Świąteczna setka na koniec roku. Ho, ho, ho!
Środa, 26 grudnia 2012 | dodano:26.12.2012
Km: | 108.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:54 | km/h: | 18.31 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
Dosyć siedzenia przy stole i "świętowania".
Ustawiłam się dzisiaj z Zielonym i Kozłem na wycieczkę do Sobótki.
Tak- wiedziałam, że wyjdzie ponad 100 km.
Tak- wiedziałam, że powyżej 50 km zaczynam czuć kolano.
Tak- wiedziałam, że będzie trochę podjazdów.
Tak- wiedziałam, że będziemy jechać pod wiatr.
Ale czasem tak lubię się pokatować i popedłować (chcąc nie chcą) prawą nogą.
Po drodze mijamy grobowiec i mauzoleum feldmarszałka Gebharda Leberechta Blüchera księcia von Wahlstatt w Krobielowicach, koło Kątów Wrocławskich. Zabytek z czasów Napoleońskich.
Jest i nasz cel!
Treczysko
Niestety kolano nie pozwoliło na zdobycie Ślęży. Na szczęście Kozioł dzisiaj też niedomagał (również kolano), więc nie tylko ja marudziłam. Się wybrały dwie kaleki na wycieczkę. Jedyny Zielony w pełni sprawny pomagał mi dojechać do Wrocławia popychając od tyłu. Dzięki! Moja prawa noga Ci dziękuje za odciążenie!
Pod urzędem miasta w Sobótce.
PREMIEROWO nowe rękawiczki- nie mogłam ich nie kupić gdy je ujrzałam, same mi wskoczyły na ręce i nie chciały zejść dopóki za nie nie zapłaciłam.
Jest! Ślęża zdobyta! :D
Tajemniczy ogród! Dziura w ceglanym ogrodzeniu od razu na myśl przywiodła mi jedną z ulubionych lektur szkolnych.
Szkoda, że od drugiej strony nie było kwiatów ani Rudzika...
Kominy pozostałe po cukrowni w Pustkowie Żurawskim- niegdyś wioska ta tętniła życiem, a dzisiaj... Pustkowie.
Gdyby się cofnąć chociaż 4 lata wstecz...
Jedziesz z takimi dwoma na wycieczkę, a potem musisz wybijać im z głowy durne pomysły typu "Wejdę na samą górę!".
Ok, Wchodźcie. Ja Waszych zwłok do Wrocławia targać nie będę.
Nie weszli.
Nagle zauważyliśmy nieopodal kominów dosyć mocno zapuszczony pałac.
Uwielbiam takie miejsca. Miejsca, które mają swoją historię, które chciałyby ją opowiedzieć, a wyglądają jakby nikt nie chciał ich wysłuchać. Samotne. Opuszczone. Skazane na powolne umieranie.
A kiedyś ktoś prowadził w
tym pałacu codzienne życie. Przez to okno wietrzył pościel. Spoglądał zza firanek na uporządkowany ogród. Zegar nim został użyty jako tarcza strzelnicza przypominał u upływającym czasie. Krzesła na tarasie, na których można było posiedzieć i odpocząć. Elewacja nieskażona bazgrołami. Smutno i sentymentalnie porównując do aktualnego wyglądu.
"W wiosce jeszcze do niedawna kwitł przemysł: istniała tu, od około stu pięćdziesięciu lat, cukrownia - największy zakład przemysłowy w gminie. Teraz pozostał po niej ogromny pusty plac, ceglany budynek przy drodze z widniejącą na nim datą założenia przetwórni i dwa kominy bez fundamentów. Teren wokół zakładu zdziczał, zarósł chaszczami, śmieciami. Jedyną pozostałością po czasach prosperity jest pałac. Przedsiębiorca Carl Christian Naehrich, założyciel i właściciel cukrowni, wybudował go po sąsiedzku, niemal tuż za bramą swego przedsiębiorstwa. Było to pod koniec lat 60. XIX w."
