Szczęście jest wyborem!

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Prenumeratorzy bloga

wszyscy znajomi(68)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maratonka.bikestats.pl
wezyrStatystyki zbiorcze na stronę

linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2012

Dystans całkowity:1371.32 km (w terenie 5.00 km; 0.36%)
Czas w ruchu:62:12
Średnia prędkość:21.55 km/h
Maksymalna prędkość:61.90 km/h
Suma podjazdów:556 m
Maks. tętno maksymalne:185 (93 %)
Maks. tętno średnie:140 (70 %)
Suma kalorii:2970 kcal
Liczba aktywności:28
Średnio na aktywność:48.98 km i 2h 18m
Więcej statystyk

Praca popłaca

Poniedziałek, 18 czerwca 2012 | dodano:18.06.2012
Km:31.10Km teren:0.00 Czas:01:15km/h:24.88
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Zwłaszcza, gdy najchętniej dzień by się z kalendarza wycięło, zamazało korektorem, wypaliło zapalniczką, wydarło- cokolwiek. Te 3 godziny w klubie uratowały ten dzień. Nawet gdy chwilami brakowało tchu, nawet pierdnąć nie było kiedy.

Gorąco jest teraz. Na dworze. Czekałam na te dni, kiedy będę mogła jechać i wracać w krótkim rękawku i się doczekałam! W drodze powrotnej najpierw gonił mnie jakiś kask, potem telepiący się błotnik. Uciekałam całą drogę i tak wykręciłam średnią w drodze powrotnej 25 km/h.


A w pracy... Wszędzie się wkręcę na rowerze :D

Wycieczka z WIRem nad Bajkał przez Grądy Odrzańskie

Niedziela, 17 czerwca 2012 | dodano:18.06.2012
Km:65.00Km teren:0.00 Czas:04:00km/h:16.25
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazuję, że dziczeję. Spodobało mi się spanie pod gołym niebem, dzisiaj też nie zamierzam wracać do łóżka. Tylko kwestia czasu kiedy przeniosę się do lasu, zbuduję szałas i wyjdę za Tarzana.



W planach na dziś była wycieczka z WIRem- "Nad Jezioro Bajkał przez Grądy Odrzańskie"
Szczerze mówiąc drugi dzień po niecałych 5 godzinach snu- nie do końca byłam przekonana, żeby się stawić o 10.00 przy Opatowickiej, ale skoro biker81 już się nie załapał, bo miejsc zabrakło- głupio by było nie przyjechać blokując miejsce. Poranna porcja kofeiny, tylko endorfin brakło czego osobiście doświadczył Zielony.
"Nie mów, nie patrz, nie dotykaj"- pod takim hasłem upłynął dzisiejszy- jakże cudowny- dzień, mimo początkowego notorycznego naruszania mojej strefy intymności, której promień dziś wynosił metrów JEDEN. Więc nie było najgorzej.

Obawiałam się nieco, że wycieczka będzie wyglądać nieco jak wycieczka rodzinna- tempo 10-15 km/h, pewnie ktoś dzieciaka weźmie, pewnie ktoś będzie ogon wydłużał. A tu miłe zaskoczenie. Owszem, tempo mieściło się w przedziale 15-18 km/h, ACZKOLWIEK drodzy czytelnicy pragnę zwrócić uwagę na fakt, iż spora część trasy przebiegała w terenie- a to niewydeptane ścieżki, a to drogi z krzywej kostki (100% jędrnej skóry), a to lasek, kałuże. Jednym słowem- MIŁO.

Tu macie trasę (wycieczka zaczyna się od Bartoszowic)



Tu macie parę zdjęć. Jako że hasło dnia dzisiejszego (w sumie to już wczorajszego) to: "Nie mów, nie patrz, nie dotykaj"- więcej sobie pooglądacie niż poczytacie- i tak większość z Was to wzrokowcy.

Zielony po mnie przyjechał i ruszyliśmy. Nawet nie wiedziałam, że kasy do parku linowego są PRZED wyspą, a nie na. Zbieramy się:



Ruszamy:



WIRowy traso-ogarniacz" Marcin:



Pierwszy postój, pierwsza pogadanka:



Jadą dalej...



