Szczęście jest wyborem!

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Prenumeratorzy bloga

wszyscy znajomi(68)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maratonka.bikestats.pl
wezyrStatystyki zbiorcze na stronę

linki

Listopadowe Tatry

Poniedziałek, 12 listopada 2012 | dodano:12.11.2012
Km:25.70Km teren:0.00 Czas:01:10km/h:22.03
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Trek 7100
Noc w pociągu jak to zwykle bywa była dosyć ciężka.



Żeby nie było zbyt ciężko w ruch poszły muffinki.






10:40 dojechaliśmy do Zakopanego- pogoda nie zamierzała z nami współpracować.




Dotarliśmy do Doliny Chochołowskiej- czekało nas 12 km w lekkim deszczu by dotrzeć do schroniska. Ze względu na dysc, "szybkościemnianie" i ciężką noc (niektórzy nie spali w ogóle) Polana Chochołowska była naszym jedynym celem na piątek.

W drodze- cała piątkowa ekipa :)



Po integracyjnych zabawach i rozmowach popadaliśmy jak muchy- większość przed 23.00. Pozostali mniej więcej do 24.00 nawiązywali znajomości z pozostałymi ekipami zameldowanymi w schronisku.



Z założenia mieliśmy spać na podłodze, jednak udało się załatwić noclegi na łózkach za 20 zł. Jak ONI to zrobili- nie wnikam ;)



Wyjście następnego dnia dopiero o 10.00. Trochę snu zrobiło swoje, aczkolwiek pierwsze kilometry po błocie były bardzo męczące. Nudne po prostu :)



Im wyżej, im zimniej, im więcej śniegu- tym lepiej! Czekał nas najtrudniejszy moment trasy Polana Chochołowska- Hala Ornak.



Przerwa na herbatę :)



Im mocniejszy wiatr- tym ciężej.





Ornak- 40 minut



I się zaczęło!





Wzlotów nie było, same upadki. Po to, żeby nie odlecieć z podmuchem wiatru. Jest ok!





I z tym podmuchem wiatru moja niebieska kurtka-sauna, która była przewieszona na plecaku poleciała w siną dal.




Prezes rzucił się w pogoń...



Gdyby nie kosodrzewina, na której kurtka się zatrzymała i szybki Wojciech raczej bym jej już nie zobaczyła. Z drugiej strony... Byłby pretekst, żeby kupić nową.



Najważniejsze, żeby nie zwiało ze szlaku!





Najgorsze a zarazem najlepsze (tego dnia) za nami. Fakt, że było momentami dosyć niebezpiecznie- wystarczyło drobne zachwianie równowagi i turlanie z górki gotowe.



Tup, tup między kosodrzewiną. W końcu dotarliśmy do Hali Ornak.



foto by Asia

Spotkaliśmy po drodze część ekipy, która wyjechała w piątek- nie chcąc tracić dnia wybierali się na Ornak. Mimo późnej godziny udało im się dotrzeć nim się ściemniło. Wiatr nie był dla nich łaskawszy niż dla nas ;)

foto by Asia


Na ten moment czekaliśmy- wszyscy razem! Ekipa z czwartkowego i piątkowego pociągu, samochodziarze i autostopowicze- w sumie sztuk 39 :)



"Niewiele pamiętam, upadam byle gdzie"



Następnego dnia (niedziela) nastąpił rozłam ekipy- na tych co musieli wrócić jeszcze tego samego dnia, i na tych, którzy nic nie muszą ;)

Część ruszyła więc z stronę Zakopanego, aby zdążyć na pociąg o 14.00. My zaplanowaliśmy Czerwone Wierchy.

Przerwa na lunch i wygrzewanie się w słońcu. Pogoda była cu-do-wna!







Buka tu była.



A masz!



Jurand ze Spychowa brnie przed siebie.



I tutaj zaczęły się schody. Schody a raczej przekonaliśmy się co mijający nas turyści mieli na myśli, że będzie nami pomiatać. Co prawda do Ciemniaka zostało nam raptem 40 minut, ale przy taki oporach podróż by trwała z dobre 2 godziny. O ile wcześniej by kogoś nie zwiało.



