Rozyebungo. Scott Fuga Contessa R.I.P. [*]
Czwartek, 23 lutego 2012 | dodano:23.02.2012
Km: | 36.84 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
Miałam Ci ja kask, lecz go roz...łam
Utrzymać kierownicy siły nie miałam.
I tak oto kask po raz drugi uratował moją makówkę przed rąbnięciem w asfalt. Tylko tym razem był większy odjazd, bo głowa przyjęła pierwszą falę uderzeniową. Następnie biodro i łokieć. Ojjj nie radzę, żeby mnie ktoś jutro po lewym biodrze macał, bo będzie odruch obronny.
Wszyscy zapewne ciekawi jak to się w ogóle stało. OTÓŻ... Niestety żadne ałto (ani kolorowe, ani z ubezpieczonym kierowcą) w tym zdarzeniu nie brało udziału. Czyli bez odszkodowania.
Dosyć ciemno było i wysoki krawężnik przede mną. Chciałam się wybić i zeskoczyć. Niestety za późno się na ten ruch zdecydowałam. W momencie kiedy koło przednie już zjeżdżało z krawężnika gwałtownie poderwałam kierownicę do góry. Zbyt słaby chwyt, kierownica mi uciekła spod dłoni i chwilę później głowa, biodro, BETON. Nic nie jechało, więc miałam chwilę, żeby sprawdzić stan swoich kończyn (nic nie złamane- jest dobrze, jasno przed oczami się nie robi- jest dobrze, kask zapewne pęknięty- jest źle)
Porażka.
Zbyt zmęczona, za mało skoncentrowana i zbyt ciemno na takie akrobacje.
A kask... I tak kupię nowy. Bywa.
Utrzymać kierownicy siły nie miałam.
I tak oto kask po raz drugi uratował moją makówkę przed rąbnięciem w asfalt. Tylko tym razem był większy odjazd, bo głowa przyjęła pierwszą falę uderzeniową. Następnie biodro i łokieć. Ojjj nie radzę, żeby mnie ktoś jutro po lewym biodrze macał, bo będzie odruch obronny.
Wszyscy zapewne ciekawi jak to się w ogóle stało. OTÓŻ... Niestety żadne ałto (ani kolorowe, ani z ubezpieczonym kierowcą) w tym zdarzeniu nie brało udziału. Czyli bez odszkodowania.
Dosyć ciemno było i wysoki krawężnik przede mną. Chciałam się wybić i zeskoczyć. Niestety za późno się na ten ruch zdecydowałam. W momencie kiedy koło przednie już zjeżdżało z krawężnika gwałtownie poderwałam kierownicę do góry. Zbyt słaby chwyt, kierownica mi uciekła spod dłoni i chwilę później głowa, biodro, BETON. Nic nie jechało, więc miałam chwilę, żeby sprawdzić stan swoich kończyn (nic nie złamane- jest dobrze, jasno przed oczami się nie robi- jest dobrze, kask zapewne pęknięty- jest źle)
Porażka.
Zbyt zmęczona, za mało skoncentrowana i zbyt ciemno na takie akrobacje.
A kask... I tak kupię nowy. Bywa.
komentarze
300zł za kawałek styropianu który pęka jak każdy inny :/
Dobrze że żyjesz... kundello21 - 22:46 środa, 7 marca 2012 | linkuj
Dobrze że żyjesz... kundello21 - 22:46 środa, 7 marca 2012 | linkuj
Nigdy nie ma czasu na reakcję. A ja będąc zapewne nieco cięższy mam pewnie jeszcze o jakiś ułamek sekundy mniej :-) Jeżeli przewracając się spadam na ręce to jest to automatyczny odruch, który mi pozostał przynajmniej od czasu nauki jazdy na łyżwach, albo mam go od zawsze.
