Odpoczynek i dzień rozpusty.
Niedziela, 28 października 2012 | dodano:28.10.2012Kategoria Sam na sam z Trekiem
Km: | 13.02 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:50 | km/h: | 15.62 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
Miałam dzisiaj odpoczywać od wszelkich aktywności fizycznych.
Godzina 12:00 <dźwięk smsa>
"5 km dzisiaj?" Biegowy Andżej smsowo zapytuje. TEN Andżej, z którym od jego samotnej podróży po Tajlandii się nie widziałam.
"Dużo zjadłam, dopiero za 3 godziny"
"15.00?"
"Ok"
<2 minuty później>
"Może lepiej 16.00?"
"Ok"
Z kim jak z kim ale z nim w trakcie biegu gada się najlepiej. Bo w tym bieganiu nie chodzi o bieganie... To też tempo 6:13/km.
W drodze powrotnej zaopatrzyliśmy się w ciastka, które teraz są w Biedronce za 2,99, a smakują jakby były za 10! Dzisiaj takowych kupiłam dwie paczki- jedną zjadłam na pół z domownikami, jedną na pół z Andżejem. Dzisiaj weekend, dzisiaj dzień rozpusty, dzisiaj dzień, gdy mogę spożywać białą śmierć, dzisiaj MOGŁAM.
Tak więc co żeśmy spalili tośmy nadrobili, ale jak pisałam- w tym bieganiu nie chodzi o bieganie. Chodzi o to, żeby można było zjeść kolejną paczkę ciastek ;)
Tak tematycznie- rowerowy Andżej i jego tajlandzki słoń.
Nim jeszcze zdążyłam przebiec 3 km i pomyśleć o drugiej paczce ciastek dzwoni Arek.
-Byłaś na rowerze dzisiaj?
-Taaaak... W sumie tak.
-A co robisz?
-Biegam.
-A chce Ci się jechać jeszcze?
-Nie.
-Dawaj kierowniczka, coś Ci pokażę.
-Oby to było tego warte...
Po bieganiu Z Andżejem przesiadłam się na Arka... Na Treka znaczy się, a Arek pokazał mi co miał najlepszego (TO było tego warte!):
Nowego Cuba! Strasznie mnie cieszy jego nowy nabytek nie tylko dlatego, że rozmiarami jest takim kurduplem jak ja, ALE w końcu będę miała z kim buszować po lesie! Z kimś kto nie jest w tym lepszy ode mnie :D
Wystrojona w białe Salomony ruszam z A. na wyspę Opatowicką.
(ja) A może lepiej do lasu Zakrzowskiego?
(A)No dobra. Ale ja nie mam lampki.
(ja)Ale ja mam za 180 zł i to w promocji- normalnie jest droższa, więc muszę ją wykorzystać! Tylko tam będzie błoto, trzeba by się przebrać. PRZEDE WSZYSTKIM zmienić buty! (umówmy się- nowe białe buty są do lansu, nie do lasu ;))
(A) No doooobra.
(ja)To może lepiej jednak na wyspę, bo jeszcze mi się softshell ubrudzi...
(A) (przewraca oczami i wzdycha- doprawdy nie wiem o co mu chodzi)
10 minut później przyodziana JEDNAK w SPD z (nie)przemakalnymi neoprenowymi ochraniaczami i ceratą chroniąca softshell decyduję, że jedziemy do LASU! Jestem gotowa zabrudzić Treka jeszcze bardziej :)
Jedziemy... Już prawie przy lesie, a Arek wspomina, że czołówkę chce sobie kupić.
(ja) Ale Ty jesteś (coś tam)! Przecież ja mam czołówkę, mogłam Ci pożyczyć.
(A) Wracamy się.
Za trzecim podejściem udało się w końcu dojechać na skraj lasu.
(ja)A jak będą dziki?
(A) To nie wiem...
(ja) Boisz się?
(A) Nie.
(ja) ;))
Po chwili...
(A) nie wiem czy to jest dobry pomysł tak się zagłębiać w ten las... Choćby ze względu na dziką zwierzynę.
:D
Nic tam, już żeśmy wjechali przeprawiliśmy się nad obwodnicą to teraz trzeba było wyjechać. Arek na twardziela- bez błotników, standardowo w jeansach. Nawet już pedały SPD ma tylko butów brak. I będzie musiał RAJTUZY z lycry z czego pewnie bardzo się cieszy (a ja chyba najbardziej jak sobie wyobrażę go w obcisłych rowerowych rajtach :D)
Ciekawe cóż to za rozbłysk z mojej lewej strony- wygląda mi na jakiegoś owada. Dobrze, że się zdjęciu w lesie nie przyglądałam, bo by się wyobraźnia włączyła...
W Pruszowicach zobaczyliśmy "Drogę mleczną" ;)
I na koniec ONE <3 "Jaram się" Arkowym Cubem, bo będę miała z kim buszować po okolicznych lasach :) I tak Ci go ukradnę, ta rama jest na Ciebie za mała!
