Mojej lampce brakuje tylko jednego.
Niedziela, 14 października 2012 | dodano:14.10.2012Kategoria Sam na sam z Trekiem
Km: | 50.10 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:15 | km/h: | 22.27 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
Miecza świetlnego, żebym mogła się uchronić w razie W.
Ogólnie przestałam lubić niedziele. Lubię je, ale jak myślę o nich w czasie przyszłym, a jak już jest... Ogarnia mnie niemoc. Niemoc, niechęć, brak motywacji. Do wszystkiego. Nie wiem czy to efekt przemęczenia i nieumiejętnego zorganizowania sobie odpoczynku czy efekt pracoholizmu. Bo w zawalonym tygodniu mam więcej chęci do życia i roweru niż w wolny weekend.
Nawet na rower ledwo wyszłam. Poczułam, że jeśli tego nie zrobię dzień ten będzie zmarnowany. Stanie się dniem, który nic nie wniósł do mojego życia. Ot taki sobie- spędzony jak warzywko w 4 ścianach. I to przy TAKIEJ pogodzie.
Ruszyłam o 17.30 w stronę Trzebnicy. Do zmierzchu było niedaleko, stąd decyzja o dojechaniu do ulubionego podjazdu za Głuchowem Górnym i powrót po ciemku. Celem wycieczki było zorientowanie się czy możliwe będzie podróżowanie do pracy nr 3 rowerem. Pracę nr 3 zaczynam od listopada- w Trzebnicy właśnie.
Sprawa ma się tak. Do Skarszyna odcinki gdzie nie ma domów i są pola są niedługie i całkiem przyjemne. Ale odcinek Skarszyn-Głuchów Górny... Jadąc nim w głowie ułożyłam wszystkie możliwe scenariusze, jaki mogłyby mnie spotkać.
1. Jedzie autem zboczeniec (opcjonalnie- seryjny morderca), przewraca mnie, zaciąga do samochodu i gwałci (opcjonalnie- morduje). Nazajutrz nagłówek w gazetach: Brutalnie zgwałcona i zamordowana rowerzystka.
2. Idzie grupka wioskowych dresiastych chłopaków z widłami. Zastawiają mi drogę ja hamuję. Gwałcą, nabijają na widły. Nazajutrz nagłówek w gazetach: Brutalnie zgwałcona i zadźgana widłami rowerzystka.
3. Przebijam koło. Staję na poboczu. Podjeżdża samochód, wciąga mnie i odjeżdża. Kierowcą okazuje się być niemiecki Alfons, który wywozi mnie poza granice. Nazajutrz nagłówka w gazetach nie ma, bo jeszcze nie wiadomo co jest przyczyną mojego zniknięcia.
4. Przebijam koło. Staję na poboczu. Podjeżdża samochód, wciąga mnie i odjeżdża. Kierowcą okazuje się być seryjny morderca (i gwałciciel), który w swojej chatce pośrodku lasu dokonuje notorycznych zabójstwa na młodych i pięknych kobietach.
5. Przebijam koło. Żeby nie kusić losu i kierowcy-Alfonsa chowam się w krzakach i zmieniam dętkę. W krzakach czai się wioskowy zboczeniec. Robi swoje. Na koniec oczywiście mnie morduje.
6. Przebijam koło. Żeby nie kusić losu i kierowcy-Alfonsa chowam się w krzakach i zmieniam dętkę. Nagle nade mną pojawia się świecący spodek. Porywa mnie UFO (i stąd te kręgi w zbożu...)
7. Przez miesiąc jeżdżę bez gwałtu i morderstwa. Gwałciciel-morderca (wersja light- złodziej) zauważył, że wracam zawsze w ten sam dzień o tej samej porze. Czai się, wywraca mnie (opcjonalnie- wykłada kolczatkę na jezdnię, żebym przebiła opony). Okrada mnie, gwałci i morduje (lub 1 z 3- do wyboru).
8. Jadę. Przebijam dętkę, staje na poboczu celem naprawy. Mija mnie inny rowerzysta, zatrzymuje się. Brunet, ok 185 cm wzrostu, ciemna karnacja, ciemne oczy, prosty zgryz. Pyta się czy pomóc. Nie opieram się (w przeciwieństwie do poprzednich scenariuszy). Odprowadza mnie na Zakrzów. A dalej to już wiadomo- żyli długo i rowerowo.
Jako że szansa na zrealizowanie ostatniego scenariusza (nawet dopuszczając opcję blondyna) po wyliczeniu średniej ważonej wynosi jakieś 0,1%...
Chyba jednak będę musiała odpuścić pedałowanie do Trzebnicy. I w tym momencie żałuję, że nie jest ze mnie...
