Lody czekoladowo - czekoladowe w czekoladzie z czekoladowymi ciasteczkami
Sobota, 17 sierpnia 2013 | dodano:17.08.2013
Km: | 18.30 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:49 | km/h: | 22.41 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Ghost Cross 1800 |
Organizowanie sobie czasu z piątku na sobotę w postaci nocnych harców na mieście ma jedną, nieocenioną zaletę: zawsze zostaje jeszcze niedziela na odpoczynek po weekendzie.
Tak też niespodziewanie w piątkowy wieczór po pracy wypełzłam z pieczary na wrocławski rynek. Cóż, że średnio, a nawet mniej niż średnio wyspana. Zapewniłam sobie towarzystwo, które skutecznie rozbudziło. Ludzi na mieście zaskakująco mało. Okolice katedry wyludnione, wyspa jak zawsze żywa, pełna mniej lub bardziej wstawionych ludzi. Tak na trzeźwo czułam się jak inny gatunek.
Wpadliśmy do Casa De La Musica. Salsa! W to mi graj! Wraz z Martą potańczyłyśmy solo, nie obyło się, bez zboczenia zawodowego: 4, 3, 2, obrót!
Tego mi było trzeba!
Pobudka rano... Po południu o 13.00. Cały dzień przespany, nie bardzo dało się coś zrobić. A jednak! Jednak jakoś tak wyszło, żeśmy od Marty wyjechały i postanowiłyśmy zawitać na kąpielisko Morskie Oko. Problem w tym, że jeden autobus nie przyjechał. Pół godziny w plecy, 50 minut jazdy z jednego końca miasta na drugi, a godzina była późna - po 15.00. Tak czy owak postanowiłyśmy, że przesiądziemy się u mnie na rowery i zrealizujemy plan zamoczenia się chociaż na chwilę w brudnej, "morskookiej" wodzie. Dołączył do nas Szymon.
Byliśmy na miejscu 17.30 czyli raptem półtorej godziny nam zostało. Tak w ogóle to ceny biletów na kąpieliska są absurdalnie drogie! W weekendy osoba dorosła płaci 13 (!) złotych, a ulgowy kosztuje 10. Po godzinie 17.00 co roku był wstęp za trójeczkę, teraz zgarniają piątala. Wszystko w gorę tylko średnia krajowa pensja ani drży. Po szoku związanym z ujrzeniem cennika podeszliśmy obok boisk do plażówki, a tam na boisku z poświęceniem odbierał i atakował mój wuefista z liceum, dzięki któremu wylądowałam na AWFie. Wraz z nim i (nie)znajomymi rozegraliśmy chyba 4 sety. Ciężko szło, wszak ostatni raz grałam... Chyba z dwa lata temu. Potem wypłukaliśmy w wodzie obtoczone w piasku ciała, podjechaliśmy w trójkę na pizzę, a na (jeszcze nie) koniec tego pięknego dnia zjadłyśmy już u mnie z Martą Lidlowe lody czekoladowo - czekoladowe w czekoladzie z czekoladowymi ciasteczkami. Szokująco pyszne!
Tak też niespodziewanie w piątkowy wieczór po pracy wypełzłam z pieczary na wrocławski rynek. Cóż, że średnio, a nawet mniej niż średnio wyspana. Zapewniłam sobie towarzystwo, które skutecznie rozbudziło. Ludzi na mieście zaskakująco mało. Okolice katedry wyludnione, wyspa jak zawsze żywa, pełna mniej lub bardziej wstawionych ludzi. Tak na trzeźwo czułam się jak inny gatunek.
Wpadliśmy do Casa De La Musica. Salsa! W to mi graj! Wraz z Martą potańczyłyśmy solo, nie obyło się, bez zboczenia zawodowego: 4, 3, 2, obrót!
Tego mi było trzeba!
Pobudka rano... Po południu o 13.00. Cały dzień przespany, nie bardzo dało się coś zrobić. A jednak! Jednak jakoś tak wyszło, żeśmy od Marty wyjechały i postanowiłyśmy zawitać na kąpielisko Morskie Oko. Problem w tym, że jeden autobus nie przyjechał. Pół godziny w plecy, 50 minut jazdy z jednego końca miasta na drugi, a godzina była późna - po 15.00. Tak czy owak postanowiłyśmy, że przesiądziemy się u mnie na rowery i zrealizujemy plan zamoczenia się chociaż na chwilę w brudnej, "morskookiej" wodzie. Dołączył do nas Szymon.
Byliśmy na miejscu 17.30 czyli raptem półtorej godziny nam zostało. Tak w ogóle to ceny biletów na kąpieliska są absurdalnie drogie! W weekendy osoba dorosła płaci 13 (!) złotych, a ulgowy kosztuje 10. Po godzinie 17.00 co roku był wstęp za trójeczkę, teraz zgarniają piątala. Wszystko w gorę tylko średnia krajowa pensja ani drży. Po szoku związanym z ujrzeniem cennika podeszliśmy obok boisk do plażówki, a tam na boisku z poświęceniem odbierał i atakował mój wuefista z liceum, dzięki któremu wylądowałam na AWFie. Wraz z nim i (nie)znajomymi rozegraliśmy chyba 4 sety. Ciężko szło, wszak ostatni raz grałam... Chyba z dwa lata temu. Potem wypłukaliśmy w wodzie obtoczone w piasku ciała, podjechaliśmy w trójkę na pizzę, a na (jeszcze nie) koniec tego pięknego dnia zjadłyśmy już u mnie z Martą Lidlowe lody czekoladowo - czekoladowe w czekoladzie z czekoladowymi ciasteczkami. Szokująco pyszne!
Rowerowe siatkary© maratonka