Dolina Baryczy, Pałac Reichenbach
Niedziela, 2 czerwca 2013 | dodano:03.06.2013Kategoria Sto i więcej, Zamki i pałace Dolnego Śląska
Km: | 154.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 08:00 | km/h: | 19.25 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
Trasa (mniej więcej): Wrocław- Dobroszyce- Twardogóra- Chełstówek- Gola Wielka- Goszcz- Drągów- Grabownica- Stara Huta- Rezerwat Stawy Milickie (kompleks Potasznia)- Wieża widokowa nad Stawem Grabownica- Krośnice- Łazy- Złotów- Węgrów- Łozina- Wrocław
Wieczorem w sobotę telefon od Marty, że się jutro wybiera z tym i owym gdzieś za Wrocław. "Jedziesz z nami?"
Nie wiem. Wstać o 9.00 w niedzielę, nie wyspać się... Ostatecznie sprawdzam pogodę- jak będzie prognoza niesprzyjająca- odmawiam. Szanse na opady: 0%. Nie ja zadecydowałam.
Spytałam M. o dystans "Jakieś 30 km w jedną stronę..."
30 owszem, było. Do Dobroszyc, skąd startowaliśmy w pełnym składzie. Nim zdążyliśmy przejechać 20 metrów- awaria nr 1 :)
3 minuty i ruszamy. Tomek, Bartek, Marta. I ja!
Uderzamy w stronę Doliny Baryczy, po której sprawnie oprowadza nas Tomek. Trochę asfaltu, trochę, lasu, trochę kąpieli...
Też nie uniknęłam wody w butach przy następnych przeprawach.
Źródełko w okolicy nieopodal Goli Wielkiej. Na drzewie wisiał wielobarwny, ceramiczny kubek, z którego może skorzystać każdy spragniony. Akumulatorki w aparacie się rozładowały, więc musicie sobie go wyobrazić.
W Goszczu czeka na mnie największy rarytas tej wycieczki- pałac Reichenbach wybudowany w latach 1730-1740 na miejscu XII wiecznego zamku. Z pałacu nie zostało wiele- dwukrotnie doszczętnie strawiony przez pożar. Po raz pierwszy w 1749 roku. Wtedy natychmiast został odbudowany. W rękach Reichenbachów kompleks był do roku 1945, w którym to po raz drugi spłonął i odszedł w zapomnienie. Aktualnie zarządza nim gmina. W bocznych zabudowaniach się mieszkania, część główna pałacu popada w ruinę. Ponoć potomek Reichenbacha będący właścicielem pozostałości wciąż mieszka na terenie Niemiec- taką informację otrzymałam od lokalnego sklepikarza.
Wjazd na plac pałacowy:
Tutaj w 1993 roku nagrywano sceny do filmu Jana Kolskiego "Jańcio Wodnik".
Poniższy wjazd widoczny jest na filmie.
42:36
45:16
I my tu byli!
Kościół Ewangelicki:
1907
2013
Więcej ujęć:
Kościół ewangelicki (dawniej dworski) obok pałacu:
"W latach 1633 -1637 nabożeństwa ewangelickie w kościele parafialnym. Za Reichenbachów odbywały się najpierw w jednej z sal pałacu, w języku niemieckim i polskim (do końca XIX w.). W 1741 roku Fryderyk II wydaje formalne zezwolenie na odprawianie niezależnych nabożeństw ewangelickich i budowę kościoła, kosztem hr. Henryka Leopolda von Reichenbacha. Położenie kamienia węgielnego 1743, zatknięcie gałki na wieży i poświęcenie kościoła w 1749. W 1752 zawieszenie na wieży dwóch dzwonów. Odnowiony krótko przed 1939, po 1945 nie użytkowany."
(www.goszcz.pl)
Drzwi były otwarte, więc...
Reszta ekipy czekała na mnie, dlatego zdjęcia robione w pośpiechu.
Z Goszcza zmierzamy ku pierwszemu kompleksowi Stawów Milickich- Potaszni.
Tak mi grzej, tak mi dobrze!
I druga awaria. Odczepił się Marcie łepek od linki tylnej przerzutki, potem zgubiliśmy pancerz, przez co nie było szans na naprawę.
Dryfowaliśmy jachtem przecinając lustrzaną taflę wody...
Trek zwarty i gotowy do dalszej jazdy!
Chwalmy Pana za pogodę, alleluja!
Szybka Marta :)
Stawy Milickie
Komary chciały zjeść nas żywcem!
Docieramy do najwyższej wieży obserwacyjnej w Dolinie Baryczy- nad stawem Grabownica.