/http://domowo-iw.blogspot.com/2011/11/pustkow-zurawski-paac.html/
Zdjęcie zapożyczone: http://domowo-iw.blogspot.com/2011/11/pustkow-zurawski-paac.html.
"Zegar dawniej wybijał godzinę, jego melodia niosła się po wsi. Gdy w czasie wojny przyszli radzieccy żołnierze, urządzili sobie z niego tarczę strzelniczą - na "pamiątkę" zostawili ślady po kulach i uszkodzony mechanizm."
Kozioł: "Przedszkole?! Bardziej by mi tu pasował zakład psychiatryczny dla obłąkanych..."
Pałac w całej okazałości od frontu
A wnętrza jakie piękne! Tutaj zresztą więcej zdjęć w lepszej jakości- dla zainteresowanych, naprawdę warto spojrzeć :) Wrocławski Pałac Glitterów udało mi się zwiedzić od środka. Do Pustkowa na pewno jeszcze wrócę i spróbuję spenetrować wnętrza. Najpierw po dobroci, potem najwyżej pozwolę Kozłowi na otworzenie zamka, który już ocenił jako "Da się go otworzyć!".
Z tego co udało mi się dowiedzieć posiadłość została sprzedana. Pozostaje mieć nadzieję, że obecny właściciel odpowiednio o niego zadba. Chociaż wolałabym go zwiedzić nim zostanie posprzątany w środku i odnowiony.
----------------------------------------------------------------
Jadąc już na wykończeniu we Wrocławiu przejeżdżając obok wzgórza:
Kozioł do mnie:
-Patrz w prawo!
-He?
-W prawo!
-Co w prawo? Chcecie jechać w prawo?
-Wzgórze!
-No jest i co z tego, chcecie tam jechać?
-Jedziemy. Przecież kolana nas nie bolą to możemy podjechać.
-Chcecie to jedźcie, mowy nie ma- ja nie dam rady.
-Nie o to mi chodzi!
-A o co?
- Mówię, że jest wzgórze i możemy podjechać, bo PRZECIEŻ tak nam się dobrze jedzie, że bez problemu podjedziemy.
-Aaaaaa to była ironia? Żarcik taki?
-Taaaak.
-.-'
Ustawiłam się dzisiaj z Zielonym i Kozłem na wycieczkę do Sobótki.
Tak- wiedziałam, że wyjdzie ponad 100 km.
Tak- wiedziałam, że powyżej 50 km zaczynam czuć kolano.
Tak- wiedziałam, że będzie trochę podjazdów.
Tak- wiedziałam, że będziemy jechać pod wiatr.
Ale czasem tak lubię się pokatować i popedłować (chcąc nie chcą) prawą nogą.
Po drodze mijamy grobowiec i mauzoleum feldmarszałka Gebharda Leberechta Blüchera księcia von Wahlstatt w Krobielowicach, koło Kątów Wrocławskich. Zabytek z czasów Napoleońskich.
Jest i nasz cel!
Treczysko
Niestety kolano nie pozwoliło na zdobycie Ślęży. Na szczęście Kozioł dzisiaj też niedomagał (również kolano), więc nie tylko ja marudziłam. Się wybrały dwie kaleki na wycieczkę. Jedyny Zielony w pełni sprawny pomagał mi dojechać do Wrocławia popychając od tyłu. Dzięki! Moja prawa noga Ci dziękuje za odciążenie!
Pod urzędem miasta w Sobótce.
PREMIEROWO nowe rękawiczki- nie mogłam ich nie kupić gdy je ujrzałam, same mi wskoczyły na ręce i nie chciały zejść dopóki za nie nie zapłaciłam.
Jest! Ślęża zdobyta! :D
Tajemniczy ogród! Dziura w ceglanym ogrodzeniu od razu na myśl przywiodła mi jedną z ulubionych lektur szkolnych.
