Samotnie Januszkowice+nocni penetartorzy
Środa, 23 maja 2012 | dodano:24.05.2012
Km: | 126.97 | Km teren: | 1.00 | Czas: | 05:32 | km/h: | 22.95 |
Pr. maks.: | 41.00 | Temperatura: | 20.0 | HRmax: | 170( 85%) | HRavg | 133( 67%) |
Kalorie: | 2615kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
Szybko będzie, bo już późno, a zarazem wcześnie.
Samotna pętla do Januszkowic. Porobiliśmy sobie z nie-Całobiałym zdjęcia.



"This is the road to hell..."

Wyścig z czasem, wszak po 21.00 godzinie już było, ja w Łozinie dopiero, a w perspektywie jazda przez las.
Na liczniku 30 km. Mało! Zahaczenie o dom w celu zaspokojenia potrzeby filozoficznej i się porwałam na pętlę po Wrocławiu. Wracam- obiad-nie-Bimber (znany na Psim Polu jako podglądAREK) dzwoni i składa mi niemoralną (a jakże) propozycję. Chwilę później spotykam ICH (ONB+ Kozioł) pod HIPO.
-Nie jadę z Wami.
10 minut rozmowy
-A to może pojadę.
Mają chłopaki dar przekonywania. Albo ja jestem za mało asertywna.
Przerwa na picie i węgle. Kozłowe ostre koło blaskiem swym przyćmiewa piękno Treka i ONBowej szosy CLASSIC.

Godzina 3.00- w końcu w domu. Pozostałe km spisane z licznika- telefon padł (a to ci niespodzianka).
Samotna pętla do Januszkowic. Porobiliśmy sobie z nie-Całobiałym zdjęcia.

"This is the road to hell..."
Wyścig z czasem, wszak po 21.00 godzinie już było, ja w Łozinie dopiero, a w perspektywie jazda przez las.
Na liczniku 30 km. Mało! Zahaczenie o dom w celu zaspokojenia potrzeby filozoficznej i się porwałam na pętlę po Wrocławiu. Wracam- obiad-nie-Bimber (znany na Psim Polu jako podglądAREK) dzwoni i składa mi niemoralną (a jakże) propozycję. Chwilę później spotykam ICH (ONB+ Kozioł) pod HIPO.
-Nie jadę z Wami.
10 minut rozmowy
-A to może pojadę.
Mają chłopaki dar przekonywania. Albo ja jestem za mało asertywna.
Przerwa na picie i węgle. Kozłowe ostre koło blaskiem swym przyćmiewa piękno Treka i ONBowej szosy CLASSIC.
Godzina 3.00- w końcu w domu. Pozostałe km spisane z licznika- telefon padł (a to ci niespodzianka).
Słońca blask, słowików śpiew, łańcuch yep
Wtorek, 22 maja 2012 | dodano:22.05.2012
Km: | 33.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:30 | km/h: | 22.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
A może raczej pisk. A potem się jedzie przez miasto niczym 40 letni Rysiek w kapciach na komunijnym Romecie oliwionym 10 lat temu. A jak do tego dorzucę jeszcze cykliczne ślizganie się łańcucha na kółeczku w prowadnicy... To tak jakby Rysiek do kapci ubrał czarne skarpety przetarte na pięcie. Damn, ale ze mnie Rysiek dzisiaj był...
Jutro zostaną tylko czarne, przetarte skarpety, bo cały czas się gryzę: ACERA czy DEORE czy sam KÓŁECZKA, a gdy wyjdę z finansowej czarnej dupy kółeczka z Ryśkową ACERA podmienię na DEORE. Typowo kobiece dylematy...
Jeździł ten Rysiek do pracy (godzina 7.00, V avg 24 km/h- po niezmrużeniu nawet na chwile oka w nocy- kawa kopa musiała dać). 3 pączki na śniadanie Rysiek wciągnął, poskakał trochę w robocie i nie powiem, żebym był w szczycie formy. W sumie każdy pół obrót był dla Ryśka niczym 10 kółek na karuzeli, a tu jeszcze z sączy się z głośnika "Jak w kołowrotku, bezwolnie się kręcę" <A. M. Jopek>. Nie powiem czuł się Rychu jak ten kołowrotek. Nic tam, co go nie zabije to go wzmocni.
Przynajmniej dziś rano pamiętałam, że JOGA była i nie wpadłam do klubu z dziarskim bananem na twarzy i donośnym "SIEMAAAA JOLAAA!". Bo tydzień temu to karmę paniom ćwiczącym zaburzyłam moim powitaniem. OGARNIJ SIĘ RYCHU!
Dzisiaj napinałam i pokazywałam bica, naramienne oraz czworoboczne. Bo od czego ja już śladów na tych plecach nie mam- bokserka (koszulka taka), ramiączka (takie uchwyty do bluzki letniej). A coś czuję, że zbliża się ten jeden dzień w roku, ten jeden raz na ruski rok, kiedy zamienię lycrę na sukienkę i SPD na szpilki. A że w sukience negliż pleców całkowity- muszę wyrównać te cieniowania na plecach. I tak żem dzisiaj jeździła po WRO odziana NIE_PRO.
Radosna wieść dzisiaj do mnie dotarła- rower, o którym wczoraj pisałam, że został skradziony- DZISIAJ SIĘ ODNALAZŁ! I wierzcie lub nie- jest to zasługą eins, zwei... POLIZEI! :D