I Zielony też jedzie...




Nie jedziemy... Postój nr 2: las Strachociński. Legenda o smoku Strachocie:

Dawno, dawno temu, straszny potwór zamieszkał w Strachocińskim Lesie. Łbem uzbrojonym w potężne zęby sięgał ponad konary drzew, a wielki tułów wspierał na olbrzymim jaszczurczym ogonie. Na skraju lasu, przy “Czosnkowej łące” biło źródełko, którego woda zbierała się w studni, jednak ludzie tej wody nie czerpali gdyż obawiali się smoka, który porywał owce i bydło, a i człowiekiem nie pogardził. Nazywano go Strachota, bo mieszkańcy pobliskiej wsi bali się wieczorami wychodzić z domów. Trwało to wiele lat. Sąsiedzi z odleglejszych wiosek drwili z bojaźliwych chłopów i nazywali ich Strachocice. Z tego określenia powstała dzisiejsza nazwa miejscowości. Miarka się przebrała, gdy pewnego razu BLA BLA BLA i tak nie przeczytalibyście całej o ile dotąd dotarliście!



Znowu jedziemy...



Kozioł na wycieczkę się nie pisał, bo za mały dystans, bo tempo za małe, wszystko za małe dla niego. A tu rano telefon mój rozbrzmiewa, a Kozioł smsa wyskrobał, że w sumie to by się doczepił do nas, bo AREK go wystawił dziś. I się doczepił w Łanach. A fikał dzisiaj niemało- jak to Kozioł :P



Prawo masy mówi o tym, że im większa masa pojazdu tym większe prawdopodobieństwo, że posiada pierwszeństwo.




Docieramy nad Bajkał.



Oto i ona- koszulka taka FAJNA jak ja, a może ja FAJNA jak ta koszulka. Mniejsza z tym FAJNA+FAJNA= podwojona FAJNOŚĆ.


Tu jeszcze nie fikał. Pragnę zwrócić uwagę, iż wiecznie BAWEŁNIANY Kozioł kupił sobie- jak on ma to w zwyczaju określać- foliowa koszulkę. Mało tego- chce więcej. Poliester nową kozłową miłością :P Tylko kwestia czasu jak u mnie z tym tarzanem, aż rogacz nasz kupi sobie kask na głowę.



Leżę, patrzę w lewo:



Dalej leżę, patrzę w prawo, a tam Kozioł w kapelutku. To juz jakaś namiastka kasku.



Zebraliśmy się z nad jeziorra, mijamy EW w Janowicach.






Mustafa Sandał




Nie podjedziemy!



Jeśli nie podjedziemy to podejdziemy.



Most kolejowy w Czernicy

"Stalowy most kolejowy wybudowano w 1935 roku na otwartej 1 października 1909 linii kolejowej o długości 15,4 km łączącej Miłoszyce z Brochowemi i był to ówcześnie jeden z największych mostów na Śląsku (o długości prawie pół kilometra). W 1945 roku w tym miejscu wojska radzieckie przekroczyły rzekę. Podobno w czasie tej akcji zostało zatopionych 11 czołgów. Obecnie most posiada dwa tory kolejowe i kładkę dla pieszych. Kładka jest dosyć wąska i tylko z jednej strony posiada barierkę. Z drugiej strony są tylko stalowe przęsła, a pomiędzy nimi duże otwory przez które widać w dole rzekę. Z tego powodu przejechanie, a nawet przejście jest polecane osobom o silnych nerwach i z brakiem lęku wysokości."



FACEPALM :D



Fajny lodzik pod kolor fajnej koszulki.



Przerwa na loda.



Wieża widokowa w Kotowicach



Nie tylko my wpadliśmy na pomysł podziwiania widoków z wieży- inne rowery również.



Widoczność doskonała- nasz cel na niedzielę.



Skytower



Chwila dla sponsora:



hejoooo



Zielony jak to zielony- kombinuje :)




Przeskakujemy przez tory





Zielony znów kombinuje



jedzieMY



Zażywamy kąpieli błotnych



I w sumie na tym skończę, bo już mi się nie chce, nie mam weny. Wróciliśmy z Kozłem, który odbił na Kowale, a Zielony odstawił mnie pod same drzwi.