Ustalamy plan działania! W zasadzie Tomek ustala, my wybieramy zaproponowane trasy.
"Co za dreeeeeees!"
Legendy głoszą, że ponoć kiedyś Trek był biały...
W drogę między Stawem Słonecznym Górny, a Wliczym Mały i Wilczym Dużym został tchnięty duch cywilizacji.
A jeszcze niedawno było tak:
(http://czesiek.bikestats.pl)
Staw Niezgoda do życia budzi się dopiero nocą...
Bez pożywienia, bez picia, wygłodzeni, odwodnieni z radością docieramy do Restauracji w Starym Młynie.
"Poproszę schabowego z tego kota!"
Należało się! Pasztet z karpia, omnomnomnom.
Jak przystało na prawdziwego Papaya- naleśniki z prawdziwym, świeżym szpinakiem!
Awaria nr 3. Marcie skrzywiła się oś zacisku od koła i zupełnie nie trzymało się ramy. Taka jakby słaba sytuacja. A tu ni stąd ni zowąd pojawia się na szosie wybawiciel- pan Krzysztof, który niejeden rower w rękach trzymał. Proponuje nam wizytę w jego domowym warsztacie zapewniając nas, że "Ja mam tyle zacisków w domu to wam dam!". Marta przesiada się na rower Tomka, Tomek wykorzystuje okazję na trening biegowy :)
To my bierzemy od Pana ten rower!
Chłopaki walczą z Haibike...
Ostatecznie żaden z zacisków nie pasuje do koła, na którym jechała Marta. Dostajemy więc... Całe koło!
To "kontuzjowane" Bartek bierze ze sobą, mimo usilnych próśb naszego "wybawiciela", że wyśle nam to koło pocztą, albo kurierem.
Na koniec otrzymujemy kilka złotych rad, picie i... Czekoladę! Pan Krzysztof z Wierzchowic wraz z żoną to cudowni ludzie, którzy udzielając nam bezinteresownej pomocy uratowali przed rozpaczliwym "I co teraz?!", gdy byliśmy 50 km od Wrocławia, a dzień powoli zmierzał ku końcowi. Dzię-ku-je-my!
Ruszamy starając się nadrobić stracony czas szybszym tempem. Rozstajemy się ok. 40 km od Wrocławia. Marta nie ma tylnej przerzutki i jest wykończona (wszak to jej pierwsza setka i to jeszcze w takich warunkach! Uściślając: ok. 140 km). Tomek zostawił auto w Dobroszycach, więc razem z Martą jadą w tymże kierunku, aby podwieźć ją i rower do Wrocławia, natomiast ja z Bartkiem przez Złotów wracam o własnych siłach. W Łozinie dzwoni, w ramach kontroli czy dojechaliśmy cali, Pan Krzysztof! Zapewniam, że dojechaliśmy cali, zdrowi i uśmiechnięci- jak widać na załączonym obrazku.
Nie odbiegając od tematu- zaskakująco dobra ścieżka dźwiękowa z filmu "Jańcio Wodnik" jak na początek lat 90.
Wieczorem w sobotę telefon od Marty, że się jutro wybiera z tym i owym gdzieś za Wrocław. "Jedziesz z nami?"
Nie wiem. Wstać o 9.00 w niedzielę, nie wyspać się... Ostatecznie sprawdzam pogodę- jak będzie prognoza niesprzyjająca- odmawiam. Szanse na opady: 0%. Nie ja zadecydowałam.
Spytałam M. o dystans "Jakieś 30 km w jedną stronę..."
30 owszem, było. Do Dobroszyc, skąd startowaliśmy w pełnym składzie. Nim zdążyliśmy przejechać 20 metrów- awaria nr 1 :)
3 minuty i ruszamy. Tomek, Bartek, Marta. I ja!
Uderzamy w stronę Doliny Baryczy, po której sprawnie oprowadza nas Tomek. Trochę asfaltu, trochę, lasu, trochę kąpieli...
Też nie uniknęłam wody w butach przy następnych przeprawach.
Źródełko w okolicy nieopodal Goli Wielkiej. Na drzewie wisiał wielobarwny, ceramiczny kubek, z którego może skorzystać każdy spragniony. Akumulatorki w aparacie się rozładowały, więc musicie sobie go wyobrazić.
