"Bal Maskowy"- Fe.. Fe.. Festyn?
Piątek, 22 czerwca 2012 | dodano:22.06.2012
Km: | 34.54 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:30 | km/h: | 23.03 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
Dziś kilka słów odnośnie WIELKICH WIDOWISK Opery Wrocławskiej wystawianych na stadionie olimpijskim...
Dostąpiłam w niedzielę zaszczytu wysłuchania "Balu maskowego". Nauczka była już wcześniej na prawie czterogodzinnym "Parsifalu", że do opery nie idzie się NIEWYSPANYM bez kawy. Przy monotonnych ariach walczyłam z opadającymi powiekami. O ile w budynku opery można było sobie przysnąć na balkonie w wygodnym fotelu (bądź pooglądać orkiestrę), tak siedząc na stadionowej ławeczce po pierwsze nie wypadało (spać), po drugie nie było o co się oprzeć, po trzecie "Bal maskowy" to jednak nie "Parsifal"- ten pierwszy to uczta (może nie królewska, ale jednak) zarówno dla uszu jak i oczu (w mniejszym stopniu dla tych drugich).
Przechodząc do sedna- nie wybiorę się więcej na takie MEGA widowisko operowe. Czułam się jak na jakimś rodzinnym festynie sponsorowanym przez TAURON. Wszędzie różowe balony, jakieś szwendające się szaro-różowe... Krówki. Sielska atmosfera. W przerwie można było kupić herbatę, kawę, PAJDĘ ZE SMALCEM, kiełbasę z grilla... Aż strach pomyśleć co jeszcze.
Dialog pewnej matki z córką:
<mama zarzyna kiełbaskę plastikowym nożem>
"Może zjesz kawałeczek kiełbaski?"
"Nie chcę, ja nie jem już o tej godzinie..."
"Ja w sumie też nie, ale..." <omomom...>
-.-
NIE potrafiłam się wczuć. NIE potrafiłam się zachwycić śpiewem. NIE "podjarało" mnie zaangażowanie w ten spektakl koni, kilkudziesięciu(kilkuset?) artystów i te przerośnięte fontanny od tortu na koniec.
I zastanawiałam sie po co ludzie robili po zmroku zdjęcie aparatami z flashem. Na pewno światło z ich cyfrówek oświetlało odległą o dobrych kilkadziesiąt metrów scenę...
Sztuka sama w sobie- godna uwagi, ale nie rozpływałabym się z rozkoszy oglądając ją drugi raz. Na pewno nie w towarzystwie PAJDY ZE SMALCEM. W budynku opery tak. Stadion zostawmy meczom, koncertom i festynom.
Poza tym wolę balet.
Sami oceńcie:
W przerwie można było się poczuć jak na "techniawkowej" imprezce.
Przed spektaklem
A z dziś- jeziorko na Pawłowicach:
Zagadka na dziś- które zdjęcie jest obrócone o 180 stopni?
B.
A.
POZA tym sukces mój osobisty, trzeci dzień nie jem czekolady i "Góralków" (Horalky!). I robię się (o zgrozo) uczuciowa. Tęsknię za Wami moje mleczne Horalky!
I na koniec- bo od dwóch godzin leci w kółko i dobrze mi się przy niej wpis tworzyło:
Dostąpiłam w niedzielę zaszczytu wysłuchania "Balu maskowego". Nauczka była już wcześniej na prawie czterogodzinnym "Parsifalu", że do opery nie idzie się NIEWYSPANYM bez kawy. Przy monotonnych ariach walczyłam z opadającymi powiekami. O ile w budynku opery można było sobie przysnąć na balkonie w wygodnym fotelu (bądź pooglądać orkiestrę), tak siedząc na stadionowej ławeczce po pierwsze nie wypadało (spać), po drugie nie było o co się oprzeć, po trzecie "Bal maskowy" to jednak nie "Parsifal"- ten pierwszy to uczta (może nie królewska, ale jednak) zarówno dla uszu jak i oczu (w mniejszym stopniu dla tych drugich).