A potem dostałam zaproszenie na operę "Bal maskowy" na stadion olimpijski. Opinię swa wyrażę w następnym wpisie.

Balkonie szykuj się.

Brzeg Dolny, Lubiąż

Sobota, 16 czerwca 2012 | dodano:20.06.2012
Km:127.37Km teren:0.00 Czas:05:52km/h:21.71
Pr. maks.:0.00Temperatura:30.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
"Umówiłam się z nimi na dziewiątą
Tak mi do nich tęskno już"

Nie było mi tęskno, bo nawet nie mogłam na nich poczekać. Biker81 AKA szybki Bill pojawił się już za piętnaście dziewiąta, a Zielony spóźnił się 5 minut. Co i tak nie uratowało go przed 15 minutami czekania na księżniczkę (tak, tak- o mnie mowa). Biorąc pod uwagę niecałe 5 godzin snu i późną pobudkę- czuje się w pełni usprawiedliwiona. POZA tym gwiazdy zawsze przychodzą na końcu, czyż nie? :P



Ruszyliśmy. Nie było co zahaczać o Trzebnicę, więc od razu w stronę Obornik. A myślałam, ze prawdziwy ninja z mapy nie korzysta, a tu proszę. Ledwo wyjechaliśmy i już Bikerafała dopadły wątpliwości:



Niektórzy zarobili tego dnia w twarz z liścia...




Mężczyźni jak to mężczyźni- urodzeni daltoniści. Co za różnica czy czerwone czy zielone. A potem się dziwić skąd u mnie problem z rozróżnieniem kolorów. Kto z nimi przystaje daltonistą się staje!



Przejeżdżaliśmy przez Dolinę Muminków.



Migotka cisnęła w nas kamieniami, a Paszczak pielęgnował swoje rabatki- nigdy dziada nie lubiłam.



Po drodze minęliśmy Włóczykija, którego chcieliśmy podwieźć, ale odmówił przejażdżki na ramie. Ryjek za to chciał, ale my go nie chcieliśmy. Nieco zbłądziliśmy i natrafiliśmy na Bobka:



Z obawy przed spotkaniem z Buką



Opuszczamy jak najszybciej Dolinę Muminków



I zajeżdżamy do:



Na ryneczku przerwa na LUNCH




Beztroskie dzieciństwo...:)



piJEMY czekoladę (Biker, masz coś na ustach :D)



Temperatura nie rozpieszcza



Dlatego chłodzimy się z przodu



I z tyłu (wiem, co najmniej dziwnie to wygląda)



Potem czyścimy moje okulary. Jako że Bikerowe Rafałowe chusteczki miały jakiś badziewny balsam, który tworzył smugi na moich szkłach Zielony się zdenerwował i poszedł kupić serwetki :D A cały proces pucowania trwał z 20 minut.

Chłopaki się wspierają. Szkoda tylko, żeś Zielony nie pomógł temu biednemu chłopaczkowi na składaku. Pewnie mało nie wyzionął ducha próbując Cię wyprzedzić :P



"Tam jedziemy za tydzień!"



Król Artur i rycerze okrągłego stołu już czekają. A nie, to nie ten zamek...





Kruwitz :P



Cuuuuuuuuukier! Ile by z tego muffinek można upiec!



Są i KSIĄŻĘTA






Zabudowania nieudostępnione do zwiedzania czyli zakazany owoc smakuje najlepiej.









Limuzyny już czekają



Kościół w Szczepanowie



Ławka dla rowerów, chodnik dla bikerów :D



Bo teraz krasnale już nie są w modzie. Teraz są ogrodowe DIZNOAURY.



Dom Dizonaura



Godzina 18.00 okolice stadionu- gwarno się zaczynało robić.



Za późny śmy dojechali, Biker nas opuścił i grzaliśmy z Zielem do mnie. Nie wiem jak ja to zrobiłam, ale w 40 minut się ogarnęłam i dołączyłam do dziewczyn:



Dzikie tłumy wylały się po meczu ze strefy kibica:



A eins zwei polizei nie została skierowana na kierowanie ruchem- co tam, autobus poczeka aż będzie pusto.



