Szczęście jest wyborem!

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Prenumeratorzy bloga

wszyscy znajomi(68)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maratonka.bikestats.pl
wezyrStatystyki zbiorcze na stronę

linki

Ahoj! Singltrek, Smrek, Izery.

Sobota, 31 sierpnia 2013 | dodano:03.09.2013Kategoria Góry i dziury
Km:44.18Km teren:0.00 Czas:04:00km/h:11.04
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Ghost Cross 1800
Wolny weekend nie może być weekendem przesiedzianym w domu. Padło na Izery. Szczęśliwie się składa, że poniedziałki mam aż do 17.00 wolne, więc mogliśmy sobie sporo poużywać :)

Dwa rowery, panda i w drogę!


Jedziemy Wokół Jeziora Złotnickiego




Widok w latach 1925-1945



Zapora i elektrownia:





1926:



Zahaczamy o zamek Czocha z 1247 roku. Zwiedzamy jedynie dziedzińce.





Z opowieści Wikipedii:

"Po II wojnie światowej zamek przechodził różne koleje. Był wielokrotnie okradany, zarówno przez Rosjan jak i rodzimych szabrowników, z mebli i wyposażenia. Największej kradzieży dopuścił się 1 lutego 1946 roku burmistrz Leśnej – Kazimierz Lech wspólnie z Krystyną von Saurma – zamkową bibliotekarką, która odkryła zamkowy schowek – wywożąc pełną ciężarówkę mienia zamkowego (insygnia koronacyjne Romanowów, 60 popiersi carów rosyjskich, 100 ikon, zastawy porcelanowe, biżuterię, obrazy), z którą udało mu się przedostać do amerykańskiej strefy okupacyjnej. Następnie przez krótki czas mieszkali w nim uchodźcy z Grecji, którzy w sali rycerskiej trzymali zwierzęta gospodarskie, dopełniając tym samym dzieła dewastacji. Od 1952 Wojskowy Dom Wczasowy i z tego powodu obiekt był utajniony i nie występował na mapach. Od września 1996 publicznie dostępny jako ośrodek hotelowo-konferencyjny. Właścicielem w 2006 roku była Agencja Mienia Wojskowego."


Dojeżdżamy do...








I nawet byłoby tam romantycznie, gdyby nie dobiegające z pobliskiego kamieniołomu hałasy. Jeszcze kilka lat wstecz można było go podziwiać i się w nim kąpać, a teraz wydobycie idzie pełną parą.


"Kamieniołom Leśna założono po drugiej wojnie światowej na wzgórzu Kopka o wysokości 400 m.n.m. położonym pomiędzy Grabiszycami a Miłoszowem. Była to filia Księgińskich Kamieniołomów Drogowych z siedzibą w Lubaniu. Zamknięty został w końcu lat 70-tych XX wieku, pomimo iż w złożu pozostało około 3,5 mln ton kamienia. Eksploatowano tutaj skałę określoną jako bazanit. Najlepiej widoczne odsłonięcia znajdują się w łomie północnym." (http://www.eko.luban.com.pl/index.php?id=sladami)


A mieszkańcom z domów znajdujących się blisko drogi do kopalni współczuję. Nawet rowerami ten krótki odcinek jedziecie się bardzo nieprzyjemnie, bo co chwilę mijały nas pełne i puste ciężarówki.

"Jak podkreślają członkowie GI, nie są przeciwko kopalni, chcą jednak, żeby urobek był transportowany inną drogą, nie przez centrum. Czy to w ogóle możliwe? Mówią, że tak. Niemcy, którzy tu poprzednio wydobywali bazalt, zbudowali specjalną, podwieszaną kolejkę. Firma Kruszywa Polskie, która eksploatuje złoże Leśna - Brzozy w Grabieszycach, także rozważała taką ewentualność, ale po przeliczeniu kosztów pomysłu zaniechano."

Kolejka zbyt droga, więc będą uprzykrzać życie ludziom. Niemiec jak zrobił to hulało, a w naszej nowoczesnej Polsce najważniejsze, żeby zrobić wszystko jak najmniejszym kosztem. A mieszkańców najlepiej usunąć.


Tomkowy, wysłużony, kilkunastoletni Focus. Po asfalcie dawał radę, ale kilka kamieni wykończyło części, które nie były wymieniane od początku jego żywota... O tym później :)



Oh jo...



Łowiec aż po horyzont! Idzie jesień, swetry zdałoby się wydziergać!




Tomek ratuje z opresji padalca. Jak nie żaba się rzuca pod nogi to wąż na drodze. Nie, nie potrzymałam go mimo próśb, tak jak w tym roku się nie odważę wziąć żuczka w dłonie!

Padalec samobójca © maratonka


Szukając trasy do Nowego Miasta pod Smrekiem, a konkretniej - Singltreka!



400 m pod górkę...



I jesteśmy! Na miejscu możliwość noclegu w namiocie.



Rowerzystów cała niekrytyczna masa. Przyznam szczerze - sporo tam lanserów. Na super rowerach, niekoniecznie możliwości roweru są adekwatne do umiejętności ich właścicieli. To nie jest tak, że właściciel upodabnia się do roweru, wręcz odwrotnie :)



I tutaj Tomek już dojechał z pękniętymi dwoma szprychami. Tymi z przed kilkunastu lat. Za zbójeckie 12 zł dostał w sklepie dwie nowe szprychy (ważne, że były!). Awaria nr 1 - da się jechać!







