Szczęście jest wyborem!

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Prenumeratorzy bloga

wszyscy znajomi(68)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maratonka.bikestats.pl
wezyrStatystyki zbiorcze na stronę

linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2013

Dystans całkowity:961.69 km (w terenie 7.00 km; 0.73%)
Czas w ruchu:44:35
Średnia prędkość:20.88 km/h
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:32.06 km i 1h 32m
Więcej statystyk

Bo...

Piątek, 22 marca 2013 | dodano:22.03.2013
Km:8.50Km teren:0.00 Czas:00:27km/h:18.89
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:C(G?)urarra RIP
...wracałam na moim nowym/starym nabytku! Ze starego została jedynie rama i brud :)




Jechało się ciężko, bo za długi mostek i za ciężki plecak. Ale czuję w powietrzu, ze porządnie go przetestuję w weekend. Na razie więcej nie zobaczycie :P Podziękowania dla Zielonego za zaangażowanie!


Zła wiadomość. Końca świata nie będzie.

Czwartek, 21 marca 2013 | dodano:22.03.2013
Km:30.00Km teren:0.00 Czas:01:30km/h:20.00
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Ludzie sami się wyniszczą. Dla niektórych (na szczęście) koniec świata był właśnie dzisiaj...



Mijałam powypadkową scenerię jadąc na uczelnię. Dobrze, że zginął tylko kierowca, któremu przyszło do głowy przy wyjeździe ze stacji zawrócić przez 3 pasy z ograniczeniem do 70 km/h tuż za zakrętem i przejedzie po słupkach. Jednego idiotę mniej. Motocyklista nie miał by szans.



Miejsce wypadku w drodze powrotnej (na GTXie). W oddali zapalone znicze.




Uzupełnianie płynów w trakcie treningu i po jest bardzo ważne... Pojechałam więc uzupełniać do Olimpowej pieczary, gdzie była ustawka na "Art of Freedome". Miało być kilka osób- było 20 :)



Powrót o 2.00- w drugim wpisie, bo...

Timo Bracht- nadczłowiek!

Środa, 20 marca 2013 | dodano:21.03.2013
Km:58.88Km teren:0.00 Czas:02:40km/h:22.08
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
3,8 km pływania, 180 km na rowerze i 42 km biegu w czasie 8:26:48.




A ja się cieszyłam, że maraton w 4h przebiegłam.

Znalazłam bikeguarda, więc dzisiaj do Trzebnicy nie tylko było WTE ale i we WTE.

Przy blasku księżyca, rozgwieżdżonym niebie, pizgawicy.

Na owej drodze strachu, którą prezentowałam czaił się dzisiaj samochód z mężczyzną w środku. Na szczęście mój bikeguard świecił się jak choinka i pewnie bandzior nie wiedział w ogóle co to jedzie.

Pod koniec ręce zmarzły. Ale podróż przyjemna, cała droga przegadana. Szybko czas zleciał. I najważniejsze- bez strachu :)

Ludzie w centrum miasta giną...

Wtorek, 19 marca 2013 | dodano:20.03.2013
Km:39.00Km teren:0.00 Czas:02:00km/h:19.50
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
... a niektórzy twierdzą, że panikuję bez powodu.



Widoki za oknem spowodowały, że miałam w nocy koszmary.



Śniło mi się, ze miałam jakieś małe króliki w domu. Pouciekały mi z klatki, próbowałam je złapać, ale mnie gryzły. Więcej królików mi się przyśniło niż przespałam godzin. Całe 4. Zaskakujące jest to jak dobrze funkcjonuję po tak małej ilości snu. Dobry humor, moc na rowerze, zajęcia poprowadzone, że muszka nie siada. Gadane jak po wódce.

Na 8.00 ostanie "szkolenie". Bardziej warsztaty niż szkolenie. Muszę przyznać, że trochę żałuję, że już się z grupą na takich zajęciach nie spotkam. Wiadomo, że każdy z nas był zmuszony do dobrowolnych szkoleń. Spotkać się ot tak i poprowadzić dyskusję nie ma szans. Niektórzy od razu po nocce w pracy przyjeżdżali.

