OkazjaSaleWyprzedaż to moje drugie imię... :D
Piątek, 16 grudnia 2011 | dodano:17.12.2011
Km: | 21.96 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:10 | km/h: | 18.82 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Trek 7100 |
Otóż to! Maratonka oszczędzać miała na kursy, wycieczki i nowy rower, a tu diabeł wcielony mój dobry znajomy podesłał info o wyprzedaży w Athletics Forever. Mowy nie ma, żebym się zastanawiała nad tym czy w ogóle tam zajrzeć. Oczywistym jest, że specjalnie wyjechałam wcześniej z domu, żeby przed pracą sprawdzić czy jest tam coś godnego moich ciężko (ale i przyjemnie :D) zarobionych PInędzy.
Po przekroczeniu progu sklepu na pytanie sprzedawcy "Czego pani poszukuje?" Szczerze odpowiedziałam "Nie wiem" Właśnie! Chciałam po prostu coś kupić. A jeżeli już kupować to... "Są jakieś koszulki albo bluzy rowerowe?"
Wyboru nie było praktycznie żadnego jeżeli chodzi o rowerówki. Ale że to co zostało mi zaoferowane pasowało jak ulał (kolorystyka co prawda mogłaby być inna) i do tego było w dosyć dobrej cenie to zostawiałam trochę swoich PInędzy w AF i pognałam do pracy.
Na jazdę rowerem zdecydowałam się jedynie rano. Po południu:
Po PIjerwsze: tuje u sąsiada chciały pokazać jakby to można rosnąć równolegle do trawnika (wiatr, a raczej turbowiatr),
po druGJE: jAniołki sikały
po CZEcie: "Podróże małe i duże" wzbogaciły moją biblioteczkę i miałam nieodpartą chęć- zupełnie jak z czekoladą- natychmiastowej konsumpcji książki, co rzecz jasna mogłoby być trudne na dwóch kółkach.
Po przekroczeniu progu sklepu na pytanie sprzedawcy "Czego pani poszukuje?" Szczerze odpowiedziałam "Nie wiem" Właśnie! Chciałam po prostu coś kupić. A jeżeli już kupować to... "Są jakieś koszulki albo bluzy rowerowe?"
Wyboru nie było praktycznie żadnego jeżeli chodzi o rowerówki. Ale że to co zostało mi zaoferowane pasowało jak ulał (kolorystyka co prawda mogłaby być inna) i do tego było w dosyć dobrej cenie to zostawiałam trochę swoich PInędzy w AF i pognałam do pracy.
Na jazdę rowerem zdecydowałam się jedynie rano. Po południu:
Po PIjerwsze: tuje u sąsiada chciały pokazać jakby to można rosnąć równolegle do trawnika (wiatr, a raczej turbowiatr),
po druGJE: jAniołki sikały
po CZEcie: "Podróże małe i duże" wzbogaciły moją biblioteczkę i miałam nieodpartą chęć- zupełnie jak z czekoladą- natychmiastowej konsumpcji książki, co rzecz jasna mogłoby być trudne na dwóch kółkach.