Wpisy archiwalne w miesiącu
Styczeń, 2013
Dystans całkowity: | 406.17 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 19:39 |
Średnia prędkość: | 18.77 km/h |
Liczba aktywności: | 19 |
Średnio na aktywność: | 21.38 km i 1h 09m |
Więcej statystyk |
Ale urwał! Noworoczny półmaraton!
Środa, 2 stycznia 2013 | dodano:02.01.2013
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
"Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono"
A ja wiem, że większość długich dystansów wychodzi mi z planowanego "Chociaż 5 km". Tak też dzisiaj było o 20:30.
Do 5 km pojawia się u mnie silne napięcie mięśnia piszczelowego przedniego. Nie wiem czy jest to efekt natężenia treningowego, które w kategorii biegania było znikome czy błędna technika biegu.
Po ustąpieniu bólu mięśnia postanowiłam dotrzeć do CH Korona i zawrócić- standardowa asfaltowa dycha.
Jednakże uzbrojenie się w mp3, a na niej Dżem i inne nakręcające utwory zamieniły moją dychę w dwunastkę.
"A może 20...?"
Zaczął padać deszcz.
"E, niech będzie 12, skręcam."
Przestał padać deszcz.
"Jest moc- 20!"
Zaczął padać deszcz.
"Ch.j mnie, że deszcz, będzie półmaraton!"
I słowo stało się bieganiem. Nie przygotowałam się na taki dystans- nie założyłam odpowiednich skarpetek co po 7 km owocowało lekko doskwierającymi otarciami na stopie.
Po 15 km muzyka już na mnie nie działała tak jak na początku- do biegu motywowało mnie jedynie postanowienie półmaratonu i fakt, że do domu zostało jakieś 5 km.
21,1 km, czas: 2:10. Jak na noworoczny zryw przyznaję sobie komplement- good job!
Podczas biegu cały czas biłam się z myślami czy postanowić na 2013 złamanie 4 godzin na maratonie. I jeszcze nie postanowiłam. Na pewno będzie zejście poniżej 4:20- poprawienie wyniku z 2012.
Jedna z towarzyszących mi podczas biegania piosenek. Takie tam eskowe granie, ale lubię przy niej prowadzić zajęcia. I biegać. Poza tym w teledysku jest rower :D
A ja wiem, że większość długich dystansów wychodzi mi z planowanego "Chociaż 5 km". Tak też dzisiaj było o 20:30.
Do 5 km pojawia się u mnie silne napięcie mięśnia piszczelowego przedniego. Nie wiem czy jest to efekt natężenia treningowego, które w kategorii biegania było znikome czy błędna technika biegu.
Po ustąpieniu bólu mięśnia postanowiłam dotrzeć do CH Korona i zawrócić- standardowa asfaltowa dycha.
Jednakże uzbrojenie się w mp3, a na niej Dżem i inne nakręcające utwory zamieniły moją dychę w dwunastkę.
"A może 20...?"
Zaczął padać deszcz.
"E, niech będzie 12, skręcam."
Przestał padać deszcz.
"Jest moc- 20!"
Zaczął padać deszcz.
"Ch.j mnie, że deszcz, będzie półmaraton!"
I słowo stało się bieganiem. Nie przygotowałam się na taki dystans- nie założyłam odpowiednich skarpetek co po 7 km owocowało lekko doskwierającymi otarciami na stopie.
Po 15 km muzyka już na mnie nie działała tak jak na początku- do biegu motywowało mnie jedynie postanowienie półmaratonu i fakt, że do domu zostało jakieś 5 km.
21,1 km, czas: 2:10. Jak na noworoczny zryw przyznaję sobie komplement- good job!
Podczas biegu cały czas biłam się z myślami czy postanowić na 2013 złamanie 4 godzin na maratonie. I jeszcze nie postanowiłam. Na pewno będzie zejście poniżej 4:20- poprawienie wyniku z 2012.
Jedna z towarzyszących mi podczas biegania piosenek. Takie tam eskowe granie, ale lubię przy niej prowadzić zajęcia. I biegać. Poza tym w teledysku jest rower :D
Raz z wiatrem, raz pod wiatr
Środa, 2 stycznia 2013 | dodano:02.01.2013
Km: | 30.01 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:25 | km/h: | 21.18 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
Odsypiając Sylwestra wstałam dopiero o 12.00. Słońce wdzierając się jak intruz do mojego pokoju zachęcało do jazdy. Udało mu się zachęcić tylko na 30 km.