W niedzielę jedziemy na Sobótkę. Można się przeczepić. Z nami Sobótkę poznasz z innej strony :P

I dzięki tej wycieczce "Dzień bez stanika" został pomnożony przez 3- przez kolejne 3 lata nie muszę obchodzić. A mówiła mama "Posmaruj się kremem z filtrem"... Kto by tam mamy słuchał. :]






W niedzielę jedziemy na Sobótkę. Można się przeczepić. Z nami Sobótkę poznasz z innej strony :P

Pałac Glitterów, zamek Reiterburg, grodzisko

Piątek, 15 czerwca 2012 | dodano:15.06.2012Kategoria Zamki i pałace Dolnego Śląska
Km:50.00Km teren:5.00 Czas:02:54km/h:17.24
Pr. maks.:0.00Temperatura:21.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Co te WIŚNIE w sobie mają, że muffinki jak DĄB stają?!
Czego brakuje czekoladzie, że sile grawitacji ulegają?!

Dzisiaj to mi wyszły bardziej placki niż muffinki, prawie nie urosły. Dalej ich nie rozgryzłam, kaKAŁOWE bitches. Klapciochy jedne.

Dziś przed pracą postanowiłam zaznajomić się z trasą wycieczki klubowej, której przewodniczyć będę w następną sobotę. Odebrałam koszulkę reklamową. Prezentacja kiedy indziej.


Ruszyłam do Parku Sołtysowickiego rzucić okiem na ruiny grodu, znaleźć tego jednego drewnianego Pana Pala, który stoi gdzieś samotnie, ale czas mnie naglił i nie spotkałam się dzisiaj z Panem Palem. Następnym razem.





Jazda od Mostu Sołtysowickiego wzdłuż Widawy wałami do ulicy Sułowskiej- nie oceniłabym tej trasy jako łatwej, ale nie będę tego podciągać pod poziom MEDIUM, bo się wystraszą babki i żadna ze mną nie pojedzie :D Wały wzdłuż Widawy rzadko uczęszczane stąd 4 km jazdy po wśród wysokich BAZI i po kępach trawy. Trochę je wytrzęsie, po nogach pogłaszcze, ale musi być różnorodność trasy :P


Docieram do ulicy Fryzjerskiej, na której znajdują się ruiny Pałacu Glitterów (zamek Reiterburg). Z jednej strony teren ogrodzony, z drugiej płotu brak i znaku "Teren prywatny" również. Wykorzystuję ten fakt dokonuje wtargnięcia na teren. Po upewnieniu się, że nic mi nogi nie odgryzie krzątam się między pozostałościami pałacu i robię zdjęcia:





























W pewnym momencie niewiasta do mnie krzyczy "A co pani tu robi, to jest teren prywatny!". Głupa rżnę :), że nie wiedziałam, że nie było ani płotu ani znaku. Podchodzę do właścicielki ziemi, która okazała się na tyle w porządku, że zaoferowała się jako przewodnik tych terenów podczas mojej wycieczki. Opowie historię zamku, pokaże nam zdjęcia z okresu jego świetności i wprowadzi do podziemi. Gratki!

Jak się dowiedziałam cały czas próbują uprzątnąć tamten teren, zabezpieczyć pozostałości i udostępnić do zwiedzania, aczkolwiek długa droga ku temu. Umówiłam się z Agnieszką (powiedział, że też na rowerze jeździ, więc od razu na ty przeszłyśmy:)) na sobotę 23. na zwiedzanie tego co pozostało z pałacu po jego wysadzeniu. Dziś czas naglił, więc nic więcej się dowiedzieć o nim nie zdążyłam.





Do pracy dojechałam akurat 10 minut przed zmianą, czas idealnie wyliczony. Jak ze mnie taki rachmistrz to chyba się minęłam z powołaniem i na politechnice powinnam być (:

Co? WIADRO!



Kościół św. Anny





Eins, zwei... MILIZEI?!




