Wyścig z czasem, foch na GPSa, dupoból.
Wtorek, 17 kwietnia 2012 | dodano:17.04.2012
Km: | 63.81 | Km teren: | 30.00 | Czas: | 03:24 | km/h: | 18.77 |
Pr. maks.: | 38.40 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | 1500kcal | Podjazdy: | 79m | Rower: | Trek 7100 |
Otóż to! Miało być dużo, w miarę sprawnie, a wyszło jak zawsze kiedy się wybieram w nieznany teren. Chciałam sobie zrobić sprawnego "tripa" niebieskim szlakiem, a wyszła mi terenowa jazda na orientację (a raczej na brak orientacji).
OTÓŻ: na błękitno zaznaczone jest to co miałam przejechać. Na żółto to co przejechałam dodatkowo zbaczając ze szlaku. Na moście milenijnym zjazd w stronę AOW cudowną, słoneczną, bajeczną DDR. Dojechałam do A8, nie zastałam kontynuacji chodnika. Obraziłam się więc i zawróciłam do Mostu Milenijnego i ponownie pojechałam niebieskim szlakiem. Różowe kropki to fragment, który odpuściłam, gdyż obawiałam się buszu wzdłuż Widawy, który z każdym km narastał.
WIĘC dojeżdżam do naprawdę robiącego wrażenie mostu Rędzińskiego ->
Jadę dalej. Słonko grzeje, ptaszki śpiewają, pachnie gównem. Patrzę w bok- rów rędziński po brzegi wypełniony wcześniej wymienionym G. Nie rozkoszuję się więc, naciskam i ciągnę- pedałuję. Dojeżdżam do Lasu Rędzińskiego. Samotnie spacerujący mężczyzna po 40 rż jawi mi się jako zboczeniec, który ma doskonałą okazję zrobić swoje zamordować i ukryć ciało w krzakach tudzież wrzucić do rzeki. Wyobraźnia niesie jak wiatr dmuchawce! Na szczęście mężczyzna okazuje się być naprawdę samotnym spacerowiczem. Uf, uf.
Dojeżdżam do:
Pasę rumaka:
I tutaj efekt yebanego GjePeeSa. Wywiódł mnie w pole. Uprawne! Damn! Dobrze, że sarenki sobie tam hasały, a nie dziki. Na dodatek bateria w komórze zaczęła być głodna. Nie znam tych okolic. I się zaczyna. Wyścig ze zmrokiem i umierającą baterią w Nokji sre52.
Jakoś się wygrzebałam z tego bagna i prę dalej (jakby rzekł mój kolega- nakvrwiam). Co chwilę sprawdzam swoją pozycję, co by znowu nie zabłądzić. Udaje mi się dojechać do Rogoża. Stąd już niedaleko do Kryniczna, przez który przebiega poznany ostatnio zielony szlak. Byle do niego dotrzeć i będzie z górki!
Się udało. Dotrzeć do domu przed zmrokiem. Ale wycieczka bez pampersa gdzie jakieś 40 km to był teren typu kępy traw i dziurwy- istna katorga dla pośladków. Końcóweczka przed Pawłowicami dociągnięta na stojąco. Jeszcze zachód w Krynicznie i idę spaaać:
Reszta km spisana z licznika.
OTÓŻ: na błękitno zaznaczone jest to co miałam przejechać. Na żółto to co przejechałam dodatkowo zbaczając ze szlaku. Na moście milenijnym zjazd w stronę AOW cudowną, słoneczną, bajeczną DDR. Dojechałam do A8, nie zastałam kontynuacji chodnika. Obraziłam się więc i zawróciłam do Mostu Milenijnego i ponownie pojechałam niebieskim szlakiem. Różowe kropki to fragment, który odpuściłam, gdyż obawiałam się buszu wzdłuż Widawy, który z każdym km narastał.
WIĘC dojeżdżam do naprawdę robiącego wrażenie mostu Rędzińskiego ->
Jadę dalej. Słonko grzeje, ptaszki śpiewają, pachnie gównem. Patrzę w bok- rów rędziński po brzegi wypełniony wcześniej wymienionym G. Nie rozkoszuję się więc, naciskam i ciągnę- pedałuję. Dojeżdżam do Lasu Rędzińskiego. Samotnie spacerujący mężczyzna po 40 rż jawi mi się jako zboczeniec, który ma doskonałą okazję zrobić swoje zamordować i ukryć ciało w krzakach tudzież wrzucić do rzeki. Wyobraźnia niesie jak wiatr dmuchawce! Na szczęście mężczyzna okazuje się być naprawdę samotnym spacerowiczem. Uf, uf.
Dojeżdżam do:
Pasę rumaka:
I tutaj efekt yebanego GjePeeSa. Wywiódł mnie w pole. Uprawne! Damn! Dobrze, że sarenki sobie tam hasały, a nie dziki. Na dodatek bateria w komórze zaczęła być głodna. Nie znam tych okolic. I się zaczyna. Wyścig ze zmrokiem i umierającą baterią w Nokji sre52.
Jakoś się wygrzebałam z tego bagna i prę dalej (jakby rzekł mój kolega- nakvrwiam). Co chwilę sprawdzam swoją pozycję, co by znowu nie zabłądzić. Udaje mi się dojechać do Rogoża. Stąd już niedaleko do Kryniczna, przez który przebiega poznany ostatnio zielony szlak. Byle do niego dotrzeć i będzie z górki!