Moim zdaniem typowa ścieżka dla rowerów w polskim wykonaniu nie jest miejscem bezpiecznym: dziury, zapadnięte studzienki, rynsztoki, gałęzie w skrajni drogi, nieoznakowane prace drogowe, piesi, psy, parkujące samochody, wjeżdżające jak sama napisałaś też. oelka - 10:18 wtorek, 28 lutego 2012 | linkuj
Moim zdaniem typowa ścieżka dla rowerów w polskim wykonaniu nie jest miejscem bezpiecznym: dziury, zapadnięte studzienki, rynsztoki, gałęzie w skrajni drogi, nieoznakowane prace drogowe, piesi, psy, parkujące samochody, wjeżdżające jak sama napisałaś też. oelka - 10:18 wtorek, 28 lutego 2012 | linkuj
Oelka- jak napisałeś każdy sam wybiera. Mnie samochód potrącił na ścieżce dla rowerów, gdzie teren jest pozornie bezpieczny i przez kierownicę na pewno nie przelecisz z własnej winy.
A tutaj- wierz mi nie było czasu, żeby zareagować wyciągając ręce :)
HardCorechaozz- kto się raz przekona o potrzebie używania kasku nigdy nie ściągnie go z głowy ;) maratonka - 23:59 sobota, 25 lutego 2012 | linkuj
A tutaj- wierz mi nie było czasu, żeby zareagować wyciągając ręce :)
HardCorechaozz- kto się raz przekona o potrzebie używania kasku nigdy nie ściągnie go z głowy ;) maratonka - 23:59 sobota, 25 lutego 2012 | linkuj
Dobrze, że ta sytuacja tak się skończyła. Kask trochę łatwiej kupić niż naprawić głowę.
Moje doświadczenie jest takie, że kask może się przydać wówczas gdy człowiek leci przez kierownicę do przodu. Z tym, że ja w takim momencie odruchowo wyciągam ręce i nie mam zbyt dużych szans uderzyć głową w ziemię. Takich sytuacji miałem może ze trzy czy cztery w całym życiu, a na rowerze jeżdżę od najmłodszych lat. Natomiast kask mi nic nie da w każdym innym zetknięciu z ziemią, gdy narażone są na złamanie moje obojczyki, ręce i nogi. A najważniejsze, że staram się po prostu uważać i czasem wolę zrezygnować z pewnych manewrów, aby się nie narażać na niebezpieczeństwo.
Podobnie jak Toomp W normalnym ruchu nie widzę potrzeby używania kasku. Potrzebny jest mi wówczas, gdy jadę w trudniejszy teren i wiem, że nie będę się oszczędzał.
Ale oczywiście każdy jeździ jak uważa i każdy niech sam decyduje czy chce czy nie chce korzystać z kasku. oelka - 23:55 sobota, 25 lutego 2012 | linkuj
Moje doświadczenie jest takie, że kask może się przydać wówczas gdy człowiek leci przez kierownicę do przodu. Z tym, że ja w takim momencie odruchowo wyciągam ręce i nie mam zbyt dużych szans uderzyć głową w ziemię. Takich sytuacji miałem może ze trzy czy cztery w całym życiu, a na rowerze jeżdżę od najmłodszych lat. Natomiast kask mi nic nie da w każdym innym zetknięciu z ziemią, gdy narażone są na złamanie moje obojczyki, ręce i nogi. A najważniejsze, że staram się po prostu uważać i czasem wolę zrezygnować z pewnych manewrów, aby się nie narażać na niebezpieczeństwo.
Podobnie jak Toomp W normalnym ruchu nie widzę potrzeby używania kasku. Potrzebny jest mi wówczas, gdy jadę w trudniejszy teren i wiem, że nie będę się oszczędzał.
Ale oczywiście każdy jeździ jak uważa i każdy niech sam decyduje czy chce czy nie chce korzystać z kasku. oelka - 23:55 sobota, 25 lutego 2012 | linkuj
Taa. Kask ratuje życie. To mój po jednej z wielu moich gleb: http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/3a7abc0248a04fa5.html
jak to mówią chroń swą skroń! HardCorechaozz - 18:16 sobota, 25 lutego 2012 | linkuj
jak to mówią chroń swą skroń! HardCorechaozz - 18:16 sobota, 25 lutego 2012 | linkuj
Ran nie ma za bardzo, niech mnie tylko nikt za lewe biodro nie chwyta, bo będę krzyczeć!