W Goszczu czeka na mnie największy rarytas tej wycieczki- pałac Reichenbach wybudowany w latach 1730-1740 na miejscu XII wiecznego zamku. Z pałacu nie zostało wiele- dwukrotnie doszczętnie strawiony przez pożar. Po raz pierwszy w 1749 roku. Wtedy natychmiast został odbudowany. W rękach Reichenbachów kompleks był do roku 1945, w którym to po raz drugi spłonął i odszedł w zapomnienie. Aktualnie zarządza nim gmina. W bocznych zabudowaniach się mieszkania, część główna pałacu popada w ruinę. Ponoć potomek Reichenbacha będący właścicielem pozostałości wciąż mieszka na terenie Niemiec- taką informację otrzymałam od lokalnego sklepikarza.
Wjazd na plac pałacowy:
Tutaj w 1993 roku nagrywano sceny do filmu Jana Kolskiego "Jańcio Wodnik".
Poniższy wjazd widoczny jest na filmie.
42:36
45:16
I my tu byli!
Kościół Ewangelicki:
1907
2013
Więcej ujęć:
Kościół ewangelicki (dawniej dworski) obok pałacu:
"W latach 1633 -1637 nabożeństwa ewangelickie w kościele parafialnym. Za Reichenbachów odbywały się najpierw w jednej z sal pałacu, w języku niemieckim i polskim (do końca XIX w.). W 1741 roku Fryderyk II wydaje formalne zezwolenie na odprawianie niezależnych nabożeństw ewangelickich i budowę kościoła, kosztem hr. Henryka Leopolda von Reichenbacha. Położenie kamienia węgielnego 1743, zatknięcie gałki na wieży i poświęcenie kościoła w 1749. W 1752 zawieszenie na wieży dwóch dzwonów. Odnowiony krótko przed 1939, po 1945 nie użytkowany."
(www.goszcz.pl)
Drzwi były otwarte, więc...
Reszta ekipy czekała na mnie, dlatego zdjęcia robione w pośpiechu.
Z Goszcza zmierzamy ku pierwszemu kompleksowi Stawów Milickich- Potaszni.
Tak mi grzej, tak mi dobrze!
I druga awaria. Odczepił się Marcie łepek od linki tylnej przerzutki, potem zgubiliśmy pancerz, przez co nie było szans na naprawę.
Dryfowaliśmy jachtem przecinając lustrzaną taflę wody...
Trek zwarty i gotowy do dalszej jazdy!
Chwalmy Pana za pogodę, alleluja!
Szybka Marta :)
Stawy Milickie
Komary chciały zjeść nas żywcem!
Docieramy do najwyższej wieży obserwacyjnej w Dolinie Baryczy- nad stawem Grabownica.
Ustalamy plan działania! W zasadzie Tomek ustala, my wybieramy zaproponowane trasy.
"Co za dreeeeeees!"
Legendy głoszą, że ponoć kiedyś Trek był biały...
W drogę między Stawem Słonecznym Górny, a Wliczym Mały i Wilczym Dużym został tchnięty duch cywilizacji.
Staw Słoneczny Górny© maratonka
A jeszcze niedawno było tak:
(http://czesiek.bikestats.pl)
Staw Niezgoda do życia budzi się dopiero nocą...
Bez pożywienia, bez picia, wygłodzeni, odwodnieni z radością docieramy do Restauracji w Starym Młynie.
"Poproszę schabowego z tego kota!"
Należało się! Pasztet z karpia, omnomnomnom.
Jak przystało na prawdziwego Papaya- naleśniki z prawdziwym, świeżym szpinakiem!
Awaria nr 3. Marcie skrzywiła się oś zacisku od koła i zupełnie nie trzymało się ramy. Taka jakby słaba sytuacja. A tu ni stąd ni zowąd pojawia się na szosie wybawiciel- pan Krzysztof, który niejeden rower w rękach trzymał. Proponuje nam wizytę w jego domowym warsztacie zapewniając nas, że "Ja mam tyle zacisków w domu to wam dam!". Marta przesiada się na rower Tomka, Tomek wykorzystuje okazję na trening biegowy :)
To my bierzemy od Pana ten rower!
Chłopaki walczą z Haibike...
Ostatecznie żaden z zacisków nie pasuje do koła, na którym jechała Marta. Dostajemy więc... Całe koło!
To "kontuzjowane" Bartek bierze ze sobą, mimo usilnych próśb naszego "wybawiciela", że wyśle nam to koło pocztą, albo kurierem.
Na koniec otrzymujemy kilka złotych rad, picie i... Czekoladę! Pan Krzysztof z Wierzchowic wraz z żoną to cudowni ludzie, którzy udzielając nam bezinteresownej pomocy uratowali przed rozpaczliwym "I co teraz?!", gdy byliśmy 50 km od Wrocławia, a dzień powoli zmierzał ku końcowi. Dzię-ku-je-my!