Ogólnie przestałam lubić niedziele. Lubię je, ale jak myślę o nich w czasie przyszłym, a jak już jest... Ogarnia mnie niemoc. Niemoc, niechęć, brak motywacji. Do wszystkiego. Nie wiem czy to efekt przemęczenia i nieumiejętnego zorganizowania sobie odpoczynku czy efekt pracoholizmu. Bo w zawalonym tygodniu mam więcej chęci do życia i roweru niż w wolny weekend.
Nawet na rower ledwo wyszłam. Poczułam, że jeśli tego nie zrobię dzień ten będzie zmarnowany. Stanie się dniem, który nic nie wniósł do mojego życia. Ot taki sobie- spędzony jak warzywko w 4 ścianach. I to przy TAKIEJ pogodzie.
Ruszyłam o 17.30 w stronę Trzebnicy. Do zmierzchu było niedaleko, stąd decyzja o dojechaniu do ulubionego podjazdu za Głuchowem Górnym i powrót po ciemku. Celem wycieczki było zorientowanie się czy możliwe będzie podróżowanie do pracy nr 3 rowerem. Pracę nr 3 zaczynam od listopada- w Trzebnicy właśnie.
Sprawa ma się tak. Do Skarszyna odcinki gdzie nie ma domów i są pola są niedługie i całkiem przyjemne. Ale odcinek Skarszyn-Głuchów Górny... Jadąc nim w głowie ułożyłam wszystkie możliwe scenariusze, jaki mogłyby mnie spotkać.
1. Jedzie autem zboczeniec (opcjonalnie- seryjny morderca), przewraca mnie, zaciąga do samochodu i gwałci (opcjonalnie- morduje). Nazajutrz nagłówek w gazetach: Brutalnie zgwałcona i zamordowana rowerzystka.
2. Idzie grupka wioskowych dresiastych chłopaków z widłami. Zastawiają mi drogę ja hamuję. Gwałcą, nabijają na widły. Nazajutrz nagłówek w gazetach: Brutalnie zgwałcona i zadźgana widłami rowerzystka.
3. Przebijam koło. Staję na poboczu. Podjeżdża samochód, wciąga mnie i odjeżdża. Kierowcą okazuje się być niemiecki Alfons, który wywozi mnie poza granice. Nazajutrz nagłówka w gazetach nie ma, bo jeszcze nie wiadomo co jest przyczyną mojego zniknięcia.
4. Przebijam koło. Staję na poboczu. Podjeżdża samochód, wciąga mnie i odjeżdża. Kierowcą okazuje się być seryjny morderca (i gwałciciel), który w swojej chatce pośrodku lasu dokonuje notorycznych zabójstwa na młodych i pięknych kobietach.
5. Przebijam koło. Żeby nie kusić losu i kierowcy-Alfonsa chowam się w krzakach i zmieniam dętkę. W krzakach czai się wioskowy zboczeniec. Robi swoje. Na koniec oczywiście mnie morduje.
6. Przebijam koło. Żeby nie kusić losu i kierowcy-Alfonsa chowam się w krzakach i zmieniam dętkę. Nagle nade mną pojawia się świecący spodek. Porywa mnie UFO (i stąd te kręgi w zbożu...)
7. Przez miesiąc jeżdżę bez gwałtu i morderstwa. Gwałciciel-morderca (wersja light- złodziej) zauważył, że wracam zawsze w ten sam dzień o tej samej porze. Czai się, wywraca mnie (opcjonalnie- wykłada kolczatkę na jezdnię, żebym przebiła opony). Okrada mnie, gwałci i morduje (lub 1 z 3- do wyboru).
8. Jadę. Przebijam dętkę, staje na poboczu celem naprawy. Mija mnie inny rowerzysta, zatrzymuje się. Brunet, ok 185 cm wzrostu, ciemna karnacja, ciemne oczy, prosty zgryz. Pyta się czy pomóc. Nie opieram się (w przeciwieństwie do poprzednich scenariuszy). Odprowadza mnie na Zakrzów. A dalej to już wiadomo- żyli długo i rowerowo.
Jako że szansa na zrealizowanie ostatniego scenariusza (nawet dopuszczając opcję blondyna) po wyliczeniu średniej ważonej wynosi jakieś 0,1%...
Chyba jednak będę musiała odpuścić pedałowanie do Trzebnicy. I w tym momencie żałuję, że nie jest ze mnie...
komentarze
Jak się ma auto to nie ma już takiej motywacji na rower, jak jest zła pogoda albo jak się śpieszę, a wiem że autem będę szybciej to nie biorę roweru. Kiedyś jeździłem w każdych warunkach :)
Platon - 08:12 środa, 17 października 2012 | linkuj
Fajna sprawa z pracą w Trzebnicy. Można by robić dobre treningi na dojeździe i powrocie :) Niestety w zimie przebijanie się może być problematyczne. Ze stacji Psie Pole chyba jeździ pociąg na Trzebnicę.