Ach, przynajmniej nieszczęsne koło zaliczyłam, co było powodem mojego niespania, a pytanie dostałam całe JEDNO, na które odpowie każdy z Was- jak gestykulacja może wpłynąć na zakłócenie przekazywanego komunikatu? A ja całą noc nie spałam, bo się UCZYYYŁAAAAAM! Dostałam jedno PYTANKO NA ŚNIADANKO, po czym pani dr, która bardzo lubię, gdyż MENAGER z niej iście wzorcowy stwierdziła, że nie ma czasu na takie rzeczy i nam zaliczenie dała. A na koniec jak zwykle mi zostały takie pierdoły typu WPIS za chodzenie do sauny z przedmiotu odnowa biologiczna i napisanie jakiegoś ala'kolokwium z angielskiego
Nie skacz do Ryśka, bo Ci Rysiek pociągnie z bica i z podkulonym ogonem będziesz kicał!

Będę Cię na rękach nosić do końca życia i o 1 dzień dłużej!

I jeszcze ostatnia gloryfikacja Wojtusia, gdyż tego zdjęcia dodać zapomniałam, a tu najlepiej widać, że nie szedł na łatwiznę!

I jeszcze po raz 10 odsłuchuję cover Kasi, więc i Wy chociaż raz posłuchajcie! (i popatrzcie, bo wizualnie całkiem dobrze się prezentuje!)
&feature=relmfu
Jutro zostaną tylko czarne, przetarte skarpety, bo cały czas się gryzę: ACERA czy DEORE czy sam KÓŁECZKA, a gdy wyjdę z finansowej czarnej dupy kółeczka z Ryśkową ACERA podmienię na DEORE. Typowo kobiece dylematy...
Jeździł ten Rysiek do pracy (godzina 7.00, V avg 24 km/h- po niezmrużeniu nawet na chwile oka w nocy- kawa kopa musiała dać). 3 pączki na śniadanie Rysiek wciągnął, poskakał trochę w robocie i nie powiem, żebym był w szczycie formy. W sumie każdy pół obrót był dla Ryśka niczym 10 kółek na karuzeli, a tu jeszcze z sączy się z głośnika "Jak w kołowrotku, bezwolnie się kręcę" <A. M. Jopek>. Nie powiem czuł się Rychu jak ten kołowrotek. Nic tam, co go nie zabije to go wzmocni.
Przynajmniej dziś rano pamiętałam, że JOGA była i nie wpadłam do klubu z dziarskim bananem na twarzy i donośnym "SIEMAAAA JOLAAA!". Bo tydzień temu to karmę paniom ćwiczącym zaburzyłam moim powitaniem. OGARNIJ SIĘ RYCHU!
Dzisiaj napinałam i pokazywałam bica, naramienne oraz czworoboczne. Bo od czego ja już śladów na tych plecach nie mam- bokserka (koszulka taka), ramiączka (takie uchwyty do bluzki letniej). A coś czuję, że zbliża się ten jeden dzień w roku, ten jeden raz na ruski rok, kiedy zamienię lycrę na sukienkę i SPD na szpilki. A że w sukience negliż pleców całkowity- muszę wyrównać te cieniowania na plecach. I tak żem dzisiaj jeździła po WRO odziana NIE_PRO.
Radosna wieść dzisiaj do mnie dotarła- rower, o którym wczoraj pisałam, że został skradziony- DZISIAJ SIĘ ODNALAZŁ! I wierzcie lub nie- jest to zasługą eins, zwei... POLIZEI! :D

Ach, przynajmniej nieszczęsne koło zaliczyłam, co było powodem mojego niespania, a pytanie dostałam całe JEDNO, na które odpowie każdy z Was- jak gestykulacja może wpłynąć na zakłócenie przekazywanego komunikatu? A ja całą noc nie spałam, bo się UCZYYYŁAAAAAM! Dostałam jedno PYTANKO NA ŚNIADANKO, po czym pani dr, która bardzo lubię, gdyż MENAGER z niej iście wzorcowy stwierdziła, że nie ma czasu na takie rzeczy i nam zaliczenie dała. A na koniec jak zwykle mi zostały takie pierdoły typu WPIS za chodzenie do sauny z przedmiotu odnowa biologiczna i napisanie jakiegoś ala'kolokwium z angielskiego
Nie skacz do Ryśka, bo Ci Rysiek pociągnie z bica i z podkulonym ogonem będziesz kicał!

