SPINning
Środa, 22 maja 2013 | dodano:22.05.2013
Km: | 50.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:14 | km/h: | 22.39 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
"Nagram nową muzykę na pena."
"Wyjadę wcześniej, żeby nie pędzić na łeb na szyję."
Zapominam pena.
Wyjeżdżam z 10 minutowym opóźnieniem, bo ulewnym deszczem uraczyła chmura akurat ten kawałek Wrocławia, w którym mieszkam.
Wracam po pena.
W sumie 20 minut poślizgu. I się skończyło rowerowe biwakowanie!
Płaskie 12 km przejechane w tempie 26-27. Za Skarszynem silny, twarzowy wiatr, siłą rzeczy- rowerowy biwak.
Całą powrotną drogę powtarzałam sobie w myślach "Jak dobrze, że wzięłam kurtkę!" Wiatr nie ustał. Mało tego- wzmógł się i ostygnął. Do tego stopnia, że kaptur na głowę zaciągnęłam, po raz kolejny gratulując sobie decyzji o wrzuceniu kurtki do plecaka.
Dzisiaj "gratis" dostałam do poprowadzenia spinning(debiut!), przez co nie miałam za wiele energii na powrót. W sumie od Pasikurowic to już była maratonka-widmo.
Nieważne, że ja już zaczęłam pisać. Ważne, że inni nawet nie zaczęli! Pocieszając się cudzym nieszczęściem wracam do "praca mgr.doc". Jutro spotkanie oko w oko z promotorem. Ostatnio jak się widzieliśmy padał śnieg...
"Wyjadę wcześniej, żeby nie pędzić na łeb na szyję."
Zapominam pena.
Wyjeżdżam z 10 minutowym opóźnieniem, bo ulewnym deszczem uraczyła chmura akurat ten kawałek Wrocławia, w którym mieszkam.
Wracam po pena.
W sumie 20 minut poślizgu. I się skończyło rowerowe biwakowanie!
Płaskie 12 km przejechane w tempie 26-27. Za Skarszynem silny, twarzowy wiatr, siłą rzeczy- rowerowy biwak.
Całą powrotną drogę powtarzałam sobie w myślach "Jak dobrze, że wzięłam kurtkę!" Wiatr nie ustał. Mało tego- wzmógł się i ostygnął. Do tego stopnia, że kaptur na głowę zaciągnęłam, po raz kolejny gratulując sobie decyzji o wrzuceniu kurtki do plecaka.
Dzisiaj "gratis" dostałam do poprowadzenia spinning(debiut!), przez co nie miałam za wiele energii na powrót. W sumie od Pasikurowic to już była maratonka-widmo.
Nieważne, że ja już zaczęłam pisać. Ważne, że inni nawet nie zaczęli! Pocieszając się cudzym nieszczęściem wracam do "praca mgr.doc". Jutro spotkanie oko w oko z promotorem. Ostatnio jak się widzieliśmy padał śnieg...