Przechodząc do sedna- nie wybiorę się więcej na takie MEGA widowisko operowe. Czułam się jak na jakimś rodzinnym festynie sponsorowanym przez TAURON. Wszędzie różowe balony, jakieś szwendające się szaro-różowe... Krówki. Sielska atmosfera. W przerwie można było kupić herbatę, kawę, PAJDĘ ZE SMALCEM, kiełbasę z grilla... Aż strach pomyśleć co jeszcze.
Dialog pewnej matki z córką:
<mama zarzyna kiełbaskę plastikowym nożem>
"Może zjesz kawałeczek kiełbaski?"
"Nie chcę, ja nie jem już o tej godzinie..."
"Ja w sumie też nie, ale..." <omomom...>
-.-
NIE potrafiłam się wczuć. NIE potrafiłam się zachwycić śpiewem. NIE "podjarało" mnie zaangażowanie w ten spektakl koni, kilkudziesięciu(kilkuset?) artystów i te przerośnięte fontanny od tortu na koniec.
I zastanawiałam sie po co ludzie robili po zmroku zdjęcie aparatami z flashem. Na pewno światło z ich cyfrówek oświetlało odległą o dobrych kilkadziesiąt metrów scenę...
Sztuka sama w sobie- godna uwagi, ale nie rozpływałabym się z rozkoszy oglądając ją drugi raz. Na pewno nie w towarzystwie PAJDY ZE SMALCEM. W budynku opery tak. Stadion zostawmy meczom, koncertom i festynom.
Poza tym wolę balet.
Sami oceńcie:
W przerwie można było się poczuć jak na "techniawkowej" imprezce.
Przed spektaklem
A z dziś- jeziorko na Pawłowicach:
Zagadka na dziś- które zdjęcie jest obrócone o 180 stopni?
B.
A.
POZA tym sukces mój osobisty, trzeci dzień nie jem czekolady i "Góralków" (Horalky!). I robię się (o zgrozo) uczuciowa. Tęsknię za Wami moje mleczne Horalky!
I na koniec- bo od dwóch godzin leci w kółko i dobrze mi się przy niej wpis tworzyło:
komentarze
Jak tak jesteś przy kasie ;) to już lepiej 15 Horalków kup. ;)
mors - 16:59 wtorek, 26 czerwca 2012 | linkuj
Na mono Ci się nie pokażę, bo mi urwiesz mój czerwony nos.
Wezmę za to muffinki, i przetrenujemy mój nick od tyłu. mors - 22:34 poniedziałek, 25 czerwca 2012 | linkuj
Wezmę za to muffinki, i przetrenujemy mój nick od tyłu. mors - 22:34 poniedziałek, 25 czerwca 2012 | linkuj
Fatal, masz pożyczyć 49 groszy?
Albo chociaż 25, a pozostałe 24 będziesz mi winny. mors - 22:31 poniedziałek, 25 czerwca 2012 | linkuj
Albo chociaż 25, a pozostałe 24 będziesz mi winny. mors - 22:31 poniedziałek, 25 czerwca 2012 | linkuj
"dla moich fanów wszystko"
Tak? To pokaż syski! ;)) mors - 21:35 poniedziałek, 25 czerwca 2012 | linkuj
Tak? To pokaż syski! ;)) mors - 21:35 poniedziałek, 25 czerwca 2012 | linkuj
To fajnie, bo dotąd musiałem ciągle do kiosku jeździć.
mors - 22:01 piątek, 22 czerwca 2012 | linkuj
B jest do góry nogami - gałązka na 1. planie idzie pod górę. ;p
Co wygrałem? ;p
PS. niezła maskarada, jeszcze klownów tylko brakowało. ;) mors - 21:44 piątek, 22 czerwca 2012 | linkuj
Komentuj
Co wygrałem? ;p
PS. niezła maskarada, jeszcze klownów tylko brakowało. ;) mors - 21:44 piątek, 22 czerwca 2012 | linkuj