Serwisowanie Treka+ WorcLove by night
Czwartek, 3 maja 2012 | dodano:04.05.2012
Km: | 43.71 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:04 | km/h: | 21.15 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
Czyli z zaplanowanych 3 godzin poświęconych na czyszczenie Treka zrobiło się 7(!).
Zaczęłam dopiero o 12.00, wszak rano naszła mnie ochota na upieczenie muffinek. Stąd poślizg.
Jak już zaczęłam go pucować, to zachciało mi się to zrobić porządnie- tym bardziej, że nic dzisiaj nie miałam zaplanowanego, nic innego nie musiałam zrobić i jutro, a w zasadzie dzisiaj też nie muszę. Więc na spokojnie rozkręciłam prowadnice wózka i wyczyściłam kółeczka. Co tam było!
Już od dawna zbieram się do zakupienia stojaka serwisowego. A póki co starą metodą do góry nogami. Pogoda idealna- ciepło, słońce przez większość czasu za chmurami.
Białe oponki dały radę przez raptem~ 4500 km. Spękały przed planowanymi setkami :)
Wczoraj przez dętkę miałam emocje! Zakleiłam sobie samoprzylepną łatką dziurkę, napompowałam zadowolona. Poszłam się przebrać migiem, wszak godzinę do rozpoczęcia pracy miałam. Wyprowadzam Całobiałego, a tu flak! Dzwonię po osobisty assistance z prośbą o podrzucenie, bo bym w czarnej dupie była- klub czynny tylko 2 godziny, sama miałam być, więc nie miałby kto zastąpić, a co gorsza- otworzyć klubu. Assistance przyjechał migiem, wzięłam w rękę rolki- przecież autobusem nie będę wracać :) I tak wczoraj ani 1 km na dwóch kółkach nie przebyłam, ale za to 16 na ośmiu- z Nowego Dworu na Psie Pole. Chodnik miejscami pozostawiał wiele do życznia. Na monotonię narzekać nie mogę! W powrocie zajrzałam do GO po dętki- zakupiłam hurtem 3, w tym jedną grubą i ciężką jak opona. Oby mnie nie zawiodła!
Z dumą przyznaję, że dzisiaj pierwszy raz na żywo ujrzałam ścigacz do korby i z powodzeniem go użyłam. Nie obeszło się bez serwisu telefonicznego w postaci
Wojtusia i Zinn. Tarcze wypucowane!
I tak całości nie zdążyłam- dogłębnie wyczyściłam prowadnice i kółka, okolice sprężyny wydmuchałam powietrzem pod ciśnieniem, łańcuch, korbę i tarcze i wolnobieg. Opony póki co stare- Całobiały już nie jest taki biały...
Grzmiało i grzmiało od 17.00 gdzieś, serwis skończyłam o 19.00 i się rozpadało. Ale ja szanowny deszcz mam w dupie mimo spędzenia 7 godzin na czyszczeniu Treka. Wczoraj nie popedałowałam, więc nieszczęściem byłoby dzisiaj nic nie wykręcić! Jako że miałam ochotę kogoś obdarować muffinkami a Wojtuś ewidentnie na nie zasłużył- wyruszyłam z nimi w miasto.
Żeśmy się z Wojtusiem nieco zagadali. Przeczekał ze mną pioruny sypiące się z nieba, ulewę i ugościł herbatą. I tak w dalszą trasę ruszyłam dopiero po 23.00. Objechałam Wrocław- raptem 37 km. Znowu wywiało mnie na Maślice. Przy okazji sprawdziłam pętlę na rolkowy wypad- droga idealna! Pilczycka- aleja Śląska-Lotnicza: ~7.5 km
Po drodze minęłam 2x tego samego "górala". Po raz pierwszy na Klecińskiej i drugi raz na Powstańców przed rondem. Jak widać nie tylko ja lubię czasem krążyć nocą. Prócz niego spotkałam jeszcze jakiś 4 "okazyjnych" rowerzystów, 1 biegacza i całkiem sporo kibiców śląska, którzy podejrzanie na mnie patrzyli. Stosuję tu zasadę tak jak w przypadku psa- nie patrzeć prosto w oczy :P
Dzisiaj pęknie 100. Mam nadzieję!
Zaczęłam dopiero o 12.00, wszak rano naszła mnie ochota na upieczenie muffinek. Stąd poślizg.
Jak już zaczęłam go pucować, to zachciało mi się to zrobić porządnie- tym bardziej, że nic dzisiaj nie miałam zaplanowanego, nic innego nie musiałam zrobić i jutro, a w zasadzie dzisiaj też nie muszę. Więc na spokojnie rozkręciłam prowadnice wózka i wyczyściłam kółeczka. Co tam było!
Już od dawna zbieram się do zakupienia stojaka serwisowego. A póki co starą metodą do góry nogami. Pogoda idealna- ciepło, słońce przez większość czasu za chmurami.