Szkoda, że od drugiej strony nie było kwiatów ani Rudzika...
Kominy pozostałe po cukrowni w Pustkowie Żurawskim- niegdyś wioska ta tętniła życiem, a dzisiaj... Pustkowie.
Gdyby się cofnąć chociaż 4 lata wstecz...
Jedziesz z takimi dwoma na wycieczkę, a potem musisz wybijać im z głowy durne pomysły typu "Wejdę na samą górę!".
Ok, Wchodźcie. Ja Waszych zwłok do Wrocławia targać nie będę.
Nie weszli.
Nagle zauważyliśmy nieopodal kominów dosyć mocno zapuszczony pałac.
Uwielbiam takie miejsca. Miejsca, które mają swoją historię, które chciałyby ją opowiedzieć, a wyglądają jakby nikt nie chciał ich wysłuchać. Samotne. Opuszczone. Skazane na powolne umieranie.
A kiedyś ktoś prowadził w
tym pałacu codzienne życie. Przez to okno wietrzył pościel. Spoglądał zza firanek na uporządkowany ogród. Zegar nim został użyty jako tarcza strzelnicza przypominał u upływającym czasie. Krzesła na tarasie, na których można było posiedzieć i odpocząć. Elewacja nieskażona bazgrołami. Smutno i sentymentalnie porównując do aktualnego wyglądu.
"W wiosce jeszcze do niedawna kwitł przemysł: istniała tu, od około stu pięćdziesięciu lat, cukrownia - największy zakład przemysłowy w gminie. Teraz pozostał po niej ogromny pusty plac, ceglany budynek przy drodze z widniejącą na nim datą założenia przetwórni i dwa kominy bez fundamentów. Teren wokół zakładu zdziczał, zarósł chaszczami, śmieciami. Jedyną pozostałością po czasach prosperity jest pałac. Przedsiębiorca Carl Christian Naehrich, założyciel i właściciel cukrowni, wybudował go po sąsiedzku, niemal tuż za bramą swego przedsiębiorstwa. Było to pod koniec lat 60. XIX w."
/http://domowo-iw.blogspot.com/2011/11/pustkow-zurawski-paac.html/
Zdjęcie zapożyczone: http://domowo-iw.blogspot.com/2011/11/pustkow-zurawski-paac.html.
"Zegar dawniej wybijał godzinę, jego melodia niosła się po wsi. Gdy w czasie wojny przyszli radzieccy żołnierze, urządzili sobie z niego tarczę strzelniczą - na "pamiątkę" zostawili ślady po kulach i uszkodzony mechanizm."
Kozioł: "Przedszkole?! Bardziej by mi tu pasował zakład psychiatryczny dla obłąkanych..."
Pałac w całej okazałości od frontu
A wnętrza jakie piękne! Tutaj zresztą więcej zdjęć w lepszej jakości- dla zainteresowanych, naprawdę warto spojrzeć :) Wrocławski Pałac Glitterów udało mi się zwiedzić od środka. Do Pustkowa na pewno jeszcze wrócę i spróbuję spenetrować wnętrza. Najpierw po dobroci, potem najwyżej pozwolę Kozłowi na otworzenie zamka, który już ocenił jako "Da się go otworzyć!".
Z tego co udało mi się dowiedzieć posiadłość została sprzedana. Pozostaje mieć nadzieję, że obecny właściciel odpowiednio o niego zadba. Chociaż wolałabym go zwiedzić nim zostanie posprzątany w środku i odnowiony.
----------------------------------------------------------------
Jadąc już na wykończeniu we Wrocławiu przejeżdżając obok wzgórza:
Kozioł do mnie:
-Patrz w prawo!
-He?
-W prawo!
-Co w prawo? Chcecie jechać w prawo?
-Wzgórze!
-No jest i co z tego, chcecie tam jechać?
-Jedziemy. Przecież kolana nas nie bolą to możemy podjechać.
