAAAAAAAAAA i najważniejsze na koniec- jak na maratonkę przystało zdecydowałam się jednak na start w tegorocznym Maratonie Wrocławskim. Kolano póki co nie daje o sobie znać, jakby po zmianie ustawienia siodełka niczym po dotknięciu magiczną różdżką ból ustąpił. Chciałam poczekać z opłatą do 31. sierpnia, ale na dzień dzisiejszy zostało nieco ponad 200 miejsc! W zeszłym roku wnosząc opłatę 31. sierpnia otrzymałam numer startowy 3085, w tym roku zgłaszając się MIESIĄC (!) wcześniej oznaczona będę numerem 3700-którymś. A limit wynosi 4000 osób.

Rekordu więc rowerowego w tym miesiącu nie będzie, wszak więcej czasu trzeba poświęcić na przygotowanie stawów do kilkugodzinnego trzaskania o beton. Czy kolano przy takim wysiłku się nie odezwie- nie wiem. Ale wiem na pewno, że jeżeli nie podjęłabym próby to bardzo bym żałowała. Już się ekscytuję zadając pytanie- czy uda się poprawić zeszłoroczny marny czas?


A trasa w tym roku leci w drugą stronę. Rynek dopiero na końcu i brak podbiegów. Najgorszy odcinek- między 25 a 35 km. Długo, nudno i zmęczenie już będzie dawać się we znaki.

komentarze
Fatal- myślę, że na wietrze by się zerwała. Ona jest po to, żeby po prostu nie stracił równowagi :P
maratonka
- 08:41 wtorek, 14 sierpnia 2012 | linkuj
amiga- już dawno miałam je zakupić i tak kupuję i kupuję...

kiki- owszem, trzeba się do tego przyzwyczaić, bo to się szybko nie zmieni :)

W sumie jestem zadowolona z tego Kagera- on jest jakby lekko tłusty i starcza na bardzo długo, a kosztuje niewiele i czyści wszystko- siodełko również. Muszę z ciekawości wybadać ten preparat, o którym pisałeś.
maratonka
- 23:06 poniedziałek, 6 sierpnia 2012 | linkuj
Co bezpieczeństwa na drogach, to no comment, polska rzeczywistość.

Do łańcucha polecam środek do czyszczenia łańcuchów z Lidla, jest w sprayu, po 6zł, w prawdzie nie jest strasznie wydajny, ale za to jest bardzo dobry - czyści wszystko i spray ma duże ciśnienie, więc nawet nie trzeba szmatki/szczotki - wystarczy spryskać i uważać, żeby nie zachlapać wszystkiego w koło :)
kjkj
- 19:19 poniedziałek, 6 sierpnia 2012 | linkuj
Przeba było lepić karne k...y, może by zadziałało
amiga
- 09:14 poniedziałek, 6 sierpnia 2012 | linkuj
Michał- Fakt, że takie dłuuuuuugie proste odcinki są ciężkie- najgorzej chyba jest tuż za półmetkiem, kiedy zostało jeszcze raz tyle. Po 30 km już się odlicza do mety ;) Brak Gądowianki przyjmuję z ulgą- rok temu właśnie na Gądowiance nie podołałam i z biegu przeszłam do chodu.
Na pewno poprawię, wszak wtedy wolałam pobiec na spokojnie, byle dobiec, a jeszcze rano przed startem zmierzając pieszo ku stadionowi łapała mnie kolka- nie wróżyło to nic dobrego, a jednak biegło się dobrze. Sytuacje- oczywiście, że normalka, fenomenem jednak jest nagromadzenie się ich w ciągu trzech dni. Nigdy takiego "szczęścia" nie miałam. W zasadzie to szczęście w kontekście powyższego wpisu nie powinno mieć ironicznego wydźwięku- w końcu wyszłam cało ze wszystkich sytuacji... ;)

Bimber- że niby gdzie przejechałam? We wszystkich opisanych wyżej sytuacjach były przejazdy dla rowerów. A tak ogólnie to i tak jeżdżę przez pasy- przepis nakazujący zejście z roweru jest idiotyczny, a ja stronię od idiotyzmu ;) A co do siodełka- nie rozchodziło się o pochylenie tylko o odległość względem kierownicy. Choć kąt nachylenia też zmieniłam, bo teraz przynajmniej mogę jechać bez trzymania kierownicy! Ale sięgając do chwytów wciąż rozciągam mięsień najszerszy grzbietu- mostek wnosi o wymianę na krótszy.

gello- to nie smaro-błoto tylko uszkodzenia mechaniczne. Próba doczyszczenia owych-jak się później okazało- uszkodzeń za pomocą płynu do czyszczenia silnika zakończyła się niepowodzeniem. A jeżeli Kager tego nie doczyścił- to znaczy, że to nie brud. O! :P łańcuch niebawem do wymiany, nie ma co go polerować.
maratonka
- 23:13 niedziela, 5 sierpnia 2012 | linkuj
Tam w zakamarkach łańcucha zostały reszty smaro-błota. Mycie bym zakfalifikował do REPLAYa . Ale tym razem radzę się przyłożyć lepiej aby efekt oczojebny był. YOŁ :D
gello1
- 20:17 niedziela, 5 sierpnia 2012 | linkuj
Dzięki Tobie wiem, że trasa się w tym roku zmieniła ;-)
Oby tylko wschodniego wiatru nie było bo Lotnicza/Legnicka będzie mordercza.
I nie ma Gądowianki - jaka szkoda, to było niezłe sito ze swoimi dwoma podbiegami. Wydaje się, ze trasa jest łatwiejsza niż w latach poprzednich, tak więc to dodatkowo zwiększa szanse na Twoje poprawienie wyniku.
A opisane sytuacje - masakra. Czyli normalne życie rowerzysty w mieście ;-)
WrocNam
- 05:31 niedziela, 5 sierpnia 2012 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa jlrek
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

kategorie bloga

Moje rowery

Canyon Nerve Al
GTIX 691 km
C(G?)urarra RIP 799 km
Trek 7100 22706 km
Królowa Szos 844 km
Dostawczak 4 km
Ghost Cross 1800 1865 km

szukaj

archiwum