Platon - 13:00 wtorek, 16 października 2012 | linkuj
Tak szczerze, to najbardziej prawdopodobna opcja to "9. Jadę. Przebijam dętkę. Jest zmrok. Samochodów żadnych. A ja orientuję się, że nie mam zapasowej dętki ani łatek.". Ewentualnie, żeby było bardziej tragicznie: łatki są, dętki są, nawet dwie, pompki - niestety nie ma.
Hipek - 09:41 wtorek, 16 października 2012 | linkuj
No to ulga. ;p Jak położyłem na szalach te seriale i resztę poniedziałku, to wyszło, że jedyny serial jaki lubię, to Monodramat. ;)
mors - 20:50 poniedziałek, 15 października 2012 | linkuj
Hmm. Może jeszcze tak ;-)
5a. Przebijam koło. Żeby nie kusić losu i kierowcy-Alfonsa chowam się w krzakach i zmieniam dętkę. W krzakach czai się wioskowy zboczeniec. Próbuje zrobić swoje...
Nagle słychać straszny wrzask i półprzytomny wyjący mężczyzna ze spuszczonymi spodniami wypada z krzaków na drogę przed nadjeżdżający z oddali samochód. Z miejsca gdzie powinien mieć swoje atrybuty męskości tryska krew.
Tak wiejski zboczeniec przekonał się jakie ciśnienie wytrzymało jego przyrodzenie podczas pompowania pompką do kół rowerowych zanim nie rozerwało się na kawałki.
Nazajutrz o bohaterce, która skutecznie unieszkodliwiła gwałciciela mówią lub piszą wszystkie media. oelka - 01:01 poniedziałek, 15 października 2012 | linkuj
5a. Przebijam koło. Żeby nie kusić losu i kierowcy-Alfonsa chowam się w krzakach i zmieniam dętkę. W krzakach czai się wioskowy zboczeniec. Próbuje zrobić swoje...
Nagle słychać straszny wrzask i półprzytomny wyjący mężczyzna ze spuszczonymi spodniami wypada z krzaków na drogę przed nadjeżdżający z oddali samochód. Z miejsca gdzie powinien mieć swoje atrybuty męskości tryska krew.
Tak wiejski zboczeniec przekonał się jakie ciśnienie wytrzymało jego przyrodzenie podczas pompowania pompką do kół rowerowych zanim nie rozerwało się na kawałki.
Nazajutrz o bohaterce, która skutecznie unieszkodliwiła gwałciciela mówią lub piszą wszystkie media. oelka - 01:01 poniedziałek, 15 października 2012 | linkuj
Nie policjanci by się za niego wzięli, tylko ci z krzaków. ;]
Z braku laku.
I z braku różowego flaku.
Z tych dni tygodnia to tylko poniedziałki by mi nie pasowały. ;)
A tu jak na złość zaraz poniedziałek. ;D mors - 21:49 niedziela, 14 października 2012 | linkuj
Z braku laku.
I z braku różowego flaku.
Z tych dni tygodnia to tylko poniedziałki by mi nie pasowały. ;)
A tu jak na złość zaraz poniedziałek. ;D mors - 21:49 niedziela, 14 października 2012 | linkuj
3 prace, 3 rowery, 1 studia i 1 Bikestats i kilkadziesiąt km dziennie... nie poszłabyś se na drugi fakultet?! ;D:D Co się będziesz nudzić. ;)
Strachliwaś jak tchórzofretka. ;p
Mogłaś napisać, że będziesz nocami jeździć tą trasą. A następnie zadzwonić na policję, i powiedzieć, na jakim odcinku siedzą w krzakach psychopaci-mordercy-gwałciciele.
Bo jak nie, to wzięli by się za tego bruneta. ;D:D
mors - 21:12 niedziela, 14 października 2012 | linkuj
Strachliwaś jak tchórzofretka. ;p
Mogłaś napisać, że będziesz nocami jeździć tą trasą. A następnie zadzwonić na policję, i powiedzieć, na jakim odcinku siedzą w krzakach psychopaci-mordercy-gwałciciele.
Bo jak nie, to wzięli by się za tego bruneta. ;D:D
mors - 21:12 niedziela, 14 października 2012 | linkuj
Do ósmego scenariusza dodałbym jeszcze ... żyli długo i rowerowo ... oraz co niedzielę schabowy i rosół ! Tak jest bardziej dramatycznie .
pozdrawiam
Jurek57 - 20:56 niedziela, 14 października 2012 | linkuj
Komentuj
pozdrawiam
Jurek57 - 20:56 niedziela, 14 października 2012 | linkuj