Wyjeżdżając o 14.00 myślałam, żeby wyjechać 40, ale po 20 km asfaltu zaczęłam się robić śpiąca. Poza tym wiał wiatr, który przy nieprzylegającej do ciała pierwszej warstwie powodował nieprzyjemne uczucie zimna.
Poza jedną miniętą sarną nic niezwykłego dzisiaj nie spotkałam.
Brakującą dychę nadrobię wieczorem. Biegiem. Lubię biegać o późnych porach. Klepać o asfalt w zasadzie, bo ciemności uniemożliwiają wbiegnięcie do lasu. Nawet za dnia się tam zbyt pewnie nie czuję, a co dopiero w blasku księżyca przy szumie drzew. Dlatego gdy będę mieć psa to na pewno nie yorka do koszyczka w rowerze tylko jakiegoś bydlaka.
Prawie bezwodny staw w Szczodre
[Ramiszów] Widoczność doskonała- nawet Ślęża się załapała :)
[Ramiszów] Wrocław się chwali, że ma najdłuższego... Szynobusa.
Niebo aż zapłonęło na jego widok.
A w piątek atak na Wojnowice i powrót do XVI wieku:
[foto: byway.pl]
Dzisiaj na śniadanie obiad i kolację Dżem.
Wyjeżdżając o 14.00 myślałam, żeby wyjechać 40, ale po 20 km asfaltu zaczęłam się robić śpiąca. Poza tym wiał wiatr, który przy nieprzylegającej do ciała pierwszej warstwie powodował nieprzyjemne uczucie zimna.
Poza jedną miniętą sarną nic niezwykłego dzisiaj nie spotkałam.
Brakującą dychę nadrobię wieczorem. Biegiem. Lubię biegać o późnych porach. Klepać o asfalt w zasadzie, bo ciemności uniemożliwiają wbiegnięcie do lasu. Nawet za dnia się tam zbyt pewnie nie czuję, a co dopiero w blasku księżyca przy szumie drzew. Dlatego gdy będę mieć psa to na pewno nie yorka do koszyczka w rowerze tylko jakiegoś bydlaka.
Prawie bezwodny staw w Szczodre
[Ramiszów] Widoczność doskonała- nawet Ślęża się załapała :)
[Ramiszów] Wrocław się chwali, że ma najdłuższego... Szynobusa.
Niebo aż zapłonęło na jego widok.
A w piątek atak na Wojnowice i powrót do XVI wieku:
[foto: byway.pl]
Dzisiaj na śniadanie obiad i kolację Dżem.
Honorowy 1 km. Ale za to w... piżamie!
Wtorek, 1 stycznia 2013 | dodano:01.01.2013
Km: | 1.56 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:04 | km/h: | 23.40 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
Tak jakoś wyszło, że mi nie wyszło. Pedałowanie. Poszliśmy spać, dopiero o 7.00. "Spać". Kto spał ten spał, kto leżał z zamkniętymi oczami ten nie pojeździł dzisiaj prawie nic.
W zasadzie było praktycznie nic. W dzień nie odespałam ani godziny, co skutkowało odpłynięciem w objęcia Morfeusza już w bazie pod Everestem*. Nie na długo.
Przygotowałam się, żeby tym razem spotkać się z Morfeuszem w swoim łóżku, ale po prysznicu trochę się rozbudziłam i nie mogłam odpędzić od siebie myśli, że dzisiaj 1.01.2013 a ja nawet nie WIDZIAŁAM swoich rowerów!
"OK. Honorowo 1 km."
I założyłam się sama ze sobą, że nie pojadę w piżamie. I pojechałam. Wygrałam! Pierwszy stycznia, a ja już jedną wygraną mam za sobą! Na górze miałam kurtkę, więc Snoopy połyskiwał tylko na różowych satynowych spodniach :D
Przejażdżka w ramach pozytywnego rozpoczęcia roku. Bo 2013 będzie jeszcze bardziej zwariowany, jeszcze mocniej wyjeżdżony, jeszcze więcej będzie się działo!