Naszym celem nie były jednak singletracki, toteż z mojej upartości (skoro już tu przyjechałam, to muszę się przejechać!) zaliczamy kawałek czarnego szlaku. Całkiem miło, z dużą prędkością można kilka drzew pozaliczać. NATOMIAST nie wiem jaka jest przyjemność z jazdy, kiedy jest tam masa ludzi w sezonie i nie da się zapewnić odpowiedniej dawki adrenaliny, bo trzeba uważać na innych. Rzekłabym, że owe singletracki w sezonie dają rowerzystom tyle przyjemności co mijanie "adidasów" w Tatrach latem. Niektórzy jechali pod prąd tak samo mnie ciesząc, co ludzie cofający się z Orlej Perci ze szlaku jednokierunkowego.







Odbijamy z Singltreka w stronę Smreka. Najpierw droga o nawierzchni drobno kamienistej, miejscami o dużym nachyleniu - trzeba było prowadzić rower, tylne koło ślizgało się na kamieniach. A potem weszliśmy na zielony szlak. Niech go szlag! Jakieś 300 metrów pod górę targając rower!



Tomasz się nasłuchał, oj się nasłuchał! Bo wybrał tą trasę. Byłam zła, nie chciało mi się. Nie po to żem rower wzięła, żeby go WNOSIĆ taki kawał! Pchać i nosić w zasadzie (księżniczka?). W akompaniamencie szumu drzew, śpiewu ptaków, moich jęków i przekleństw (zdecydowanie nie księżniczka...) udało się dotrzeć do wieży widokowej.



Wnętrze było otwarte, dwie ławki zajęło sobie dwóch młodych Czechów. Dobra opcja na nocleg! Ja jednak nastawiona na schronisko definitywnie się nie zgadzam na spanie bez prysznica. Czarnym szlakiem zjeżdżamy w stronę Schroniska na Stogu Izerskim. Bardzo, BARDZO przyjemny zjazd, szczególnie na dużych oponach. Tomek na swoim Focusie miał trochę problemów.



Docieramy schroniska. Dostajemy miejsce w pokoju z dwoma endurowcami. W schronisku jest również drużyna kolarska z Jarocina - zarówno MTB jak i szosy. Jak w zimie pełno tam narciarzy biegowych, tak w sezonie letnim dominują rowery. Bardzo sympatyczna, aczkolwiek groźnie wyglądająca właścicielka udostępnia nam zakamarek do schowania rowerów. Zdążyliśmy również załapać się na ciepły posiłek - pierogi! Zapijamy butelką piwa, planujemy następny dzień i kładziemy się na przemeganiewygodne dwupiętrowe łóżka, w których pozycja horyzontalna do złudzenia przypomina wygięcie kręgosłupa jak na hamaku. Zapewne na twardych ławkach w wieży na Smreku wyspalibyśmy się lepiej, ale te pierogi i prysznic... Warto było zostać w schronisku! A jutro? Nie wiem gdzie, ale wiem jedno- musi być zaliczona Chatka Górzystów i słynne naleśniki!

komentarze
Ciekawa trasa... I blisko domu. W przyszłym sezonie spróbuję znaleźć ten stożek Perkuna :)
grzess
- 19:22 poniedziałek, 9 grudnia 2013 | linkuj
sebek - Wnioskując po zdjęciu z pierwszej połowy wieku XX - celowa architektura. Skała zapewne już była, więc trzeba było ją jakoś obejść :)

mors - doskonale wiem o co Ci chodzi. Jestem w miarę kumata. CO Ty mi tu wypominasz? To że nie zrobiłam zdjęcia, nie znaczy, że tam nie byłam! Widziałam Leśniańską. Miałam ze sobą przewodnika po Dolnym Śląsku, widziałam zatem nawet rzeczy, o których nie wiem ;)
maratonka
- 20:20 czwartek, 5 września 2013 | linkuj
No właśnie zapora Leśniańska jest o wiele bardziej spektakularna niźli Złotnicka. ;p

A z niedoinformowaniem to była taka przenośnia... nie ważne. ;)
mors
- 14:57 czwartek, 5 września 2013 | linkuj
O proszę, przypomniałaś mi że miałem w tamten rejon się wybrać rowerem :P Ten tunel na pierwszym zdjęciu czemu taki? Skała się obsunęła czy to celowo taka architektura?
sebekfireman
- 06:02 czwartek, 5 września 2013 | linkuj
bartek - W Polsce nic nie jest daleko, wszystko obok siebie ;)

romulus - sama sobie zazdroszczę :)

mors - kto by to pamiętał! Wszystko jest bardzo czytelne, najważniejsze informacje zostały przekazane. Jezioro jak jezioro- kupa wody. Nie pojechałam nad jezioro tylko w góry, nad Złotnickim podziwialiśmy zaporę :)
maratonka
- 21:36 środa, 4 września 2013 | linkuj
Pierwszą połowę relacji niemal dokładnie "powtórzyłem" parę lat temu - nawet zaskroniec się zgadza. ;))

W drugiej połowie chwilami czułem się niedoinformowany. ;)

Szkoda, że pominęłaś jezioro Leśniańskie - bardzo blisko trasy a o wiele głębsze i ciekawsze niż Złotnickie.
mors
- 21:04 środa, 4 września 2013 | linkuj
W takich chwilach (relacjach) zazdroszczę Ci Dolnego Śląska. :)

W KWB w Bogatyni mają taśmociąg do transportu urobku. Wstyd się przyznać, ale nie wiem, co mają w Koninie. :/
romulus83
- 20:09 wtorek, 3 września 2013 | linkuj
Rewelacyjna wycieczka zazdraszczam :) szkoda ze do gór mam tak daleko :(
bartek001
- 06:53 wtorek, 3 września 2013 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa osicz
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

kategorie bloga

Moje rowery

Canyon Nerve Al
GTIX 691 km
C(G?)urarra RIP 799 km
Trek 7100 22706 km
Królowa Szos 844 km
Dostawczak 4 km
Ghost Cross 1800 1865 km

szukaj

archiwum