Szczęście jest wyborem!

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Prenumeratorzy bloga

wszyscy znajomi(68)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maratonka.bikestats.pl
wezyrStatystyki zbiorcze na stronę

linki

Praktyki dzień szósty. Wtorkowe fatum.

Poniedziałek, 18 lutego 2013 | dodano:18.02.2013
Km:21.00Km teren:0.00 Czas:01:00km/h:21.00
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
I znowu poniedziałek. Jutro wtorek, pojutrze środa i już prawie weekend. Póki co najgorszy dzień mnie czeka czyli wtorek. I tak było zawsze- najgorsze lekcje, najwięcej lekcji, najpóźniej odbywające się zajęcia na uczelni...

A jutro od 6.00 do 22.00 poza domem i w środę jeszcze na 8.00. Nie wspomnę o rozpisaniu lekcji i przygotowaniu się do nich. I przygotowaniu do zajęć. Nie narzekam, przecież lubię horro... Hardkory.

Wtorek. 5 lekcji, 5 godzin zajęć. 10 godzin nawijania, krzyczenia, uśmiechania, udawania WYSPANEJ, kreatywnej, energicznej, pełnej życia nauczycielki, instruktorki i jaka tam jeszcze rola mi przypadnie.

Dzisiaj 6 lekcji pod rząd. Wszystkie prowadziłam sama (nie chwaląc się ;)). Na judo miałam jednego lenia, którego najchętniej bym wyczochrała i spuściła głowę w kiblu. Żartuję- takie tam nauczycielskie żarty.

(ćwiczą pady)
- Dlaczego nie ćwiczysz, nie lubisz sportów walki?
- Niemmm, po prostu nie widzę przyjemności w upadaniu na podłogę.

:x

Padu oczywiście zrobić nie potrafił. Dlatego przy rzutach pójdzie na pierwszy ogień. Jako ten do rzucania.

Kolejny żart.

3 godziny fitnessu z dziewczynkami <3 i z zaplanowanej lekcji piłki siatkowej zrobiłam grę na zasadach plażówki, ponieważ ćwiczących było... Trzech. Z zadowoleniem dołączyłam do nich i pograłam pierwszy raz od... Najstarsi starcy tego nie pamiętają.

Taka refleksja mnie naszła... Miło, ze na AWFie uczą nas gier zespołowych na komfortowych, wręcz ponadwymiarowych boiskach. Miło, że zawsze jest dużo ćwiczących CHĘTNYCH do ćwiczeń (bo to przecież studenci).

Osobiście wolałabym wiedzieć jak mam poprowadzić jakiekolwiek zajęcia gdy np nagle mam dwóch ćwiczących. Gdy mam 1/4 sali do dyspozycji. Gdy jeden (daj Bóg jeden!) z ćwiczących odmawia współpracy i się opier...a o ścianę. Jak reagować? Czy reagować i ma cierpieć na tym reszta klasy? Olać?

Jak dobrze, że mamy szkolenia psychologiczne do tych praktyk! Co ja bym bez nich zrobiła? Nie nauczyłabym się grać w łapki i nie pobawiła "Zgadnij rolę ucznia w klasie". I jeszcze druga połowa szkoleń po praktykach :) Gdyby sarkazm z tej wypowiedzi był ssakiem- bez wątpienia przybrałby postać płetwala błękitnego.

Rano jedno bezpodstawne upomnienie klaksonem przez TIRowca. Pewnie mnie pochwalił za to, że wyczyściłam łańcuch i wolnobieg- bo niby o co mu mogło chodzić?


komentarze
Dać to by się spokojnie dało - tylko jak myślisz dlaczego taki system nie powstanie? Kto pierwszy przeciw temu zaprotestuje? Rząd czy ZNP? ;))

Nie oszukujmy się - związki zawodowe (w oświacie bardzo silne) nigdy nie poprą systemu, który wymusi na nich większe zaangażowanie, wymusi na nich profesjonalizm, a nie postawę "czy się stoi czy się siedzi 2 tysiące się należy", dlatego że miernot w społeczeństwie i w każdej grupie zawodowej zawsze jest dużo więcej niż tych zaangażowanych. Cały polski system szkolnictwa jest niereformowalny, to samo jest na wyższych uczelniach, gdzie jak masz habilitację to możesz pracować niemal do śmierci, sam miałem wykłady z babką ponad 80 letnią, która mówiła tak cicho że ją ledwo usłyszeć się dało. Na Zachodzie jest obowiązek pisania tylu i tylu prac naukowych, publikacji w branżowej prasie itd., u nas jak masz habilitację - to możesz już nic więcej nie napisać i nie zrobić - a sporą pensyjkę będziesz miał.
wilk
- 15:39 środa, 27 lutego 2013 | linkuj
Wilk- mało który nauczyciel WFu na przykład pracuje tylko w szkole. Rano szkoła, po południu albo (oraz) w weekendy jeszcze inna forma zarobku. Nie jest różowo.

Ale masz rację- czy nauczyciel z powołaniem czy z "przymusu"- z tego nikt nie rozlicza. We Wrocławiu nie ma najmniejszych szans na etat dla nauczyciela WF. Bo Ci co mnie uczyli (nawet w podstawówce) dalej uczą- nawet Ci co rzucają piłeczkę. A co roku chętnych na objęcie posady przybywa.

Wiesz, wszystko ma swoje plusy i minusy. Przede wszystkim na nauczycielu WFu ciąży duża odpowiedzialność za ucznia. Wszystko jest fajnie dopóki coś się nie stanie. Może codziennie po 8 godzin się nie pracuje, ale za to w jakich warunkach. Nie wszędzie są licea na jako takim poziomie. Gimnazja rejonowe, licea profilowane... Tam czasem jest walka uczniów z nauczycielem.

Niektórzy z ulgą przyjęli by 5 dni w tygodniu, 8 godzin bez użerania się, bez potrzeby przygotowania się do zajęć...

Ja na razie nie czuję powołania do tego. Na razie pracę nauczyciela postrzegam jako zbyt ciężką dla mnie, nie wiem czy potrafiłabym się uporać z młodzieżą/dziećmi... Wiadomo- praktyka czyni mistrza. Tylko czy warto iść rano nawet na te 3 godziny, przyjść na chwilę do domu i po południu lecieć do drugiej pracy?

Bo jak za 1000 zł, które dostaje się na stażu wyżyć? Nauczyciele w Polsce pracują najmniej w Europie, ale wydaje mi się też, że najmniej zarabiają. Wydaje mi się, bo nie zaglądałam do żadnych statystyk.

Pytanie- czy dałoby się stworzyć system, który nagradzałby nauczycieli za ich zaangażowanie? Może jakieś obowiązkowe testy nauczycieli co kilka lat? Żeby eliminować tych leserów i wypalonych zawodowo?

Nie mam pojęcia.
maratonka
- 15:19 środa, 27 lutego 2013 | linkuj
"Taaaaa, to moje mama też tak powiada... Że praca nauczyciela jest lepsza od innych- bo wakacje, bo wolne, bo od poniedziałku do piątku, mało godzin, blablabla..."


Bo wiele w tym prawdy, polscy nauczyciele pracują najmniej w Europie. Jak dla mnie system podwyżek obecnie obowiązujący jest dla tej grupy bardzo wygodny, to w skrócie promocja miernoty, bo podwyżka nie jest zależna od tego czy nauczyciel jest dobry czy nie. Zgadzam się że zawód nauczyciela poprawnie wykonywany - jest zawodem trudnym i powinien być dobrze opłacany. Ale w Polsce problem jest taki, że tych dobrych nauczycieli nie ma wielu, ja takich na swojej drodze spotkałem bardzo niewielu. A nauczyciel który daje piłeczkę - zarabia tyle samo co ten co zasuwa na tej lekcji tyle samo, dlatego taki system jest dla mnie chory; nie wspominając o tym że nauczyciel pewnego szczebla staje się świętą krową, jest właściwie nieusuwalny, wywalić go można jak zamkną szkołę, schleje się w pracy czy zacznie molestować uczennice; w przeciwnym wypadku (mimo niżu demograficznego) - to właściwie niemożliwe, nawet jak wszyscy wiedzą że jest fatalnym nauczycielem.
wilk
- 14:53 środa, 27 lutego 2013 | linkuj
alkor- stracone dzieciństwo! Ja w podstawówce to nawet skok wzwyż miałam, skok przez kozła i pchnięcie kulą!

mors- w końcu nie na darmo maratonka. Maratony w każdej postaci są moją mocną stroną ;)

romulus- gry zespołowe najłatwiejsze i najbezpieczniejsze. Mało który nauczyciel chce ryzykować naukę stania na rękach, skoki przez kozła- że o skrzyni nie wspomnę. Bo trzeba się zaangażować i asekurować, a nie tylko piłkę dać do grania ;)

tlenek- i bardzo dobrze zrobiłeś! Może coś do niego dotarło- byłeś tak zdesperowany, że wolałeś robić nudną siłówkę niż po raz setny grać bez celu w siatkówkę- gdyby to chociaż było doskonalenie rozegrania piłki, krótkiego ataku... A tak pewnie dawał Wam piłkę i żeście sobie grali.

poisonek- u mnie lekcja trwa 30 minut- 5 minut zanim N przyprowadzi U na salę, 5 minut na przebranie przed lekcją, 5 minut przed dzwonkiem na ponowne przebranie- a konspekciki kazali nam na bite 45 minut robić.

Tak jak napisałeś- nie można się skupiać na jednym, który nie chce, bo traci na tym reszta. Nie chcesz? Nie rób. A ocena będzie taka a nie inna.

Hmm co do sprawdzianów... Jestem za, ale na zasadzie: Robię sprawdzian np. ze skoku w dal- we wrześniu. W trakcie całego roku gdzieś na zajęciach doskonalę daną dyscyplinę. Kolejny sprawdzian- maj. Jest progres- ocena pozytywna. Nie ma- ocena mniej pozytywna. I to jest sprawiedliwe. Nie jestem za przykładaniem wyników do wzorców, bo przez to można bardziej zniechęcić ucznia i narobić więcej szkody niż pożytku.

A cwaniaczki... Zawsze będą. Nic nie zrobisz. Bo dzisiaj uczeń ma więcej praw niż obowiązków.
Kiedyś był szacunek dla nauczyciela, dostał taki jeden z drugim linijką po łapach. Nie jestem oczywiście za przemocą fizyczną, ale to co się teraz dzieje, jaka jest nagonka ze strony nadopiekuńczych rodziców... A może wręcz przeciwnie- rodziców nie mających czasu dla dzieci udających opiekuńczych gdy się Krzysio poskarży. Tylko mama nie zastanowi się czy wina jest po stronie Krzysia czy nauczyciela- od razu przyjdzie do szkoły i zrobi burdę.

Jak powiedział mój nauczyciel z praktyk- jak coś się stanie i będzie upierdliwy rodzic i z kasą- to zawsze cię udupi. Z powództwa cywilnego pozwie i znajdzie jedną małą pierdołę, wszystkie kruczki prawne wychwyci i nie ma szans na wywinięcie się.

Taaaaa, to moje mama też tak powiada... Że praca nauczyciela jest lepsza od innych- bo wakacje, bo wolne, bo od poniedziałku do piątku, mało godzin, blablabla...

A przygotowanie do lekcji? A zdzieranie głosu codziennie? Dla nauczycieli innych przedmiotów przygotowanie sprawdzianów, sprawdzenie ich...

Tak jest- nauczyciele ciągle dostają podwyżki i ciągle o nie proszą- bezczelni!

Jest to ciężka praca i odpowiedzialna- bo kształtujesz kogoś i dużo od nauczyciela zależy. Chyba, że ma się to w dupie i prowadzi WF na macie.

Pewna klasa nauczycielem M. miała non stop siatkę na lekcji.

-A może zrobimy kosza? My już nie chcemy tej siatki...
-Kosza? Czy wyście oszalały? Pozabijacie się! Siatkówka.

Można i tak....





maratonka
- 22:54 poniedziałek, 25 lutego 2013 | linkuj
No jaki piękny płetwal!
Od razu się przypomina słynna rowerowa eskapada Pana Maluśkiewicza ;))
wilk
- 12:09 piątek, 22 lutego 2013 | linkuj
To może ja... Jako magister od przysiadów z 14 letnim stażem w 90% gimbusowym... Święte słowa: zajęcia na uczelni do lekcji w szkole mają się tak jak jazda na wigry 3 do uphillu na Śnieżkę. Lekcja w porównaniu z uczelnią to hardcore. Tutaj nie ma spokojnej grupy z uwielbieniem i uwagą spijającą każde słowo z ust prowadzącego ;) Połowie się nie chce, ćwiartka nie umie i nie chce umieć (takie właśnie "Pan pisze brak stroju - nie chce mi się dziś grać/ćwiczyć..."), jedna ósma chce, ale nie jest w stanie się nauczyć. Zostają 4 sztuki z którymi można popracować licząc na jakąś progresję. 45 minut lekcji na której mam ogarnąć 8 niećwiczących, przeprowadzić pełen tok lekcyjny, zastosować różne formy i metody, w zasadzie z każdym robić dane ćwiczenie na innym poziomie (bo jeden potrafi lepiej a drugi gorzej - no a przecież mam obowiązek stosować indywidualizację nauczania)... W większości przypadków nierealne. Na zwracanie uwagi na niećwiczących "opierających się o ścianę" nie ma najnormalniej w świecie czasu. Bo braknie go dla tych, którzy chcą.
Ocenianie? Robię sprawdzian z danego elementu (oczywiście również paranoja bo według zaleceń kuratorium nie mogę oceniać biegu na 100 metrów na podstawie uzyskanego czasu a na podstawie wysiłku i zaangażowania ucznia w wykonanie zadania...) Przystępuje połowa. Druga połowa ma święte prawo zaliczać taki sprawdzian przez np 2 tygodnie od jego przeprowadzenia (zalecenie kuratorium...) No i łażą później 4 razy w tygodniu pojedynczo i "chcę zaliczać"... Nieważne, że miałeś w planach nie lekcję z LA a z gier zespołowych...
Ocena wg władz musi być podyktowana głównie zaangażowaniem ucznia w lekcję, wysiłkiem, który wkłada w ćwiczenia, systematycznością. I ja to rozumiem - bo przecież nie mogę karać gościa z 20 kg nadwagą za to, że fizycznie nie jest w stanie przebiec 60 metrów na dopuszczający. Jeśli walczy jak lew, stara się, nie wykręca się brakiem stroju i mimo swoich ograniczeń i tego, że nienawidzi wf ćwiczy systematycznie - docenię to. Z drugiej strony te same władze dają prawo cwaniakowi, który opierdalał się cały rok, bo mu się nie chciało (a możliwości np ma ogromne) wystąpić o przeprowadzenie egzaminu poprawkowego lub klasyfikacyjnego i zdania zajęć wychowania fizycznego z całego roku w czasie..... 1,5 godziny... Więc co w końcowym rozrachunku oceniłem??? W takim przypadku nie zaangażowanie tylko umiejętności, które cwaniak dostał w darze od Matki Natury i które z uśmiechem na ustach pokazał mi w godzinę zamiast 4 razy w tygodniu. Jakież to wychowawcze sprawiedliwe i mobilizujące dla tych, którzy tyrali na lekcjach przez cały rok...
Poziom wiedzy na temat swoich praw uczniowie mają ogromny. I dobrze. Tyle, że jednocześnie nie dano przeciwwagi dla tych praw. Nauczycielom wytrącono z rąk już praktycznie wszystkie narzędzia (słyszałem już o przypadkach gdy nauczyciel został upominany przez nadrzędne organy za to, że poinformował ucznia na forum klasy o ocenie niedostatecznej, którą ten uczeń otrzymał. Wg władz, tegoż ucznia i rodziców było to poniżenie dziecka o oczach rówieśników...). Muszę się zastanowić dwa razy zanim złapię gościa siedzącego na innym nieszczęśniku i tłukącym go po głowie. Chwycenie go za rękę może zostać potraktowane jako agresja fizyczna nauczyciela wobec ucznia... Paranoja. Uczeń zaczyna rozmawiać przez komórkę na lekcji - nie mogę mu jej odebrać (zabór mienia...), nie mogę go wyrzucić z sali (zostaje bez opieki i jak rozwali sobie łeb będę jako nauczyciel za to odpowiedzialny. Ponadto pozbawiam go prawa do uczestniczenia w lekcji - edukacji...). Mogę się z nim wdać w pyskówkę (krzywdząc pozostałych, którzy są na lekcji po to by się uczyć a nie marnować czas na słuchanie słownej polemiki), wstawić uwagę do zeszyciku (ale i tak ma ich już 25, więc jedna w tą czy w tą nie robi mu różnicy...).... Jakieś inne pomysły i rozwiązania???
Rodzice bardzo często ślepo trzymają stronę dziecka nawet w najbardziej drastycznych i oczywistych przypadkach jego winy (miałem już przyjemność być opieprzanym przez matkę, której synowi udowodniłem posługiwanie się podrobionymi dokumentami - bo zrobiłem z jej dziecka oszusta...). Nie zdają sobie sprawy, że razem z nimi stoję przecież po jednej stronie - chcę dobra dziecka. Podważając mój autorytet w sytuacji gdy ewidentnie mam rację nie pomagają sobie ani dziecku. Co więcej - uczą go cwaniactwa, kłamstwa, braku szacunku do drugiej osoby. Wróci to do nich kiedyś. Ja się nie martwię - przecież to nie moje dziecko. Wyjdzie ze szkoły za pół roku i o nim zapomnę.

Cóż - rozpisałem się masakrycznie, ale takie właśnie są realia polskiej szkoły tu - od środka.
Ale co tam - i tak wszyscy wiedzą, że praca nauczyciela jest miła, łatwa i przyjemna. Do tego te podwyżki co rok (marketing medialny działa - lepiej wygląda 5 podwyżek po 50 zł niż jedna 250 zł. W świadomości społecznej zostaje to, że nauczyciele dostali 5 podwyżek. To nic że kwota w porównaniu do np urzędnika dostającego jednorazowo ta sama...), tyle wolnego i 18 godzin pracy w tygodniu (BTW - jeszcze nigdy nie pracowałem z młodzieżą w szkole mniej niż 28 - 30 godzin w tygodniu. Tylko w szkole. A jestem szczęśliwcem, który nie ma do sprawdzania w domu zeszytów, sprawdzianów itp.) Sama radość...

Ale nic to - "Obyś cudze dzieci uczył"... :D
poisonek
- 09:04 piątek, 22 lutego 2013 | linkuj
Raz miałem taką sytuacje że powiedziałem Wfiście że nie będe grał w siatke (po raz setny w l.o.) to powiedział mi że albo "brak stroju mi wpisze, albo mam robić pompki i brzuszki. myślał że jednak będe grał, a ja przez dwie lekcje z rzędu 20 pompek, 30 brzuszków i minuta przerwy, i tak ciągle przez 90 minut. Wpisał mi 5 z aktywności :). a jego mina pod koniec- zszokowany :D. Z uczniami trzeba ostro :)
tlenek
- 01:08 piątek, 22 lutego 2013 | linkuj
Jak ja pamiętam to W-F był zawsze najlepszą lekcją dla wszystkich z reguły. Od czasu do czasu jakieś zaliczenia były typu podciąganie, łażenie po linie, skoki przez kozła i skrzynię, skok w zwyż i inne lekkoatletyczne bajery. A z 70-80% zajęć to były gry zespołowe, siatka, kosz, unihokej, piłka nożna i inne.
romulus83
- 20:45 środa, 20 lutego 2013 | linkuj
Maratonka to jednak zawsze daje radę. ;]
mors
- 16:21 środa, 20 lutego 2013 | linkuj
Ja po prostu nie miałam fajnych wfów... ani z kim ćwiczyć . To cierpiałam;]
wiesz ile ja bym dała za pady?:D
alkor
- 15:40 środa, 20 lutego 2013 | linkuj
mors- zagroziłam, że jeżeli nie będzie ćwiczyć to dam mu kartkę i będzie opisywał lekcję- w innym przypadku wpiszę brak stroju.

