Las, błoto i kapusta!
Poniedziałek, 26 grudnia 2011 | dodano:26.12.2011
Km: | 20.61 | Km teren: | 12.00 | Czas: | 01:15 | km/h: | 16.49 |
Pr. maks.: | 34.40 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | C(G?)urarra RIP |
To tak, mamy las:
Mamy błoto (kolor opony idealnie oddaje stopień jej samooczyszczania się- gówniany :P)
I mamy kapustę :D
Cóż, może na grzyby już za późno, ale nie na kapustę :P
Dzisiaj marna ilość km, ale nie sposób jechać 20 na godzinę w warunkach jak powyższych zdjęciach (nie, nie chodzi mi o kapustę :P). Sama jazda dosyć przyjemna, walka z wygrzebywaniem się z błotnych ścieżek, decydowanie w którą stronę jechać na rozdrożach, czyszczenie roweru pod ciśnieniem... Dobrze mieć taki, o którego dbać nie trzeba :) Nim wsiadłam po roku przerwy na GÓRALA łańcuch był tak zardzewiały, że ogniwa były sztywne. WD40 i smar dały radę, wolnobieg też odżył i nic się z nim nie dzieje, więc mogę zajeżdżać :D
Przed wyjazdem podjęłam próbę przekręcenia SPD z Treka, wszak na platformach jeździ się przeokropnie. Najpierw zdenerwowałam się na fakt, że miałam gdzieś klucz 15 i nie wiem gdzie jest. Potem powyklinałam cały męski ród mieszkający w domu, gdyż nie mogłam znaleźć płaskich kluczy. Następnie parę "pierdzielów" :) poleciało w stronę kluczy, wśród których były wszystkie tylko nie 15. Próba odkręcenia pedałów grubaśnym francuzem skończyła się ciśnięciem go do szuflady i jednym wielkim KURczę. I skończyło się, ze i tak wyjechałam z platformami, ale cała sytuacja zdenerwowała mnie do tego stopnia, że już prawie chciałam olać dzisiejszą jazdę. Na szczęście uzależnienie ma to do siebie, że człowiek nie potrafi sobie pewnych rzeczy odmówić i tak wylądowałam w lesie na dwóch kółkach i platformach :)
Przejście nad AOW w lesie Zakrzowskim- odkąd je zobaczyłam z perspektywy ulicy intrygowało mnie jak to wygląda. Jak na zdjęciu :P
Z lotu ptaka:
Z jazdy rowerem:
Mamy błoto (kolor opony idealnie oddaje stopień jej samooczyszczania się- gówniany :P)
I mamy kapustę :D
Cóż, może na grzyby już za późno, ale nie na kapustę :P
Dzisiaj marna ilość km, ale nie sposób jechać 20 na godzinę w warunkach jak powyższych zdjęciach (nie, nie chodzi mi o kapustę :P). Sama jazda dosyć przyjemna, walka z wygrzebywaniem się z błotnych ścieżek, decydowanie w którą stronę jechać na rozdrożach, czyszczenie roweru pod ciśnieniem... Dobrze mieć taki, o którego dbać nie trzeba :) Nim wsiadłam po roku przerwy na GÓRALA łańcuch był tak zardzewiały, że ogniwa były sztywne. WD40 i smar dały radę, wolnobieg też odżył i nic się z nim nie dzieje, więc mogę zajeżdżać :D
Przed wyjazdem podjęłam próbę przekręcenia SPD z Treka, wszak na platformach jeździ się przeokropnie. Najpierw zdenerwowałam się na fakt, że miałam gdzieś klucz 15 i nie wiem gdzie jest. Potem powyklinałam cały męski ród mieszkający w domu, gdyż nie mogłam znaleźć płaskich kluczy. Następnie parę "pierdzielów" :) poleciało w stronę kluczy, wśród których były wszystkie tylko nie 15. Próba odkręcenia pedałów grubaśnym francuzem skończyła się ciśnięciem go do szuflady i jednym wielkim KURczę. I skończyło się, ze i tak wyjechałam z platformami, ale cała sytuacja zdenerwowała mnie do tego stopnia, że już prawie chciałam olać dzisiejszą jazdę. Na szczęście uzależnienie ma to do siebie, że człowiek nie potrafi sobie pewnych rzeczy odmówić i tak wylądowałam w lesie na dwóch kółkach i platformach :)
Przejście nad AOW w lesie Zakrzowskim- odkąd je zobaczyłam z perspektywy ulicy intrygowało mnie jak to wygląda. Jak na zdjęciu :P
Z lotu ptaka:
Z jazdy rowerem: