Węgry odc. 2: Do Brna piechotą nie będę szła
Sobota, 18 maja 2013 | dodano:19.05.2013
Km: | 29.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:25 | km/h: | 20.47 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
Po poprawkach, przycinaniu, usuwaniu, dopieszczaniu w końcu dzień drugi. Najbardziej wymagający ze względu na najbardziej górzyste odcinki podczas całej wyprawy. Oglądać TUTAJ :)
"Nadaktywna" sobota. Godzina indoor walking. Mój debiut na bieżniach. Pot lał się strumieniami, laski "mdlały". Czyli dobrze poszło :) Godzina body pump (sztangi)- również debiut i na koniec "wypłaczyszłam" brzuchy.
Tysiące kilokalorii dzisiaj spaliłam.
PO poszłam zobaczyć co tam w sklepach piszczy z nadzieją kupienia sobie czegoś w stylu casual. Z (nie)powodzeniem. Udało się, jeżeli mowa będzie o rowerowym casualu. Rękawiczek nigdy dość- Dakine ventilator:
Tak przewiewne, że aż mam przeciągi między palcami. Najważniejsze, że są przystosowane do obsługi dotykowych telefonów! Kurcze... Nie mam dotykowego telefonu...
"Nadaktywna" sobota. Godzina indoor walking. Mój debiut na bieżniach. Pot lał się strumieniami, laski "mdlały". Czyli dobrze poszło :) Godzina body pump (sztangi)- również debiut i na koniec "wypłaczyszłam" brzuchy.
Tysiące kilokalorii dzisiaj spaliłam.
PO poszłam zobaczyć co tam w sklepach piszczy z nadzieją kupienia sobie czegoś w stylu casual. Z (nie)powodzeniem. Udało się, jeżeli mowa będzie o rowerowym casualu. Rękawiczek nigdy dość- Dakine ventilator:
Tak przewiewne, że aż mam przeciągi między palcami. Najważniejsze, że są przystosowane do obsługi dotykowych telefonów! Kurcze... Nie mam dotykowego telefonu...