Będę Cię na rękach nosić do końca życia i o 1 dzień dłużej!
I jeszcze ostatnia gloryfikacja Wojtusia, gdyż tego zdjęcia dodać zapomniałam, a tu najlepiej widać, że nie szedł na łatwiznę!
I jeszcze po raz 10 odsłuchuję cover Kasi, więc i Wy chociaż raz posłuchajcie! (i popatrzcie, bo wizualnie całkiem dobrze się prezentuje!)
&feature=relmfu
SKRADZIONO ROWER WROCŁAW- potrzebna pomoc!
Poniedziałek, 21 maja 2012 | dodano:21.05.2012
Km: | 74.07 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:45 | km/h: | 26.93 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
Jak już na forum pisałam- przyda się każda pomoc w poszukiwaniu roweru- ot choćby nawet uważne rozglądanie się podczas codziennych wojaży! Model: Kona Stinky 08
Wpiszcie sobie proszę nr telefonu z poniższego ogłoszenia i kontaktujcie się w razie potrzeby! Jeżeli w niedzielę będziecie gdzieś w okolicy Młyna/Dworca Świebodzkiego- zwróćcie szczególną uwagę na rowerowych handlarzy.
Macie możliwość i chęci- drukujcie ogłoszenia, rozklejajcie gdzie się da. POMÓŻMY W ODNALEZIENIU SKRADZIONYCH MARZEŃ!
Wpiszcie sobie proszę nr telefonu z poniższego ogłoszenia i kontaktujcie się w razie potrzeby! Jeżeli w niedzielę będziecie gdzieś w okolicy Młyna/Dworca Świebodzkiego- zwróćcie szczególną uwagę na rowerowych handlarzy.
Macie możliwość i chęci- drukujcie ogłoszenia, rozklejajcie gdzie się da. POMÓŻMY W ODNALEZIENIU SKRADZIONYCH MARZEŃ!

AZS MTB CUP
Niedziela, 20 maja 2012 | dodano:21.05.2012
Km: | 108.82 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:00 | km/h: | 21.76 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
A zaczął się dzień od porannego wybiegania z kolega mym Andrzejem. 9 km w tempie towarzyskim. Tak sobie myślę, że nam to by i maraton nie starczył, żeby się wygadać. Nawijka mi się włącza podczas biegania jak po wódce, zastanawiające...
ALE wracając do tytułu wpisu- nie żebym się porywała z Trekiem na wrocławskie Kilimandżaro... Ale Wojtek zaprosił MĄ osobę do kibicowania mu w wyścigu. Tak więc porzuciłam dzisiaj nabijanie km na trzebnickich szosach i po wybieganiu, dorzuceniu węgli zajechałam pod Morskie Oko. Rolą moja było:
-wsparcie
-fotografowanie
-dbanie o bidon
-podziwianie rowerów (Specialized... <3)
-wygranie karnetu do Altra Fitness Club
Wielką przyjemność mi wszystkie te czynności sprawiły. Tym bardziej, że WOJTUŚ mój ulubiony zakończył wyścig na pozycji 12/60 w U23 (ożesz! Ja się nie łapię już! :(). I teraz podziwiamy zdjęcia, bo JA je robiłam i podziwiamy, bo jest na nich WOJTEK.








I tak przyjechałam JA po 17.00 do domu, dorzuciłam węgla i ruszyłam do Siechnic zawieźć gościowi kask sprzedany na Allegro (zysk 60 zł- taka handlara ze mnie) i koleżance spodnie (+50 zł- to już się kwalifikuje do biznesłumen). Wracam już, grzeję prawie 30, a tu JAK MI BIMBER ŚWIŚNIE... Po hamulcach i się mnie pyta czy nie mam ochoty, no wiecie na co... Na nocną penetrację. Po Wrocławiu.
Cóż za pytanie! PRZECIE ja zawsze mam ochotę. A nawet jak jej nie mam, to mi się zachce na samą myśl. I tak penetrowaliśmy z Arkiem i jego kolegą ten Wrocław przez kilometrów prawie PIĘĆDZIESIĄT- stąd suma summarum ponad 100 pyknęło dnia pięknego, niedzielnego, słonecznego. I znowu wina faceta, że nie poszłam spać jak należy, tylko zdjęcia obrabiam i wpis tworzę o godzinie 4.00 rano. Dziś tworzę, a jutro dostaję- z egzaminu, którego nieeee maaaaaam ^^
ALE wracając do tytułu wpisu- nie żebym się porywała z Trekiem na wrocławskie Kilimandżaro... Ale Wojtek zaprosił MĄ osobę do kibicowania mu w wyścigu. Tak więc porzuciłam dzisiaj nabijanie km na trzebnickich szosach i po wybieganiu, dorzuceniu węgli zajechałam pod Morskie Oko. Rolą moja było:
-wsparcie
-fotografowanie
-dbanie o bidon
-podziwianie rowerów (Specialized... <3)
-wygranie karnetu do Altra Fitness Club
Wielką przyjemność mi wszystkie te czynności sprawiły. Tym bardziej, że WOJTUŚ mój ulubiony zakończył wyścig na pozycji 12/60 w U23 (ożesz! Ja się nie łapię już! :(). I teraz podziwiamy zdjęcia, bo JA je robiłam i podziwiamy, bo jest na nich WOJTEK.



