Wpisy archiwalne w miesiącu
Lipiec, 2013
Dystans całkowity: | 1306.57 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 52:31 |
Średnia prędkość: | 21.20 km/h |
Liczba aktywności: | 36 |
Średnio na aktywność: | 36.29 km i 1h 48m |
Więcej statystyk |
Dziekanat
Piątek, 5 lipca 2013 | dodano:05.07.2013
Km: | 17.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Królowa Szos |
Po miejsku.
Praca, serwis, rolki.
Czwartek, 4 lipca 2013 | dodano:04.07.2013
Km: | 19.80 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
Do pracy z wyładowaną sakwą i rolkami. W "międzypracy" do serwisu zostawić Treka (rowerowy manicure oraz "co w suporcie piszczy"). Powrót do pracy na rolkach. Powrót do domu autobusem, bo zaniemogłam po zajęciach.
"Szczęście jest wyborem" - co pani ma na myśli?
Środa, 3 lipca 2013 | dodano:03.07.2013
Km: | 50.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:08 | km/h: | 23.44 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
Dzisiaj był dzień dobroci dla nieogarniętej blondynki. Dostałam od internisty skierowanie do ortopedy, żeby jeszcze skonsultować palucha. Pojechałam koło 12.00 do rejestracji i za zgodą lekarza zostałam zarejestrowana jeszcze tego samego dnia na godzinę 17.00. Na NFZ!!! Z obawy,że mogą być kolejki i opóźnienia - jak to zwykle bywa w przychodniach - zjawiłam się 40 minut wcześniej. 4 osoby przede mną, 15 minut poślizgu... Może się uda. Miałam czas maksymalnie do 17.20, bo musiałam dojechać do Trzebnicy na 18.45. Czekam więc siedząc na schodach, wszak w korytarzu był tłum i zaduch. Podchodzi do mnie straszy pan...
-"Szczęście jest wyborem" - co pani ma na myśli?
I tak zaczęła się rozmowa. Owy pan był bardzo elokwentny. Najpierw się wypytywał o to gdzie była, trochę opowiadał o sobie... Sporo opowiadał o sobie. O dzisiejszych ludziach. Pokazał mi zdjęcia, które miał przy sobie. Na przykład takie (jasny garnitur):
(pierwszy z prawej)
Zaciekawiło mnie przeogromnie z kim mam do czynienia. Przedstawił się: Marian Charukiewicz. Encyklopedia Solidarności powiada, że...
"Marian Charukiewicz, ur. 22 VII 1940 w Starych Trokach k. Wilna. Absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego, Instytut Filologii Polskiej (1965).
1940-1956 na Litwie; członek Organizacji Pionierów Sowieckich i Komsomołu. W 1956 wraz z rodziną przesiedlony do Góry Śląskiej k. Rawicza w Polsce; założyciel Koła Przyjaciół Litwy przy Towarzystwie Przyjaźni Polsko-Radzieckiej tamże, w 1958 Klubu Esperantystów; w 1963 podczas szkolenia wojskowego na UWr wraz ze Zbigniewem Makarewiczem inicjator nieformalnych akcji sprzeciwu wobec Ludowego Wojska Polskiego. 1964-1965 nauczyciel jęz. polskiego w LO w Trzebnicy, w 1965 skierowany do służby wojskowej w Szkole Oficerów Rezerwy; dla uniknięcia przydzielonej specjalizacji wojskowej (wywiad) zgłosił się do pracy w MO; w 1965 referent, w 1967 starszy referent Wydz. Kryminalnego KD Wrocław-Psie Pole; 1968-1981 w PZPR. 1970-1971 student w Sekcji Referentów Szkoły Milicyjnej w Łodzi; po powrocie do Wrocławia w 1972 przeniesiony do KW SB tamże, zatrudniony w Sekcji I Wydz. IV (zajmującej się duszpasterstwami akademickimi, Wyższym Seminarium Duchownym i Kurią Metropolitalną), prace biurowe, odpowiedzialny za dokumentację, nie uczestniczył w działaniach operacyjnych. Od 1973 kapitan SB; przez pośredników informował osoby rozpracowywane (m.in. ks. Stanisława Orzechowskiego i ks. Aleksandra Zienkiewicza) o prowadzonych przeciw nim działaniach; w 1977 osobiście poinformował o założeniu podsłuchu telefonicznego Adama Pleśnara, lidera Ruchu Wolnych Demokratów; za pośrednictwem osób zaufanych ostrzegł m.in. Bolesława Gleichgewichta, Piotra Starszyńskiego, Leszka Budrewicza, Stanisława Hartmana; informował Kurię Metropolitalną, KIK, opiekunów duszpasterstw akademickich o wprowadzonej agenturze; kilkakrotnie bliski dekonspiracji; pozyskał kolejnych współpracowników z szeregów SB (Grupa Charukiewicza). Od 1979 współpracownik KPN.
