Do nieba nie chodzę,
Poniedziałek, 10 czerwca 2013 | dodano:10.06.2013
Km: | 33.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:30 | km/h: | 22.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | GTIX |
Bo jest mi nie po drodze. I z każdym ukąszeniem komarzyc co raz bliżej piekła bram, wyzywając je od "bitches" w różnych językach. Nie można nawet w spokoju rowerów umyć!
Prócz płukania GTIXa, zlitowałam się nad Miejskim i też go wyczyściłam. Przy czym szorując wolnobieg szczotką i Kagerem, wyglądałam jak Pazura w piosence radiotelegrafisty:
Póki co szykuje się plaga komarów. Bo ślimaki już zawładnęły ogródkami- wpierniczyły wszystkie ogórki z mojej działki. Obślizgłe, wielkie, brązowe, grube ślimaki. Jak się takiego przejedzie, to potem można kawałki znaleźć na lampce lub siodełku.
A co do wczorajszego dnia... Dobra, coś tam napiszę. Otrzymałam dwie nagrody. Jedną za zdjęcie "bez lajkry"- profilowe z BSa (głosowano na niebieskim portalu społecznościowym). Ot tak sobie je wysłałam, bo mi się podoba. Nie zakładałam że coś z tego będzie, bo odcinam się od konkursów, gdzie decyduje lepsza kampania reklamowa w celu pozyskania lajków, a nie merytoryczny przekaz danej pracy. Ale jakoś się udało, widać nie tylko ja doceniłam ten kadr.
Tu otrzymałam sakwy i tylny błotnik. Porządne, miejskie sakwy new looxs .
Drugim konkursem był wybór najbardziej szykowanego rowerzysty i roweru. Ubrałam się jak ubrałam- sukienka i PRZEszpilki, którą i które de facto kupiłam na rower- bo kiedy niby miała bym je nosić?
Na scenę wypędziła mnie Marta. Trzykrotne "Daj spokój" nie poskutkowało- nie chcąc jej robić zawodu poszłam. Na scenie było nas troje- prócz mnie właściciel z upatrzonym przeze mnie starym rowerem (poprzedni wpis) i kolejny przedstawiciel płci męskiej. Całe 3 osoby. Skoro do obstawienia podium były 3 miejsca... Przegranych nie było. Razem ze starym rowerem i jego właścicielem zajęliśmy drugie miejsce.
Wygrana to kolejne sakwy, licznik do roweru i... Błotnik! Szkoda, że nie przedni ;)
Drugą nagrodą podzieliłam się z Martą- niejako jej zasługą była moja wygrana.
Z tymi błotnikami to tak jakby przewidziano, że mi dzisiaj tyłek zmoknie. Trek w Bikeklinice, a błotniki do GÓRALA... No wiecie... Można by jeszcze koraliki na szprychy założyć. Pojechałam bez, wzięłam ubrania na zmianę. Wracając objechałam ruchliwe ulice przez Redycką i skręciłam w stronę Lasu Sołtysowickiego, wyjeżdżając na Pawłowicach. Nadrabiam tym objazdem tylko 2 km, od dziś zmieniam trasę! Naprawdę przyjemnie się tamtędy jedzie.
Na koniec podziękowania dla Rafała za Atlas Turystyki Rowerowej Dolnego Śląska i Krzyśka, który na koniec sam się dopomniał, że wcześniej potrzebowałyśmy z Martą fachowej ręki do Haibike'a! Fajni jesteście!
Prócz płukania GTIXa, zlitowałam się nad Miejskim i też go wyczyściłam. Przy czym szorując wolnobieg szczotką i Kagerem, wyglądałam jak Pazura w piosence radiotelegrafisty:
Póki co szykuje się plaga komarów. Bo ślimaki już zawładnęły ogródkami- wpierniczyły wszystkie ogórki z mojej działki. Obślizgłe, wielkie, brązowe, grube ślimaki. Jak się takiego przejedzie, to potem można kawałki znaleźć na lampce lub siodełku.
A co do wczorajszego dnia... Dobra, coś tam napiszę. Otrzymałam dwie nagrody. Jedną za zdjęcie "bez lajkry"- profilowe z BSa (głosowano na niebieskim portalu społecznościowym). Ot tak sobie je wysłałam, bo mi się podoba. Nie zakładałam że coś z tego będzie, bo odcinam się od konkursów, gdzie decyduje lepsza kampania reklamowa w celu pozyskania lajków, a nie merytoryczny przekaz danej pracy. Ale jakoś się udało, widać nie tylko ja doceniłam ten kadr.
Tu otrzymałam sakwy i tylny błotnik. Porządne, miejskie sakwy new looxs .
Drugim konkursem był wybór najbardziej szykowanego rowerzysty i roweru. Ubrałam się jak ubrałam- sukienka i PRZEszpilki, którą i które de facto kupiłam na rower- bo kiedy niby miała bym je nosić?
Na scenę wypędziła mnie Marta. Trzykrotne "Daj spokój" nie poskutkowało- nie chcąc jej robić zawodu poszłam. Na scenie było nas troje- prócz mnie właściciel z upatrzonym przeze mnie starym rowerem (poprzedni wpis) i kolejny przedstawiciel płci męskiej. Całe 3 osoby. Skoro do obstawienia podium były 3 miejsca... Przegranych nie było. Razem ze starym rowerem i jego właścicielem zajęliśmy drugie miejsce.
Wygrana to kolejne sakwy, licznik do roweru i... Błotnik! Szkoda, że nie przedni ;)
Drugą nagrodą podzieliłam się z Martą- niejako jej zasługą była moja wygrana.
Z tymi błotnikami to tak jakby przewidziano, że mi dzisiaj tyłek zmoknie. Trek w Bikeklinice, a błotniki do GÓRALA... No wiecie... Można by jeszcze koraliki na szprychy założyć. Pojechałam bez, wzięłam ubrania na zmianę. Wracając objechałam ruchliwe ulice przez Redycką i skręciłam w stronę Lasu Sołtysowickiego, wyjeżdżając na Pawłowicach. Nadrabiam tym objazdem tylko 2 km, od dziś zmieniam trasę! Naprawdę przyjemnie się tamtędy jedzie.
Na koniec podziękowania dla Rafała za Atlas Turystyki Rowerowej Dolnego Śląska i Krzyśka, który na koniec sam się dopomniał, że wcześniej potrzebowałyśmy z Martą fachowej ręki do Haibike'a! Fajni jesteście!
Pomachaj do zdjęcia! :)© maratonka