I tak przyjechałam JA po 17.00 do domu, dorzuciłam węgla i ruszyłam do Siechnic zawieźć gościowi kask sprzedany na Allegro (zysk 60 zł- taka handlara ze mnie) i koleżance spodnie (+50 zł- to już się kwalifikuje do biznesłumen). Wracam już, grzeję prawie 30, a tu JAK MI BIMBER ŚWIŚNIE... Po hamulcach i się mnie pyta czy nie mam ochoty, no wiecie na co... Na nocną penetrację. Po Wrocławiu.
Cóż za pytanie! PRZECIE ja zawsze mam ochotę. A nawet jak jej nie mam, to mi się zachce na samą myśl. I tak penetrowaliśmy z Arkiem i jego kolegą ten Wrocław przez kilometrów prawie PIĘĆDZIESIĄT- stąd suma summarum ponad 100 pyknęło dnia pięknego, niedzielnego, słonecznego. I znowu wina faceta, że nie poszłam spać jak należy, tylko zdjęcia obrabiam i wpis tworzę o godzinie 4.00 rano. Dziś tworzę, a jutro dostaję- z egzaminu, którego nieeee maaaaaam ^^
Doskonalimy wrocławskie DDRY- interwencje.
Sobota, 19 maja 2012 | dodano:19.05.2012
Km: | 34.27 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:50 | km/h: | 18.69 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
Takie nic znowu- dzisiaj po Wrocławiu krążyłam i robiłam zdjęcia do opisania trasy w ramach jakiegoś tam konkursu. Przy okazji porobiłam zdjęcia wszelkich utrudnień na wrocławskich DDRach i wysłałam maila do naszego oficera rowerowego z prośba o interwencję. A było to...
1. Dżungla na ul. Irkuckiej

2. Mój ulubiony przystanek

3. Nieoznaczone DDRy na prostopadłych podporządkowanych do ul. Brucknera: Gęsia, Wronia

A tu ul. Gęsia z perspektywy kierowcy- ni znaku, ni zebry, niczego co by sugerowało, że jest przejście dla pieszych, że o DDR nie wspomnę.

4. Znaki, nad którymi ile razy jadę tyle razy dumam- dlaczegóż to przez ten kawałek DDRu nie ma i co wobec tego oznaczają namalowane na asfalcie rowery na odcinku 20 m, gdzie DDR znika. Hm. :)

5. Zaraz po zjeździe z wiaduktu z ul. Bora Komorowskiego dosyć niebezpieczny zakręt gdzie nie widać czy ktoś jedzie. Że nie wspomnę o młodzieży, która zaraz za zakrętem upodobała sobie DDR do ćwiczenia trików na rolkach lub deskorolce. Ale to akurat nie przeszkadza mi osobiście- lepiej żeby mi po tym DDRze na rolkach czy deskorolkach jeździli niż siedzieli pod sklepem, piwkowali i takie tam... Albo w domu przed komputerem.


I na koniec miło zaskoczona, że wreszcie zrobiono coś z tym nieszczęsnym zakrętem na moście Grunwaldzkim- jest i LUSTRO!
1. Dżungla na ul. Irkuckiej
2. Mój ulubiony przystanek
3. Nieoznaczone DDRy na prostopadłych podporządkowanych do ul. Brucknera: Gęsia, Wronia
A tu ul. Gęsia z perspektywy kierowcy- ni znaku, ni zebry, niczego co by sugerowało, że jest przejście dla pieszych, że o DDR nie wspomnę.
4. Znaki, nad którymi ile razy jadę tyle razy dumam- dlaczegóż to przez ten kawałek DDRu nie ma i co wobec tego oznaczają namalowane na asfalcie rowery na odcinku 20 m, gdzie DDR znika. Hm. :)