Droga powrotna przez Sołtysowice- w poszukiwaniu alternatywnej drogi do i z pracy :)






Jakby sprzedać taki dom- ile można by za ta kasę rowerów kupić! A ile świata przejechać!




Jeszcze mi został ostatni obiekt do wybadania przed wycieczką- las Osobowicki. Z tego co widziałam na zdjęciach- jest czego szukać między drzewami. Ence pENce już zacieram rENce!

Fit Curves

Czwartek, 14 czerwca 2012 | dodano:15.06.2012
Km:31.00Km teren:0.00 Czas:01:15km/h:24.80
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Do i z pracy. Po treningu warsztaty z metody CANTIENICA. Prawie usnęłam na części teoretycznej. Uwielbiam swoja pracę. Uwielbiam ludzi, z którymi się tam spotykam.

Powrót ze średnią 26,5 km/h nie odliczając postojów na światłach. Rekord w dojeździe do domu- 35 minut. Na światłach za dużo nie stałam, bo nie odróżniałam zielonego od czerwonego :D

Tssssssssssssss....

Środa, 13 czerwca 2012 | dodano:13.06.2012
Km:53.63Km teren:0.00 Czas:02:00km/h:26.82
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Miałam do wyboru: utonąć w deszczu lub własnym pocie. I tak zarzuciłam pomysł ubrania kurtki przeciwdeszczowej z funkcją sauny wybierając się do pracy gdy JESZCZE nie padało bez odzieży wierzchniej. Nie minęło 30 sekund, nie przejechałam 200 metrów, nie zdążyłam dobrze się wpiąć w SPD i już czułam krople deszczu na rękach.

Do pracy miałam 30 sekund, jakieś 100 metrów, już prawie się wypięłam z SPD a tu padać przestało.

Ma się tego farta w życiu!

Dobrze, że szuszarki do włosów na miejscu mam.

Na Psim Polu kałuża na całą szerokość i pół długości jezdni, istne jezioro, a tu jedzie młody ŻIGOLO i widząc kałużę jeszcze wcisnął pedał gazu. Gdyby nie fakt, że akurat za samochodem stałam (biedne małe dziewczynki przy krawężniku...) to nie tylko po twarzy uliczną wodą bym oberwała. I gdyby nie fakt, że miałam w ręku dwa koszyki truskawek zawróciłabym za gnojem i zapytała "Przepraszam, czy mógłby pan następnym razem nie chlapać wszystkich przechodniów swoim cudownym, zapierającym dech w piersiach samochodem? Z góry dziękuję!". Pewnie ten chwilowy wkurw, który wtedy mnie ogarnął pozamieniałby szyk w zdaniu i wzmocnił przekaz. Truskawki mnie uratowały. W nagrodę je zjem!


Po otrzymaniu smsa z informacją o dobrym stanie pacjenta srE52 i możliwością wypisania do domu- dosiadłam Treka i ruszyłam na Mosbacha. Odwożąc koszyki od truskawek krzyknał do mnie stojący (jadący?) na rogu pod latarnią pusz-AREK. Pyta się czy nie jadę z nim i Kozłem na Siechnice. W sumie czemu nie- i gdybym nie spotkała puszArka to nie byłoby po chwili donośnego TSSSSSsssss...

Przy zmianie dętki okazało się, że konus nie dokręcony, przez co zajechaliśmy do Kozła, który przez pół godziny szukał narzędzi w swojej piaskownicy, potem pokazał mi to i owo- dowiedziałam się czegoś, czego nie wi(e)działam.

Zrobiła się 17.00, pusz-up-Arek stwierdził, że MUSI mecz oglądać i planowana podróż do Siechnic zakończyła się na serwisie Nokii, skąd odebrałam srE52. Wgrali nowe oprogramowanie, wymienili głośnik... Zrobili test baterii, który wykazał, ze bateria jest OK- tyle to ja im mogłam powiedzieć bez testu :]

Pozostaje wiara, ze teraz będzie tylko lepiej i nie wyłączy mi się mapa w szczerym polu tudzież wiosce, której nazwę pierwszy raz słyszę.

Piękny dzień, piękny Trek, piękna ja :D

&list=PLDC8460AE0EB0D1DA

Kto nie skacze, kto nie skacze ten jest Czech!

