Rychlebské stezky
Niedziela, 27 października 2013 | dodano:31.10.2013Kategoria Góry i dziury
Km: | 21.83 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:30 | km/h: | 8.73 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Ghost Cross 1800 |
Najpierw coś z przemyśleń po 24.00... Jestem przeciwko halułinowej zarazie. Jak kiedyś prorokowała polnistka w gimnazjum - i ten amełykański zwyczaj u nas zagości. Haloween samo w sobie jest ok. Pod warunkiem, że się odbywa w kraju do tego przeznaczonym. Kojarzy mi się tylko i wyłącznie z amerykańskimi filmami, zupełnie nie pasuje mi wdrażanie tej tradycji u nas. Pożyczmy Haloween z USA, five o'clock tea z Great Britain i siestę from Spain. Będziemy tacy światowi. Zawsze to krok bliżej do zniesienia wiz. Jak mi zapukają małe potwory do drzwi, to oczywiście nie odmówię im cukierków. ANYŻOWYCH!
W dzień wolny od prac wszelakich wybraliśmy się z Matuszem i Markiem (+2 do rowerowych znajomych) na singletracki, aby poujeżdżać Rychlebské stezky. Nie ma co pisać, trzeba obejrzeć!
.
.
/1083220
Liczne kładki na drodze były prawdziwą frajdą. Szczególnie kiedy próbowałam, jadąc po nich, zrobić zdjęcie.
Go bike, go boys, go pro!
Liście był zdradliwe. Tworząc gęsty dywan, ukrywały prawdziwe oblicze kamienistego podjazdu. Po kilkunastu metrach ambitnego wjazdu (ha, a oni prowadzą rowery!), przyszło mi pokornie prowadzić rower. Moja ambicje zostały sproawdzone na ziemię.
Próba poluzowania sprężyny skończyła się kontuzją pedała.
Na pierwszym odcinku (wales) nie było momentami mowy o zjeździe w moim wykonaniu. Siodełka nie mogłam obniżyć tak, aby czuć się bezpiecznie przy dużym nachyleniu drogi - za długa sztyca (za krótkie nogi?!). W końcu zrozumiałam jaka ze mnie miastowa rowerzystka, gdy byłam pewna, że full mi nie jest potrzebny. Oj przydałby się wtedy... Choć przy tym poziomie wytrenowania (mnie) i trudności (drogi), i tak bym go niosła na plecach. Albo mnie by nieśli - na noszach.
20 km przejechane, na drugą rundę nie było czasu. One o'colck kofola.
Takie cudo pałętało się pod nogami.
Pierwsze oznaki nadchodzącej zimy.
Singletracki są rewelacyjnie przygotowane. Niezbyt duża liczba pro rowerzystów dawała duży komfort przy zjazdach. Czasem lepiej poświęcić 10 godzin na 22 kilometry, niż przejechać się wokół Wrocławia 200. Zabawa była przednia!
.
.
W dzień wolny od prac wszelakich wybraliśmy się z Matuszem i Markiem (+2 do rowerowych znajomych) na singletracki, aby poujeżdżać Rychlebské stezky. Nie ma co pisać, trzeba obejrzeć!
.
.
/1083220
Rychlebski strumyk© maratonka
Liczne kładki na drodze były prawdziwą frajdą. Szczególnie kiedy próbowałam, jadąc po nich, zrobić zdjęcie.
Rychlebska kładka© maratonka
Go bike, go boys, go pro!
Rychlebskie chłopaki© maratonka
Liście był zdradliwe. Tworząc gęsty dywan, ukrywały prawdziwe oblicze kamienistego podjazdu. Po kilkunastu metrach ambitnego wjazdu (ha, a oni prowadzą rowery!), przyszło mi pokornie prowadzić rower. Moja ambicje zostały sproawdzone na ziemię.
Rychlebskie liście© maratonka
Próba poluzowania sprężyny skończyła się kontuzją pedała.
Rychlebska awaria© maratonka
Rychlebski widok© maratonka
Na pierwszym odcinku (wales) nie było momentami mowy o zjeździe w moim wykonaniu. Siodełka nie mogłam obniżyć tak, aby czuć się bezpiecznie przy dużym nachyleniu drogi - za długa sztyca (za krótkie nogi?!). W końcu zrozumiałam jaka ze mnie miastowa rowerzystka, gdy byłam pewna, że full mi nie jest potrzebny. Oj przydałby się wtedy... Choć przy tym poziomie wytrenowania (mnie) i trudności (drogi), i tak bym go niosła na plecach. Albo mnie by nieśli - na noszach.
Rychlebski singletrack© maratonka
20 km przejechane, na drugą rundę nie było czasu. One o'colck kofola.
Rychlebska kofola© maratonka
Takie cudo pałętało się pod nogami.
Rychlebski kociak© maratonka
Pierwsze oznaki nadchodzącej zimy.