1980-1981 przekazywał „S” informacje o działaniach SB; autor szczegółowych opracowań nt. metod pracy operacyjnej, poradników dot. obrony przed obserwacją, inwigilacją i zachowywania się podczas przesłuchań; za pośrednictwem Janusza Gana powiadomił przewodniczącego ZR Dolny Śląsk Jerzego Piórkowskiego o zamiarach SB dotyczących jego osoby.
Po 13 XII 1981 zatrzymany przez SB; postawiono mu zarzut współpracy z ośrodkami antysocjalistycznymi; wobec braku dowodów i dzięki decyzji gen. Czesława Kiszczaka sprawy nie skierowano do prokuratury; następnie zwolniony ze służby, wydalony z PZPR, wysłany na leczenie psychiatryczne, skierowany na rentę; w 1982 współpracownik podziemia, dzięki kontaktom we wrocławskiej SB przekazywał opozycji informacje; w 1983 wydawca podziemnego młodzieżowego pisma „Piłsudczyk Wielkopolski”; autor tekstów w podziemnych pismach. "
Jak powiedział zwrócił na mnie uwagę ze względu na wysportowaną sylwetkę, sposób wypowiadania się oraz przede wszystkim na wyraz "szczęście" na koszulce:
To było dziwne, niecodzienne, ale jakże sympatyczne spotkanie. W kolejce do lekarza. Do lekarza, który mnie przyjął w ciągu jednego dnia. Mało tego - jak już mi się udało wejść do gabinetu PUNKTUALNIE(!) o 17.00, okazało się, że nie wzięłam ze sobą... Skierowania! Uderzyłam załamana głową o biurko doktora: co za tragedia! Niech mnie pan wyrzuci przez okno...! A nie mógłby pan chociaż tak rzucić okiem na tego palca, tak na 3 sekundy, żebym wiedziała co mam z nim robić, czy nie trzeba usztywnić?
Skończyło się na uśmiechu i zaufaniu, że jutro dostarczę do recepcji skierowanie.
-Palec będzie żyć! Nic z nim nie trzeba robić, ścięgna całe - rzekł doktor.
W podskokach opuściłam gabinet, niemalże kłaniając się do stóp i dziękując za tak szybkie przyjęcie i w dodatku bez skierowania. I nie mogę napisać, że "jak zwykle w polskiej przychodni...", bo było NIEZWYKLE. Niezwykle miło- zarówno w recepcji jak i u ortopedy.
Do Trzebnicy dojechałam 20 minut przed czasem, mijając po drodze sporo szosowców ( w tym jeden kilkunastoosobowy peleton, w którym jechała znajoma, będąca do tej pory znajomą online). Wsunęłam dla zabicia czasu cytrynowy sorbet, potem popedałowałam 2 godziny z dziewczynami... Dzisiaj starałam się jak najwięcej jechać z nimi, żeby wiedzieć kiedy odpuścić. Wczoraj chyba dałam im za mocno w kość. Po zajęciach już się zebrałam do powrotu, przejechałam 300 metrów, a tam czekał z samochodem na mnie znajomy, który zamykał klub.
-Wkładaj rower, podwiozę Cię pod tą górkę chociaż, bo się zaraz ciemno zrobi.
Po trzykrotnym odmówieniu poczułam, że czwarte "Nie trzeba, dziękuję" byłoby już niegrzeczne. Jakby nie patrzeć- moje wybawienie! Górka przed Trzebnicą jest dobra do zjazdów - na luzie bez dokręcania 60 km/h się wyciągnie. Ale podjazd, szczególnie po ćwiczeniach...
Zaoszczędziłam 4 km, trochę energii, czasu. Nie musiałam używać Noise'a.
Co to był za dzień! Dzień niespodzianek (w tym jednej negatywnej, ale to już z mojej nieuwagi, więc się nie liczy :))
-"Szczęście jest wyborem" - co pani ma na myśli?
