Rudawska Wyrypa, TP50
Sobota, 3 maja 2014 | dodano:05.05.2014Kategoria Bez roweru
Km: | 38.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 09:27 | km/h: | 14:55 |
Pr. maks.: | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Edytowany 6.05.2014, g. 10.07: uzupełniam wpis o zdjęcia mavic'a (Pawła Banaszkiewicza) :)
Pomysł na wyrypę był spontaniczny. W piątek Tomek zobaczył, że następnego dnia w Rudawach organizowane są zawody. "Jedziemy!" rzekł, nie pytając się mnie czy mam na to ochotę.
Zapisaliśmy się na rowerową 200. Jednak po konsultacjach ze znajomymi, którzy też mieli zamiar wziąć w niej udział i zapoznaniu się z prognozami, poinformowaliśmy organizatorów wieczorem o zmianie decyzji na trasę pieszą 50 km. Zasypiałam wieczorem, wsłuchując się w deszcz dudniący o dach, jednocześnie gratulując sobie decyzji o rezygnacji z rowerowej 200, która w tym momencie trwałą od dwudziestu minut. Przyłożyłam głowę do poduszki... I o 5.30, jakby chwilę później, zbudził nas łagodny dźwięk budzika.
Po drodze z Wrocławia zgarnęliśmy jeszcze nieznajomego, który odpowiedział na nasze ogłoszenie o wolnych miejscach w aucie. Ponieważ Tomek chciał powalczyć o dobre miejsce i sprawdzić się, nie było mowy o wspólnym starcie. Ja zatem pokonywałam trasę z (już znajomym) Piotrkiem :)
Wystartowaliśmy ze wszystkimi - biegiem. Z czasem zostaliśmy w tyle. Z Odcinka Specjalnego zaliczyliśmy tylko punkty: 2, 3, 6. Zmarzliśmy już mocno, jakoś nie pomyślałam o kurtce przeciwdeszczowej, dlatego nie walczyliśmy o wszystko.
Piątego nie mogliśmy znaleźć, teren był mocno zakrzaczony. Chociaż jestem pewna, że mieliśmy go pod nosem. Z pozostałych PK darowaliśmy sobie tylko 20.
Mimo że dotarliśmy do mety niecałe 6 godzin przed limitem czasowym i można było spokojnie zaliczyć więcej punktów, to decyzja o skróceniu trasy była odpowiednia. Odpowiednia dla organizmu, który ostatnimi czasy nie pokonał dłuższego dystansu. Piotrek również zdecydował się na wyrypę spontanicznie i również nie miał dobrego, fizycznego przygotowania. Ja potraktowałam te zawody jako trening dla ciała i umysłu - po raz pierwszy miałam okazję nawigować, posługując się kompasem (ach, więc to jest azymut!).
Deszczu jako takiego podczas trasy nie było, lekka mżawka. Za to mokre łąki szybko przemoczyły nam skarpetki. Dużo błota, ślisko. Na sam koniec, około 18.00 nawet wyszło słońce :) Podsumowując...
Pokonaliśmy z Piotrkiem około 38-40 km w czasie 9 godzin, 27 minut, zaliczając 14/23 PK. Tomkowi poszło NIECO lepiej... 60 km w czasie 9 godzin, 20 minut, komplet PK. Piąte miejsce. Przynajmniej mogę być dumna z jego wyniku :)
Czyste buciki © maratonka
Mapa całościowa © maratonka
Odcinek Specjalny © maratonka
No! Dalej! Rzuć mi tego patyka, baw się ze mną!
Wyrypa była znacznie ciekawszym sposobem na poznawanie Rudaw, niż wałęsanie się po szlakach wraz z turystami :)
A tu dla ogrzania nieco przyjemniejsze pogodowo wspomnienie zeszłotygodniowego treningu w okolicy Ślęży. 17 km: Sobótka-Ślęża-Tąpadła-Ślęza-Sobótka.
