Blondynką jestem, na na....
Poniedziałek, 20 maja 2013 | dodano:21.05.2013
Km: | 21.66 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:20 | km/h: | 16.25 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Królowa Szos |
To już trzeci, ostatni rower zostawiony W Bikeklinice. GTIX zostawiony, różowe opony odebrane. W tym pierwszym zlecona wymiana suportu i "inne takie".
To był naprawdę miły, beztroski powrót do domu. Z niechęcią myśląc o oklepanej ulicy Osobowickiej obrałam okrężną drogę. Różowe opony, różowa chustka na głowie, różowe oprawki od okularów i uszy zatkane białymi słuchawkami, ALE z różowymi gumkami. Tym samym stałam się zmorą DDRów- z pozoru rozmarzona rowerzystka miejska.
Włączyłam fitnessowy lekki popik- odkrycie maja. Płytę mam ponad pół roku, a nigdy do pewnych utworów nie dotarłam. Wsłuchując się w piosenkę z jakże głębokim skłaniającym ku refleksji przesłaniem: "Nie wiesz jak piękna jesteś! I to właśnie sprawia, że jesteś piękna" (w oryginale śpiewane po angielsku), patrzyłam na chmury kontrastujące z niebem, cieszyłam się, że jadę inną drogą niż zwykle, że przyjadę, zostawię rower i pójdę pogadać... Pobiegać... Pobiegać i pogadać z partnerem od joggingu- wspominanym już wcześniej AndŻejem.
Mimo, że czułam się naprawdę jak pozbawiona trosk blondyneczka, to właśnie to uczucie skłoniło mnie ku rozmyślaniom. Nieco wyolbrzymione określenie w stosunku do tego co działo się pod blond czupryną, ale jakiś tam wniosek się nasunął.
Takie blondyneczki (i wcale nie mowa tu o kolorze włosów i wyłącznie kobietach) mają fajne życie. Dosłownie fajne czyli nic nie znaczące. W sumie zaspokojenie potrzeb niższego rzędu wystarcza im do poczucia szczęścia. I nie rozmyślają, nie dywagują, nie zastanawiają się nad "byle czym". Przyjmują świat takim jakim jest.
Czasem też bym tak chciała! Dać odpocząć mózgowi! Osiągnąć chwilami męski stan "pudełka nicości".
To był naprawdę miły, beztroski powrót do domu. Z niechęcią myśląc o oklepanej ulicy Osobowickiej obrałam okrężną drogę. Różowe opony, różowa chustka na głowie, różowe oprawki od okularów i uszy zatkane białymi słuchawkami, ALE z różowymi gumkami. Tym samym stałam się zmorą DDRów- z pozoru rozmarzona rowerzystka miejska.
Włączyłam fitnessowy lekki popik- odkrycie maja. Płytę mam ponad pół roku, a nigdy do pewnych utworów nie dotarłam. Wsłuchując się w piosenkę z jakże głębokim skłaniającym ku refleksji przesłaniem: "Nie wiesz jak piękna jesteś! I to właśnie sprawia, że jesteś piękna" (w oryginale śpiewane po angielsku), patrzyłam na chmury kontrastujące z niebem, cieszyłam się, że jadę inną drogą niż zwykle, że przyjadę, zostawię rower i pójdę pogadać... Pobiegać... Pobiegać i pogadać z partnerem od joggingu- wspominanym już wcześniej AndŻejem.
Mimo, że czułam się naprawdę jak pozbawiona trosk blondyneczka, to właśnie to uczucie skłoniło mnie ku rozmyślaniom. Nieco wyolbrzymione określenie w stosunku do tego co działo się pod blond czupryną, ale jakiś tam wniosek się nasunął.
Takie blondyneczki (i wcale nie mowa tu o kolorze włosów i wyłącznie kobietach) mają fajne życie. Dosłownie fajne czyli nic nie znaczące. W sumie zaspokojenie potrzeb niższego rzędu wystarcza im do poczucia szczęścia. I nie rozmyślają, nie dywagują, nie zastanawiają się nad "byle czym". Przyjmują świat takim jakim jest.
Czasem też bym tak chciała! Dać odpocząć mózgowi! Osiągnąć chwilami męski stan "pudełka nicości".