Głupie skojarzenia macie, więc tytułu nie będzie.
Niedziela, 22 stycznia 2012 | dodano:23.01.2012
Km: | 20.05 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:03 | km/h: | 19.10 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
Otóż to!
Cały dzień wiaaaaało, wiaaaaaaaaaaaało i wiaaaaaaaaaaaaaaaaaało. Stwierdziłam, że poczekam, aż się wywieje, wtedy przypedałuję co nieco. I tak nastała godzina 23.30, uporałam się ze zrobieniem porządków w notatkach (ach, jakie to miłe uczucie wyrzucać notatki z gównianych, nieprzydatnych przedmiotów ^^) wyregulowałam tylny hamulec i sru!
Początkowe założenie- chociaż te 10 km, COKOLWIEK po wczorajszym ""hardkorze. Wiatru prawie ani widu ani słychu, tylko deszcz siąpił. Co jest najgorsze (a zarazem najlepsze) w wieczornym bieganiu i jeżdżeniu? Zapach pieczonych w piekarni bułek i pączków <3 Miło się nawdychać, ale mały głód zaraz daje o sobie znać...
Wczoraj dzień wyciszenia. Nie musiałam wstać rano, nie miałam nic zaplanowane, nie musiałam nic robić. Nie oglądałam telewizji, nie słuchałam muzyki. Próbowałam skończyć "Bezsenność", ale nijak tytuł miał się do mojego stanu. Po 15 minutach czytania głowa do poduszki.
Czytałam, że 4 godziny przebywania w ciszy relaksują tak jak tydzień urlopu. Zdecydowanie więcej czasu muszę poświęcić na stosowanie technik relaksacyjnych. Za dużo pośpiechu, za mało odpoczynku.
Cały dzień wiaaaaało, wiaaaaaaaaaaaało i wiaaaaaaaaaaaaaaaaaało. Stwierdziłam, że poczekam, aż się wywieje, wtedy przypedałuję co nieco. I tak nastała godzina 23.30, uporałam się ze zrobieniem porządków w notatkach (ach, jakie to miłe uczucie wyrzucać notatki z gównianych, nieprzydatnych przedmiotów ^^) wyregulowałam tylny hamulec i sru!
Początkowe założenie- chociaż te 10 km, COKOLWIEK po wczorajszym ""hardkorze. Wiatru prawie ani widu ani słychu, tylko deszcz siąpił. Co jest najgorsze (a zarazem najlepsze) w wieczornym bieganiu i jeżdżeniu? Zapach pieczonych w piekarni bułek i pączków <3 Miło się nawdychać, ale mały głód zaraz daje o sobie znać...
Wczoraj dzień wyciszenia. Nie musiałam wstać rano, nie miałam nic zaplanowane, nie musiałam nic robić. Nie oglądałam telewizji, nie słuchałam muzyki. Próbowałam skończyć "Bezsenność", ale nijak tytuł miał się do mojego stanu. Po 15 minutach czytania głowa do poduszki.
Czytałam, że 4 godziny przebywania w ciszy relaksują tak jak tydzień urlopu. Zdecydowanie więcej czasu muszę poświęcić na stosowanie technik relaksacyjnych. Za dużo pośpiechu, za mało odpoczynku.