I tak zaczęła się rozmowa. Owy pan był bardzo elokwentny. Najpierw się wypytywał o to gdzie była, trochę opowiadał o sobie... Sporo opowiadał o sobie. O dzisiejszych ludziach. Pokazał mi zdjęcia, które miał przy sobie. Na przykład takie (jasny garnitur):
(pierwszy z prawej)
Zaciekawiło mnie przeogromnie z kim mam do czynienia. Przedstawił się: Marian Charukiewicz. Encyklopedia Solidarności powiada, że...
"Marian Charukiewicz, ur. 22 VII 1940 w Starych Trokach k. Wilna. Absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego, Instytut Filologii Polskiej (1965).
1940-1956 na Litwie; członek Organizacji Pionierów Sowieckich i Komsomołu. W 1956 wraz z rodziną przesiedlony do Góry Śląskiej k. Rawicza w Polsce; założyciel Koła Przyjaciół Litwy przy Towarzystwie Przyjaźni Polsko-Radzieckiej tamże, w 1958 Klubu Esperantystów; w 1963 podczas szkolenia wojskowego na UWr wraz ze Zbigniewem Makarewiczem inicjator nieformalnych akcji sprzeciwu wobec Ludowego Wojska Polskiego. 1964-1965 nauczyciel jęz. polskiego w LO w Trzebnicy, w 1965 skierowany do służby wojskowej w Szkole Oficerów Rezerwy; dla uniknięcia przydzielonej specjalizacji wojskowej (wywiad) zgłosił się do pracy w MO; w 1965 referent, w 1967 starszy referent Wydz. Kryminalnego KD Wrocław-Psie Pole; 1968-1981 w PZPR. 1970-1971 student w Sekcji Referentów Szkoły Milicyjnej w Łodzi; po powrocie do Wrocławia w 1972 przeniesiony do KW SB tamże, zatrudniony w Sekcji I Wydz. IV (zajmującej się duszpasterstwami akademickimi, Wyższym Seminarium Duchownym i Kurią Metropolitalną), prace biurowe, odpowiedzialny za dokumentację, nie uczestniczył w działaniach operacyjnych. Od 1973 kapitan SB; przez pośredników informował osoby rozpracowywane (m.in. ks. Stanisława Orzechowskiego i ks. Aleksandra Zienkiewicza) o prowadzonych przeciw nim działaniach; w 1977 osobiście poinformował o założeniu podsłuchu telefonicznego Adama Pleśnara, lidera Ruchu Wolnych Demokratów; za pośrednictwem osób zaufanych ostrzegł m.in. Bolesława Gleichgewichta, Piotra Starszyńskiego, Leszka Budrewicza, Stanisława Hartmana; informował Kurię Metropolitalną, KIK, opiekunów duszpasterstw akademickich o wprowadzonej agenturze; kilkakrotnie bliski dekonspiracji; pozyskał kolejnych współpracowników z szeregów SB (Grupa Charukiewicza). Od 1979 współpracownik KPN.
1980-1981 przekazywał „S” informacje o działaniach SB; autor szczegółowych opracowań nt. metod pracy operacyjnej, poradników dot. obrony przed obserwacją, inwigilacją i zachowywania się podczas przesłuchań; za pośrednictwem Janusza Gana powiadomił przewodniczącego ZR Dolny Śląsk Jerzego Piórkowskiego o zamiarach SB dotyczących jego osoby.
Po 13 XII 1981 zatrzymany przez SB; postawiono mu zarzut współpracy z ośrodkami antysocjalistycznymi; wobec braku dowodów i dzięki decyzji gen. Czesława Kiszczaka sprawy nie skierowano do prokuratury; następnie zwolniony ze służby, wydalony z PZPR, wysłany na leczenie psychiatryczne, skierowany na rentę; w 1982 współpracownik podziemia, dzięki kontaktom we wrocławskiej SB przekazywał opozycji informacje; w 1983 wydawca podziemnego młodzieżowego pisma „Piłsudczyk Wielkopolski”; autor tekstów w podziemnych pismach. "
Jak powiedział zwrócił na mnie uwagę ze względu na wysportowaną sylwetkę, sposób wypowiadania się oraz przede wszystkim na wyraz "szczęście" na koszulce:
Szczęście jest wyborem!© maratonka
To było dziwne, niecodzienne, ale jakże sympatyczne spotkanie. W kolejce do lekarza. Do lekarza, który mnie przyjął w ciągu jednego dnia. Mało tego - jak już mi się udało wejść do gabinetu PUNKTUALNIE(!) o 17.00, okazało się, że nie wzięłam ze sobą... Skierowania! Uderzyłam załamana głową o biurko doktora: co za tragedia! Niech mnie pan wyrzuci przez okno...! A nie mógłby pan chociaż tak rzucić okiem na tego palca, tak na 3 sekundy, żebym wiedziała co mam z nim robić, czy nie trzeba usztywnić?