Ale bardzo mi się podoba, że u nas w grupie każdy ma swoje zdanie, mówi je głośno. Debatujemy, spieramy się. Osoby bardzo wygadane, różne charaktery. Był ogień, ale z kulturą. Nie tak jak na posiedzeniu sejmu.

Skoro jesteśmy przy polityce- Cyprowi gratulujemy parlamentu i odrzucenia ustawy o o wprowadzeniu jednorazowego podatku od wkładów bankowych. Tusk i spółka z ograniczoną umysłowością- uczcie się!

A jeszcze wracając do szkolenia. Znowu jedno z głupich zadań. Temat był o manipulacji, perswazji, rozwiązywaniu konfliktów... Dobrani w dwójki- jedna osoba ma zaciśniętą pięść, druga ma użyć takich argumentów, aby ten pierwszy otworzył dłoń.

Oczywiście priorytetem był stosowanie komunikatów typu "ja"...

Najskuteczniejszy okazał się argument "Kto ma zaciśnięta pięść ten debil!". I po zabawie :P

Aparat aż się prosi, aby go wykończyć. Jakość zdjęcia po wysłużonym... Wydłużonym czasie naświetlania.

PSS- Prespring syndrome

Poniedziałek, 18 marca 2013 | dodano:18.03.2013
Km:31.00Km teren:0.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Wybaczcie, muszę jakoś rozładować napięcie przedwiosenne:



Koniec z robieniem dobrej miny do złej zimy. Patrzę za okno i mam omamy, że Mikołaj sunie saniami po śniegu, a renifery drwiąco rżą ze mnie.


Po południu mokry śnieg, pełno kałuż. Ubezpieczyłam się jak mogłam- WoreTex+ stuptuty+
System
CHroniących
Irytująco
Marnie
Antydeszczowych
Nogawiczek
Obunożnych

Z małej chmury wielki deszcz.

Niedziela, 17 marca 2013 | dodano:17.03.2013
Km:76.29Km teren:0.00 Czas:03:40km/h:20.81
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Tak naprawdę nie było ani chmury ani deszczu. Miało też nie być wycieczki. Rozmyśliłam się po tym jak do 4.00 rano oglądałam filmy o: Kukuczce, Wandzie Rutkiewicz, "Punkt Krytyczny: Tragedia Na Szczycie Mount Hood"... Potem przeszłam całe Tatry palcem po mapie.

Godzina 8:54- SMS. 8:54 w niedzielę! Normalni ludzie o tej porze śpią! Ale Kozioł nie:
"Masz jakieś plany na rowerrr?"

Oczywiście, że miałam. Pedałować we śnie.

Ale to słońce za oknem... Położę się, wstanę późno, nic nie zrobię... Jeżeli daruję sobie dalsze spanie obejrzę jeszcze kolejny film, upiekę muffinki, wykręcę jakiś porządny dystans...

Decyzja zapadła. Najpierw była historia Krzysztofa Wielickiego, potem muffinki i o 14.20 w umówionym miejscu stawiło się... 6 osób! 6 + ja. Po smsie od Kozła puściłam w rowerowy świat informację o niedzielnym relaksie na dwóch kółkach i o dziwo całkiem niezła grupka się uzbierała.

Plany były ambitne: pojeździć.

40-60 km

Summa summarum wyszło od startu do mety 49,07km.

Skład:
Wojtek
Rafał
Tomek
Zielony
Włóczykij
Pani Grażynka
Ja
16 muffinek






Cała ulica nasza, a co!



Przerwa na konsumpcję. Bo gdzie może być lepsze miejsce na jedzenie jeżeli nie w brudnej wiacie obok kosza na śmieci?





Druga kobieta w dzisiejszym składzie :)



Pod koniec spotykamy łabędzie z kałuży na polu.



Kozioł już wygłodniały zaczął polować na ptaki. Niestety (a stety dla łabędzi) lód nie utrzymał jego ciężaru. Doszedł do wniosku, że jednak znowu dzisiaj zje pierś z kurczaka. A łabędź nie zając...




