Mulhacen cz.1- przygotowania
Niedziela, 27 stycznia 2013 | dodano:27.01.2013
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
Skład: 10 osób
Data wyjazdu: 16-23.01
Bagaże: 2 rejestrowane na sprzęt: Raki, kije, karimaty, łopatę lawinową, wódkę. Plecaki miały być w takich wymiarach, aby dało się je wziąć jako bagaż podręczny.
Plan: 15.01 wyjazd samochodami z Wrocławia do Berlina, gdzie nocujemy u siostry kolegi. Następnego dnia w środę (16.01) o godzinie 7.30 mamy wylot z Berlina do Malagi. Z Malagi transportujemy się autobusem do Granady, z Granady do Capileiry- bazy, z której zaczynamy wędrówkę:
"A więc tak w skrócie:
- Dojeżdżamy do Capileiry za wszelką cenę jeszcze w środę wieczorem :)
- wchodzimy kawałek powyżej wioski i rozbijamy się na pierwszy nocleg
- wstajemy w miarę wcześnie i lajcikiem udajemy się do Refugio Poqueira, tam jemy, odpoczywamy i wychodzimy jeszcze z 300 metrów w górę w kierunku grani, tam rozbijamy namioty i śpimy
- wstajemy skoro świt, wychodzimy na grań i po grani, przez przedwierzchołek Mulhacen II idziemy na główny wierzchołek
- z Mulhacena idziemy na zachód w kierunku Refugio de la Caldera, jeśli mamy siłę i czas to mijamy tylko ten schron i kontynuujemy na zachód w stronę drugiego najwyższego szczytu Sierra Nevada czyli Velety
- śpimy gdzieś w pobliżu schronu Refugio de la Carihuela albo nawet w schronie, zobaczymy w jakim jest stanie
- rano wstajemy, łoimy Veletę i schodzimy do Pradollano, czyli największego resortu narciarskiego w Sierra Nevada
- z Pradollano łapiemy busa do Granady (ostatni jest o 18.00) i tyle nas widzieli!"
Co zabrałam ze sobą?
-plecak 50 litrów
-3x termo góra
-2x termo dół
-3x spodnie: gore-tex, zwykłe przeciwdeszczowe i ocieplane narciarskie ( o 1 za dużo)
-5 par skarpetek i tyle samo bielizny (w tym 2x z merino)
-3x top góra
- 4 pary rękawiczek (1 łapawice, 1 neoprenowe, 1 polarowe z Windstopperem, 1 narciarskie z gore-texem)
-cienka wiatrówka
-kurtka przeciwdeszczowa (sama membrana)
-kurtka puchowa
-śpiwór komfort -10
-karimata
-gruby polar
-cywilny ubiór: legginsy, bawełniana koszulka
-buff x2, gogle, okulary, maska neoprenowa na twarz, komin polarowy
-worek kompresyjny (żeby rzeczy nie zawilgotniały, służył za poduszkę)
-ręcznik mikrofibra duży
-nawilżane chusteczki, małe kosmetyki, chusteczki zwykłe
-chemiczne ocieplacze do rąk x4
-folia NRC
-cygańskie kapcie
-podróżna prostownica do włosów
- czołówka, pro noise, aparat
-turystyczna ładowarka do telefonu, zapasowe baterie do telefonu i aparatu
-aluminiowy talerz, kubek, turystyczne sztućce
--stuptuty, raki, kije trekingowe
-buty z gore-tex
Zapewne miałam jeszcze kilka rzeczy, o których teraz zapomniałam. Powyższy bagaż był po dwukrotnej redukcji- pierwsza we Wrocławiu, druga w Berlinie. Z wysokości ok. 75 cm musiałam skompresować do 57...
Dodatkowo na każdy namiot przypadał 1 palnik, gaz i menaszka.
Jedzenie: sosy w proszku, makarony, kuskus (miła odmiana zamiast makaronu), szynka, żółty ser, prażona cebulka, hamburgery z biedronki, słodycze, barszcz w proszku.
Kilka wniosków na teraz:
-soczewki CIBA night&day;- ubóstwiam! Cały wyjazd miałam na oczach i nie czułam żadnego dyskomfortu.
-w namiocie podczas mrozów zawsze jest mokro- para wodna osadza się na ściankach i moczy śpiwór oraz inne rzeczy. O ile przy spaniu w dwójce w dwie osoby ten problem był znikomy to w tym samym namiocie i 4 osobach jest istna powódź.
-buty zawsze chować do namiotu lub do wora i do śpiwora. To samo z rzeczami, które są do wysuszenia- na siebie i do śpiwora.
-folia NRC naprawdę grzeje, tak samo jak chemiczne ogrzewacze do rąk.