5. Zaraz po zjeździe z wiaduktu z ul. Bora Komorowskiego dosyć niebezpieczny zakręt gdzie nie widać czy ktoś jedzie. Że nie wspomnę o młodzieży, która zaraz za zakrętem upodobała sobie DDR do ćwiczenia trików na rolkach lub deskorolce. Ale to akurat nie przeszkadza mi osobiście- lepiej żeby mi po tym DDRze na rolkach czy deskorolkach jeździli niż siedzieli pod sklepem, piwkowali i takie tam... Albo w domu przed komputerem.
I na koniec miło zaskoczona, że wreszcie zrobiono coś z tym nieszczęsnym zakrętem na moście Grunwaldzkim- jest i LUSTRO!
Coś.
Piątek, 18 maja 2012 | dodano:19.05.2012
Km: | 24.48 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:05 | km/h: | 22.60 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
Coś czyli prawie nic, ale jednak- symboliczne niecałe 25 km. Godzina 3:00 jest, więc czas na wnioski z dnia wczorajszego, tj. 18.05:
- selekcja w klubach przebiega na zasadzie zdawania egzaminu z fizjologii- podoba się PANU i władcy- jesteś do przodu, nie podoba- hm.
- za stara jestem, żeby tańcować do umc umc umc- choćbym nie wiem co wzięła (choć nie brałam) i ile wypiła
- nie chodzę do klubów, gdyż nie odczuwam więzów z ludźmi tam przebywającymi (nie mam doczepionych włosów i za blada jestem :()
- nie, nie, nie, nie znoszę gdy się ktoś o mnie ociera bez pozwolenia, a co dopiero obija, gdy chcę czerpać radość z tańcowania
A dystans taki humorystyczny dziś, gdyż postanowiłam przed imprezą zrobić tzw. MANIKIR, a wcześniej spałam do popołudnia nadrabiając ostatnie niewyspania- wczorajszy powrót z pracy po 22.00 w tempie 13 (!!!) km/h mówi sam za siebie. Wyglądałam jak Zombie (i tak się czułam).
- selekcja w klubach przebiega na zasadzie zdawania egzaminu z fizjologii- podoba się PANU i władcy- jesteś do przodu, nie podoba- hm.
- za stara jestem, żeby tańcować do umc umc umc- choćbym nie wiem co wzięła (choć nie brałam) i ile wypiła
- nie chodzę do klubów, gdyż nie odczuwam więzów z ludźmi tam przebywającymi (nie mam doczepionych włosów i za blada jestem :()
- nie, nie, nie, nie znoszę gdy się ktoś o mnie ociera bez pozwolenia, a co dopiero obija, gdy chcę czerpać radość z tańcowania
A dystans taki humorystyczny dziś, gdyż postanowiłam przed imprezą zrobić tzw. MANIKIR, a wcześniej spałam do popołudnia nadrabiając ostatnie niewyspania- wczorajszy powrót z pracy po 22.00 w tempie 13 (!!!) km/h mówi sam za siebie. Wyglądałam jak Zombie (i tak się czułam).
Jestem szybsza niż Chuck Norris.
Czwartek, 17 maja 2012 | dodano:17.05.2012
Km: | 49.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:30 | km/h: | 19.60 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
Sesja jeszcze się nie zaczęła, a ja już ją skończyłam :D Jeszcze 3 wpisy i 4. rok z głowy! Że nie wspomnę o tym, iż to pierwszy raz, kiedy nie mam żadnego egzaminu. Jeździć, nie umierać!
Dzisiaj dojazdówki na uczelnię i do pracy.
A teraz czas na salsę! Buenas noches!
Dzisiaj dojazdówki na uczelnię i do pracy.
A teraz czas na salsę! Buenas noches!
Maratońska masakra dzidą elektryczną
Środa, 16 maja 2012 | dodano:16.05.2012
Km: | 35.70 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:48 | km/h: | 19.83 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
Ale żem sobie wpis zrobiła! Dałam dodaj i mi się usunęło- a zawsze w wordzie zapisuję, tylko dzisiaj się nie chciało :D
4 sytułejszyn dzisiaj miałam takie, że zdałby się tasak, siekiera, dzida i dog francuski lub bullmastiff.
1. Odkroić ozór pyskatej kobiecie próbującej mi wejść pod koła, co na moje "Tu jest DDR" wysuwała argumenty:
- Tu nie ma DDR (pokazałam jej namalowany rower)
- Tu jest przystanek (pokazałam jej chodnik obok gdzie jest przystanek)
- "Chciałam zrobić krok, nie mogę?! (-.-')
- Chcę stanąć w cieniu! (to niech pani stanie ZA DDR na trawie)
- Będę stać gdzie chcę!

2. Rabnąć siekierą w maskę samochodu babie, która zatrzymała się na podporządkowanej przed DDR, a kiedy już prawie ją minęłam dodała gazu i zahaczyła maską o moje tylne koło i odjechała jak gdyby nic. Wypięłam się z SPD i utrzymałam równowagę.

3. Wbić dzidę w babę, która stała na środku DDR WIDZĄC mnie z daleka jak jadę. Spacerowała sobie tym środkiem, a im bliżej byłam to ona się zatrzymała, stała i patrzyła na mnie. Nawet nie drgnęła gdy tuż obok niej przejechałam. Pewnie lubi takie zabawy kto pierwszy ustąpi.

4. Puścić na babę z trzema pieskami radosnego psa rasy bullmastiff- jeden z najbardziej śliniących się co by się o nią powycierał.
Pieski małe trzy szły prawie po DDRze,
maratonka jechała spokojnie na rowerze,
nagle jeden pod koło się ładuje,
klocki na obręczy zaciskam i hamuję.
-Gdzie psy smycz mają?- pytanie zadałam
-A co Cię to obchodzi?- od baby usłyszałam
-Następnym razem mogę nie zdążyć zahamować
I pani psa mogę niechcący staranować.
-Tylko spróbuj!- kurwiki w oczach miała
Z wielką trudnością się wysławiała.