Trasa:

/1083220

Stopniowo przy powrocie ekipa się wykruszała. Pod hacjendę zajechałam z dwuosobową eskortą 17.30. O 18.00 i tak ponownie musiałam galopować do miasta na szkolenie z Indoor Walking, więc poczęstowałam herbatą- czas start, macie 10 minut na wypicie!

+ 27 km.

Dobry dzień. Magisterka leży. Leży i czeka, aż swoją wiedzę przeleję na papier. Albo raczej wklepię do komputera. Na razie chłonę. Mocno chłonę nowe wiadomości z filmów, książek i prasy. Wręcz przesiąkam nimi.

Ponawiam apel: MAM DOŚĆ ZIMNEJ ZIMY! Może sobie być jeszcze do 21., ale mogłaby być ciepła, jak 26 grudnia.

Szukając wiosny- prawie Trzebnica.

Sobota, 16 marca 2013 | dodano:16.03.2013
Km:40.11Km teren:0.00 Czas:01:50km/h:21.88
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Słońce za oknem na plus.
Temperatura na minus.

W środku dnia okrutnie się zdenerwowałam i tak ze złości postanowiłam, że jednak pojadę, aby dać upust negatywnym emocjom.

Wzięcie grubych rękawiczek zamiast cienkich było dobrym wyborem. Nogawiczki- obowiązkowo. Przymroziło nieco kończyny dolne- jak na moje zmarznięte uda było ok. -3 stopnie. W rzeczywistości około zera, bo kałuże ledwo były pokryte lodem, przerębli by się nie zrobiło.









Barwy maskujące. Tylko różowy pancerz i odblask zdradza przyczajoną pozycję Treka.



Hejka!




Na sianie najlepsze... Skakanie!




Trzebnickie fałdy...



... i trzebnicki zachód słońca.



Droga, którą się obawiam wracać po ciemku z Trzebnicy. W zasadzie kierując się na Wrocław jest tam akurat zjazd, więc przejechanie tego odcinka długo by nie trwało, ale budzi we mnie niepokój po zmroku.



Jedyna oznaka nadchodzącej wiosny, którą dzisiaj spotkałam prócz słońca to był Jelonek. Jeżeli słucham czegoś kilka razy pod rząd to znak, że coś się dzieje. Dzisiaj się działo chyba z 15 razy.

3x100

Piątek, 15 marca 2013 | dodano:16.03.2013
Km:31.00Km teren:0.00 Czas:01:30km/h:20.67
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
=300. ZŁych.

Raptem 3 części. Dlatego w Treka nie będę inwestować i cudować z kasetami, lepszymi łańcuchami... Przy tych przebiegach i miejskich warunkach szkoda mojego potu z zajęć na tak kosztowne części ("Tyś widziała drogie części...")


Żelastwo nr 1- 10 RZy. Aż dziw bierze, że waży tyle (albo mniej) co wolnobieg 7RZy.



Łańcuszek nr 2. Próba 925. Podejrzanie lekki.



Amelinium nr 3. Z kolekcji DEcORE. Opakowanie ala Dexter.





I ciasto. Musiałam zrobić, bo w lodówce zalegała "trzydziestka" ważna do końca dzisiejszego dnia. Szybko ubijałam, żeby zdążyć przed północą, bo by się zważyła. Wjeżdża!



Dziś dla odmiany dancehall- rozgrzewka przed salsą.

Zimna zima tej zimy. Codzienna nagroda się należy.

Czwartek, 14 marca 2013 | dodano:14.03.2013
Km:38.46Km teren:0.00 Czas:01:49km/h:21.17
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Narzekam, narzekam, a w zeszłym roku były temperatury co najmniej 2x niższe. Pamiętam jak dziś, gdy poszukiwałam gogli w GoSzprot, bo szron osiadający mi na rzęsach rozmazywał tusz.

Przyznam, że mam dość. Mam dość przede wszystkim śniegu. I zimna też. Budzę się z myślą, że to już końcówka i któregoś dnia wpadną rankiem do mojego pokoju ciepłe promyki słońca. Bo dzisiaj niby grzało, ale chłodem.