Próba zdobycia Ciemniaka. Weszliśmy kawałek i zeszliśmy. Zbyt ryzykowne byłoby pchanie się na szczyt.


&feature=youtu.be


Niestety coś mi się stało z aparatem, bo prześwietla mi wszystkie zdjęcia prócz tych robionych w trybie "Inteligentny auto"- filmiki jak widać również przesadnie rozjaśnione.



Niektórzy chcieli wzbić się w powietrze, a potem nie mogli się zatrzymać :D



I stało się! Wywiało nam jedną karimatę. Tym razem nikt się po nią nie fatygował- zbyt stromo i znowu wiatr.









Przekąska na polance.



Giewont



Zakopane. Obowiązkowo był oscypek na ciepło z żurawiną. A temperatura zaskoczyła nie jednego górala chyba, bo o godzinie 16.00 było 15 stopni i bardzo ciepły wiaterek! Że niby listopad? :)







Przez wiatr i niezdobycie Czerwonych Wierchów byliśmy dosyć wcześnie na Krupówkach. Zjedliśmy obiad, odpoczęliśmy. Rozstaliśmy się z piątką, która wracała samochodem i powoli dowlekliśmy się do dworca. W przedziale odwiedził nas niespodziewany gość.








We Wrocławiu byliśmy przed 6.00 rano. Wracałam z Wojciechem, wzięłam rower i rzeczy, które zostawiłam przed wyjazdem i 8 km powrotu. Tym razem plecak był o wiele lżejszy.

Okazało się, że mamy 8 tydzień dydaktyczny (kiedy to zleciało!) i od dzisiaj zaczynają mi się pewne zajęcia. 2 godziny snu, na uczelnię ("Dzisiaj nie będę sprawdzać obecności"- skoro już się pofatygowałam to mogła by to uczynić- nie miałabym wyrzutów, że przerwałam swój błogi sen).

Podsumowując wyjazd:
Spędziłam 4 dni z cudowną ekipą, zostałam wydymana przez wiatr jak nigdy w życiu, oderwałam się od codzienności.

Piątek: Dolina Chochołowska- Polana Chochołowska Schronisko PTTK (12 km)
Sobota: Polana Chochołowska-Ornak-Hala Ornak Schronisko (13 km)
Niedziela: Hala Ornak-prawie Ciemniak ;)- Kiry (11 km)

WIĘCEJ, WIĘCEJ, WIĘCEJ!


komentarze
Maccacus- ja też się zakochałam po pierwszym razie. W Tatrach i w ogóle w górach. To uzależnia :)
maratonka
- 12:42 sobota, 17 listopada 2012 | linkuj
Ale Wam zazdroszczę... Co prawda mam za sobą tylko jeden wypad w Tatry ale to wystarczyło aby się w nich zakochać. Świetne zdjęcia a filmy fajnie oddają warunki jakie tam mieliście.
Pozdrawiam
maccacus
- 21:29 piątek, 16 listopada 2012 | linkuj
Biker- nie wiesz czy dasz radę? Proszę Cię, tam wchodzą dzieci i ludzie w trampkach. Latem oczywiście. Zakaz dla zwierząt? Każdym środkiem transportu (autobus, tramwaj, pociąg) można przewozić psy pod warunkiem, że mają kaganiec.

szarlotka- nie tylko zdjęć, filmów wszystkich też nie wrzucałam....... ;)

Kornal- następnym razem napisz "fajny wpis" :P

sebek- dokładnie tak jak napisałeś. Naprawdę wszystko było super. Jedyne czego możesz zazdrościć, a nie możesz tego mieć to ludzie, z którymi tam byłam- niezastąpieni :) Reszta do ogarnięcia- pakujesz się i jedziesz!

mors- tak wyszło. Wolałabym odwrotne proporcje.

Całą jedną ekipą na raz nie udało nam się wyjść, ale 39 sztuk z Wrocławia się przewinęło przez Tatry w ten weekend.

Wcale nie byłam najmniejsza i nie miałam największego plecaka- standardowa 50. Błąd ;)
maratonka
- 22:04 środa, 14 listopada 2012 | linkuj
W tej pierwszej ekipie niemal wyłącznie dziewoje - dziwne jakieś te proporcje, to tak specjalnie?