Godzina 12:00 <dźwięk smsa>
"5 km dzisiaj?" Biegowy Andżej smsowo zapytuje. TEN Andżej, z którym od jego samotnej podróży po Tajlandii się nie widziałam.
"Dużo zjadłam, dopiero za 3 godziny"
"15.00?"
"Ok"
<2 minuty później>
"Może lepiej 16.00?"
"Ok"
Z kim jak z kim ale z nim w trakcie biegu gada się najlepiej. Bo w tym bieganiu nie chodzi o bieganie... To też tempo 6:13/km.
W drodze powrotnej zaopatrzyliśmy się w ciastka, które teraz są w Biedronce za 2,99, a smakują jakby były za 10! Dzisiaj takowych kupiłam dwie paczki- jedną zjadłam na pół z domownikami, jedną na pół z Andżejem. Dzisiaj weekend, dzisiaj dzień rozpusty, dzisiaj dzień, gdy mogę spożywać białą śmierć, dzisiaj MOGŁAM.
Tak więc co żeśmy spalili tośmy nadrobili, ale jak pisałam- w tym bieganiu nie chodzi o bieganie. Chodzi o to, żeby można było zjeść kolejną paczkę ciastek ;)
Tak tematycznie- rowerowy Andżej i jego tajlandzki słoń.
Nim jeszcze zdążyłam przebiec 3 km i pomyśleć o drugiej paczce ciastek dzwoni Arek.
-Byłaś na rowerze dzisiaj?
-Taaaak... W sumie tak.
-A co robisz?
-Biegam.
-A chce Ci się jechać jeszcze?
-Nie.
-Dawaj kierowniczka, coś Ci pokażę.
-Oby to było tego warte...
Po bieganiu Z Andżejem przesiadłam się na Arka... Na Treka znaczy się, a Arek pokazał mi co miał najlepszego (TO było tego warte!):
Nowego Cuba! Strasznie mnie cieszy jego nowy nabytek nie tylko dlatego, że rozmiarami jest takim kurduplem jak ja, ALE w końcu będę miała z kim buszować po lesie! Z kimś kto nie jest w tym lepszy ode mnie :D
Wystrojona w białe Salomony ruszam z A. na wyspę Opatowicką.
(ja) A może lepiej do lasu Zakrzowskiego?
(A)No dobra. Ale ja nie mam lampki.
(ja)Ale ja mam za 180 zł i to w promocji- normalnie jest droższa, więc muszę ją wykorzystać! Tylko tam będzie błoto, trzeba by się przebrać. PRZEDE WSZYSTKIM zmienić buty! (umówmy się- nowe białe buty są do lansu, nie do lasu ;))
(A) No doooobra.
(ja)To może lepiej jednak na wyspę, bo jeszcze mi się softshell ubrudzi...
(A) (przewraca oczami i wzdycha- doprawdy nie wiem o co mu chodzi)
10 minut później przyodziana JEDNAK w SPD z (nie)przemakalnymi neoprenowymi ochraniaczami i ceratą chroniąca softshell decyduję, że jedziemy do LASU! Jestem gotowa zabrudzić Treka jeszcze bardziej :)
Jedziemy... Już prawie przy lesie, a Arek wspomina, że czołówkę chce sobie kupić.
(ja) Ale Ty jesteś (coś tam)! Przecież ja mam czołówkę, mogłam Ci pożyczyć.
(A) Wracamy się.
Za trzecim podejściem udało się w końcu dojechać na skraj lasu.
(ja)A jak będą dziki?
(A) To nie wiem...
(ja) Boisz się?
(A) Nie.
(ja) ;))
Po chwili...
(A) nie wiem czy to jest dobry pomysł tak się zagłębiać w ten las... Choćby ze względu na dziką zwierzynę.
:D
Nic tam, już żeśmy wjechali przeprawiliśmy się nad obwodnicą to teraz trzeba było wyjechać. Arek na twardziela- bez błotników, standardowo w jeansach. Nawet już pedały SPD ma tylko butów brak. I będzie musiał RAJTUZY z lycry z czego pewnie bardzo się cieszy (a ja chyba najbardziej jak sobie wyobrażę go w obcisłych rowerowych rajtach :D)
Ciekawe cóż to za rozbłysk z mojej lewej strony- wygląda mi na jakiegoś owada. Dobrze, że się zdjęciu w lesie nie przyglądałam, bo by się wyobraźnia włączyła...
W Pruszowicach zobaczyliśmy "Drogę mleczną" ;)
I na koniec ONE <3 "Jaram się" Arkowym Cubem, bo będę miała z kim buszować po okolicznych lasach :) I tak Ci go ukradnę, ta rama jest na Ciebie za mała!
komentarze
Zwróciliście uwagę, że nie zdementowała "pipy" ? :))
mors - 17:57 poniedziałek, 29 października 2012 | linkuj
Wczoraj wracałem autem z pracy i o 15:15 na pasach koło Młyna przemknęłaś przede mną. Rower w każdym razie bo twarzy pod kapturem nie widziałem :)
Platon - 15:32 poniedziałek, 29 października 2012 | linkuj
Komentuj