Szczęście jest wyborem!

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Prenumeratorzy bloga

wszyscy znajomi(68)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maratonka.bikestats.pl
wezyrStatystyki zbiorcze na stronę

linki

Ale będzie OGAR!

Niedziela, 18 sierpnia 2013 | dodano:18.08.2013
Km:10.00Km teren:0.00 Czas:00:26km/h:23.08
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Ghost Cross 1800
W poszukiwaniu ekwipunku. Już niedługo... :)

Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o ogara! © maratonka

Lody czekoladowo - czekoladowe w czekoladzie z czekoladowymi ciasteczkami

Sobota, 17 sierpnia 2013 | dodano:17.08.2013
Km:18.30Km teren:0.00 Czas:00:49km/h:22.41
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Ghost Cross 1800
Organizowanie sobie czasu z piątku na sobotę w postaci nocnych harców na mieście ma jedną, nieocenioną zaletę: zawsze zostaje jeszcze niedziela na odpoczynek po weekendzie.

Tak też niespodziewanie w piątkowy wieczór po pracy wypełzłam z pieczary na wrocławski rynek. Cóż, że średnio, a nawet mniej niż średnio wyspana. Zapewniłam sobie towarzystwo, które skutecznie rozbudziło. Ludzi na mieście zaskakująco mało. Okolice katedry wyludnione, wyspa jak zawsze żywa, pełna mniej lub bardziej wstawionych ludzi. Tak na trzeźwo czułam się jak inny gatunek.

Wpadliśmy do Casa De La Musica. Salsa! W to mi graj! Wraz z Martą potańczyłyśmy solo, nie obyło się, bez zboczenia zawodowego: 4, 3, 2, obrót!

Tego mi było trzeba!

Pobudka rano... Po południu o 13.00. Cały dzień przespany, nie bardzo dało się coś zrobić. A jednak! Jednak jakoś tak wyszło, żeśmy od Marty wyjechały i postanowiłyśmy zawitać na kąpielisko Morskie Oko. Problem w tym, że jeden autobus nie przyjechał. Pół godziny w plecy, 50 minut jazdy z jednego końca miasta na drugi, a godzina była późna - po 15.00. Tak czy owak postanowiłyśmy, że przesiądziemy się u mnie na rowery i zrealizujemy plan zamoczenia się chociaż na chwilę w brudnej, "morskookiej" wodzie. Dołączył do nas Szymon.




Byliśmy na miejscu 17.30 czyli raptem półtorej godziny nam zostało. Tak w ogóle to ceny biletów na kąpieliska są absurdalnie drogie! W weekendy osoba dorosła płaci 13 (!) złotych, a ulgowy kosztuje 10. Po godzinie 17.00 co roku był wstęp za trójeczkę, teraz zgarniają piątala. Wszystko w gorę tylko średnia krajowa pensja ani drży. Po szoku związanym z ujrzeniem cennika podeszliśmy obok boisk do plażówki, a tam na boisku z poświęceniem odbierał i atakował mój wuefista z liceum, dzięki któremu wylądowałam na AWFie. Wraz z nim i (nie)znajomymi rozegraliśmy chyba 4 sety. Ciężko szło, wszak ostatni raz grałam... Chyba z dwa lata temu. Potem wypłukaliśmy w wodzie obtoczone w piasku ciała, podjechaliśmy w trójkę na pizzę, a na (jeszcze nie) koniec tego pięknego dnia zjadłyśmy już u mnie z Martą Lidlowe lody czekoladowo - czekoladowe w czekoladzie z czekoladowymi ciasteczkami. Szokująco pyszne!

Rowerowe siatkary © maratonka

Poniedziałkowy pałer - praca 2

Poniedziałek, 12 sierpnia 2013 | dodano:12.08.2013
Km:66.00Km teren:0.00 Czas:03:00km/h:22.00
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
W końcu po weekendzie wróciła energia!

Sobota wyglądała tak:
spanie
śniadanie
spanie
obiad
spanie
drugi obiad
spanie
Marta, piwo&krakersy;
Niedziela:

Spanie do 12.00
zakupy on-line
grill z (nie)znajomymi w Parku Południowym (na rowerze oczywiście)
kawa ze znajomymi w rynku

Absolutnie bezczynnie. Ale za to dzisiaj miałam znowu siłę pracować bez mikrofonu i ogólnie byłam taka "świeża". Chyba w końcu odespałam te Alpy i gardło się trochę zregenerowało po codziennych zajęciach z klimą na sali.