Kask się sprawdził, fakt. Tylko MOTYLA NOGA 300 zł w plecy!
Ja mając już doświadczenia takie a nie inne bez kasku czuję się strasznie niepewnie.
Jakiś miesiąc wstecz miałam sytuację, że samochód nagle zjechał z ulicy na ścieżkę rowerową, bo nie zauważył, że samochód przed nim stoi na awaryjnych. Akurat wstrzelił się między mnie a drugiego rowerzystę przede mną.
Rafall- dokładnie. Najwięcej wypadków zdarza się blisko domu- tam, gdzie pozornie czujemy się najbezpieczniej.
limit- u mnie też samochód wymusił pierwszeństwo. I na szczęście miałam kask, więc głowa cała wtedy jak i tym razem. Dołączam się do Twojego apelu- jeździjcie w kasku! 10 lat będzie się jeździć bez i nic się nie stanie, a jednego dnia możecie przez jego brak stracić życie lub doznać poważnego uszczerbku na zdrowiu!
siwy-zgr- dokładnie taki sam. Tylko ta cena....
mors- zakładałam, że jeżeli coś mi się stanie na rowerze to będzie to z powodu nieuwagi kierowcy i dostanę odszkodowanie z jego OC. Niestety zmęczenie i opóźniony czas reakcji też jak widać może przysporzyć kłopotów.
Jak napisałam- 25 lat nic, a jutro może się okazać, że Ci ocali głowę. Wybór należy do każdego z osobna. Niestety niektórzy mogą się nie mieć okazji się przekonać, że kask rzeczywiście może uratować życie, bo będzie to dla nich pierwszy i ostatni wypadek. Nie żebym dramatyzowała, ale taka jest prawda :)
Wczoraj mu się dokładnie nie przyjrzałam, pewnie co najwyżej kilka drobnych rysek przybyło. Drugi róg zgiął się do wewnątrz, teraz są symetryczne :D Całą siłę uderzenia wzięłam na siebie, żeby Całobiały jak najmniej ucierpiał... ;) maratonka - 17:10 piątek, 24 lutego 2012 | linkuj
Kask się sprawdził, fakt. Tylko MOTYLA NOGA 300 zł w plecy!
Ja mając już doświadczenia takie a nie inne bez kasku czuję się strasznie niepewnie.
Jakiś miesiąc wstecz miałam sytuację, że samochód nagle zjechał z ulicy na ścieżkę rowerową, bo nie zauważył, że samochód przed nim stoi na awaryjnych. Akurat wstrzelił się między mnie a drugiego rowerzystę przede mną.
Rafall- dokładnie. Najwięcej wypadków zdarza się blisko domu- tam, gdzie pozornie czujemy się najbezpieczniej.
limit- u mnie też samochód wymusił pierwszeństwo. I na szczęście miałam kask, więc głowa cała wtedy jak i tym razem. Dołączam się do Twojego apelu- jeździjcie w kasku! 10 lat będzie się jeździć bez i nic się nie stanie, a jednego dnia możecie przez jego brak stracić życie lub doznać poważnego uszczerbku na zdrowiu!
siwy-zgr- dokładnie taki sam. Tylko ta cena....
mors- zakładałam, że jeżeli coś mi się stanie na rowerze to będzie to z powodu nieuwagi kierowcy i dostanę odszkodowanie z jego OC. Niestety zmęczenie i opóźniony czas reakcji też jak widać może przysporzyć kłopotów.
Jak napisałam- 25 lat nic, a jutro może się okazać, że Ci ocali głowę. Wybór należy do każdego z osobna. Niestety niektórzy mogą się nie mieć okazji się przekonać, że kask rzeczywiście może uratować życie, bo będzie to dla nich pierwszy i ostatni wypadek. Nie żebym dramatyzowała, ale taka jest prawda :)
Wczoraj mu się dokładnie nie przyjrzałam, pewnie co najwyżej kilka drobnych rysek przybyło. Drugi róg zgiął się do wewnątrz, teraz są symetryczne :D Całą siłę uderzenia wzięłam na siebie, żeby Całobiały jak najmniej ucierpiał... ;) maratonka - 17:10 piątek, 24 lutego 2012 | linkuj
"Czyli bez odszkodowania."