-Chcecie to jedźcie, mowy nie ma- ja nie dam rady.
-Nie o to mi chodzi!
-A o co?
- Mówię, że jest wzgórze i możemy podjechać, bo PRZECIEŻ tak nam się dobrze jedzie, że bez problemu podjedziemy.
-Aaaaaa to była ironia? Żarcik taki?
-Taaaak.
-.-'
komentarze
Szkoda, że nie udało mi się z Wami wyskoczyć pod Ślężę. Zapowiadało się nieźle i tak było. :-D
WrocNam - 06:18 sobota, 29 grudnia 2012 | linkuj
Sowieci wszystkich niemców uważali za nazistów. Zwykłym, niewykształconym szeregowcom edukację zapewniali politrucy - oficerowie polityczni z NKWD. To też niszczyli wszystko co niemieckie. Bo było złe. Zresztą nas podobnie traktowali, a nawet gorzej. Rowerowo. Pamiętam jak mi babcia opowiadała. Rok 1945, wkraczają sowieci na zachodnie ziemie II RP. Żołnierze kradną co się da. Dla transportu rowery. Jak się rower przebił to go porzucali. Uważali, że się popsuł i nie da się go naprawić. Ludzie zdejmowali też ogumienie i obwiązywali felgi słomą. Nie dało się jechać, wiec też takich rowerów jako "popsute" nie dało się użytkować.
romulus83 - 19:46 czwartek, 27 grudnia 2012 | linkuj
Każda broń na wojnie , karabin , kusza , maczuga ... służy do z a b i j a n i a l u d z i .
Żołnierze (może krasnoarmiejcy) użyli w/w w sposób bardziej humanitarny !
pozdrawiam Jurek57 - 10:54 czwartek, 27 grudnia 2012 | linkuj
Żołnierze (może krasnoarmiejcy) użyli w/w w sposób bardziej humanitarny !
pozdrawiam Jurek57 - 10:54 czwartek, 27 grudnia 2012 | linkuj
Co chcesz od towarzyszy radzieckich, w 1945 r. to sam bym sobie postrzelał do tej tarczy na ich miejscu :)
lukasz78 - 07:03 czwartek, 27 grudnia 2012 | linkuj
może jak skończe tą moją nieszczesną fizjoterapię, to Ci pomogę z kolanem:) Gratuluje dystansu;d;d
causeilovemybike - 00:14 czwartek, 27 grudnia 2012 | linkuj
Ciekawa wycieczka :) Kojarzę kilka zabytków z Twoich zdjęć, lecz tego pałacu jednak nie. Jakbym tam był, to starałbym się dostać do środka :) Interesują mnie takie miejsca :)
kaeres123 - 23:16 środa, 26 grudnia 2012 | linkuj
Masz ciągoty do tych zamków i pałaców - może faktycznie z tą "księżniczką" jest coś na rzeczy..
Dziwne te centrum Sobótki.
Biało-fioletowe rękawiczki mrrrr..
Co jest z tymi barbarzyńcami, że stare pałace traktują jak star kubeł na śmieci? To brak edukacji, wrażliwości czy może jakiegoś genu, wykształcającego się tylko u cywilizowanych ludzi..
PS. w swej naiwności myślałem, że może sobie wyprzedzę grudniową Maratonkę... chyba mam za dużo genu naiwności. ;)
mors - 22:45 środa, 26 grudnia 2012 | linkuj
Komentuj
Dziwne te centrum Sobótki.
Biało-fioletowe rękawiczki mrrrr..
Co jest z tymi barbarzyńcami, że stare pałace traktują jak star kubeł na śmieci? To brak edukacji, wrażliwości czy może jakiegoś genu, wykształcającego się tylko u cywilizowanych ludzi..
PS. w swej naiwności myślałem, że może sobie wyprzedzę grudniową Maratonkę... chyba mam za dużo genu naiwności. ;)
mors - 22:45 środa, 26 grudnia 2012 | linkuj