Nie ma dla mnie nic przyjemniejszego niż Earl Grey z cytryną i miodem, gdy wracam zmarznięta i zmęczona po pracy. To już mój rytuał. Taka nagroda za cały dzień latania po mieście. Czekolady nie jem, mleko ograniczam, a tym samym kakao... Musi być jakaś przyjemność na koniec dnia, coś o czym myślę podczas powrotu o późnych godzinach. Nadmienię, że zawsze siebie doceniam i nagroda jest duża- obowiązkowe 0.5 litra każdego wieczoru. Jedni za wykonanie swojej pracy dostają milion złotych, ja raptem 500 ml wrzątku z dodatkami :)

Dostałam dzisiaj lizaka. Jeszcze nigdy nie dostałam od nikogo wielkiego Chupa Chupsa z gumą (ani żadnego innego cukierka na patyku)! Miło. Świeci się, bo oblizany.




Więcej zdjęć z wycieczki po Wrocławiu nie ma. Aparat głęboko schowany, poza tym dzisiaj wszędzie miałam wyliczony czas co do minuty.

Oswajam się z twórczością Waller'a w ramach przygotowania do majowego koncertu: "Ethno Jazz Festival: NIGEL KENNEDY IN RECITAL Bach + Fats Waller". Nie słucham jazzu. Ale przyjemnie posłuchać utworów bez regularnej frazy i wyraźnego bitu. Coś zupełnie innego, nowego.





Kojarzy mi się z kilkoma odcinkami "Cold Case". Uwielbiałam ten serial i nie mogłam przeboleć, że go ściągnęli z anteny (zbyt mała oglądalność).

Herbata się skończyła. To znak, że czas kończyć opowieści.

To się nacieszyłam...

Wtorek, 12 marca 2013 | dodano:12.03.2013
Km:59.00Km teren:0.00 Czas:03:00km/h:19.67
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Moja radość z otrzymania biletu na koncert trwała tak długo jak tegoroczna wiosenna przerwa w zimie.
Dzisiaj dostałam informację, że jest odwołany... Oklapła mi. Moja ekscytacja zawisła prostopadle do podłoża.

Ale za to na 25. maja są jeszcze miejsca w Synagodze pod Białym Bocianem. Co prawda inny repertuar, bo Bach + Fats Waller. Wolałabym ten, który miał być teraz czyli "Skrzypce- z historii w przyszłość", ale... Będzie jeszcze okazja. A w tym roku NK może już nie zawitać do Polski, więc zamówiłam kolejny bilet- tym razem na maj. Przynajmniej będzie dostojniej ze względu na wnętrze :)





Rola NK nie kończy się na grze :)




Od serenady na mą część zaczął się dzisiaj dzień. Na odcinku jakiś 500 metrów trzykrotnie zostałam pochwalona klaksonem- za to, że żyję. Podziękowałam machając ochoczo środkowym palcem i spóźniłam (z pełną premedytacją) na szkolenia do praktyk, które już miałam. Wymienialiśmy się wrażeniami z pobytu w szkole ponadgimnazjalnej. Historie były takie, że śmialiśmy się do łez. A potem zaczęła się nuda czyli gadanie pseudo psychologów. Nie, żebym kwestionowała ich kompetencje, ale jak mam być szczera- nijak dzisiaj się nie udzielali tylko krytykowali zawzięcie, gdy kolega opowiedział jak uczeń się go nie słuchał i zakończył opowieść stwierdzeniem, że "Powinien znać swoje miejsce w szeregu". Oczywiście, że powinien- szczególnie gdy dzieciak nie słucha, a nauczyciel jest nowy i musi wzbudzić respekt. Przejście na luźniejsze kontakty jest wtedy, gdy pozna się klasę i ją ustawi.

Po opowieściach było co raz ciekawiej...