Wtorek, 12 czerwca 2012 | dodano:13.06.2012
Km:36.00Km teren:0.00 Czas:01:45km/h:20.57
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Takie okrzyki plus odgłosy wuwuzeli było słychać z podjeżdżających od stadionu tramwajów. Jedyny dzień, w którym żałowałam, że nie jeżdżę komunikacją miejską :)





Na moim biurku nie wiadomo skąd znalazła się po tygodniach poszukiwań karta gwarancyjna i dowód zakupu Nokii srE52- w ten sam dzień zawiozłam super-długo-niewtrzymujący telefon i zostawiłam w serwisie.

W drodze powrotnej próbowałam znaleźć las Sołtysowicki będąc na ul. Redyckiej. Mapy brak, telefonu brak, LASU BRAK. Pewnie w końcu bym znalazła biorąc pod uwagę fakt, że ulica, w którą powinnam skręcić była jakieś 100 m ode mnie, ALE zamiast tego wjechałam w jakieś mokre krzaki wzdłuż Widawy rosnące. Jak już zobaczyłam budę z PSTRĄGAMI widoczna z krajowej ósemki- home, sweet home.

Fit Curves

Poniedziałek, 11 czerwca 2012 | dodano:11.06.2012
Km:31.22Km teren:0.00 Czas:01:18km/h:24.02
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Do pracy i z. W między zebraniem w pracy a zmianą zakupy w factory- rowerowe oczywiście. Szukałam koszulki w rażącym kolorze- ma służyć jako reklama klubu. Zielony Brubeck od razu rzucił mi się w oczy.





Do tego Expedus w całkiem przystępnej cenie. Spodenki też były, ale nie chciałam, bo za długie i za drogie.



Nie mam za wiele do powiedzenia o tej późnej porze i w ogóle w tym dniu więc wrzucę tylko zdjęcie z wrocławskiego święta rowerzysty:



wrzucę piosenkę (wsłuchaj się w słowa)





i pożyczę Wam rowerowych snów!

Światowy dzień jazdy nago na rowerze?

Niedziela, 10 czerwca 2012 | dodano:10.06.2012
Km:27.00Km teren:0.00 Czas:01:28km/h:18.41
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
EJ, EJ! Wy też świętowaliście w tym dniu? :D

Gołe dupy


Dzisiaj takie nic, bo rano się zajęłam głupotami, a potem się okazało, że na 15.00 trzeba się stawić na rodzinnym grillu. Jeszcze przed wyjazdem na sekundę (może więcej)wpadł Kamil, pozawracał głowę, przywiózł obiecanego loda, pochwalił się Dectahlonowymi spodenkami rowerowymi (marność) i odjechał w siną dal. Chyba następną osobę zaraziłam cyklozą, jupiiii!


Dom->Kiełczów->dom->Kiełczów->dom

Jak się zbierałam do wyjazdu to padało. Jak wyjeżdżałam lało. 3 razy chcieli mnie siłą do samochodu zaciągnąć, ale się nie dałam. Rzadko mam okazję do jazdy w deszczu, a przetestować chciałam unikalną żółtą pelerynę. Na pewno nie tak gorąco jak w Northfejsowej przeciwdeszczówce, ale wygoda pozostawia wiele do życzenia. Wyglądałam dokładnie tak głupio jak na zdjęciu- dobrze, że nikt nie poznał mnie w tym żółtym ogumieniu.



Bo grill miał być i żaden deszcz nam nie przeszkodzi, o!



Rodzinna strefa kibica :D





Zafajdany Trek. Beznadziejnie wygląda ta srebrna obręcz z tyłu. Jakby koło przednie było mniejsze. Premio, przybądź do mnie!