Ale za to jeden miły kierowca, który na pasach wcale nie musiał mnie puszczać, ale uczynił to- rekompensuje wszystkie powyższe zdarzenia :)
A mój temat pracy MGR- jeszcze do dopracowania, ale sensem pracy będzie "Historia tras rowerowych w powiecie trzebnickim oraz ich walory kulturowe." Generalnie przez całą pracę magisterska się przetoczę :D
A to moi idole- chyba najlepsza z ich akcji to UŻYWANIE SŁUCHAWEK NIE BOLI. Ale żeby było tematycznie- w poniższym wygrywa parking dla rowerów :D
4 sytułejszyn dzisiaj miałam takie, że zdałby się tasak, siekiera, dzida i dog francuski lub bullmastiff.
1. Odkroić ozór pyskatej kobiecie próbującej mi wejść pod koła, co na moje "Tu jest DDR" wysuwała argumenty:
- Tu nie ma DDR (pokazałam jej namalowany rower)
- Tu jest przystanek (pokazałam jej chodnik obok gdzie jest przystanek)
- "Chciałam zrobić krok, nie mogę?! (-.-')
- Chcę stanąć w cieniu! (to niech pani stanie ZA DDR na trawie)
- Będę stać gdzie chcę!

2. Rabnąć siekierą w maskę samochodu babie, która zatrzymała się na podporządkowanej przed DDR, a kiedy już prawie ją minęłam dodała gazu i zahaczyła maską o moje tylne koło i odjechała jak gdyby nic. Wypięłam się z SPD i utrzymałam równowagę.

3. Wbić dzidę w babę, która stała na środku DDR WIDZĄC mnie z daleka jak jadę. Spacerowała sobie tym środkiem, a im bliżej byłam to ona się zatrzymała, stała i patrzyła na mnie. Nawet nie drgnęła gdy tuż obok niej przejechałam. Pewnie lubi takie zabawy kto pierwszy ustąpi.

4. Puścić na babę z trzema pieskami radosnego psa rasy bullmastiff- jeden z najbardziej śliniących się co by się o nią powycierał.
Pieski małe trzy szły prawie po DDRze,
maratonka jechała spokojnie na rowerze,
nagle jeden pod koło się ładuje,
klocki na obręczy zaciskam i hamuję.
-Gdzie psy smycz mają?- pytanie zadałam
-A co Cię to obchodzi?- od baby usłyszałam
-Następnym razem mogę nie zdążyć zahamować
I pani psa mogę niechcący staranować.
-Tylko spróbuj!- kurwiki w oczach miała
Z wielką trudnością się wysławiała.

Ale za to jeden miły kierowca, który na pasach wcale nie musiał mnie puszczać, ale uczynił to- rekompensuje wszystkie powyższe zdarzenia :)
A mój temat pracy MGR- jeszcze do dopracowania, ale sensem pracy będzie "Historia tras rowerowych w powiecie trzebnickim oraz ich walory kulturowe." Generalnie przez całą pracę magisterska się przetoczę :D
A to moi idole- chyba najlepsza z ich akcji to UŻYWANIE SŁUCHAWEK NIE BOLI. Ale żeby było tematycznie- w poniższym wygrywa parking dla rowerów :D
Makro-fotorelacja
Wtorek, 15 maja 2012 | dodano:15.05.2012
Km: | 63.44 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:00 | km/h: | 21.15 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
Mało pisania, dużo oglądania.
1. Dom -> praca -> AWF -> dom












Po najedzeniu się z moją współmuffinkożercą powyższych wypieków ochota na spalanie naszła. A jak wiadomo milej spala się we dwójkę. Polecam Arka na telefon, nigdy nie zawodzi. Nie dzwonić gdy mu korba szeleści i łańcuch przeskakuje, oraz wódka w lodówce się chłodzi, bo mało km robi (:
1. Dom -> praca -> AWF -> dom





Po najedzeniu się z moją współmuffinkożercą powyższych wypieków ochota na spalanie naszła. A jak wiadomo milej spala się we dwójkę. Polecam Arka na telefon, nigdy nie zawodzi. Nie dzwonić gdy mu korba szeleści i łańcuch przeskakuje, oraz wódka w lodówce się chłodzi, bo mało km robi (:
Bende ich KLNONĆ!
Poniedziałek, 14 maja 2012 | dodano:14.05.2012
Km: | 58.69 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:55 | km/h: | 20.12 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
I to przez następne półtora roku + pół roku obsuwy nim wyremontują Psie Pole.
OSOBIŚCIE mam w dupie korki, które przez durnowate wytyczenie objazdów są już nie tylko w okolicach Psiego Pola, ale przeniosły się na Wojnów. Rower mym wybawcą jest, ale po prostu gul mi lata, oczy krwią zachodzą, piana z pyska leci, jak sobie pomyślę, że przez PÓŁTORA roku, 19 MIESIĘCY mam ja jeździć tym DDRem! Dopóki był tam niewinny przystanek eNŻet to mi nie szkodził. Ale w momencie, kiedy robi się on jeden z GÓWNIEJSZYCH przystanków na Psim Polu, to możecie sobie wyobrazić, co się na DDRze dzieje- tempe człowieki- sami, z psami, z wózkami, laskami tylko MÓZGÓW zapomnieli zabrać!
Sielankowy poniższy obraz niech Was nie zmyli- zrobione tuż po odjeździe autobusu, a i tak już jeden co mózgu z domu nie zabrał się PANOSZY za krzakami.