39 ludziów naraz... kilka takich ekip i całe Tatry zadeptane! ;p

PS. ta najmniejsza ma największy plecak. Ale jakoś mnie to nie zdziwiło. ;)
mors
- 20:32 środa, 14 listopada 2012 | linkuj
Super wyprawa, super zdjęcia, super widoki, super wiatr, super chmura... i ogólnie wszystko super. Zazdroszczę! :)
sebekfireman
- 15:12 środa, 14 listopada 2012 | linkuj
powinny być na bikestats przyciski "Lubię To" pod wycieczkami. czasem nie mam weny na pisanie komentarzy, a tak bym okazał szybko swoją aprobatę dla zdjęć/opisu/nakręconych kilometrów ;D
Kornal
- 11:31 środa, 14 listopada 2012 | linkuj
Tak myślałam, że to nie są wszystkie zdjęcia:] szarlotka - 10:44 środa, 14 listopada 2012 | linkuj
Zarazek- nigdy nie miałam okazji doświadczyć walki z takim wiatrem. Dobrze, że nie padało do tego, bo by było ciężko. Ciężej niż było. Dobry obłok był ;)

szarlotka- nie wiem jak tam u Was- u nas melanż wieczorami i w trakcie podróży był, a w ciągu dnia niezależnie od stanu zdrowia jednak chodzimy. Zdjęć z wieczornych swawoli nie wrzucam, bo to nie są rzeczy do publikacji ;)

lukasz78- nie, to jest Dżizys-Sandał-Krzysiek-Janek. Każdy go zwał jak chciał. Chciałabym mieć taką brode, ale niestety... ;)
maratonka
- 12:46 wtorek, 13 listopada 2012 | linkuj
Szczerze mówiąc, to nie wyobrażam sobie chodzenia z takim bagażem, zwłaszcza pod górę. ;)
A szusowanie - szusowałam już, ale ze schroniska do drogi. Był ładny kawał w dół, a przecież nie będziemy tego nieść, jak możemy zwieźć :) Potem przyjechał chłop z saniami, który miał nam zawieźć bagaże do drogi właściwej [czarna, dla autokaru, a nie "cokolwiek by tam było pod metrem śniegu"] a my mieliśmy iść. Ale kto mógł, to złapał się sań wciąż w nartach i jechał :)
Savil
- 12:46 wtorek, 13 listopada 2012 | linkuj
Maratonka to ta postać z brodą na 1.zdjęciu, pierwsza z prawej? :)
lukasz78
- 12:35 wtorek, 13 listopada 2012 | linkuj
Musimy sobie ogarnąć taką flagę jak wasza, żeby cykać z nią zdjęcia:) Jak przeglądam swoje, to wszystkie wyjazdy wyglądają jak gruby melanż, a nie rajd w góry.
szarlotka
- 08:58 wtorek, 13 listopada 2012 | linkuj
Niezłą pizgawę trafiliście... No ale zapowiadali halny, to i był :) P.S. Fajna fota z chmurą i Giewontem.
zarazek
- 08:42 wtorek, 13 listopada 2012 | linkuj
tlenek- dziękuję :)

Savil- cóż to za pytanie, na ani jednym zdjęciu nie ma nart. Wyobrażasz sobie szusowanie z takim bagażem? :> Śniegu w Tatrach jeszcze mało, ostaje się tam, gdzie nie zdąży stopnieć. Im wyżej tym chłodniej- 15 stopni było w Zakopanem, koło 0 na Ornaku. Listopad- plecień ;)
maratonka
- 01:28 wtorek, 13 listopada 2012 | linkuj
Czasami trudno stwierdzić - pojechaliście na wspinaczkę czy narty? ;) Raz śnieg, raz 15''C. W marcu jak w garncu, kwiecień-plecień, ale listopad? ;
Savil
- 01:11 wtorek, 13 listopada 2012 | linkuj
Zajebiste fotki, mega
tlenek
- 00:23 wtorek, 13 listopada 2012 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa mpree
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

kategorie bloga

Moje rowery

Canyon Nerve Al
GTIX 691 km
C(G?)urarra RIP 799 km
Trek 7100 22706 km
Królowa Szos 844 km
Dostawczak 4 km
Ghost Cross 1800 1865 km

szukaj

archiwum