Podsumowując rok 2012
Cele były następujące:
- wyjeździć 10 000 km: ZREALIZOWANE
- 30 Hasco-Lek Wrocław Maraton: ZREALIZOWANE
- Kraków: miał być rowerowo, ale ze względu na kolano był stopem. Oznaczam jako ZREALIZOWANE
- Nowy rower- miał być MTB a zupełnie nieplanowo zrodziła się Królowa Szos. Oznaczam wobec tego jako częściowo ZREALIZOWANE :D
- wymarzona waga: ekhm... NIEZREALIZOWANE
- Nie spóźniać się: przechodzi na 2013. NIEZREALIZOWANE
- Kurs salsy: ZREALIZOWANE
- Zaliczyć "Dziadka do orzechów": obudziła się księżniczka tuż przed świętami. Gdy już było po spektaklach. NIEZREALIZOWANE
- Odkładać co miesiąc pewną kwotę na czarną godzinę: przecież miał być koniec świata, więc nie było sensu... :P NIEZREALIZOWANE
5:4 dla celów OSIĄGNIĘTYCH. Czyli dobry rok był!
ALE aaale...
Była niezaplanowana podróż nad morze! Dzięki Krzyśkowi :)
Był Tropiciel- 50 km zaliczone w 11 godzin i 20 minut.
Zakochałam się w górach. Jeszcze bardziej. Dzięki Olimpowi- ludziom, którzy go tworzą!
"Posylwestrowe" twarze:
Rowerowo:
Wyjeżdżone w 2012: 12 697 km
Pobity rekord dnia: 340 km
Rekord miesiąca: maj 1911 km
Rekord obuwniczy: szpilka 13 cm, dystans: 42 km
Biegowo:
Wytuptane w 2012: 457 km
Pobity rekord maratonu: 4:24 (lepiej o 54 minuty od debiutu w 2011)
Cele na 2013 jeszcze nie wyznaczone.
Nie mogę się oderwać:
*"Przesunąć Horyzont" M. Wojciechowska
W zasadzie było praktycznie nic. W dzień nie odespałam ani godziny, co skutkowało odpłynięciem w objęcia Morfeusza już w bazie pod Everestem*. Nie na długo.
Przygotowałam się, żeby tym razem spotkać się z Morfeuszem w swoim łóżku, ale po prysznicu trochę się rozbudziłam i nie mogłam odpędzić od siebie myśli, że dzisiaj 1.01.2013 a ja nawet nie WIDZIAŁAM swoich rowerów!
"OK. Honorowo 1 km."
I założyłam się sama ze sobą, że nie pojadę w piżamie. I pojechałam. Wygrałam! Pierwszy stycznia, a ja już jedną wygraną mam za sobą! Na górze miałam kurtkę, więc Snoopy połyskiwał tylko na różowych satynowych spodniach :D
Przejażdżka w ramach pozytywnego rozpoczęcia roku. Bo 2013 będzie jeszcze bardziej zwariowany, jeszcze mocniej wyjeżdżony, jeszcze więcej będzie się działo!
Podsumowując rok 2012
Cele były następujące:
- wyjeździć 10 000 km: ZREALIZOWANE
- 30 Hasco-Lek Wrocław Maraton: ZREALIZOWANE
- Kraków: miał być rowerowo, ale ze względu na kolano był stopem. Oznaczam jako ZREALIZOWANE
- Nowy rower- miał być MTB a zupełnie nieplanowo zrodziła się Królowa Szos. Oznaczam wobec tego jako częściowo ZREALIZOWANE :D
- wymarzona waga: ekhm... NIEZREALIZOWANE
- Nie spóźniać się: przechodzi na 2013. NIEZREALIZOWANE
- Kurs salsy: ZREALIZOWANE
- Zaliczyć "Dziadka do orzechów": obudziła się księżniczka tuż przed świętami. Gdy już było po spektaklach. NIEZREALIZOWANE
- Odkładać co miesiąc pewną kwotę na czarną godzinę: przecież miał być koniec świata, więc nie było sensu... :P NIEZREALIZOWANE
5:4 dla celów OSIĄGNIĘTYCH. Czyli dobry rok był!
ALE aaale...
Była niezaplanowana podróż nad morze! Dzięki Krzyśkowi :)
Był Tropiciel- 50 km zaliczone w 11 godzin i 20 minut.
Zakochałam się w górach. Jeszcze bardziej. Dzięki Olimpowi- ludziom, którzy go tworzą!
"Posylwestrowe" twarze:
Rowerowo:
Wyjeżdżone w 2012: 12 697 km
Pobity rekord dnia: 340 km
Rekord miesiąca: maj 1911 km
Rekord obuwniczy: szpilka 13 cm, dystans: 42 km
Biegowo:
Wytuptane w 2012: 457 km
Pobity rekord maratonu: 4:24 (lepiej o 54 minuty od debiutu w 2011)
Cele na 2013 jeszcze nie wyznaczone.
Nie mogę się oderwać:
*"Przesunąć Horyzont" M. Wojciechowska