Się udało. Dotrzeć do domu przed zmrokiem. Ale wycieczka bez pampersa gdzie jakieś 40 km to był teren typu kępy traw i dziurwy- istna katorga dla pośladków. Końcóweczka przed Pawłowicami dociągnięta na stojąco. Jeszcze zachód w Krynicznie i idę spaaać:
Reszta km spisana z licznika.
komentarze
Sama, sama! W sumie rowerzystów spotykam na trasie masę i tak sobie myślę, że miło by było mieć kogoś do wspólnego pedałowania, bo życie moich znajomych kołem się nie toczy jak moje :) Choćby nawet po to, żeby w krzakach spokojnie burszować tudzież po zmroku. Ale... Jakoś nigdy nie pomyślałam i w sumie nie zaglądałam na forum. Wieczny czasobrak :)
Garmin marzeniem mym, jednak ze względu na inne priorytety (rower górski, góry) na pewno oczy me jeszcze długo nie ujrzą takiego cudeńka w dłoniach. Chyba zainwestuję w pakiet bateryi do e52 :P Maratonka - 17:50 środa, 18 kwietnia 2012 | linkuj
Garmin marzeniem mym, jednak ze względu na inne priorytety (rower górski, góry) na pewno oczy me jeszcze długo nie ujrzą takiego cudeńka w dłoniach. Chyba zainwestuję w pakiet bateryi do e52 :P Maratonka - 17:50 środa, 18 kwietnia 2012 | linkuj
Maratonka: sama jeździsz? Toć jakbyś krzyknęła na forum, że wybywasz na rower to byś pewnie miała obstawę lepszą niż prezydent :-)
A co do GPS-a. Jeśli na krótkie wyprawy to pewnie taki w komórce wystarczy. Jeśli jednak na wyjazdy kilkunastogodzinne, po kilka dni to raczej komórka się nie nadaje - problem z zasilaniem. Tu już trzeba typowego GPS-a do turystyki pieszo-rowerowej. Takie potrafią wytrzymać ponad 20 godzin na chodzie i zwykle są odporniejsze na kaprysy aury. Choć też kosztują swoje. Całkiem spory wybór w tej materii ma Garmin. Osobiście używam eTrex Legend HCx i jestem z niego zadowolony. limit - 11:28 środa, 18 kwietnia 2012 | linkuj
A co do GPS-a. Jeśli na krótkie wyprawy to pewnie taki w komórce wystarczy. Jeśli jednak na wyjazdy kilkunastogodzinne, po kilka dni to raczej komórka się nie nadaje - problem z zasilaniem. Tu już trzeba typowego GPS-a do turystyki pieszo-rowerowej. Takie potrafią wytrzymać ponad 20 godzin na chodzie i zwykle są odporniejsze na kaprysy aury. Choć też kosztują swoje. Całkiem spory wybór w tej materii ma Garmin. Osobiście używam eTrex Legend HCx i jestem z niego zadowolony. limit - 11:28 środa, 18 kwietnia 2012 | linkuj
Może to przez zdjęcie ale mam wrażenie, że siodełko masz jakoś dziwnie ustawione (opuszczony nos) poza tym, kiedyś mijałem Cię na mieście i zdecydowanie potrzebujesz krótszego mostka! Ręce Cię przypadkiem nie bolą po dłuższej jeździe?
pzdr suchy - 07:50 środa, 18 kwietnia 2012 | linkuj
pzdr suchy - 07:50 środa, 18 kwietnia 2012 | linkuj
mi tez wszyscy panowie jawia sie jako zboczency, ale mialam raz sytuacje, gdzie w terenie bez zasiegu na bocznej drodze jechal za mna samochod, ktory co chwile wyprzedzal mnie po czym zwalnial. byl to koles, ktory "szukal znajomosci". jechal za mna ok 10 km, zaczepiajac mnie.spanikowana i zaplakana pojechalam na komisariat i skonczylo sie szczesliwie. koles byl notowany wczesniej a mi dal juz spokoj :D a to wszystko w urokliwej kotlinie klodzkiej..
ewczyk - 05:49 środa, 18 kwietnia 2012 | linkuj
Dzięki, trochę mnie rozjaśniłaś, nie mam doświadczenia z dzikimipsami a o tym mówią że dobry niby jest, a może wiesz czy łyka mapy terenowe typu Trekbuddy.
romjan - 22:45 wtorek, 17 kwietnia 2012 | linkuj
Eeejjj to ta Nokia niedobra jest czy jak, bo właśnie miałem zakupić e52 z dzikimpsem, a tu takie kwiatki.To jest dobra ili nie?
pozdrawiam serdecznie Anonimowy romjan - 22:17 wtorek, 17 kwietnia 2012 | linkuj
pozdrawiam serdecznie Anonimowy romjan - 22:17 wtorek, 17 kwietnia 2012 | linkuj
Pamiętam początki na góralu-sztywniaku, i siodełku-sztywniaku - częste rewolucje żołądkowe..
Po pewnym czasie potrafiłem w porywach zrobić 201km/kilkanaście godz. - w samych cywilnych szortach...
Dopiero na Całobiałym widać, jak goowniane jest błoto. ;) mors - 22:14 wtorek, 17 kwietnia 2012 | linkuj
Komentuj
Po pewnym czasie potrafiłem w porywach zrobić 201km/kilkanaście godz. - w samych cywilnych szortach...
Dopiero na Całobiałym widać, jak goowniane jest błoto. ;) mors - 22:14 wtorek, 17 kwietnia 2012 | linkuj