"Nie nooo, ćwiczę..."

A pad w jego wykonaniu to siad płaski i klepnięcie rękami o matę.

Zmieściłam się w plecak (i wcale to nie była Tatonka 50l) :)

limit-masz rację, jednej metody nie ma. Ja jestem na praktykach, więc się bardziej spinam i każę ćwiczyć, ale nauczyciele często ich olewają- bo czemu za jednego ma się wypruwać i wychodzić z siebie jak ma 6 lekcji jednego dnia...

alkor- a to dziwne, bo z reguły jak ktoś lubi sport to lubi WF. Chyba, ze wychodziłaś z założenia, że Ci do pięt nie dorastają rówieśniczki z klasy... :P Chciałabym mieć taką oporną jak Ty, która mi powie, że zamiast padać pójdzie sobie pobiegać.
maratonka
- 13:36 środa, 20 lutego 2013 | linkuj
Ja tam tego ''opornego'' rozumiem- przyjemność żadna w upadaniu na glebę:D

Zaś co do wfów- mimo, że czasy szkolne zeszły mi na codziennych treningach(a może właśnie dlatego) wfów nie trawiłam. I migałam się jak tylko mogłam. Albo biegałam. Nic innego do roboty nie było. Tylko ile można biegać tam i z powrotem na 200 metrach tartanu-.-
alkor
- 20:52 wtorek, 19 lutego 2013 | linkuj
Wątpię czy istnieje jakaś uniwersalna skuteczna metoda postępowania z uczniami (bo jak sądzę, broni Ci używać nie wolno). Po prawdzie, to łebki same sobie robią krzywdę migając się od "WueFu". Niestety to taki wiek, gdzie przetłumaczyć się nie da bo oni wiedzą swoje. Chyba jedyną skuteczną metoda to sprawić by takie coś było trendy i warto się tym chwalić na fb. Takie czasy.
limit
- 12:09 wtorek, 19 lutego 2013 | linkuj
Na Twoje potrzeby to chyba przyczepka turystyczna i zestaw sakw na nią i na bagażniki rowerowe.
Minimum. ;)

PS. No i co robisz z takimi opornymi delikwentami?
mors
- 22:12 poniedziałek, 18 lutego 2013 | linkuj
Tak mnie naszło- przydałaby mi się przyczepka na wożenie całodziennego wyżywienia i wszystkich potrzebnych rzeczy. Na takie wtorki :)
maratonka
- 22:07 poniedziałek, 18 lutego 2013 | linkuj
Edit, czytaj raz jeszcze (wybacz, że musisz. Bo musisz:))

Tak właśnie do tego podchodzę- wyzwanie.
maratonka
- 22:03 poniedziałek, 18 lutego 2013 | linkuj
Masakra, ale potraktuj te obowiązki jako maraton.
Wszakże lubisz to. ;)
mors
- 22:01 poniedziałek, 18 lutego 2013 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa eboki
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

kategorie bloga

Moje rowery

Canyon Nerve Al
GTIX 691 km
C(G?)urarra RIP 799 km
Trek 7100 22706 km
Królowa Szos 844 km
Dostawczak 4 km
Ghost Cross 1800 1865 km

szukaj

archiwum