Nie słyszała o ubezpieczeniach rowerowych?
To jedyne w życiu, jakie wykupuję - twierdzę, że poza rowerem nic mi nie grozi (muszę doczytać w OWU, czy wypadki na mono też się liczą ;D ). Aczkolwiek nigdy, przez ok. 25 lat jazdy na rowerach, nie używałem garnka na głowę....
Najważniejsze: a co z Całobiałym? ;) mors - 16:34 piątek, 24 lutego 2012 | linkuj
Nie słyszała o ubezpieczeniach rowerowych?
To jedyne w życiu, jakie wykupuję - twierdzę, że poza rowerem nic mi nie grozi (muszę doczytać w OWU, czy wypadki na mono też się liczą ;D ). Aczkolwiek nigdy, przez ok. 25 lat jazdy na rowerach, nie używałem garnka na głowę....
Najważniejsze: a co z Całobiałym? ;) mors - 16:34 piątek, 24 lutego 2012 | linkuj
Współczuję, tym bardziej, że kask nowy. Kolejny będzie taki sam?
siwy-zgr - 12:00 piątek, 24 lutego 2012 | linkuj
Jeździjcie cały czas w kasku. Mój wujek zginął w zeszłym roku w wypadku. Był bez kasku. Trafił go samochód wymuszający pierwszeństwo. Gdyby go miał, może by przeżył choć pozostałe obrażenia też miał poważne. Jednak uraz głowy przesądził o wszystkim. Też na szosie pomykał. Tylko na zawody ubierał skorupkę.
limit - 11:27 piątek, 24 lutego 2012 | linkuj
Witaj w kręgu ocalonych. Mi w lato 2011 kask ocalił głowę (życie?), chociaż przez 10 lat jeździłem i nic się nie stało. A wszystko to w lasku 200m od domu. Teraz nawet jadąc po bułki zakładam styropianowy berecik ;)
Rafall - 11:26 piątek, 24 lutego 2012 | linkuj
Znaczy się, że kas dobry i działa. Szybkiego wylizania ran i powrotu na rower z nowym kaskiem.
rtut - 07:40 piątek, 24 lutego 2012 | linkuj
Dobrze, że bez uszczerbku na zdrowiu większego, kask najlepiej jednak na każdą trasę zabierać, bo nigdy nie wiadomo kiedy się może przydać.
merxin - 07:31 piątek, 24 lutego 2012 | linkuj
Dobrze, że nocne akrobacje skończyły się tylko tak. Najważniejsze, ze makówka cała.
WrocNam - 05:21 piątek, 24 lutego 2012 | linkuj
Dlatego ja zawsze jeżdżę w kasku. Licho nie śpi, jak widać może się przydać w każdym momencie. Sądzę, że gdybym przywaliła w ten beton nie mając ochrony na głowie miałabym darmową wycieczkę na ostry dyżur. O ile wcześniej auto by mnie nie przejechało, bo wtedy to już do chłodni. Tak sobie myślę, że jeżeli przyjdzie mi kiedyś zginąć w tragicznym wypadku to będzie to wypadek na rowerze. Tym oto optymistycznym akcentem kończę dzień :)
maratonka - 00:47 piątek, 24 lutego 2012 | linkuj
Ja kupiłem kask po śmierci kolarza w zesżłym roku podczas Giro. Po dwóch dniach od śmierci cieszyłem się nowym nabytkiem, i już po miesiącu przydał się. Ale i tak rozbiłęm kolano i nabiłem sińca wielkości pięści na żebrach, ale głowa pomimo uderzenia cała. Kask wytrzymał. Pozdrawiam
tlenek - 00:31 piątek, 24 lutego 2012 | linkuj
Komentuj