Właśnie komputer złapał zawiechę i po resecie pokazały mi się wszystkie karty i... Wpis, który tworzyłam od kilku minut! Jeszcze zacznę lubić firefoxa :)

Rano nie mogłam się zdecydować- czy jechać "na lekko", po szkoleniach wrócić do domu na godzinę i jechać ponownie na uczelnię czy od razu zabrać ze sobą toboły. Chęć do zrobienia większej ilości km, jazdy bez plecaka i posiedzenia godzinę w domu skłoniła do zostawienia tobołów i powrotu do domu. Potem znowu na uczelnię- zajęcia organizacyjne.

Z tymi zajęciami to też przeboje były... We wtorki zawsze miałam 5 h fitnessu od 15.00. Dzięki "słonecznej" uczelni, która wlepiła nam w plan "Zarządzanie usługami" od 17.00 do 19.15 musiałam zrezygnować z czterech i została mi tylko jedna- na 20.00. Średnio mi się opłaca gnać tylko na 55 minut, ale wydatków rowerowych teraz masa, wyjazdy co chwilę... A jak sobie podliczyłam straty dzięki nowemu planowi to napisałam maila do prowadzącej, w której poprosiłam o przełożenie zajęć i wyjaśniłam jej, że dużo z nas pracuje i sami się utrzymujemy...

Po tygodniu dostałam referat zaczynający się tak:

"w odpowiedzi na Pani maila informuję, że plan zajęć został ułożony przez Dział Nauczania zgodnie z Regulaminem Studiów, z którym chyba się Pani jeszcze nie zapoznała i jeśli kwestionuje Pani jego zasadność, kwestionuje Pani również kompetencje Działu Nauczania, na co nie mogę Pani pozwolić. Sprawy finansowe i rodzinne studentów są sprawami prywatnymi i nie moją rolą jest je analizować i oceniać, a podejmowanie przez Państwa zatrudnienia w czasie trwania studiów jest Państwa indywidualnym wyborem, nie może i nie będzie wpływać na kształ Waszego planu oraz moje decyzje w tej sprawie.

Pani obowiązkiem jako studentki jest uczestnictwo w zajęciach wynikających z programu studiów i wypełnienie wszelkich zobowiązań związanych z kryteriami zaliczenia przyjętymi przez prowadzącego w celu zaliczenia przedmiotu, jeśli ma Pani co do tego wątpliowści - zapraszam do lektury Regulaminu Studiów, bądź do konsultacji tej sprawy z Dziekanem.

Uczelnia ma prawo i obowiązek pomagać Państwu realizować się przede wszystkim naukowo i dydaktycznie, a wszelkie prace zawodowe, które podejmujecie w trakcie studiów są podejmowane na Waszą odpowiedzialność i proszę nie obciążać uczelni oraz mojej osoby kwestiami tego typu.

Pani nieracjonalne i roszczeniowe podejście jest bezzasadne, tym bardziej z uwagi na fakt, że Wasz plan zajęć w tym semestrze obejmuje tylko dwa dni studiowania! Proszę zajrzeć na plan studentów Fizjoterapii na ostatnim roku studiów - może wtedy zrozumie Pani moje oburzenie i nieadekwatność Pani zarzutów."


Jeszcze raz tyle w podobnym stylu. Jako komentarz wystarczy poniższy obrazek :)



Ostatecznie nie jest tak źle- 7 tygodni zajęć, zaliczenie na podstawie obecności. Żeby mieć 3 trzeba być 4 razy. A obawiałam się zemsty ze strony Pani mgr...

Jakieś inne pomysły na sposób wyboru nowego papieża? Koleżanka zaproponowała głosowanie na fejsie- pod którym zdjęciem będzie najwięcej "lajków" zostanie nową głową kościoła. A można i tak:



Śnieg sypie i sypie. Jamę śnieżną jutro wykopię w ogródku i będę tam spać jak tak całą noc będzie.







Nakręca do działania! (chyba już kiedyś było)

kategorie bloga

Moje rowery

Canyon Nerve Al
GTIX 691 km
C(G?)urarra RIP 799 km
Trek 7100 22706 km
Królowa Szos 844 km
Dostawczak 4 km
Ghost Cross 1800 1865 km

szukaj

archiwum