-nie biegnie się za rękawiczką, którą porwał wiatr po zamarzniętej tafli jeziora :P
-namiot wyprawowy Marabut za ok. 1000 zł sprawdza się w każdych warunkach, czego o Volvenie za 300 powiedzieć nie można. Marabut wytrzymywał porywiste wiatry nawet gdy pod siłą podmuchu czubek namiotu dotykał mojego nosa w pozycji leżącej. Volven tańczył jak mu wiatr zagrał.
-dobre i SUCHE buty dają niesamowity komfort, więc warto w nie zainwestować. Meindl Islands sprawdziły się w 100%- sucha stopa, nie było mi zimno, pierwszy raz miałam je na nogach i nie obtarły w ogóle. Jeżeli jednak but przemoknie (co praktykowała reszta ekipy): skarpeta, folia NRC, skarpeta i do buta.
W kolejnym odcinku: cyrk na lotnisku, nieudany przemyt noża na pokład, wytrzeszcz oczu, dodatkowy uczestnik wyprawy, latające namioty.
Dzisiaj z pedałowania nici- żeby się wyleczyć do końca, a przynajmniej nie rozłożyć bardziej. Za to 2 godziny spędzone w basenie z dobrą ekipą i szkolenie z Aqua ukończone.
Data wyjazdu: 16-23.01
Bagaże: 2 rejestrowane na sprzęt: Raki, kije, karimaty, łopatę lawinową, wódkę. Plecaki miały być w takich wymiarach, aby dało się je wziąć jako bagaż podręczny.
Plan: 15.01 wyjazd samochodami z Wrocławia do Berlina, gdzie nocujemy u siostry kolegi. Następnego dnia w środę (16.01) o godzinie 7.30 mamy wylot z Berlina do Malagi. Z Malagi transportujemy się autobusem do Granady, z Granady do Capileiry- bazy, z której zaczynamy wędrówkę:
"A więc tak w skrócie:
- Dojeżdżamy do Capileiry za wszelką cenę jeszcze w środę wieczorem :)
- wchodzimy kawałek powyżej wioski i rozbijamy się na pierwszy nocleg
- wstajemy w miarę wcześnie i lajcikiem udajemy się do Refugio Poqueira, tam jemy, odpoczywamy i wychodzimy jeszcze z 300 metrów w górę w kierunku grani, tam rozbijamy namioty i śpimy
- wstajemy skoro świt, wychodzimy na grań i po grani, przez przedwierzchołek Mulhacen II idziemy na główny wierzchołek
- z Mulhacena idziemy na zachód w kierunku Refugio de la Caldera, jeśli mamy siłę i czas to mijamy tylko ten schron i kontynuujemy na zachód w stronę drugiego najwyższego szczytu Sierra Nevada czyli Velety
- śpimy gdzieś w pobliżu schronu Refugio de la Carihuela albo nawet w schronie, zobaczymy w jakim jest stanie
- rano wstajemy, łoimy Veletę i schodzimy do Pradollano, czyli największego resortu narciarskiego w Sierra Nevada
- z Pradollano łapiemy busa do Granady (ostatni jest o 18.00) i tyle nas widzieli!"
Co zabrałam ze sobą?
-plecak 50 litrów
-3x termo góra
-2x termo dół
-3x spodnie: gore-tex, zwykłe przeciwdeszczowe i ocieplane narciarskie ( o 1 za dużo)
-5 par skarpetek i tyle samo bielizny (w tym 2x z merino)
-3x top góra
- 4 pary rękawiczek (1 łapawice, 1 neoprenowe, 1 polarowe z Windstopperem, 1 narciarskie z gore-texem)
-cienka wiatrówka
-kurtka przeciwdeszczowa (sama membrana)
-kurtka puchowa
-śpiwór komfort -10
-karimata
-gruby polar
-cywilny ubiór: legginsy, bawełniana koszulka
-buff x2, gogle, okulary, maska neoprenowa na twarz, komin polarowy
-worek kompresyjny (żeby rzeczy nie zawilgotniały, służył za poduszkę)
-ręcznik mikrofibra duży
-nawilżane chusteczki, małe kosmetyki, chusteczki zwykłe
-chemiczne ocieplacze do rąk x4
-folia NRC
-cygańskie kapcie
-podróżna prostownica do włosów
- czołówka, pro noise, aparat
-turystyczna ładowarka do telefonu, zapasowe baterie do telefonu i aparatu
-aluminiowy talerz, kubek, turystyczne sztućce
--stuptuty, raki, kije trekingowe
-buty z gore-tex
Zapewne miałam jeszcze kilka rzeczy, o których teraz zapomniałam. Powyższy bagaż był po dwukrotnej redukcji- pierwsza we Wrocławiu, druga w Berlinie. Z wysokości ok. 75 cm musiałam skompresować do 57...