Białe oponki dały radę przez raptem~ 4500 km. Spękały przed planowanymi setkami :)
Wczoraj przez dętkę miałam emocje! Zakleiłam sobie samoprzylepną łatką dziurkę, napompowałam zadowolona. Poszłam się przebrać migiem, wszak godzinę do rozpoczęcia pracy miałam. Wyprowadzam Całobiałego, a tu flak! Dzwonię po osobisty assistance z prośbą o podrzucenie, bo bym w czarnej dupie była- klub czynny tylko 2 godziny, sama miałam być, więc nie miałby kto zastąpić, a co gorsza- otworzyć klubu. Assistance przyjechał migiem, wzięłam w rękę rolki- przecież autobusem nie będę wracać :) I tak wczoraj ani 1 km na dwóch kółkach nie przebyłam, ale za to 16 na ośmiu- z Nowego Dworu na Psie Pole. Chodnik miejscami pozostawiał wiele do życznia. Na monotonię narzekać nie mogę! W powrocie zajrzałam do GO po dętki- zakupiłam hurtem 3, w tym jedną grubą i ciężką jak opona. Oby mnie nie zawiodła!
Z dumą przyznaję, że dzisiaj pierwszy raz na żywo ujrzałam ścigacz do korby i z powodzeniem go użyłam. Nie obeszło się bez serwisu telefonicznego w postaci
Wojtusia i Zinn. Tarcze wypucowane!
I tak całości nie zdążyłam- dogłębnie wyczyściłam prowadnice i kółka, okolice sprężyny wydmuchałam powietrzem pod ciśnieniem, łańcuch, korbę i tarcze i wolnobieg. Opony póki co stare- Całobiały już nie jest taki biały...
Grzmiało i grzmiało od 17.00 gdzieś, serwis skończyłam o 19.00 i się rozpadało. Ale ja szanowny deszcz mam w dupie mimo spędzenia 7 godzin na czyszczeniu Treka. Wczoraj nie popedałowałam, więc nieszczęściem byłoby dzisiaj nic nie wykręcić! Jako że miałam ochotę kogoś obdarować muffinkami a Wojtuś ewidentnie na nie zasłużył- wyruszyłam z nimi w miasto.
Żeśmy się z Wojtusiem nieco zagadali. Przeczekał ze mną pioruny sypiące się z nieba, ulewę i ugościł herbatą. I tak w dalszą trasę ruszyłam dopiero po 23.00. Objechałam Wrocław- raptem 37 km. Znowu wywiało mnie na Maślice. Przy okazji sprawdziłam pętlę na rolkowy wypad- droga idealna! Pilczycka- aleja Śląska-Lotnicza: ~7.5 km
Po drodze minęłam 2x tego samego "górala". Po raz pierwszy na Klecińskiej i drugi raz na Powstańców przed rondem. Jak widać nie tylko ja lubię czasem krążyć nocą. Prócz niego spotkałam jeszcze jakiś 4 "okazyjnych" rowerzystów, 1 biegacza i całkiem sporo kibiców śląska, którzy podejrzanie na mnie patrzyli. Stosuję tu zasadę tak jak w przypadku psa- nie patrzeć prosto w oczy :P
Dzisiaj pęknie 100. Mam nadzieję!
komentarze
IMO na tamtych gumach można bylo jeszcze wiele nalatać.
A wyczyścić te sprawy da się na upartego bez odkręcania czegokolwiek.
Ale szacun jak najbardziej, że sama sobie gmerasz. ;p mors - 21:56 sobota, 5 maja 2012 | linkuj
A wyczyścić te sprawy da się na upartego bez odkręcania czegokolwiek.
Ale szacun jak najbardziej, że sama sobie gmerasz. ;p mors - 21:56 sobota, 5 maja 2012 | linkuj
pytanie retoryczne wyrażające zdziwienie ;] Wielkie, wielkie, w porównaniu do ręki i ilości zębów, taki model. Cóż to jest? acera? Pierwsze przerzutki wogóle nie miały zębów na kółkach to nie ma co się martwić zjechanymi^^ http://www.disraeligears.co.uk/Site/Shimano_Champion_Speed_derailleur.html
kozio23 - 08:20 sobota, 5 maja 2012 | linkuj
Ludzie, gdzie pakuja takie olbrzymie kółka? nie zsuwasz się z tego dziko ustawionego siodełka? (btw, pewnie zależy od tego jaka jest, ale u mnie sztywna sztyca z alu lepiej bierze drgania niż amortyzowana, taka jak twoja). Widać Maślice muszą miec coś w sobie że nocą wszystkich akurat tam wywiewa.
kozio23 - 11:31 piątek, 4 maja 2012 | linkuj
ojojjoj kółecko od przerzutki zużyte, korbeńka jak nowa(chyba mocno nie naduszasz na pedałki? Ale w końcu to treking a nie MTB:D)
W tych opokach chyba lepiej wygląda. Gratki za własną inicjatywę w serwis. Znam tylko kilka kobitek co działa przy swoich bajkach reszta nie wie OCB:P gello1 - 06:17 piątek, 4 maja 2012 | linkuj
Komentuj
W tych opokach chyba lepiej wygląda. Gratki za własną inicjatywę w serwis. Znam tylko kilka kobitek co działa przy swoich bajkach reszta nie wie OCB:P gello1 - 06:17 piątek, 4 maja 2012 | linkuj