Ruszamy starając się nadrobić stracony czas szybszym tempem. Rozstajemy się ok. 40 km od Wrocławia. Marta nie ma tylnej przerzutki i jest wykończona (wszak to jej pierwsza setka i to jeszcze w takich warunkach! Uściślając: ok. 140 km). Tomek zostawił auto w Dobroszycach, więc razem z Martą jadą w tymże kierunku, aby podwieźć ją i rower do Wrocławia, natomiast ja z Bartkiem przez Złotów wracam o własnych siłach. W Łozinie dzwoni, w ramach kontroli czy dojechaliśmy cali, Pan Krzysztof! Zapewniam, że dojechaliśmy cali, zdrowi i uśmiechnięci- jak widać na załączonym obrazku.
Nie odbiegając od tematu- zaskakująco dobra ścieżka dźwiękowa z filmu "Jańcio Wodnik" jak na początek lat 90.
komentarze
Co jak co, ale ja jako rodowity mieszkaniec Goszcza powinienem być też poinformowany o tej wycieczce :P Nie byliście jeszcze na tzw. trupiarni :] A z tego kościoła i pałacu są (ponoć) tunele do Twardogóry i Międzyborza. I jest przejście podziemne z pałacu do kościoła, ale niestety zasypane przez gminę :)
emty13 - 11:17 piątek, 6 września 2013 | linkuj
Styl wycieczek Maratonki "DUŻO":
Dużo awarii
Dużo chaosu
Dużo przygód
Dużo improwizacji
Dużo świetnych zdjęć
Dużo fajnych miejscówek
Dużo nieoczekiwanych zwrotów akcji...
Mogłoby być jeszcze dużo "dużo", ale za dużo to by mi czasu zabrało ;-) WrocNam - 07:29 wtorek, 11 czerwca 2013 | linkuj
Dużo awarii
Dużo chaosu
Dużo przygód
Dużo improwizacji
Dużo świetnych zdjęć
Dużo fajnych miejscówek
Dużo nieoczekiwanych zwrotów akcji...
Mogłoby być jeszcze dużo "dużo", ale za dużo to by mi czasu zabrało ;-) WrocNam - 07:29 wtorek, 11 czerwca 2013 | linkuj
Niezła wycieczka. Te ruiny super sprawa - już sobie obczaiłem ich miejsce.
Hehe - mam nadzieję że Marty nie zniechęciliście do rowerowania po tym "maratonie" :P
sebekfireman - 17:29 czwartek, 6 czerwca 2013 | linkuj
Hehe - mam nadzieję że Marty nie zniechęciliście do rowerowania po tym "maratonie" :P
sebekfireman - 17:29 czwartek, 6 czerwca 2013 | linkuj
Nie pozwolę powiedzieć złego słowa o marce HB ;-)
A wyprawa niezła - w Twoim stylu :-D WrocNam - 15:29 środa, 5 czerwca 2013 | linkuj
A wyprawa niezła - w Twoim stylu :-D WrocNam - 15:29 środa, 5 czerwca 2013 | linkuj
No co? ;p Nie chodziło mi o umyślne odwdzięczanie tylko o pokazanie mimowolnego mechanizmu myślowego.
Każdemu się zdarza. mors - 21:25 wtorek, 4 czerwca 2013 | linkuj
Każdemu się zdarza. mors - 21:25 wtorek, 4 czerwca 2013 | linkuj
Wiesz-ak jest, widzisz na y2b jak ktoś zalicza glebę backwardsując na mono i pochopnie komentujesz "najpierw naucz się jeździć".
Tak to działa. ;) mors - 18:45 wtorek, 4 czerwca 2013 | linkuj
Tak to działa. ;) mors - 18:45 wtorek, 4 czerwca 2013 | linkuj
Dwie awarie w nowym rowerze...nie dziwota że te Haibike`i nie zyskały popularności...
Ruiny zabójcze. mors - 23:34 poniedziałek, 3 czerwca 2013 | linkuj
Ruiny zabójcze. mors - 23:34 poniedziałek, 3 czerwca 2013 | linkuj
Świetna relacja ! Ale powinnaś dostać kopa za niepoinformowanie mnie o Waszej jeździe w moich okolicach :) Akurat w ten sam dzień (około 17) zwiedzałem ten Pałac, do kościoła nie weszliśmy, bo baliśmy się pokrzyw :P Na przyszłość będąc w mojej okolicy proszę o jakiegoś smsa :)
kaeres123 - 14:46 poniedziałek, 3 czerwca 2013 | linkuj
Komentuj