Dodatkowo na każdy namiot przypadał 1 palnik, gaz i menaszka.
Jedzenie: sosy w proszku, makarony, kuskus (miła odmiana zamiast makaronu), szynka, żółty ser, prażona cebulka, hamburgery z biedronki, słodycze, barszcz w proszku.
Kilka wniosków na teraz:
-soczewki CIBA night&day;- ubóstwiam! Cały wyjazd miałam na oczach i nie czułam żadnego dyskomfortu.
-w namiocie podczas mrozów zawsze jest mokro- para wodna osadza się na ściankach i moczy śpiwór oraz inne rzeczy. O ile przy spaniu w dwójce w dwie osoby ten problem był znikomy to w tym samym namiocie i 4 osobach jest istna powódź.
-buty zawsze chować do namiotu lub do wora i do śpiwora. To samo z rzeczami, które są do wysuszenia- na siebie i do śpiwora.
-folia NRC naprawdę grzeje, tak samo jak chemiczne ogrzewacze do rąk.
-nie biegnie się za rękawiczką, którą porwał wiatr po zamarzniętej tafli jeziora :P
-namiot wyprawowy Marabut za ok. 1000 zł sprawdza się w każdych warunkach, czego o Volvenie za 300 powiedzieć nie można. Marabut wytrzymywał porywiste wiatry nawet gdy pod siłą podmuchu czubek namiotu dotykał mojego nosa w pozycji leżącej. Volven tańczył jak mu wiatr zagrał.
-dobre i SUCHE buty dają niesamowity komfort, więc warto w nie zainwestować. Meindl Islands sprawdziły się w 100%- sucha stopa, nie było mi zimno, pierwszy raz miałam je na nogach i nie obtarły w ogóle. Jeżeli jednak but przemoknie (co praktykowała reszta ekipy): skarpeta, folia NRC, skarpeta i do buta.
W kolejnym odcinku: cyrk na lotnisku, nieudany przemyt noża na pokład, wytrzeszcz oczu, dodatkowy uczestnik wyprawy, latające namioty.
Dzisiaj z pedałowania nici- żeby się wyleczyć do końca, a przynajmniej nie rozłożyć bardziej. Za to 2 godziny spędzone w basenie z dobrą ekipą i szkolenie z Aqua ukończone.
komentarze
Hej, odezwij sie do mnie prosze na maila ;)
monis.90@wp.pl
Mam podobny plan wycieczki ale mam kilka pytań jeszcze ;)) Monia - 10:36 poniedziałek, 16 września 2013 | linkuj
monis.90@wp.pl
Mam podobny plan wycieczki ale mam kilka pytań jeszcze ;)) Monia - 10:36 poniedziałek, 16 września 2013 | linkuj
Goofy - mnie też XD
Słońce Wrocławia - czytam z zainteresowaniem i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy ^.^ Savil - 22:14 poniedziałek, 28 stycznia 2013 | linkuj
Słońce Wrocławia - czytam z zainteresowaniem i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy ^.^ Savil - 22:14 poniedziałek, 28 stycznia 2013 | linkuj
Będzie powieść w odcinkach, hurrraaa...!! :D
Na liście wyposażenia najbardziej urzekła mnie... podróżna prostownica do włosów :) Goofy601 - 09:13 poniedziałek, 28 stycznia 2013 | linkuj
Na liście wyposażenia najbardziej urzekła mnie... podróżna prostownica do włosów :) Goofy601 - 09:13 poniedziałek, 28 stycznia 2013 | linkuj
I tak przez 2 godziny krzyczysz i się miotasz? Jak na "częściowo rozłożoną" to się w pale nie mieści. ;) Chyba że to nie Ty. ;p
Wrzuć kiedyś filmik z całkiem zdrową, bo chyba jeszcze nie było. mors - 20:52 niedziela, 27 stycznia 2013 | linkuj
Wrzuć kiedyś filmik z całkiem zdrową, bo chyba jeszcze nie było. mors - 20:52 niedziela, 27 stycznia 2013 | linkuj
już nie mogę się doczekać :). Jakieś fotki będą z trekkingu??
jakubiszon - 20:32 niedziela, 27 stycznia 2013 | linkuj
Lista rzeczy dłuższa niż opis wycieczki. ;)
Brzmi profesjonalnie... i kilkudziesięciokilogramowo o_O
Jakie temperatury panowały na szczycie i na dole?
I czy ta droga na 3380 była odśnieżana? :) mors - 20:32 niedziela, 27 stycznia 2013 | linkuj
Komentuj
Brzmi profesjonalnie... i kilkudziesięciokilogramowo o_O
Jakie temperatury panowały na szczycie i na dole?
I czy ta droga na 3380 była odśnieżana? :) mors - 20:32 niedziela, 27 stycznia 2013 | linkuj