Rychlebska stokrotka© maratonka
Singletracki są rewelacyjnie przygotowane. Niezbyt duża liczba pro rowerzystów dawała duży komfort przy zjazdach. Czasem lepiej poświęcić 10 godzin na 22 kilometry, niż przejechać się wokół Wrocławia 200. Zabawa była przednia!
.
.
komentarze
Z tymi marzannami to mogło by chwycić :P
A wracając do wpisu - puenta filmiku chyba najbardziej hardcorowa :PP Goofy601 - 19:23 sobota, 2 listopada 2013 | linkuj
A wracając do wpisu - puenta filmiku chyba najbardziej hardcorowa :PP Goofy601 - 19:23 sobota, 2 listopada 2013 | linkuj
A wyobrażacie sobie, że cały świat przejmuje od nas np. śmigusa-dyngusa oraz topienie Marzanny, i jeszcze kupują te Marzanny od nas za niemałe pieniądze (albowiem są "modne"). Niewyobrażalne, prawda...?
mors - 23:21 piątek, 1 listopada 2013 | linkuj
Racja mors !
Wmówili ludziom że najlepsze spodnie to niebieskie spodnie. :-)
Wywołali kilka wojen i byli tacy którzy im w tym pomogli. ;-(
I nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Jurek57 - 19:16 piątek, 1 listopada 2013 | linkuj
Wmówili ludziom że najlepsze spodnie to niebieskie spodnie. :-)
Wywołali kilka wojen i byli tacy którzy im w tym pomogli. ;-(
I nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Jurek57 - 19:16 piątek, 1 listopada 2013 | linkuj
Tylko dlaczego oni są tacy skuteczni i przekonywujący?
Świat (dobrowolnie) przejmuje ich (pop)kulturę i często jeszcze chętnie za to płaci...
mors - 18:37 piątek, 1 listopada 2013 | linkuj
Świat (dobrowolnie) przejmuje ich (pop)kulturę i często jeszcze chętnie za to płaci...
mors - 18:37 piątek, 1 listopada 2013 | linkuj
Ja i moja rodzina pochodzimy z wielkopolski od zawsze !
Zwyczaj (z dyniami) ten jest tutaj zakorzeniony od dawna.A historia jankesów to zaledwie około 200 lat.
Amerykanie poprostu to kraj wielokulturowy i nasi żyjący tam ziomkowie upowszechnili to święto.
Immi dodali przebierańców a inni z koleji na tym zarabiają.Tak powstaje popkultura !
Mam nadzieje że jest to nasz wkład.
Wszystko jest na sprzedaż !!! Jurek57 - 14:04 piątek, 1 listopada 2013 | linkuj
Zwyczaj (z dyniami) ten jest tutaj zakorzeniony od dawna.A historia jankesów to zaledwie około 200 lat.
Amerykanie poprostu to kraj wielokulturowy i nasi żyjący tam ziomkowie upowszechnili to święto.
Immi dodali przebierańców a inni z koleji na tym zarabiają.Tak powstaje popkultura !
Mam nadzieje że jest to nasz wkład.
Wszystko jest na sprzedaż !!! Jurek57 - 14:04 piątek, 1 listopada 2013 | linkuj
A propos importu ...
Mam swoje lata ! I jako dziecko w okolicach listopada wycinaliśmy w dyniach (u nas to był "korbol") maski.
Było to b.popularne i podejrzewam że robili tak też moi rodzice.
Amerykanie się do tego święta podołączyli i niestety opatentowali.
Niestety znowu , cudze chwalicie ...
Pozdrawiam Jurek57 - 09:01 piątek, 1 listopada 2013 | linkuj
Mam swoje lata ! I jako dziecko w okolicach listopada wycinaliśmy w dyniach (u nas to był "korbol") maski.
Było to b.popularne i podejrzewam że robili tak też moi rodzice.
Amerykanie się do tego święta podołączyli i niestety opatentowali.
Niestety znowu , cudze chwalicie ...
Pozdrawiam Jurek57 - 09:01 piątek, 1 listopada 2013 | linkuj
Fajna miejscówka - trzy razy w tych stronach byłem, ale nigdy nie dane mi było się przejechać tymi najtrudniejszymi ścieżkami, a wtym roku deszcz pokrzyżował plany :/
Magda - na BSie wysłałem Tobie prywatną wiadomość, będę bardzo wdzięczny za odpowiedź. sebekfireman - 08:03 piątek, 1 listopada 2013 | linkuj
Magda - na BSie wysłałem Tobie prywatną wiadomość, będę bardzo wdzięczny za odpowiedź. sebekfireman - 08:03 piątek, 1 listopada 2013 | linkuj
W górach albo śniegu kilometry mnożą się razy dwa ;)
tajemniczyjogurt - 07:45 piątek, 1 listopada 2013 | linkuj
Komentuj