Pomyślą sobie co poniektórzy- problem baba robi, przecież ulica obok... Powiadam Wam, żebyście nie myśleli więc. Ulica jest- POWIEDZMY że w ostateczności jadąc z w stronę centrum mogę na nią zjechać, ale co przy jeździe na Zakrzów, gdzie z wiaduktu sunęłam sobie zawsze aż przeciąg w uszach ponad 40 km/h. Jeżeli te bezmózgie homo-nie-sapiens sądzą, że będę tam hamować do 10 km/h dzwonić dzwoneczkiem i dziękować, że mi ustąpili to się mylą, OOOOOOOOJ się mylą! I boleśnie się przekonają o tym, że DDR to DDR, a nie przedłużenie chodnika K jego mać! Działają na mnie jak czerwona płachta na byka! (btw- byki nie widzą koloru czerwonego, podobnie jak CZŁOWIEKI DDRów)
Już dzisiaj zjeżdżałam z tego wiaduktu. Nie powiem, żebym pokojowo była nastawiona, a wręcz przeciwnie- CIĄGŁAM i CISŁAM moje SPD co by jeszcze swą frustrację rozładować. Gardło z chrypką, ale moje UWAGAAAAAAAAAAAAAA całkiem nieźle wyszło. Z tym że NIKT, NIKT, NIKT a NIKT na to nie zareagował, tylko stado baranów dalej stało i jak bezmózgi patrzyły się w drugą stronę. Tak z 30 km/h na liczniku było, dzisiaj obyło się bez ofiar.
Jeden, mały pozytywny aspekt remontu- przynajmniej mnie żaden zjeżdżający ze środkowego pasa pajac nie rozjedzie...

I jeszcze jakiś autobusokierowca prawie mnie dzisiaj na krawężnik zepchnął- wyprzedzał na skrzyżowaniu co raz mocniej do prawej zjeżdżając. A zrobił to tylko po to, żeby 10 m dalej w korku stanąć. Gdybym nie zahamowała i nie puściła pajaca to by się o mnie otarł. ZJEB dnia dzisiejszego nr 1, a nr 2...
Jak sobie cudownym asfaltem za Krzyżanowicami jechałam w stronę Pasikurowic słyszę grzeje za mną blachosmród. Z naprzeciwka jedzie następny. Ten z tyłu ciśnie, nie słyszę żeby zwalniał. Jak mnie nie wyprzedzi grzejąc setą co najmniej- i to w momencie mijania tego z naprzeciwka- to mi się cisnęło na usta... Mniejsza z tym co mi się cisnęło- można się domyślić. Bo na dupie samochodu naklejkę sobie przykleił SUBARU to myśli, że rajdowiec z niego! A że takie MENDY wyczuwam na odległość zjechałam maksymalnie do prawego pasa, w zasadzie jechałam po nim, co chyba było błędem. Raczej powinnam jechać środkiem, to przynajmniej nie miał by szans i pocisnąłby po hamulcach! (a przynajmniej miałabym taką nadzieję, że nie zrobi ze mnie maratonki w wymiarze 2D)
Cóż- dzień niezbyt spokojny, ale i tak lepszy niż wczoraj.Zastanawiam się jak postąpić z tym stadem baranów na mojej DDR.
a) olać i liczyć od 10 za każdy razem gdy tamtędy przejeżdżam
b) jechać ile pary w nogach i hamować z piskiem opon tuż przed, może nawet musnąć przednia oponą (trochę szkoda klocków i opon)
c) dzwonić do SM albo dać cynk POLIZEI, że więcej mandatów tam wlepią, aniżeli na Grunwaldzie za przechodzenie na czerwonym
d) nie zwalniać i bawić się w slalom z ryzykiem zaliczenia któregoś pieszego- z tym że jak znowu to będzie babcia to mogę ją wysłać na tamten świat
e) stawać i prawić morale bezmógim, tłumaczyć różnicę między DDR, a chodnikiem (i tak do usranej śmierci można...)
f) kupić air zound i podjeżdżać spokojnie, tuz za głową przystawić i tRĄBNĄĆ!!!
g) przymocować widły do kierownicy

I tak już dla uspokojenia- chmurzyło się, groźnie wyglądało, ale nic nie padało...