Skończyło się na uśmiechu i zaufaniu, że jutro dostarczę do recepcji skierowanie.
-Palec będzie żyć! Nic z nim nie trzeba robić, ścięgna całe - rzekł doktor.
W podskokach opuściłam gabinet, niemalże kłaniając się do stóp i dziękując za tak szybkie przyjęcie i w dodatku bez skierowania. I nie mogę napisać, że "jak zwykle w polskiej przychodni...", bo było NIEZWYKLE. Niezwykle miło- zarówno w recepcji jak i u ortopedy.
Do Trzebnicy dojechałam 20 minut przed czasem, mijając po drodze sporo szosowców ( w tym jeden kilkunastoosobowy peleton, w którym jechała znajoma, będąca do tej pory znajomą online). Wsunęłam dla zabicia czasu cytrynowy sorbet, potem popedałowałam 2 godziny z dziewczynami... Dzisiaj starałam się jak najwięcej jechać z nimi, żeby wiedzieć kiedy odpuścić. Wczoraj chyba dałam im za mocno w kość. Po zajęciach już się zebrałam do powrotu, przejechałam 300 metrów, a tam czekał z samochodem na mnie znajomy, który zamykał klub.
-Wkładaj rower, podwiozę Cię pod tą górkę chociaż, bo się zaraz ciemno zrobi.
Po trzykrotnym odmówieniu poczułam, że czwarte "Nie trzeba, dziękuję" byłoby już niegrzeczne. Jakby nie patrzeć- moje wybawienie! Górka przed Trzebnicą jest dobra do zjazdów - na luzie bez dokręcania 60 km/h się wyciągnie. Ale podjazd, szczególnie po ćwiczeniach...
Zaoszczędziłam 4 km, trochę energii, czasu. Nie musiałam używać Noise'a.
Co to był za dzień! Dzień niespodzianek (w tym jednej negatywnej, ale to już z mojej nieuwagi, więc się nie liczy :))
RTG
Wtorek, 2 lipca 2013 | dodano:02.07.2013
Km: | 11.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Królowa Szos |
Radiacja wykazała, że kład kostny nie został nienaruszony. Teraz tylko czekać, aż palec znowu schudnie. Podjechałam do Korony, aby tam sobie pospacerować wśród miętowych bluzek i jaskrawych spodni.
Praca
Wtorek, 2 lipca 2013 | dodano:02.07.2013
Km: | 50.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:30 | km/h: | 20.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
Kolejny ciężki dzień- 25 km, 3 godziny intensywnych zajęć i powrót 25 km. Wczoraj było po 30. Może niedługo zacznę dojeżdżać do Warszawy do pracy? Po 300 km w jedną i w drugą, jak znalazł na przejażdżkę!
Powrót w tempie Królowej Szos. SAPORT dalej skrzypi. Tak sądzę, że to on...
Powrót w tempie Królowej Szos. SAPORT dalej skrzypi. Tak sądzę, że to on...
Podwrocławskie niebo© maratonka
Początek tygodnia, poniedziałeczek!
Poniedziałek, 1 lipca 2013 | dodano:01.07.2013
Km: | 68.80 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:15 | km/h: | 21.17 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
Zmieniłam miejsce poniedziałkowych wygibasów. Z dystansu 2x15 km zrobiło się 2x30 km. Pomiędzy 3 godziny zajęć.
Palec przytył, zsiniał i dalej mocno boli. Jutro wyniki RTG, jak tak na niego z politowaniem patrzę, to stwierdzam, że w jakiś sposób złamany, bo jakiś nieprosty mi się wydaje. Ale jeździć mogę, ćwiczyć mogę, pisać na klawiaturze również...
Z braku laku kolejne zaległe zdjęcie z majówki: węgierski parlament.
Palec przytył, zsiniał i dalej mocno boli. Jutro wyniki RTG, jak tak na niego z politowaniem patrzę, to stwierdzam, że w jakiś sposób złamany, bo jakiś nieprosty mi się wydaje. Ale jeździć mogę, ćwiczyć mogę, pisać na klawiaturze również...
Z braku laku kolejne zaległe zdjęcie z majówki: węgierski parlament.
Węgierski przepych© maratonka