Trzej muszkieterowie i ona jedna. Brzeg-Oborniki-Trzebnica

Sobota, 9 czerwca 2012 | dodano:09.06.2012
Km:111.45Km teren:0.00 Czas:04:55km/h:22.67
Pr. maks.:61.90Temperatura:23.0 HRmax:185( 93%)HRavg140( 70%)
Kalorie: 2970kcalPodjazdy:556mRower:Trek 7100
Zawsze zdjęć narąbię podczas wycieczki, potem zamiast wpis zrobić w 5 minut wydłuża się czas jego tworzenia jeszcze o 50. Jest godzina 23.02, zobaczymy o której skończę :D

Tak jak się wczoraj z Kozłem umówiłam na 10.00, tak o 13.00 żeśmy spod Korony wyjechali. Po drodze do Decathlonu po linkę do przerzutki, która jak przyszło do wymiany okazała się linką hamulcową. BEZ KOMENTARZA -.-'

Najpierw na Stabłowice do Łukasza- wymiana przerzutki (to się nacieszyłam Acerą!), wymiana opony, linki i pancerzyków. Nie ma rzeczy, której by on tam u siebie nie miał, no NIE MA.
Koło scentrowane? Bach, masz koło...
Przerzutka zajechana? Bach, masz przerzutkę...
Kupiłaś linkę do hamulca zamiast do przerzutki (-.-)? Bach, masz linkę...
Chcesz białe pancerzyki? Bach, masz białe pancerzyki...
Koło Ci podbija? Bach, masz oponę...



Miszcz. Co tam muffinki, zasłużył co najmniej na ciasto ze śliwkami i nutellą :P

Pogrzebaliśmy w rowerach




Pozachwycałam się Łukaszową maszyną:



Kozłowa uwagę przykuła stara szosa i musiał sobie podotykać trochę.



I ruszyliśmy.




Kozioł z pałą z buzi. Kukurydzianą.



Mijamy pałacyk (znowu nie pamiętam gdzie)



Do przeprawy promowej w Brzegu Dolnym docieramy 15:54. A że prom dopiero 16.30- wracamy się i odbijamy na most kolejowy.

Przeprawiamy się mostem- górą, dołem jak kto woli :D





Ukochany zakątek kolejny raz oczy me ujrzały





Na moście kolejowym mijamy ekipę, która (w szczególności jedna Pani) zachwycała się BYCZYM przyrodzeniem i kazała nam się uważnie temu przyjrzeć :D Przyglądamy się więc Wy też się przyjrzyjcie:



Pociąg obok nas przejechał...



A Kozła rower zaliczył mały upadek :D Bo kto stawia na nóżce przy skarpie rower gdy pociąga nadjeżdża...? KOOOZIOŁ! Ale muszę przyznać, że uroczo wygląda Quest na tej trawie- jakby ucinał sobie drzemkę.



Sam wrócić rower nie chciał, więc trzeba było go siłą wziąć.



Sweet prześwietlona focia



I w Obornikach mijamy starą ruinę neogotyckiego pałacu z XIX wieku, ale jakże przykuwającą wzrok! Ile bym dała, żeby móc tam zajrzeć. Oczami wyobraźni widzę jak na tym tarasie w długiej sukni stoi sobie dostojna arystokratka i spogląda na ogród... Zachwycam się!



Kozioł jako jedyny pomyślał, żeby wziąć błotnik



I gdzieś na wysokości Obornik dołącza do nas Kamil



Trzebnickie wzgórza



Sanktuarium w Trzebnicy



Pierwsza próba podjazdu ciągiem pod Winną Górą (Kocią Górę) zakończona niepowodzeniem.



Widok na Trzebnicę



Kilka sapnięć, wdechów i drugi raz z Łukaszem uderzamy wziąć kocia na raz! CHOPAKI bez SPD rezygnują- Kozioł podjął drugą nieudaną próbę pokonania górki bez przystawania.



Udało się! Tętno 185 :D



Jak on to zrobił!





Zielona wyspa :)



Uciekamy przed ulewą- z powodzeniem


Kończę wpis, godzina 1.00. 2 godziny -.- jeszcze w międzyczasie poprzeszkadzało parę osób. Muszę się opanować z tymi zdjęciami!



kategorie bloga

Moje rowery

Canyon Nerve Al
GTIX 691 km
C(G?)urarra RIP 799 km
Trek 7100 22706 km
Królowa Szos 844 km
Dostawczak 4 km
Ghost Cross 1800 1865 km

szukaj

archiwum