Pomysł na wyrypę był spontaniczny. W piątek Tomek zobaczył, że następnego dnia w Rudawach organizowane są zawody. "Jedziemy!" rzekł, nie pytając się mnie czy mam na to ochotę.
Zapisaliśmy się na rowerową 200. Jednak po konsultacjach ze znajomymi, którzy też mieli zamiar wziąć w niej udział i zapoznaniu się z prognozami, poinformowaliśmy organizatorów wieczorem o zmianie decyzji na trasę pieszą 50 km. Zasypiałam wieczorem, wsłuchując się w deszcz dudniący o dach, jednocześnie gratulując sobie decyzji o rezygnacji z rowerowej 200, która w tym momencie trwałą od dwudziestu minut. Przyłożyłam głowę do poduszki... I o 5.30, jakby chwilę później, zbudził nas łagodny dźwięk budzika.
Po drodze z Wrocławia zgarnęliśmy jeszcze nieznajomego, który odpowiedział na nasze ogłoszenie o wolnych miejscach w aucie. Ponieważ Tomek chciał powalczyć o dobre miejsce i sprawdzić się, nie było mowy o wspólnym starcie. Ja zatem pokonywałam trasę z (już znajomym) Piotrkiem :)
Wystartowaliśmy ze wszystkimi - biegiem. Z czasem zostaliśmy w tyle. Z Odcinka Specjalnego zaliczyliśmy tylko punkty: 2, 3, 6. Zmarzliśmy już mocno, jakoś nie pomyślałam o kurtce przeciwdeszczowej, dlatego nie walczyliśmy o wszystko.
Piątego nie mogliśmy znaleźć, teren był mocno zakrzaczony. Chociaż jestem pewna, że mieliśmy go pod nosem. Z pozostałych PK darowaliśmy sobie tylko 20.
Mimo że dotarliśmy do mety niecałe 6 godzin przed limitem czasowym i można było spokojnie zaliczyć więcej punktów, to decyzja o skróceniu trasy była odpowiednia. Odpowiednia dla organizmu, który ostatnimi czasy nie pokonał dłuższego dystansu. Piotrek również zdecydował się na wyrypę spontanicznie i również nie miał dobrego, fizycznego przygotowania. Ja potraktowałam te zawody jako trening dla ciała i umysłu - po raz pierwszy miałam okazję nawigować, posługując się kompasem (ach, więc to jest azymut!).
Deszczu jako takiego podczas trasy nie było, lekka mżawka. Za to mokre łąki szybko przemoczyły nam skarpetki. Dużo błota, ślisko. Na sam koniec, około 18.00 nawet wyszło słońce :) Podsumowując...
Pokonaliśmy z Piotrkiem około 38-40 km w czasie 9 godzin, 27 minut, zaliczając 14/23 PK. Tomkowi poszło NIECO lepiej... 60 km w czasie 9 godzin, 20 minut, komplet PK. Piąte miejsce. Przynajmniej mogę być dumna z jego wyniku :)
Czyste buciki © maratonka
Mapa całościowa © maratonka
Odcinek Specjalny © maratonka
No! Dalej! Rzuć mi tego patyka, baw się ze mną!
Wyrypa była znacznie ciekawszym sposobem na poznawanie Rudaw, niż wałęsanie się po szlakach wraz z turystami :)
A tu dla ogrzania nieco przyjemniejsze pogodowo wspomnienie zeszłotygodniowego treningu w okolicy Ślęży. 17 km: Sobótka-Ślęża-Tąpadła-Ślęza-Sobótka.
komentarze
Gratuluję wyniku jak na spontaniczny start. Ja też się wahałem nad trasą rowerową ale pogoda zdegradowała mój start do robienia krótkiej fotorelacji z zawodów: https://plus.google.com/u/0/photos/101982952261467760224/albums/6010031202704450897
mavic - 23:14 poniedziałek, 5 maja 2014 | linkuj
Komentuj