Alpy via ferrata © maratonka

Praca

Poniedziałek, 12 sierpnia 2013 | dodano:12.08.2013
Km:27.00Km teren:0.00 Czas:01:10km/h:23.14
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Ghost Cross 1800

Alpy, Dachstein

Piątek, 9 sierpnia 2013 | dodano:09.08.2013Kategoria Bez roweru
Km:55.00Km teren:0.00 Czas:02:30km/h:22.00
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Ghost Cross 1800
Zamiast o buractwie na wrocławskich drogach wrzucę opis minionego weekendu, gdzie to wywiało nas w góry.

Z inicjatywy Tomka, a za moją zgodą (która była konieczna :)) postanowiliśmy w pewien sierpniowy weekend wybrać się do Austrii na via ferraty. Celem był najwyższy wierzchołek Dachstein. Dodatkowe dwie chętne szybko się znalazły. W czwórkę wyjechaliśmy w piątek zaraz po mojej pracy o 21.00.

Droga była długa i nieprzespana - ponad 9 godzin. Przy asfalcie wiodącym pod stację kolejki zatrzymaliśmy samochód i znaleźliśmy miejsce do przespania się chociaż chwilę. Półtorej godziny drzemki i o 9.00 wyruszamy omijając kolejkę do kolejki :)

Do pierwszej via ferraty był w zasadzie trekking, miejscami przypominający stopniem trudności łatwiejsze odcinki Orlej Perci w Tatrach.

Alpy austriackie © maratonka


Odpoczynek © maratonka


PRAWIE alpinistki ;) © maratonka


Dochodzimy do punktu, w którym Ania i Asia rezygnują z dalszej wspinaczki. Na "dzień dobry" trzeba było podciągnąć się na rękach ze względu na nachylenie ściany:





Nie tyle przeraża stopień trudności (miejscami dochodzący do E), co świadomość, że przejście tej ferraty będzie trwało co najmniej 4 godziny...

Ania i Asia udały się na zwiedzanie bardziej dostępnych terenów, my z Tomkiem ruszyliśmy w górę.



Nie wiem ile trwało dokładnie pierwsze wejście - chyba około 5 godzin.

Docieramy do schroniska Seethalerhütte na wysokości ok 2740 m n.p.m. Do wierzchołka zostało nam 250 metrów. Przyznaję otwarcie - wykończyła mnie pierwsza wspinaczka, nie mam ochoty na dalszą. Tomek jednak nie daje mi spokoju. Odpoczywamy około pół godziny, wypijam szklankę drogiej Coli w schronisku i niechętnie ruszam dalej. Pokonujemy lodowiec:

Lodowiec © maratonka


Zaczynamy wejście. Tutaj już mniej stresu, mniej pracy rękami - stopień trudności A, B. Taka Orla Perć, momentami nawet się nie wpinałam. Droga przewidziana na godzinę zajęła nam około godziny i piętnastu minut. Szłam i jęczałam co jakiś czas, że mnie bolą ręce, że uderzyłam się w kolano, w kontuzjowanego niedawno palca. Utyskując osiągam jednak szczyt! 2995 m n.p.m. :)

Szczyt zdobyty © maratonka


Miałam nadzieję na zejście po lodowcu - sporo ludzi odważnie pokonywało drogę nad szczeliną bez raków. Niestety około 18.00 podtopiony śnieg już lekko przymarzł i pakowanie się tam byłoby zbyt ryzykowne. Na dłonie spojrzałam, zajęczałam. Wróciliśmy tą samą drogą, którą przyszliśmy. I teraz szybko, byle zdążyć na kolejkę.

Dachstein i szczelina © maratonka


Lodowiec © maratonka


Co tam, że 20 euro za zwiezienie. W tamtym momencie cena nie grała roli. Docieramy około 19.00 do podejrzanie opustoszałej stacji i... Okazuje się, ze ostatni wagonik zjechał o 18.30. Biada Tomkowi, który musiał mi to zakomunikować. Nie pozostaje nam nic innego jak zejść o własnych siłach. Miałam nadzieję, że chociaż ręce odpoczną.

"Ooo, jak fajnie, jeszcze jedna ferrata!" - Tomek się ze mnie nabija, a mi ręce opadają. Po ośmiu godzinach wspinania, schodzenie nawet najłatwiejszą drogą było udręką. Niby tylko A i B, ale na tyle sobie nie ufałam, że wpinałam się dwoma karabinkami. Trwało to w nieskończoność. Najpierw do pokonania mieliśmy ferratę, następnie długi spacer piargowym szlakiem.

Siłobrak © maratonka


Szlak się ciągnął, i ciągnął, i... Zaszło słońce. Dosyć szybko się zaczęło robić ciemno. Na szczęście mieliśmy czołówki.

"Już blisko, jeszcze tylko 100 metrów" - powiedział Tomasz jakieś 5 razy. Za piątym powiedziałam mu brzydkie słowo i ogólnie byłam zła, że kazał mi wchodzić na sam wierzchołek. Gdyby zrobił to sam, zdążylibyśmy na kolejkę. Wiedziałam, że będę wdzięczna za namówienie mnie do osiągnięcia szczytu. Wiedziałam również, że wdzięczność ta się pojawi kilka dni po wyjeździe - na przykład teraz gdy moje ręce już doszły do siebie.

Zapadł zmrok, a w oddali zaczęło się błyskać. Widzimy już schronisko tylko mi się wydaje, że w ogóle się do niego nie zbliżamy. Idę, marudzę, przeklinam. Idę, marudzę, przeklinam.

Zmrok już blisko © maratonka


Do błyskawic dołączyły się grzmoty, meldujemy się w końcu przy schronisku. Dalszą drogę już znamy, bo stąd przyszliśmy. Jeszcze kawałek i znajdziemy się w aucie, gdzie czekają dziewczyny. Zaraz po tym jak ściągnęliśmy uprzęże i wsiedliśmy, zaczęło padać. Potem lać. Tak mocno, że jechaliśmy z prędkością 20 km/h. Poznaliśmy Krzyśka z Wrocławia, który ma już zaplanowany nocleg pod wiatą. Dołączamy do niego. Ania i Asia wygodnie (powiedzmy) rozkładają się w aucie, a my z Tomkiem udajemy się pod wiatę, gdzie śpimy na złączonych ławkach.

Pierwsze słowa wypowiedziane przeze mnie o poranku: "Żadnej ferraty dzisiaj!". Tak też się stało. Tomek wynalazł dla Ani i Asi łatwą drogę wzdłuż rzeki, na którą wybierają się z Krzyśkiem:

Via Ferrata © maratonka




A my z Tomkiem wchodzimy przyjemnym szlakiem. Na nogach! To był niedzielny chillout. Zarówno w sobotę jak i w niedzielę słońce dawało popalić. Pogoda była za dobra.



W niedzielę zbieramy się dość szybko- już o 13.00 wsiadamy i ruszamy do Wrocławia. W poniedziałek rano i po południu mam zajęcia, zależy mi na jak najszybszym powrocie. Żegnamy się z Krzyśkiem i w upale męczymy przez kolejne godziny. Po drodze robimy postój w czeskim Rožmberk nad Vltavou.







Niesamowite niebo w drodze powrotnej:

Chmury w drodze powrotnej © maratonka


Chmury w drodze powrotnej © maratonka


Wyjazd bardzo udany, choć męczący ze względu na małą ilość snu. Ponoć żeby odespać jedną nieprzespaną noc, należy w ciągu kilku kolejnych dni poświęcić 7-8 godzin na nocny odpoczynek. Tylko kiedy znaleźć ten czas jak tyle ciekawych rzeczy wokół... :)

Praca

Czwartek, 8 sierpnia 2013 | dodano:09.08.2013
Km:27.00Km teren:0.00 Czas:01:00km/h:27.00
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Ghost Cross 1800

Praca

Środa, 7 sierpnia 2013 | dodano:09.08.2013
Km:50.00Km teren:0.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Ghost Cross 1800

Praca

Wtorek, 6 sierpnia 2013 | dodano:09.08.2013
Km:4.00Km teren:0.00 Czas:00:11km/h:21.82
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Ghost Cross 1800

Praca

Poniedziałek, 5 sierpnia 2013 | dodano:09.08.2013
Km:62.30Km teren:0.00 Czas:02:45km/h:22.65
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Ghost Cross 1800

Praca

Czwartek, 1 sierpnia 2013 | dodano:09.08.2013
Km:40.00Km teren:0.00 Czas:02:00km/h:20.00
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Ghost Cross 1800

kategorie bloga

Moje rowery

Canyon Nerve Al
GTIX 691 km
C(G?)urarra RIP 799 km
Trek 7100 22706 km
Królowa Szos 844 km
Dostawczak 4 km
Ghost Cross 1800 1865 km

szukaj

archiwum