Patrzcie jak Japońce grzecznie reagują na dźwięk dzwonka- w Polsce to by nie zdało egzaminu. Nawet na ruchomych schodach schodzą na bok :D
&feature=related
OSOBIŚCIE mam w dupie korki, które przez durnowate wytyczenie objazdów są już nie tylko w okolicach Psiego Pola, ale przeniosły się na Wojnów. Rower mym wybawcą jest, ale po prostu gul mi lata, oczy krwią zachodzą, piana z pyska leci, jak sobie pomyślę, że przez PÓŁTORA roku, 19 MIESIĘCY mam ja jeździć tym DDRem! Dopóki był tam niewinny przystanek eNŻet to mi nie szkodził. Ale w momencie, kiedy robi się on jeden z GÓWNIEJSZYCH przystanków na Psim Polu, to możecie sobie wyobrazić, co się na DDRze dzieje- tempe człowieki- sami, z psami, z wózkami, laskami tylko MÓZGÓW zapomnieli zabrać!
Sielankowy poniższy obraz niech Was nie zmyli- zrobione tuż po odjeździe autobusu, a i tak już jeden co mózgu z domu nie zabrał się PANOSZY za krzakami.

Pomyślą sobie co poniektórzy- problem baba robi, przecież ulica obok... Powiadam Wam, żebyście nie myśleli więc. Ulica jest- POWIEDZMY że w ostateczności jadąc z w stronę centrum mogę na nią zjechać, ale co przy jeździe na Zakrzów, gdzie z wiaduktu sunęłam sobie zawsze aż przeciąg w uszach ponad 40 km/h. Jeżeli te bezmózgie homo-nie-sapiens sądzą, że będę tam hamować do 10 km/h dzwonić dzwoneczkiem i dziękować, że mi ustąpili to się mylą, OOOOOOOOJ się mylą! I boleśnie się przekonają o tym, że DDR to DDR, a nie przedłużenie chodnika K jego mać! Działają na mnie jak czerwona płachta na byka! (btw- byki nie widzą koloru czerwonego, podobnie jak CZŁOWIEKI DDRów)
Już dzisiaj zjeżdżałam z tego wiaduktu. Nie powiem, żebym pokojowo była nastawiona, a wręcz przeciwnie- CIĄGŁAM i CISŁAM moje SPD co by jeszcze swą frustrację rozładować. Gardło z chrypką, ale moje UWAGAAAAAAAAAAAAAA całkiem nieźle wyszło. Z tym że NIKT, NIKT, NIKT a NIKT na to nie zareagował, tylko stado baranów dalej stało i jak bezmózgi patrzyły się w drugą stronę. Tak z 30 km/h na liczniku było, dzisiaj obyło się bez ofiar.
Jeden, mały pozytywny aspekt remontu- przynajmniej mnie żaden zjeżdżający ze środkowego pasa pajac nie rozjedzie...

I jeszcze jakiś autobusokierowca prawie mnie dzisiaj na krawężnik zepchnął- wyprzedzał na skrzyżowaniu co raz mocniej do prawej zjeżdżając. A zrobił to tylko po to, żeby 10 m dalej w korku stanąć. Gdybym nie zahamowała i nie puściła pajaca to by się o mnie otarł. ZJEB dnia dzisiejszego nr 1, a nr 2...
Jak sobie cudownym asfaltem za Krzyżanowicami jechałam w stronę Pasikurowic słyszę grzeje za mną blachosmród. Z naprzeciwka jedzie następny. Ten z tyłu ciśnie, nie słyszę żeby zwalniał. Jak mnie nie wyprzedzi grzejąc setą co najmniej- i to w momencie mijania tego z naprzeciwka- to mi się cisnęło na usta... Mniejsza z tym co mi się cisnęło- można się domyślić. Bo na dupie samochodu naklejkę sobie przykleił SUBARU to myśli, że rajdowiec z niego! A że takie MENDY wyczuwam na odległość zjechałam maksymalnie do prawego pasa, w zasadzie jechałam po nim, co chyba było błędem. Raczej powinnam jechać środkiem, to przynajmniej nie miał by szans i pocisnąłby po hamulcach! (a przynajmniej miałabym taką nadzieję, że nie zrobi ze mnie maratonki w wymiarze 2D)
Cóż- dzień niezbyt spokojny, ale i tak lepszy niż wczoraj.Zastanawiam się jak postąpić z tym stadem baranów na mojej DDR.
a) olać i liczyć od 10 za każdy razem gdy tamtędy przejeżdżam
b) jechać ile pary w nogach i hamować z piskiem opon tuż przed, może nawet musnąć przednia oponą (trochę szkoda klocków i opon)
c) dzwonić do SM albo dać cynk POLIZEI, że więcej mandatów tam wlepią, aniżeli na Grunwaldzie za przechodzenie na czerwonym
d) nie zwalniać i bawić się w slalom z ryzykiem zaliczenia któregoś pieszego- z tym że jak znowu to będzie babcia to mogę ją wysłać na tamten świat
e) stawać i prawić morale bezmógim, tłumaczyć różnicę między DDR, a chodnikiem (i tak do usranej śmierci można...)
f) kupić air zound i podjeżdżać spokojnie, tuz za głową przystawić i tRĄBNĄĆ!!!
g) przymocować widły do kierownicy

I tak już dla uspokojenia- chmurzyło się, groźnie wyglądało, ale nic nie padało...

Patrzcie jak Japońce grzecznie reagują na dźwięk dzwonka- w Polsce to by nie zdało egzaminu. Nawet na ruchomych schodach schodzą na bok :D
&feature=related