Szare skarpety.
Wtorek, 11 września 2012 | dodano:11.09.2012Kategoria Praca
Km: | 57.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:34 | km/h: | 22.21 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
Doprawdy nie wiem jak inaczej zatytułować ten wpis, bo dzisiaj takowe się ze mną rano bawiły w "Catch me if you can".
Zaznaczam, że szare skarpety były podciągnięte jak należy do połowy łydki.
ONE stoją na światłach. Ja nie staję- wyprzedzam.
ONE mijają mnie na Milenijnym (i tak naprawdę tutaj zauważam bijąca po oczach szarość skarpet)
Doganiam JE na światłach na skrzyżowaniu z Pilczycką (i po co ście tak grzały). ONE stoją, ja jadę.
ONE chwilę później mijają mnie na wąskim DDRze przed Astrą (doprawdy nie lubię jak mnie ktoś tam wyprzedza).
Doganiam JE na kolejnych światłach na skrzyżowaniu (i po ście tak grzały).
Tam już zjeżdżam na chwilę na ulice do kolejnego skrzyżowania by nie czekać na pasach dla rowerów. Szarość skarpet pozostaje w tyle. Dobrze, że mnie na Gądowiance nie wzięły, bo chyba bym zwątpiła w swoje nogi.
Do pracy, z pracy, do pracy z pracy.
Prawie dzisiaj wzrok straciłam. Jak mi się wydawało, że akumulator w pro noise padł i włączyłam ją bacznie wpatrując się w diodę. B-R-A-W-O. Dobrze, że mi źrenic nie wypaliło :P
Położyłam się wczoraj przed 23.00 (!!!), aby się jak człowiek wyspać i wstać z uśmiechem na ustach. Zamiast cudownej nocy miałam jakieś drzemanie i pobudkę z piekła rodem dzięki wieży nastawionej na VOLUME MAX. Zawsze pierwsza dzwoni Nokia, ale tym razem się WYŁĄCZYŁA! Zdrajca. Zdrajczyni. W sumie nie znam płci. Gdyby nie wieża- niezłego bigosu by mi narobiła. Nie lubię bigosu z rana i to na początku tygodnia, bo potem wszystkie kolejne dni jeszcze śmierdzą. Bigosem.
Zaznaczam, że szare skarpety były podciągnięte jak należy do połowy łydki.
ONE stoją na światłach. Ja nie staję- wyprzedzam.
ONE mijają mnie na Milenijnym (i tak naprawdę tutaj zauważam bijąca po oczach szarość skarpet)
Doganiam JE na światłach na skrzyżowaniu z Pilczycką (i po co ście tak grzały). ONE stoją, ja jadę.
ONE chwilę później mijają mnie na wąskim DDRze przed Astrą (doprawdy nie lubię jak mnie ktoś tam wyprzedza).
Doganiam JE na kolejnych światłach na skrzyżowaniu (i po ście tak grzały).
Tam już zjeżdżam na chwilę na ulice do kolejnego skrzyżowania by nie czekać na pasach dla rowerów. Szarość skarpet pozostaje w tyle. Dobrze, że mnie na Gądowiance nie wzięły, bo chyba bym zwątpiła w swoje nogi.
Do pracy, z pracy, do pracy z pracy.
Prawie dzisiaj wzrok straciłam. Jak mi się wydawało, że akumulator w pro noise padł i włączyłam ją bacznie wpatrując się w diodę. B-R-A-W-O. Dobrze, że mi źrenic nie wypaliło :P
Położyłam się wczoraj przed 23.00 (!!!), aby się jak człowiek wyspać i wstać z uśmiechem na ustach. Zamiast cudownej nocy miałam jakieś drzemanie i pobudkę z piekła rodem dzięki wieży nastawionej na VOLUME MAX. Zawsze pierwsza dzwoni Nokia, ale tym razem się WYŁĄCZYŁA! Zdrajca. Zdrajczyni. W sumie nie znam płci. Gdyby nie wieża- niezłego bigosu by mi narobiła. Nie lubię bigosu z rana i to na początku tygodnia, bo potem wszystkie kolejne dni jeszcze śmierdzą. Bigosem.