Potday
Środa, 19 czerwca 2013 | dodano:19.06.2013
Km: | 60.50 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:50 | km/h: | 21.35 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | GTIX |
Był wszędzie. W każdym momencie dnia dzisiejszego od chwili wypełznięcia z pieczary. Zbyt późno wyjechałam i musiałam grzać, Grzałam ja i słońce- licytowaliśmy się kto wygra. Chyba był remis. 10 km do galerii pokonałam w 20 minut (średnia 30,7 km/h). Ok, trochę oszukałam w tej rywalizacji, bo dwa razy się podczepiłam za autokarem. Ale schowałam się w cieniu, więc słońce nie widziało. Za to jak po tej dyszce stanęłam w słońcu, żeby zapiąć rower to myślałam, że zejdę do ziemi po stojaku rowerowym niczym na pole dance. Z tym że byłoby to moje ostatnie tchnienie.
Zajęcia na basenie nie przyniosły ulgi. Przynajmniej mi, bo syrenki w wodzie to poza zadyszką mogły się cieszyć dosyć komfortową temperaturą cieczy, jaka otulała ich ciała. Potem jeszcze 15 minut na tarasie (niczym poranna gimnastyka w "Kawa czy herbata") i 25 minut poślizgu! Niemalże sturlałam się na sam dół po schodach, dosiadłam rower i toczyłam się z mozołem na bieżnikach, pokonując w upale podjazdy przed Trzebnicą na krajowej 5. Udało się dojechać w miarę wcześnie. Na spinnigu więcej gadałam niż jechałam. Już nie miałam sił. Cały czas czułam jak słone krople spływają mi do oczu. Nie wiem czy z tego powodu czy z powodu wczorajszej muchy w oku, ale obawiam się zapalenie spojówek, gad demet!
Wróciłam z Kamilem, który w końcu dzisiaj raczył się pofatygować do Trzebnicy. Umiliło mi to powrót, szybko zleciało te 25 km. Przerzucam się na nocny tryb życia- w dzień będę spać, w nocy działać. Temperatura idealna!
Zajęcia na basenie nie przyniosły ulgi. Przynajmniej mi, bo syrenki w wodzie to poza zadyszką mogły się cieszyć dosyć komfortową temperaturą cieczy, jaka otulała ich ciała. Potem jeszcze 15 minut na tarasie (niczym poranna gimnastyka w "Kawa czy herbata") i 25 minut poślizgu! Niemalże sturlałam się na sam dół po schodach, dosiadłam rower i toczyłam się z mozołem na bieżnikach, pokonując w upale podjazdy przed Trzebnicą na krajowej 5. Udało się dojechać w miarę wcześnie. Na spinnigu więcej gadałam niż jechałam. Już nie miałam sił. Cały czas czułam jak słone krople spływają mi do oczu. Nie wiem czy z tego powodu czy z powodu wczorajszej muchy w oku, ale obawiam się zapalenie spojówek, gad demet!
Wróciłam z Kamilem, który w końcu dzisiaj raczył się pofatygować do Trzebnicy. Umiliło mi to powrót, szybko zleciało te 25 km. Przerzucam się na nocny tryb życia- w dzień będę spać, w nocy działać. Temperatura idealna!